Sławomir Skiba - Ile w nas bolszewika?

Sto lat po wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji ciągle doświadczamy jej skutków we wszystkich niemal aspektach naszego życia. Jej demony są wciąż obecne, a wiele z jej zatrutych owoców, takich między innymi jak genderyzm, zrównoważony rozwój i człowiek kolektywny, realizuje się w pełni dopiero w naszych dniach. Jednak prawdziwy bolszewik

żyje wciąż w naszych domach, obyczajach, kulturze i życiu społecznym. Nosimy w sobie piętno Rewolucji – czas to dostrzec i przeprowadzić stosowne egzorcyzmy…



Zapewne większości z nas nie trzeba zbytnio przekonywać, że celem rewolucji bolszewickiej było nie tylko zniesienie wszelkich nierówności ekonomicznych poprzez likwidację własności prywatnej i całkowitą nacjonalizację. Nie chodziło tylko o obalenie cara, zniszczenie religii i eliminację naturalnych elit. W rewolucji proletariatu, tak jak wcześniej w rewolucji protestanckiej i francuskiej oraz wszystkich kolejnych przejawach trwającego do dziś procesu Rewolucji, chodzi przede wszystkim o zmianę człowieka. Na każdym etapie tego procesu pisanego przez duże „R” celem jest stworzenie nowego modelu człowieczeństwa coraz bardziej oderwanego od powołania, jakie wyznaczył ludziom Stwórca, gdy stwarzał świat w hierarchicznym porządku. W oparciu o zasadę hierarchiczności zbudowany został Kościół, a po nim – cała cywilizacja chrześcijańska. Na jej podstawie święty Tomasz z Akwinu wykładał prawdy o człowieku – hierarchii władz duszy, relacji z całym stworzeniem i samym Stwórcą.


Ale zanim doszło do rozwoju naszej cywilizacji, na pogańskie i barbarzyńskie dotąd dusze wraz z łaską chrztu świętego musiało paść jasne światło Ewangelii Chrystusa. Dopiero dzięki niemu prymitywne niegdyś plemiona i ludy Europy eksplodowały prawdziwym postępem i zbudowały cywilizację w najlepszym i właściwym tego słowa znaczeniu – chrześcijańską. Dzięki otwarciu na łaskę Bożą ci, którzy stali dotąd w ogonie świata, za ludami Dalekiego i Bliskiego Wschodu, przeskoczyli w tym rankingu na niezagrożoną przez wieki pozycję lidera. Tak wytrysnęła prawdziwa wiosna wiary, kultury, dobrych obyczajów i ustrojów państw. Tak powstało średniowiecze, z którego spuścizny w wielu aspektach życia korzystamy do dziś.

Od męża Bożego do człowieka bawiącego się…

Bunt Lucyfera wyrażony bluźnierczym: Nie będę służył! był przejawem najwyższej pychy i odrzuceniem porządku ustanowionego przez Stworzyciela. Szatan nie tylko nie zgodził się na służenie Bogu, ale zapłonął nienawiścią do całego stworzonego świata, a zwłaszcza do człowieka. Gardzi on ludzką naturą i zrobi wszystko, by upodlić i potępić człowieka, który w planie Bożym ma przygotowane w Niebie miejsce po strąconych aniołach. Zrobi wszystko, aby obok człowieka zniszczyć również taką cywilizację, która sprzyja uświęcaniu się i stwarza optymalne warunki dla zbawienia dusz.

Celem więc szatana było, jest i będzie zniszczenie chrześcijaństwa i jego wizji człowieka. Dlatego średniowiecze i rodząca się cywilizacja musiały zostać wysadzone w powietrze lub stopniowo być rugowane. W sercach więc poszczególnych osób, zwłaszcza tych powołanych do wielkich czynów, z ich osobistych grzechów, wad i chorych tendencji diabeł wznieca niechęć. Najpierw jednostkową – przeciwko własnemu powołaniu i praktykowaniu jakieś cnoty, zwłaszcza pokory i czystości. Wraz z uleganiem wadom i żądzom oraz wszelkim nieuporządkowanym namiętnościom, przez popełnianie kolejnych grzechów rodzi się w duszach bunt przeciwko konkretnym normom. Niesamowita staje się wówczas – co zauważył święty Jan Bosko – solidarność i wzajemne przyciąganie się ludzi praktykujących grzech i zło. Rodzi się między nimi spisek przeciwko dobru.

