Zgniłe owoce wychowania seksualnego

W ubiegłym roku w niemieckich księgarniach ukazała się książka pt. "Deutschlands sexuelle Tragödie" ("Niemiecka seksualna tragedia") autorstwa pastora Bernda Siggelkow i Wolfganga Bueschera. Podtytuł brzmi "Gdy dzieci nie uczą się, co to jest miłość". Książka jest zbiorem wywiadów na temat rodziny i seksu z 33 uczniami w wieku od kilku do kilkunastu lat.

Długo zastanawiałam się nad tym, czy pisać na ten temat i doszłam do wniosku, że trzeba. W ubiegłym roku w niemieckich księgarniach ukazała się książka pt. "Deutschlands sexuelle Tragödie" ("Niemiecka seksualna tragedia") autorstwa pastora Bernda Siggelkow i Wolfganga Bueschera. Podtytuł brzmi "Gdy dzieci nie uczą się, co to jest miłość". Książka jest zbiorem wywiadów na temat rodziny i seksu z 33 uczniami w wieku od kilku do kilkunastu lat. Autorzy przedstawiają dzieci z rozbitych rodzin, z których wiele nie doświadczyło w życiu miłości rodziców, a niektóre nie wiedzą nawet, co to znaczy być przytulonym. Dzieci te nie wiedzą, co to szacunek lub sfera prywatna. Przypadki przedstawione nie dotyczą na szczęście 100% niemieckich dzieci, ale pokazują dokąd to społeczeństwo zmierza, gdy dzieci zostawione są same sobie i gdy konfrontuje się je z rzeczami, które są dla nich za trudne "do przerobienia". Autor książki mówi w wywiadzie telewizyjnym: "Nasz kraj tego nie przeżyje".

Oto niektóre z szokujących fragmentów publikacji:

"Jedenastoletnia dziewczynka czuje się brzydka, ponieważ nigdy jeszcze nie spała z chłopakiem."

"Szesnastolatek uprawia seks grupowy ze swoją matką."

"Siedemnastoletnia Jessie chodzi od dawna ze swoją 15 lat starszą matką do klubów aby poznawać mężczyzn. Jessie mówi, że spała już z 51 mężczyznami, swój pierwszy raz przeżyła w wieku 12 lat. Jej mama lubi młodych chłopców i czasami sypia z ex-przyjaciółmi swojej córki. Czasami uprawiają seks grupowy."

"Ośmioletni Wiktor obejrzał pierwszy film porno w towarzystwie mamy w wieku ośmiu lat. Jego mama uważa, że treść takich filmów jest czymś naturalnym dla człowieka."

Autorzy książki uważają, że rozmawianie o seksie już przestało być tabu, ale za to tabu jest rozmawianie o skutkach rozwiązłości seksualnej, a ja dodam, że i o wstrzemięźliwości również. W Niemczech powstają ostatnio ośrodki pomocy dzieciom – katolickie i protestanckie. Autor książki założył w 1995 roku taki ośrodek "Arka" w Berlinie. Dziś jest już kilka takich ośrodków.

W Polsce mówi się ostatnio o potrzebie edukacji seksualnej dzieci (nawet małych).Niemcy już dawno konfrontowali swoje dzieci z tą tematyką i wcale nie jest lepiej, jeśli chodzi o moralność i życie seksualne – jest gorzej. Więcej chorych wenerycznie, więcej ciąż u nastolatek, więcej samotnych matek, więcej rozwodów, więcej zboczeń. Tutaj jest ogólnie dostępna pornografia, antykoncepcja i aborcja. Dzieci wiedzą o seksie bardzo dużo (również z pisemek dla młodzieży), ale nie wiedzą, co to prawdziwa rodzina, miłość, wierność, czekanie na seks. Jedni ludzie drwią z moralności, rodziny, czystości, wiary, a inni (przeważnie chrześcijanie) zajmują się później ich zdemoralizowanymi dziećmi i wnukami.

Sama byłam wolontariuszką (jedną z wielu tzw. ciemnych katoliczek i katolików z ciemnogrodu) przy kilku katolickich ośrodkach zajmujących się dziećmi zostawionymi samymi sobie. Ośrodki te prowadziły siostry Urszulanki i księża Salezjanie. Słyszałam, że do furty sióstr w środku nocy przybiegały dzieci z domów, w których źle się działo i były zawsze przyjmowane. W Polsce wiele parafii i klasztorów prowadzi taką działalność, ale niestety ludzi tych się nie pokazuje w mediach, bo po co pokazywać ciemnogród.

Drwijmy z moralności, a zobaczymy zgniłe owoce na następnych pokoleniach. Uczmy dzieci szacunku do ludzi, szacunku do seksualności oraz wiary ojców, a będą szczęśliwe. Mąż niech szanuje żonę, a żona męża. A jeżeli ktoś ma z tym trudności, niech idzie na terapię i modli się. Będzie lepiej.

 

Komentarz internauty: Znam książkę i realia. W książce nie ma ani grama przesady. Na początku tego roku pani Johanna Gräfin von Westphalen wystosowała petycję do biskupów niemieckich, podpisana przez ok,1300 rodziców ( sama zebrałam z łatwością 130) z apelem, aby stawali po stronie tych rodzin, które chcą ustrzec swoje dzieci przed indoktrynacja seksualna w szkołach, także katolickich, i aby zabrali publicznie stanowisko w tej sprawie. Arcybiskupi Marx i Becker odpowiedzieli, ze wszystko jest cacy i nie widza powodu, aby wspierać petycje. Szkoły są zalewane broszurami i ulotkami promującymi pornografię, rozwiązłość i sodomię. "Uświadamianie" następuje już w przedszkolu, włos się jeży…/ sól ziemi/

 

za: Fronda.pl