Krystian Kratiuk - Mapy polskiego pęknięcia

Żyjemy w dwóch różnych Kościołach. Codzienne praktyki i poglądy Polaków różnią się diametralnie w zależności od miejsca zamieszkania. Niejednemu Polakowi pod względem duchowym znacznie bliżej do

Brazylijczyka z dalekiego Sao Paulo niż do rodaka z innej diecezji.

Socjologowie podkreślają, że ludzie zamieszkujący Polskę stanowią społeczeństwo dość jednolite, nie dostrzegając jednak, iż nader często narodowość pozostaje jedyną cechą spajającą Polaków. A przecież wspólnota nie opiera się wyłącznie na wspólnocie krwi! Polacy różnią się między sobą tak mocno, że można nawet mówić o dwóch różnych wspólnotach – i wcale nie chodzi tu wyłącznie o preferencje polityczne.

Czy kiedykolwiek zadali sobie Państwo pytanie, czym katolicyzm Małopolski może się różnić od katolicyzmu Zachodniego Pomorza? Czy fakt, że „ziemie odzyskane” znajdują się w granicach Polski dopiero od kilku dekad, wpływa na kształt obyczajów mieszkańców lubuskiego i znacząco odróżnia ich od mieszkańców lubelskiego?
Już sama podróż przez Polskę pomoże odpowiedzieć na te pytania twierdząco. Mieszkaniec ziem zachodnich, a w szczególności tamtejszych miast, udając się w podróż na wschód czy południe przeżyje nie lada zdumienie liczbą przydrożnych kapliczek, krzyży i świątków, w jego stronach praktycznie nieobecnych. A to tylko pierwszy, naskórkowy można rzec, symbol pęknięcia naszego narodu.

Tezę o dwóch różnych wspólnotach potwierdzają dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Spróbujmy bowiem porównać wyrażoną w jakiś sposób w tych statystykach pobożność Polaków. Oto diecezje leżące na wschodzie i południu kraju charakteryzuje ogromna jak na dzisiejsze czasy – jedna z najwyższych w Europie – liczba comunicantes i dominicantes, czyli przystępujących do Komunii Świętej i uczestniczących we Mszy Świętej (w zależności od diecezji liczba dominicantes sięga od 45 do nawet 70 procent). Z kolei w statystykach ostatnich lat odnoszących się do północy i zachodu kraju liczby te zdają się nieuchronnie zbliżać do tych z zachodniej, skrajnie zeświecczonej Europy (dominicantes stanowią tam mniej niż 30 procent). Jednakowoż podział na wschód i zachód nie jest prosty – statystki zachodniej części kraju podwyższają bowiem diecezje pelplińska, poznańska, kaliska i opolska, a na umownym wschodzie i południu zaniżają je diecezje płocka, łódzka czy sosnowiecka.

Rzut oka na przygotowaną przez Główny Urząd Statystyczny mapę zadeklarowanych ateistów w Polsce również pokaże, iż w tej niechlubnej statystyce prym wiodą mieszkańcy ziem zachodnich i północnych – ateizm deklaruje tam nawet co dwunasty mieszkaniec. Tymczasem w wielu powiatach wschodu i południa niewiary w Boga nie zadeklarował nikt! To absolutny fenomen w skali całego kontynentu!

Alimenty, rozwody i nieślubne dzieci

Komu mało dowodów obrazujących stosunek do Pana Boga, niech sięgnie w obszar moralności. Niech się przyjrzy mapie prezentującej odsetek dzieci urodzonych w Polsce poza związkiem małżeńskim. Na tej niwie ziemie włączone do Polski po wojnie zdecydowanie się wyróżniają. W wielu powiatach „ziem odzyskanych” poza małżeństwem rodzi się nawet co drugie dziecko, tymczasem na wschodzie i południu nieślubnych dzieci jest nawet pięciokrotnie mniej! To nie może być błąd statystyczny! To wyraźne świadectwo zupełnie odmiennego podejścia do etyki seksualnej mieszkańców różnych regionów.

