Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Uderzyć w MKOL

Nie mogłem w tym roku uczestniczyć w warszawskich obchodach Święta Niepodległości. Oglądałem jednak znaczną część transmisji telewizyjnych. Oczywiście, tym co przykuło moją szczególną uwagę był Marsz Niepodległości. Z każdą minutą transmisji czułem jak rośnie we mnie duma.

Morze biało czerwonych flag. Widok twarzy w większości zadumanych albo radosnych. Widok rodziców z małymi dziećmi. I wypowiedzi ludzi podpytywanych przez dziennikarzy: … jestem dumny… warto być Polakiem… chcemy od małego uczyć dzieci, czym jest Polska…

Przypomniałem sobie wizytę w pewien listopadowy dzień na cmentarzu Arlington w Waszyngtonie. Mój kolega wybrał celowo porę tej wizyty, która zdała mi się przypadkowa. Okolice południa. Zmierzaliśmy szybkim krokiem w centralną część cmentarza. Punktualnie zabrzmiała melodia amerykańskiego hymnu. Było sporo ludzi, w zdecydowanej większości młodych. Nikt nie dawał komendy. Wszyscy zgodnie wstali. Położyli dłonie na serce. Zabrzmiały słowa hymnu. Dokonywała się zmiana warty. Jej elementem było przekazanie amerykańskiej flagi. Grupa turystów stała się pod wpływem ceremonii wspólnotą. A była to grupa dość zróżnicowana – dość powiedzieć o Amiszach, których dyskretnie łowiłem aparatem fotograficznym.
Teraz, 11 listopada czułem podobny nastrój. Oglądałem ten Marsz i szedłem w nim, krok za krokiem. Szedłem z poczuciem dumy i przynależności do wspólnoty narodowej.

Wiem, były na tym Marszu podobno transparenty i treściach nacjonalistycznych i rasistowskich. Jeśli były, wiem, że być nie powinny. Nie powinny też paść słowa rzecznika  Młodzieży Wszechpolskiej, który podjął się ekspertyzy w zakresie pojęcia narodu i narodowości. Wiem o tym. Ale poza słowami  rzecznika, nie waham się powiedzieć zasłużonej dla Marszu organizacji, wielu rzeczy nie wiem. Nie wiem, kto był autorem złych słów i haseł. Nie wiem, czyje ręce tworzyły te hasła i je niosły. Nie wiem też, czy każde z nich było rasistowskie i ksenofobiczne. Odnoszę to zwłaszcza do hasła o Białej Europie.

Próbuję zrozumieć istotę krytyki mediów i polityków lewicowo liberalnych. I tylko jednego nie rozumiem. Dlaczego nie pojawiła się jeszcze histeryczna nagonka na Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Przypomnę, że ten Komitet od lat promuje jako znak, logo całego ruchu olimpijskiego pięć kolorowych kół - symbol kontynentów. Przypomnę, że każde z tych kół i każdy z tych kolorów jest konkretnie przypisany. Kolor biały do Europy, czerwony - do Ameryki, żółty - do Azji, zielony - do Australii i Oceanii, czarny - przypisany jest Afryce. Taka symbolika jest utrzymana i podtrzymywana. Może zatem życzliwe inaczej wartościom narodowym media i życzliwi inaczej polskości  - polityce wreszcie by zainterweniowali.

Przecież można by coś skrobnąć - na przykład: „My, nowocześni obywatele platformy totalnej opozycji wobec wszystkiego protestujemy przeciwko kolorom kół olimpijskich. I domagamy się, by było ich sześć, uwzględniających Antarktydę, a nadto by nie były kolorowe, gdyż to dyskryminuje”.