Deputowana brytyjskiej Partii Pracy kontra Rafał Ziemkiewicz. Sabotaż spotkań autorskich

Spotkanie autorskie z Rafałem Ziemkiewiczem, jakie miało odbyć się w Londynie, zostało odwołane po interwencji parlamentarzystki lewackiej i postępowej Partii Pracy.

Portal tvp.info przeprowadził rozmowę z publicystą na temat całej sprawy.
 
Serwis zauważa, że jedna z lewicowych deputowanych domagała się niewpuszczenia Rafała Ziemkiewicza na Wyspy. Publicysta twierdzi zaś, że skierowanej przeciw niemu inicjatywy nie uznałby za poważną, gdyby nie wmieszała się w nią parlamentarzystka – bowiem najpewniej cała sprawa została zainicjowana przez organizację domagającą się niegdyś niewpuszczenia na terytorium brytyjskie… Donalda Trumpa.
 

– Fakt, że włączyła się w to deputowana brytyjskiego parlamentu, która, jak domyślam się, nie zna słowa po polsku i nie ma zielonego pojęcia, kim jest Rafał Ziemkiewicz, jest na tyle oburzający, że uważam, że nie można tego zostawić bez reakcji. Uważam to za obelgę wyrządzoną nie tylko mnie osobiście, ale za obelgę wobec Polaków i element budowania wrednego stereotypu, że Polacy to rasiści i szowiniści – mówi w rozmowie z tvp.info.
 

Redaktor przypomina, że jest autorem wielu książek, z których część sprzedała się w dużym nakładzie. Ponadto pracuje w redakcji jednego z głównych polskich tygodników konserwatywnych. – Jeżeli takiego pisarza można nazwać „far right extremist” [skrajnie prawicowy ekstremista – przyp. red.] to znaczy, że połowa Polaków mieści się w pojęciu skrajnie prawicowych ekstremistów – mówi w rozmowie z tvp.info Rafał Ziemkiewicz, ujawniając również kulisy odwołania jednego z zaplanowanych spotkań. Właściciel pubu, w którym Polonia miała spotkać się z krajowym autorem, został de facto zastraszony przez policję – mundurowi mieli zagrozić przedsiębiorcy wycofaniem licencji, jeśli dojdzie do spotkania. Zdaniem Ziemkiewicza, to dowód na chorobę toczącą Wielką Brytanię.

 
– Spotkanie odbędzie się gdzie indziej, pewnie skończy się w polskim kościele czy w takich miejscach, gdzie władza politycznej poprawności nie sięga – uważa autor dodając, że policja przyznała, że nie znalazła dowodów na rasizm Ziemkiewicza, ale zażądała odwołania spotkania z powodu… doniesień. – Tylko w krajach totalitarnych można spotkać się z sytuacją, że policja zakazuje wypowiedzi, bo ta wypowiedź może się komuś nie spodobać i może być o to jakaś awantura – komentuje publicysta.


Jak zauważa, sabotująca spotkania z nim brytyjska lewicowa polityk Rupa Huq (pochodzi z rodziny imigrantów z Bangladeszu) najpewniej nie zna po polsku zbyt wielu słów. Mogła również nie znać nazwiska autora, z którym walczy. Niewykluczone więc, że skorzystała ze swoistych donosów. – Nie chcę nikogo bezprawnie oskarżać, ale z doświadczenia wiem, że wszystkie najpodlejsze rzeczy, które są wypisywane w mediach zachodnich o Polsce, z reguły wychodzą też z Polski, z kręgów tzw. opozycji totalnej i z kręgów lewicy – twierdzi Ziemkiewicz, który nie zamierza w tej sprawie odpuścić.

 
Za: http://www.pch24.pl