Ks.prof. Paweł Bortkiewicz - Pustka

Piszę ten felieton w pierwszych dniach listopada. Ten czas rozpoczyna uroczystość Wszystkich Świętych. Jest ona na swój sposób celebrowana przez ludzi wierzących i niewierzących. Dla każdego bowiem człowieka myślącego pozostaje pytaniem o sens życia, o jego spełnienie. Propozycja, którą daje Kościół - to

odkrycie sensu życia w podążaniu za Chrystusem, który jest drogą prawdziwą ku życiu.  Ci, którzy wkraczają na tę drogę z zaangażowaniem z reguły stają się błogosławionymi, to znaczy spełnionymi w swoim dążeniu do szczęścia.
 
Ludzie niewierzący mają z tym oczywiście problem. Nie chcę oceniać, czy jest im z tym trudniej, czy łatwiej. Jest po prostu inaczej. Ale owo „inaczej” nie zmienia faktu, że ludzie ci żyją w tym samym wymiarze, w tym samym procesie biologicznej entropii i głęboko ludzkiej nadziei. I to, co uderza, nie mają ci ludzie niewierzący żadnej innej alternatywy - pozostaje im albo rozpacz i poczucie bezsensu, albo nadzieja, która jednak jest bardziej marzeniem czy dumną iluzją, niż prawdziwą nadzieją. Można powiedzieć symbolicznie - w świecie bez krzyża, który jest znakiem śmierci i zmartwychwstania, nie ma żadnej alternatywy - jest pustka.

Rozumiem zatem, że krzyż niepokoi, że uwiera, że może działać opresyjnie na próbujących uciec od tego, co ważne. Ale zauważmy, że poza krzyżem nie ma nic, jest pustka. Można ją znaczyć symbolami, znakami kulturowymi, czymkolwiek, ale przecież żaden z tych znaków nie zrównoważy krzyża. Jest krzyż, albo jest pustka.

Piszę o tym, bo rozlega się jeszcze echo decyzji władz francuskich o usunięciu krzyża, tego zbyt „ostentacyjnego” znaku religijnego z pomnika św. Jana Pawła II we Francji. Dla niektórych, nawet ludzi Kościoła wyrok w sprawie pomnika jest umiarkowany i zasadny. W tym duchu komentował w wywiadzie dla bretońskiego tygodnika „Breizh-Info” wikariusz generalny diecezji w Vannes ksiądz Jean-Yves Le Saux. Mówił, że „samo usunięcie krzyża nie jest bluźnierstwem”. Stwierdził też, że decyzję Rady Stanu uznaje za „nieagresywną” i nie widzi w niej „niebezpieczeństwa dla religii katolickiej”.
Oczywiście, żaden trybunał czy rada stanu nie są zagrożeniem dla religii katolickiej. Ale mogą być zagrożeniem dla wiary katolików. Mogą powodować w nich dylematy, rozterki. Jednak problemem zasadniczym nie jest to, czy ta decyzja jest agresywna czy niebezpieczna. Problemem jest to, że ona usiłuje oswoić nasz świat z pustką bez krzyża.

To ma wyglądać tak, że nam chrześcijanom, dokładniej - katolikom, którzy identyfikują się poprzez znak krzyża, wolno będzie zachować naszą tożsamość w miejscach prywatnych, z czasem intymnych, ostatecznie - w katakumbach. Ale nie wolno będzie być sobą, być katolikiem w przestrzeni publicznej. Tam ma obowiązywać zadekretowany stan pustki. Trzeba przyznać, że jest to projekt nie nowy. Ale wciąż zadziwiający swoją nonszalancją w stosunku do człowieka, a jeszcze bardziej do Boga. Od zawsze jest to projekt bez szansy.