Rewolucja to właśnie spisek złych przeciwko dobru, jakim jest cywilizacja chrześcijańska we wszystkich jej aspektach. To spisek przeciwko Bogu i człowiekowi. To zorganizowane działanie nakierowane na niszczenie i koordynujące proces dechrystianizacji. Taki właśnie nowotwór zaatakował dopiero co zrodzony w średniowieczu porządek cywilizacji chrześcijańskiej. Ów porządek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i nie osiągnął jeszcze swej szczytowej formy, gdy za przyczyną księcia tego świata oraz jego dzieci i wspólników, przy jednoczesnym braku roztropności dzieci światłości, został ugodzony w samo serce – w Kościół katolicki.

Takim właśnie uderzeniem był protestantyzm z herezjami Lutra i Kalwina oraz wszystkimi ich emanacjami. Już od tego pierwszego wybuchu chodziło o nową koncepcję człowieka wyzwolonego spod władzy Kościoła. Odtąd „wolność” i swoboda w podejściu do grzechu oraz interpretacji Pisma Świętego, odrzucenie papieża i hierarchii w Kościele, zakwestionowanie znaczenia sakramentów i łask z nich płynących, a także potrzeby uświęcania się przez praktykowanie cnót otworzyły drogę do stworzenia nowego człowieka. Kierunek został wytyczony.
Rola i miejsce Kościoła w społeczeństwie i państwie zostały podważone, a wraz z nimi zachwiała się teocentryczna – to jest skierowana na Boga – wizja społeczeństwa. Na miejscu Boga postawił się człowiek. Renesans i reformacja wysadziły teocentryczny porządek cywilizacji w powietrze. Nowy typ człowieka stał się odtąd ideałem: homo ludens – człowiek bawiący się. Celem stało się osiągnięcie pełni szczęścia realizowanego na wszystkie możliwe na tym świecie sposoby.

Jeśli Bóg jest na właściwym – centralnym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu. Skoro więc człowiek zajął miejsce Boga i zaczął dogadzać swoim żądzom, szybko rozpowszechniała się niemoralność i niechęć do praktykowania ascezy, a co za tym idzie: do samego Krzyża. Dlatego renesans można określić jako prawdziwe odrodzenie pogańskiej starożytności.

Typ człowieka – pisze Plinio Correa de Oliveira – wzorowany na pogańskich moralistach był w Europie wprowadzany przez te ruchy jako ideał. Ten typ człowieka oraz kultura i cywilizacja z nim związane były prawdziwymi prekursorami chciwego, zmysłowego, zeświecczonego i pragmatycznego człowieka naszych czasów oraz materialistycznej kultury i cywilizacji, w których coraz bardziej toniemy(…) Na płaszczyźnie moralnej – stwierdza brazylijski myśliciel – triumf zmysłowości w protestantyzmie został potwierdzony przez zniesienie celibatu duchownych i wprowadzenie rozwodów.

Człowiek bawiący się staje się mordercą

Zanim doszło do drugiej erupcji pychy i zmysłowości w postaci rewolucji francuskiej, humanizm, renesans i protestantyzm zdołały zapuścić głębokie korzenie w cywilizacji chrześcijańskiej. Nawet jeśli same ruchy heretyckie nie były w stanie zdominować wszystkich krajów, to ich zatrute owoce docierały niemal wszędzie w postaci zwątpienia, relatywizmu i wypychania Kościoła katolickiego na margines życia społecznego i politycznego. A renesansowa rozwiązłość i frywolność w obyczajach, kulturze, a nawet sztuce religijnej (sic!) sprzyjały odrzuceniu religijności i stopniowo przygotowywały grunt pod filozofię deistów i ateistów doby tak zwanego oświecenia.
Rewolucja francuska – stwierdza profesor de Oliveira – jako spadkobierczyni renesansowego neopogaństwa i protestantyzmu, z którymi była głęboko spokrewniona, wykonała dzieło będące dokładnym odbiciem dokonań pseudoreformacji.

