Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Na rozdrożu


Trudność zasadnicza niniejszego felietonu polega na tym, że w chwili, gdy go piszę, nie są mi znane jeszcze wyniki głosowania na przewodniczącego Rady Europejskiej. Niezależnie jednak od wyniku wyborów, pociągnięcie polskiego rządu przejdzie (bo powinno przejść) do annałów strategii dyplomacji.

Jeśli UE zdecydowała się na wybór dotychczasowego przewodniczącego, to znaczy, że wybrała „bezpaństwowca” w tym sensie, że za panem Tuskiem nie stoi jego własne państwo. To oznacza oczywiście swoiste wotum separatum wobec głosu polskiego rządu ze strony decydentów unijnych, ale to coś o wiele więcej, to pokazanie, jak wielką fikcją jest Unia i jej zasady z Maastricht. Solidarność? Zasada subsydiarności? Równie dobrze znane i praktykowane w Unii jak kodeks zawodowy tarocistów i wróżbiarzy. To nie jest weryfikacje Unii dwóch prędkości, to falsyfikacja Unii jako takiej, to stwierdzenie „nie ma nas”. Jest Unia, ale jest poza ideą zjednoczonej Europy.

Jeśli UE uległa polskiemu rządowi i wybrała jej kandydata, to … pokazuje, jak ceni lojalność swoich lokajów. Pokazałby wtedy, że lokaj, który wkłada barwy nowego pana (panów), zapominając o rodzinnym, ojczystym domu, jest dokładnie lokajem, a nie domownikiem.

Wreszcie, jeśli UE wybrała trzeciego kandydata, z Irlandii, pokazała, że … chciała zachować pozory dobrych relacji z polskim rządem, ale zarazem chce pokazać te relacje z pozycji władzy. Jednocześnie lokajowi mówi: Tobie dziękujemy…
Tak czy inaczej, tę żabę trzeba będzie jeszcze długo konsumować. A miało być tak pięknie.

Przypuszczam, że pięknie miało być w dniu, gdy piszę te słowa – 8 marca. W mojej rodzinnej Jeleniej Górze zobaczyłem na rynku we wczesnych godzinach południowych ciekawy widok. Na jednym boku placu dwa radiowozy policyjne i jeden samochód osobowy, policyjny. Na środku rynku plakat „Międzynarodowy Strajk Kobiet”. Dwa namioty, pod ich zadaszeniem jeden facet i kilka kobiet. A na środku rynku z mikrofonem w ręku, jakaś może maturzystka, może niedoszła maturzystka. Jedno jest pewne – umiała składać litery, więc z pasją czytała manifest o łamaniu praw kobiet, o zabijaniu kobiet bez ich zgody, o sterylizacji i reprodukcji. Może było też o hodowli zwierząt (bo skoro tyle wrzasków o reprodukcji)?
Może miało być pięknie, ale było – jak zawsze żenująco i żałośnie.

Oba wydarzenia coś łączy. Europa, zjednoczona według wartości jest niewątpliwie piękna. Mitologia grecka mówi o pięknie Europy, które to piękno uwiodło samego Zeusa. Kobieta, jest ze swej istoty piękna. Jest odbiciem tego, co jest pięknem samego Boga, jest szczególną uczestniczką cudu stworzenia, przekazując dar nowego życia.
Można i warto zachwycać się i Europą, taką, jaką być powinna, i kobietą, która powinna być uosobieniem piękna i miłości. Ale przecież nie ma przymusu. Zarówno w przeżywaniu europejskości, jak i kobiecości, jesteśmy wolni. I dlatego stajemy na rozdrożu.