Podobnie rzecz się ma ze statystykami dotyczącymi zaciągania i spłacania długów. Według BIG Info Monitor największy problem ze spłatą zobowiązań zachodzi w województwach zachodnich i północnych, najmniejszy zaś na wschodzie i południu. To znów nie przypadek – o ile bowiem na zachodzie ze spłatą długu zalega 80–84 na 1000 mieszkańców, o tyle na wschodzie 34–56. To kolosalna różnica.
Niemal bliźniaczo wygląda podział na mapie dotyczącej zatrudnienia w przemyśle – tu również odmienność statystyk zachodu i wschodu jest porażająca. Co ciekawe, dotyczy to także mieszkań bez łazienek (wschód w zdecydowanej przewadze), sieci torów kolejowych (im bliżej Niemiec, tym lepiej), a nawet ludności w podeszłym wieku.
Ale wróćmy do spraw rodzinnych – wskaźników, po których najłatwiej dostrzec różnice między Polakami. Liczba rozwodów na „ziemiach odzyskanych” jest wręcz porażająco wyższa niż na wschodzie i południu kraju. W gminach zachodu i północy ludzie rozwodzą się nawet trzy razy częściej! Na tę mapę nałożyć by można mapę przestępstw – których do piętnastu razy więcej (kradzieże samochodów) zdarza się na zachodzie. Polacy ze wschodu i południa znacznie chętniej też zawierają związek małżeński – dzieje się tak nierzadko dwa razy częściej niż wśród mieszkańców „ziem odzyskanych”.

Dorzućmy jeszcze jeden wskaźnik – alimenty. Sądy nakazują je płacić Polakom z północy i zachodu do trzech razy częściej niż tym ze wschodu i południa! Przypadek? Nie sądzę.

I wreszcie dzietność. Niedawno Główny Urząd Statystyczny przygotował statystyki dotyczące odsetka rodzin z dziećmi, które mogą skorzystać z rządowego programu „500 plus”. Dane nałożone na mapę ponownie wskazują wyraźny podział między wschodem a zachodem – im dalej rodzice mieszkają od granicy z Niemcami, tym więcej dzieci wychowują.

Jak więc widać, dostępne statystyki dobitnie wykazują ogromne różnice między mentalnością Polaków żyjących na wschodzie i zachodzie kraju. Mentalność ta przekłada się na oceny moralne – co uwidocznia się głównie w różnicach dotyczących rodziny. Oderwani od korzeni i posiadający znacznie mniej własności mieszkańcy zachodu i północy kraju porzucają wiarę, tradycję i moralność ojców na rzecz poszukiwania nowych, najczęściej zachodnich wzorców.

Czas na misje na zachodzie?

Piszący o Stanach Zjednoczonych – czy to w kontekście historycznym, czy społecznym, czy nawet opisując tamtejszy cykl wyborczy – nigdy nie zapominają o podziale na północ i południe. Choć od zakończenia wojny secesyjnej minęło sto pięćdziesiąt lat, utarte wówczas podziały wciąż są dla komentatorów oczywiste. To samo dotyczy uczonych i publicystów włoskich (tu też podział na północ i południe), brytyjskich (oczywiste podziały narodowościowe), hiszpańskich, belgijskich oraz wielu innych. Także w Niemczech zwraca się uwagę na wyraźną różnicę pomiędzy mieszkańcami zachodnich części kraju a Osis z byłego NRD. Tylko w Polsce jak mantrę powtarza się wymyślone w PRL zaklęcie o jednolitym narodzie – i czynią to zarówno przeciwnicy, jak i entuzjaści pogańskiej tezy o przemożnym znaczeniu wspólnoty krwi.

Czas tę tezę odkłamać. Różnimy się bardzo wyraźnie i choć między Odrą a Bugiem nie spełnia się jeszcze biblijna opowieść o Wieży Babel, to nie sposób nie dostrzec, że miecz, który przyniósł Chrystus, rzeczywiście poróżnił syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową i stają się nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy (Mt 10, 35–36).
Muszą to dostrzec obserwatorzy życia społecznego i politycy, ale również Kościół. Liczba Polaków potrzebujących nawrócenia lawinowo rośnie i, o zgrozo, dotyczy to nie tylko nieochrzczonych.

Polonia Christiana nr 57