Katyń 1940-2010

Szokujące słowa Laska w 8. rocznicę 10/04: Jeśli nie będziemy prostować teorii spiskowych Macierewicza, to Smoleńsk się powtórzy

Latam od 16. roku życia. Przez 14 lat badałem wypadki lotnicze. Bezpieczeństwo latania mam we krwi. Zdecydowałem się walczyć z tezami zamachowymi i to robię. Jeśli nie będziemy prostować teorii spiskowych Macierewicza, to Smoleńsk się powtórzy— powiedział w wywiadzie dla gazeta.pl dr Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Na pytanie, czy ma poczucie porażki, odpowiedział bez zająknięcia:

Nie.

Jak stwierdził były członek komisji Millera:

Siły i środki zaangażowane w lansowanie wersji zamachowej są ogromne - robi to TVP, cały aparat rządowy i Podkomisja Smoleńska Antoniego Macierewicza z milionowymi budżetami. A mimo to dużo więcej osób w żaden zamach jednak nie wierzy. Polacy widzą doskonale, że mimo upływu dwóch lat Podkomisja niczego nie osiągnęła. Zaryzykuję stwierdzenie, że promotorzy teorii o zamachu ponoszą porażkę.

Jednocześnie Lasek podkreśla:Smoleńsk to jest moja sprawa. (…) Zaangażowałem się w obalanie teorii spiskowych, więc Smoleńsk cały czas jest obecny w moim życiu. W zasadzie nie ma dnia, bym nie sprawdzał, czy nie ma jakichś nowych informacji w mediach o katastrofie, do których trzeba się odnieść. Katastrofa smoleńska to - jeśli mogę tak powiedzieć - codzienny gość w moim domu. I tak będzie jeszcze przez lata.

Nie obyło się bez śmiałych analogii.

Niektórzy ludzie są w stanie uwierzyć nawet w takie teorie jak związek katastrofy smoleńskiej z wypadkiem limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy na autostradzie A4-— powiedział ekspert.

Jak stwierdził Lasek:Posądzanie Rosjan o zamordowanie polskiego prezydenta, tylko skłaniałoby ich do zatrzymania wraku i innych dowodów. Bo wtedy mogą się tymi dowodami wykazać przed międzynarodowym trybunałem. Rosjanie oczywiście mogliby już nam ten wrak Tu-154M oddać, bo jest polską własnością, ale patrząc chłodno: mogą go trzymać jeszcze długo.

Na pytanie, czy raport Millera mógłby być lepszy, gdyby wrak znalazł się w Polsce, Lasek odpowiedział:

Może byłyby inne zdjęcia, ale nie wnioski.

Nie obyło się bez krytyki podkomisji smoleńskiej.

Rosyjski MAK i Komitet Śledczy Rosji oświadczyły, że owszem jeśli chcą, to ich zapraszają. Ale Podkomisja ostatecznie nie skorzystała. W sumie nie dziwię się Macierewiczowi i spółce. Przecież gdyby po drugiej stronie stanęli specjaliści z MAK (wiele można mieć za złe, ale wiedzą o czym mówią), to Podkomisja by poległa— grzmiał były przewodniczący PKBWL.

Co najbardziej szokujące, Lasek nie zawahał się, by rzucać oskarżenia pod adresem pilotów.

W Smoleńsku samolot był stary, ale sprawny. W Smoleńsku nie samolot zawiódł, ale załoga, a w zasadzie cały system, którego załoga była jedynie ostatnim ogniwem. Muszę wyraźnie to powiedzieć: załoga popełniła błędy, bo nikt im nie pozwolił stać się dobrymi pilotami. Nikt ich dobrze nie nauczył rzemiosła. W lotnictwie nie ma samokształcenia - trzeba mieć dobrych instruktorów, dobry nadzór, dużo lotów treningowych. Jeśli tego nie ma, to będzie katastrofa — powiedział Lasek.

 A do Specpułku ci chłopcy przyszli prosto po szkole, bez żadnego doświadczenia w innych jednostkach. Uczyli się, jak umieli najlepiej. Szef klepał ich po plecach i mówił „jesteście najlepsi”, „jesteście elitą”. Ale nie byli. To nie była wina pilotów, tylko całego systemu zarządzania i nadzoru nad 36splt— twierdził.

Były szef PKBWL uznał za stosownie zaatakowanie ekspertów smoleńskich pracujących na rzecz wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

Ostatnio dokładnie śledziłem wypowiedzi prof. Wiesława Biniendy z Podkomisji Smoleńskiej. W zeszłym roku główną teorią był wybuch bomby termobarycznej, a samolot się nie obracał. Podkomisja nawet tak zmanipulowała wyniki badań WAT, by tę tezę utrzymać. A całkiem niedawno prof. Binienda powiedział, że samolot jednak się obrócił i zderzył z ziemią— powiedział.

Teorie Podkomisji się zmieniają, sam więc z zaciekawieniem liczę kolejne wybuchy i miejsca rozłożenia bomb. A jest ich dużo. Wedle ich tez na rok przed 10 kwietnia 2010 r. w Samarze podczas remontu Rosjanie zamontowali paski detonacyjne. Przez rok z tymi bombami latali i gdyby nie lot do Smoleńska, to jeszcze przez kolejne lata bomby kurzyłyby się na pokładzie Tu-154M? Absurd— grzmiał Lasek.

Wypowiedzi dr. Macieja Laska mogą budzić niesmak. Ekspert uznał za stosowne krytykowanie tragicznie zmarłych pilotów i ludzi, którzy ponoszą wielki trud związany z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy. I to jeszcze w takim dniu - 10 kwietnia, dokładnie w 8. rocznicę tragedii smoleńskiej.

gah/gazeta.pl

za:https://wpolityce.pl


                                                                                ***

Czy to takie "zwykłe" - konieczne czemuś - chodzenie w zaparte, czy już groźba per procura?...
Boć przecie trudno dać wiarę, że dorosły człowiek może - sam z siebie - uwierzyć, że dźwigar samolotu nie ma żadnych szans w kontakcie z drzewkiem, skoro potrafi ścinać słupy żelbetowe czy latarnie.
k