Stan oblężenia

Dawno już ojczyzna nasza nie była poddawana podobnej kanonadzie propagandowej. Przyzwyczailiśmy się do ujadania mediów czy ataków brukselskich harcowników w rodzaju Junckera i Timmermansa. Jednak kiedy zapiał kogut galijski – Macron i odezwała się „gruba Berta” w osobie Merkel, widać, że to nie żarty.

Co się więc dzieje takiego, że porzucono subtelniejsze metody, a atak nie tylko nie poprawi notowań kolaborantów z „opozycji totalnej”, ale jeszcze wzmocni obóz rządzący? Bynajmniej nie chodzi o fikcyjne zagrożenie demokracji – to we Francji drugi rok trwa stan wojenny, a w Niemczech szaleje cenzura i wsadza się dziennikarzy za głoszenie przekonań. Idzie o rzeczy dużo poważniejsze. Po pierwsze, o program relokacji i cały stosunek do tzw. uchodźców, gdzie Polska z całą Grupą Wyszehradzką staje na czele sprzeciwu i daje fatalny przykład reszcie Europy. Po drugie, o kształt Unii – w Berlinie i Brukseli marzą o „Stanach Zjednoczonych Europy” pod egidą niemiecką (durni Francuzi myślą, że również pod francuską). Tymczasem my razem z Węgrami domagamy się Europy suwerennych ojczyzn. Trzecia kwestia ma charakter ideologiczny. Społeczeństwo polskie i jego rząd stoją na gruncie tradycyjnych wartości świata chrześcijańskiego, opiera się szaleństwom lewactwa, dekonstrukcji rodziny, Kościoła, wspólnoty. Co więcej, propagują te wartości na zewnątrz, gotowe wraz z Trumpem na rechrystianizację Zachodu. Wygląda to na porywanie się z motyką na słońce, ale przywódcy Unii zdają sobie sprawę, jak kruchej strukturze przewodzą – w ich społeczeństwach zatomizowanych i ogłupionych przez media zbiera się kapitał refleksji i gniewu. Tylko jak daleko będą skłonni się posunąć? Można naturalnie nazwać ich „papierowymi tygrysami”, ale obowiązkiem polityków partii rządzącej jest branie po uwagę wszelkich scenariuszy. Nawet tych najgorszych.

Marcin Wolski

za: http://www.klubygp.pl/stan-oblezenia/