Ks. Bortkiewicz znów przeszkadza "Głosowi Wielkopolski". Gazecie z niemieckim kapitałem nie podobają się słowa o gender


W czwartek 11.01 „Głos Wielkopolski” największa regionalna gazeta w Wielkopolsce znowu zajęła się księdzem prof. Pawłem Bortkiewiczem. Tytuł artykułu „Ksiądz wytłumaczy się ze swoich słów”. Podtytuł: „Ksiądz prof. Bortkiewicz stanie przed komisją dyscyplinarną UAM w związku ze swoimi publicznymi wypowiedziami”, Pod zdjęciem: „Ksiądz prof. zasłynął wykładem nt. „szkodliwości ideologii gender”, który został przerwany”. Przerwany w wyniku prowokacji środowisk lewackich - dodajmy, bo nie jest to napisane.


Właścicielem gazety jest niemiecka spółka Neue Passauer Presse, co ważne, bo kto finansuje, ten oczekuje zrozumienia intencji, które skłaniają do finansowania. Takie są żelazne prawa życia.

Rzecznik dyscyplinarny UAM prof. Szymon Matuszewski zajął się najświeższymi wypowiedziami księdza prof. Bortkiewicza. Bortkiewicz używa języka ostrej publicystycznej wypowiedzi. Ma się wytłumaczyć ze swoich słów. Ksiądz prof. Bortkiewicz jest od dłuższego czasu na cenzurowanym w pewnych kręgach i środowiskach. Dlaczego?

Przypomnijmy. Ksiądz prof. Bortkiewicz jest w Polsce jednym z najzacieklejszych przeciwników ideologii gender. Jako pracownik uniwersytetu, dbający o najwyższe standardy naukowe uczelni na której pracuje, nie może przechodzić obojętnie wobec szerzenia się antynaukowych zabobonów, a takim zabobonem jest właśnie gender, czyli nowoczesna ciemnota, wobec której mroki średniowiecza to jasny poranek. Jest to ideologia, ukrywająca swoją naturę pod populistycznymi hasłami walki o wolność i tolerancję. W rzeczywistości jest to prototalitarna ideologia, która posługuje poprawnością polityczną do zamykania ust oponentom. Nie ma nic wspólnego z wolnością. Jest jej zaprzeczeniem. Wypowiedzi Bortkiewicza są wyrazem niezgodny w pierwszym rzędzie naukowca-etyka, który dba o standardy myślenia, oddziela to, co racjonalne od tego, co ideologiczne. Jeśli jest niszczony Uniwersytet ma prawo milczeć? Ma obowiązek mówić! I Bortkiewicz to robi.

Otóż na tym UAM jest wydział biologii. Interesowałem się kiedyś gender. Chcąc się czegoś dowiedzieć o tym problemie sięgającym genetyki, uznałem, że nie będę rozmawiał z polonistami, socjologami, filozofami, którzy mają szczególne upodobanie w tym zabobonie. I co się okazało? Gender to żadne naukowe podejście. Zostało sfalsyfikowane jako bardziej wyrafinowana forma łysenkizmu, a chodzi w nim o to, aby uczynić istotę ludzką całkowicie plastyczną. Jest to ideowe wsparcie neoliberalno-marksistowskiej ideologii, która podąża za globalnym kapitalizmem „kasyna”, posługując się wolnościową retoryką o wyzwoleniu z „represji” ciała, którą narzuca mu tradycyjna kultura. Rozmawiałem parę lat temu z dwoma profesorami biologii z UAM. Spodobało im się moje zestawienie gender z łysenkizmem, aczkolwiek uznali je za dość skrajne. Ale sam rdzeń komponowania pseudo-nauki, która ulega ideologicznemu naciskowi, uznali za podobny. Na pytanie czy nie obawiają się, że to wejdzie do biologii, stwierdzili, że to niemożliwe. Nie mówiłem już o biologach zamordowanych za niezgodę na łysenkizm w ZSRR. Nie wyglądali na bojowników o prawdę, pomyślałem zatem, że nie będę tych ludzi, dużą część życia spędzających przy mikroskopie, denerwował. Jednak po chwili jeden z  nich zauważył, że na antropologii to już jest, ale z wyraźną sugestią: co to jest antropologia przy naszej wspaniałej biologii! Wniosek z tego był jednoznaczny. Im więcej tzw. „filozofowania” kosztem empirii, tym bardziej ta zaraza się pleni.

Ale to co dzieje się w przypadku gender może być groźniejsze, gdy problem ujmujemy w kategoriach długiego trwania. Dlaczego? Nie wspiera go jak w przypadku łysenkizmu toporna dialektyka marksistowsko-leninowska, tylko rzeczywisty postęp technologiczny, którego bajeczne wręcz osiągnięcia wytwarzają silne złudzenie możliwości zbudowania na ziemi raju, czyli, że wszystko, łącznie z człowiekiem jest plastyczne. Problem tylko w tym, że będą zawsze ci, którzy lepią i ci, którzy będą przedmiotem obróbki. Tych drugich nie będzie się pytać o zgodę. Lepiący uznają, że wiedzą lepiej i robią to dla dobra tych, którzy nie „rozumieją” złożoności procesów, prowadzących ostatecznie do „szczęścia” wszystkich. Wydaje się, że Bortkiewicz jest jednym z tych, który zakłóca ten proces, I to mocno zakłóca.

Na koniec, jak pamiętam uraczyłem panów profesorów biologów historią być może prawdziwą, której nie znali a która ich bardzo jako biologów ubawiła. Rzecz dzieje się na posiedzeniu Akademii Nauk ZSRR. Trofim Łysenko, główny ideolog „nowej komunistycznej genetyki”, wygłasza referat o  dziedziczeniu cech nabytych. Lew Landau, wybitny fizyk pyta:

    Twierdzi pan, że gdybyśmy obcięli krowie uszy, a potem obcięli uszy jej potomstwu itd., itd. przez wiele pokoleń, to wcześniej czy później zaczęłyby przychodzić na świat krowy bez uszu?

    Z całą pewnością

— odpowiada Łysenko.

    A jak wyjaśni Pan fakt, że wciąż przychodzą na świat dziewice?

Droga Komisjo Dyscyplinarna UAM. Prośba. Zanim zajmiecie się tzw. sprawą księdza prof. Bortkiewicza, pamiętajcie o standardach naukowych wyznaczanych nie przez Trofima Łysenkę tylko Lwa Laudau. I to, że nie jesteście biologami nie zwalnia was od odpowiedzialności wobec prawdy naukowej. Nie lubię używać metafor biblijnych ale tu nie mam wyboru: źdźbło widzicie w oku bliźniego, ale belki w swoim już nie.

autor: Maciej Mazurek

za: https://wpolityce.pl