FILM PIÓREM TEMIDY Człowiek niżej zwierzęcia

Film Agnieszki Holland to niemoralna, lewicowa agitka
TEMIDA STANKIEWICZ-PODHORECKA, krytyk teatralny

Nie zamierzałam oglądać „Pokotu”. W sytuacji nachalnej obecnie propagandy środowisk lewicowych degradujących człowieka do roli podgatunku, który to „podgatunek” ma być podporządkowany zwierzęciu i w ogóle przyrodzie – postanowiłam jednak obejrzeć ten film.

To film głęboko niemoralny, nieetyczny, przesiąknięty lewicową ideologią i nieudany artystycznie. Można odnieść wrażenie, że Agnieszka Holland zrealizowała go na specjalne zamówienie funkcjonariuszy ideologicznych spod znaku „eko”. Środowiska ekologiczne, poza nielicznymi osobami, to dziś swoista międzynarodówka przesiąknięta ideologią lewicową opartą wciąż na silnym fundamencie marksistowskim. I wszystko jedno, jak się zwie: czy to nowa, czy stara lewica, czy zieloni, czy liberałowie czy neoliberałowie – wszystkich łączy wspólny fundament. Ten film to typowa agitka ideologiczna.

Zbrodnia bez kary

Główną bohaterką filmu jest emerytka Janina Duszejko, niegdyś pani inżynier, która mieszka w malowniczo położonej miejscowości w Dolinie Kłodzkiej i jest obrończynią zwierząt, przeciwniczką polowań. Raz po raz w tajemniczy sposób giną tu bestialsko zamordowani mężczyźni. Wszyscy to tutejsza elita. Każdy z zamordowanych był myśliwym, razem polowali. Ofiary łączy jeszcze jedno: każdy z nich był złym człowiekiem, wręcz potworem. Także wizerunkowo są szpetni. Podział na dobrych i złych przebiega tu sztampowo: źli to ci, którzy polują, zabijają zwierzęta (co zresztą czynią w zgodzie z prawem i kalendarzem pozwalającym na polowania). Dobrzy z kolei to ci, którzy chronią zwierzęta, tak jak Janina Duszejko, traktująca zwierzęta na równi z ludźmi, a nawet jeszcze wyżej. Wśród złych jest też ksiądz-myśliwy przedstawiony jako wyjątkowo paskudna postać. Jemu także zostanie wymierzona kara, spłonie w ogniu wraz z podpalonym kościołem. Już od pierwszej ofiary widz domyśla się, że morderczynią jest Duszejko.

Niemoralność tego filmu zawiera się głównie w tym, że jest wina, a nie ma kary. Morderczyni nie tylko nie zostaje ukarana, lecz wręcz polepsza swój byt. Ucieka wraz z przyjaciółmi do znajomego badacza chrząszczy w sąsiedniej Słowacji, gdzie wszyscy razem żyją jak w bajce pośród pięknej przyrody. Można powiedzieć, że tworzą ateistyczną komunę. Religią Duszejki jest astrologia, a Słowak deklaruje się jako zdecydowany ateista, dla którego wiara w Boga to mit. Chrząszcze są dla niego równie ważne jak człowiek.

Narracja filmu oraz racje postaci są tu tak rozłożone, że widz przyjmuje racje morderczyni, traktując zabójstwo człowieka jako sprawiedliwe, zaś zwierzęcia jako niedopuszczalne. Tak więc perfidia reżyserki polega na zmanipulowaniu widza. Legalne polowanie na leśną zwierzynę jest w filmie potępione, natomiast mordowanie ludzi jest w pełni usprawiedliwione. Gdzież tu moralność i etyka przynależna przecież sztuce? Jak można dokonywać takiego fałszerstwa? Czy koniecznie trzeba przypominać pani reżyser, że to człowiek jest najważniejszym podmiotem i że ma prawo, a nawet obowiązek użytkować zasoby przyrodnicze i ingerować w populację zwierząt dziko żyjących? W przeciwnym razie nastąpiłyby niebezpieczne dla człowieka, ale też dla samej przyrody zaburzenia proporcji między światem zwierzęcym i ludzkim.
Film, zamiast respektować prawa człowieka, tworzy sytuację, w której widz jest atakowany zmanipulowaną informacją, pokazującą mu, jakoby w łańcuchu pokarmowym gatunkiem wyższym było dzikie zwierzę, które ma niby bardziej humanitarne odruchy aniżeli człowiek.

Człowieczeństwo zdegradowane

Degradacja i uprzedmiotowienie człowieka występuje dziś w różnych formach tzw. twórczości artystycznej, co należy nazywać przedsięwzięciem antyartystycznym. Mamy tego liczne dowody w sztukach wizualnych, w powstającej obecnie literaturze, w kinie, nie mówiąc już o teatrze, który w ohydzie prezentowania człowieka jako po prostu kawałka mięsa przeznaczonego do używania prześcignął wszystkie pozostałe formy owej pseudotwórczości i wysunął się na czoło na tej niechlubnej liście działalności skierowanej przeciwko człowiekowi. Ta celowo spreparowana antyludzka „filozofia” (mająca poparcie nawet w lewicowych środowiskach naukowych, uniwersyteckich!) ogarnia dziś właściwie całą kulturę.
Chodzi o to, aby pomniejszyć człowieka o jego godność, odebrać mu duchowość, czyli istotę człowieczeństwa (czym przecież zasadniczo różni się od zwierzęcia czy drzewka lub krzaczka). A bez wymiaru duchowego człowiek nie jest w stanie realizować się w pełni jako osoba ludzka. Następuje rozchwianie tożsamości. Człowiek jest istotą, której nie można postrzegać inaczej, jak tylko w sposób integralny: duchowo, intelektualnie i fizycznie.
Cała ta nagonka ekologiczna, w obronie żaby czy krzaczka, ma podłoże stricte ideologiczne. Jest to instrumentalne tworzenie nowej, lewicowej antropologii wbrew naturalnemu porządkowi rzeczy. Twór sztuczny mający konkretne zadanie do spełnienia na drodze budowania nowego porządku świata. Nie dajmy się zwariować.

„Pokot”, koprodukcja: Polska/Niemcy/Czechy/Słowacja/Szwecja, 2016 r., reż. Agnieszka Holland, dystrybucja: Next Film.