Człowieczeństwo niezwyciężone

"Niezwyciężony" Torbena Bettsa w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze 6.piętro w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku. «Kameralna sztuka "Niezwyciężony" współczesnego angielskiego dramaturga Torbena Bettsa grana na scenie Teatru 6. piętro obrazuje w ujęciu komediowym pewien styl myślenia i życia z jednej strony ludzi o poglądach lewicowo-liberalnych, z drugiej zaś ludzi o poglądach konserwatywnych.

Już samo zderzenie tych dwóch diametralnie różnych opcji w naturalny sposób podnosi dramaturgię spektaklu i buduje szereg komicznych zdarzeń. Bo sztuka Bettsa jest komedią, a raczej komediodramatem.


Bohaterami spektaklu są dwie pary. Emily (Agnieszka Grochowska) i Oliver (Bartłomiej Topa) są parą już od wielu lat, mają dzieci, ale żyją na tzw. kocią łapę. Oliver chciałby wziąć ślub, tym bardziej że wychowany został w rodzinie chrześcijańskiej, ale Emily stanowczo się sprzeciwia. To zatwardziały ideolog lewicowy, osoba niewierząca w Boga. O matce Olivera mówi z pogardą, że jest chrześcijańską fundamentalistką prawicową.

Oboje ukończyli studia. Dotąd mieszkali w Londynie, należeli do uprzywilejowanej warstwy średniej, ale nagłe trudności finansowe zmusiły ich do przeprowadzki do prowincjonalnego miasteczka. Aby poznać sąsiadów, zaprosili do siebie parę małżeńską: Alana (Szymon Bobrowski) i Dawn (Aleksandra Popławska).

Sąsiedzkie małżeństwo całkowicie różni się od Emily i Olivera. Alan i Dawn nie są wykształceni, ich status społeczny jest nieporównanie niższy, ale są ludźmi uczciwymi, wyznają poglądy konserwatywne i nadziwić się nie mogą, dlaczego Emily i Oliver żyją bez ślubu. Mają syna, który w ramach NATO odbywa służbę na Bliskim Wschodzie, co Alan traktuje jako zadanie patriotyczne i jest dumny ze swego syna. Natomiast Dawn żyje w nieustającym niepokoju o zdrowie i życie syna.
To sąsiedzkie spotkanie pokazuje, jak wiele tych ludzi dzieli, różnią się mentalnie, światopoglądowo, ale też charakterologicznie. U podstaw owych różnic znajduje się system wyznawanych wartości, co z kolei implikuje różnice w sposobie widzenia świata i relacji międzyludzkich, w stylu życia, obyczajowości itd. Ta czwórka to także cztery różne temperamenty, różne osobowości ludzkie i aktorskie, co prowadzi do większego zdynamizowania akcji spektaklu.
 
Przedstawienie jest rzetelnie wyreżyserowane przez Eugeniusza Korina, nie epatuje widza niepotrzebnymi efektami, szanuje tekst autorski. Pierwszy akt upływa pod znakiem komedii, a nawet farsy, niezmuszającej widza do myślenia. Aktorzy nie muszą się trudzić, aby rozśmieszyć widownię, bo ta jest gotowa w każdej chwili do chóralnego śmiechu. Zarówno tam, gdzie jest to umotywowane, jak i tam, gdzie nie ma takiego powodu. A dzieje się tak, ponieważ aktorzy niejednokrotnie szarżują.

Dotyczy to zwłaszcza Szymona Bobrowskiego nadzwyczaj dynamicznie prowadzącego postać Alana - człowieka dość ograniczonego intelektualnie, którego jedyne zainteresowania skupiają się na piłce i meczach. Natomiast wyciszony (może aż za bardzo) jest Oliver w wykonaniu Bartłomieja Topy. Postać Emily w wykonaniu Agnieszki Grochowskiej odsłania całą bzdurność i napuszoność lewicowych tyrad, którymi Emily "katuje" otoczenie.

Ów komediowo-farsowy klimat ulega zmianie w drugim akcie, a w finale oglądamy już prawdziwą tragedię, świetnie zagraną przez aktorów, zwłaszcza przez Aleksandrę Popławską, która właśnie rolą Dawn pokazuje, co znaczy transformacja postaci. Aktorka grająca w pierwszym akcie prowincjonalną, atrakcyjną pod względem urody kobietę, jednak o dość ograniczonych horyzontach myślowych, w finale, gdy dowiaduje się o śmierci syna, zmienia się diametralnie. Ból matki po stracie syna wybrzmiewa tu przejmująco. Aktorka znalazła adekwatne środki wyrazu na ukazanie stanu psychologiczno-emocjonalnego swojej bohaterki i dała w pełni wiarygodny obraz rozpaczającej matki.
W ostatniej scenie spektaklu - kiedy w obliczu nieszczęścia wszelkie spory stały się nieważne i wszystkich połączyło współczucie dla cierpiącej osoby - wyraziście i prosto wybrzmiało przesłanie sztuki Bettsa dotyczące tego, co jest w nas najważniejsze: godności naszego człowieczeństwa, które nie podlega żadnej wymianie na cokolwiek innego. Jest niezwyciężone. Tak zostaliśmy stworzeni. Do niesienia dobra.»

"Człowieczeństwo niezwyciężone"
Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik online
27-01-2018

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/254165,druk.html