W ten sposób rewolucyjny bunt ze sfery religijnej – organizacji kościelnej, przeniesiony został na grunt świecki – porządku państwa. Bunt przeciw królowi był kontynuacją buntu przeciw papieżowi; bunt ludu przeciwko szlachcie to odpowiednik buntu „ludu kościelnego” przeciwko hierarchii Kościoła – duchowieństwu.

Od sentymentalizmu i romansów przez frywolność do rozpusty. Od zepsucia obyczajów i nieokiełznanej zmysłowości do żądzy mordu na masową skalę. Od oświeceniowych haseł wolności, równości i braterstwa wypisanych na sztandarach rewolucji francuskiej po makabryczne ludobójstwo w Wandei. Od renesansu i reformacji do oświecenia z jego światopoglądem deistycznym i ateistycznym oraz wizją „dobrego dzikusa” wyzwolonego z więzów cywilizacji.
Z myśli oświecenia i ideologii rewolucji francuskiej rodzi się nienawiść do każdej nierówności i hierarchii oraz dążenie do totalnej równości wyrażone w teoriach Marksa, Engelsa i Gramsciego oraz praktyce Lenina, Stalina, Mao Zedonga, Pol Pota, Che Guevary i Fidela Castro. Od renesansowego zachwytu nad człowiekiem postawionym w miejsce Boga do ubóstwienia rasy i narodu w narodowym socjalizmie oraz pogardy i odrzucenia człowieczeństwa w internacjonalistycznym komunizmie.

Rozpoznaj i zwalcz w sobie bolszewika!

Rewolucje, jak każdy popełniony grzech, pozostawiają głębokie zranienia i skutki nie tylko dla całej tkanki społecznej i cywilizacji chrześcijańskiej, ale również oddziałują i wpływają na wszystkie niemal aspekty życia każdego z nas. W naszym myśleniu, sposobie bycia, kulturze osobistej, obyczajach, nieuświadomionych preferencjach i poglądach – częściej niż nam się to wydaje – jesteśmy produktami procesu Rewolucji trwającego od pięciuset lat. Haniebną rocznicę inauguracji tego procesu (wystąpienie Lutra przeciw Kościołowi i papiestwu) w jakimś samobójczym amoku świętować zamierzają w tym roku nawet niektórzy wysoko postawieni dostojnicy Kościoła (sic!).
Tak się składa, że jest to również rok okrągłej, setnej rocznicy wybuchu ostatniej z cyklu trzech rewolucji, które zmieniły bieg wydarzeń nie tylko zachodniego świata. W kontekście innej – również setnej, a wielce symbolicznej rocznicy – objawień Matki Bożej w Fatimie powinniśmy dostrzec również w nas samych i w naszym narodzie katalog „błędów Rosji”, o których wspomniała Maryja w Fatimie w 1917 roku. Są one z pewnością zaprzeczeniem cywilizacji chrześcijańskiej i człowieka cywilizowanego, a zarazem doskonale pasują do obrazu prawdziwego bolszewika, który dzisiaj przedzierzga się w tak zwanego leminga.

Na osobne omówienie zasługuje też z pewnością zjawisko tak zwanej bolszewizacji Kościoła, nazwane tak przez pewnego zakonnika, profesora teologii dogmatycznej. To bolesna i niszcząca relacje w Kościele choroba, o której napiszemy w kolejnym numerze „Polonia Christiana”.

Polonia Christiana nr 56