Katyń 1940-2010

"Chcieli stworzyć wielkie kłamstwo" - dziennikarze o manipulacjach mainstreamu ws. Smoleńska

- Cały okres, od 10 kwietnia 2010 r., jest w mojej ocenie jednym, wielkim wyrzutem sumienia dla ludzi, którzy brali w tym udział, a z drugiej strony dowodem jak nieskuteczne są takie prymitywne metody propagandy, które próbowano realizować - stwierdził Michał Rachoń, który z innymi dziennikarzami Dorotą Kanią i Antonim Trzmielem oraz redaktorem naczelnym "Gazety Polskiej" Tomaszem Sakiewiczem, a także reżyser Marią Dłużewską wzięli udział w wyjątkowej debacie na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. - Ówczesne władze ponoszą odpowiedzialność za panowanie rosyjskiej wersji wydarzeń - podkreślił Tomasz Sakiewicz.

/.../

- Czy wiecie Państwo ile kosztowała komisja Laska? - zapytała Dorota Kania. - Półtora miliona złotych - przypomniała.

- Byłam na Krakowskim Przedmieściu jak walczono o Krzyż. Pamiętam, jak spotykałam tam dziennikarzy "Gazety Wyborczej", którzy już wtedy z pogardą wyrażali się o tych, którzy walczyli o prawdę... Wydawało się, że przez to się nie przebijemy, a jednak - podkreśliła Kania.

- My wszyscy wtedy płakaliśmy razem z rodzinami smoleńskimi. A szczególnie wtedy, kiedy ta machina zaczęła miażdżyć tych słabszych. To był moim zdaniem cyniczny mord. Cała ta propaganda jest napędzana ludzkim strachem i ludzką małością. Rodziny ofiar to są najdzielniejsi z dzielnych. Dzięki pracy nad filmami i towarzyszeniu ludziom miałam ogromną radość z przebywania z prawdziwą elitą. Z tymi, którzy musieli walczyć o honor nasz wszystkich. Te 6 lat było bardzo dziwnym okresem w moim życiu, trochę obok życia. Te 6 lat nas trochę zbawiło, żeby się dowiedzieć kim jesteśmy – a to jest bardzo ważne i te lata były tego warte - mówiła Maria Dłużewska.


- Zespól Laska powstał dlatego, że TVN potrzebował, żeby przyjść do studia i powiedzieć to co chcą usłyszeć. Nie mogli zaprosić naukowców, bo powiedzieliby o faktach, o danych dostępnych - tłumaczył Michał Rachoń. - Cały okres od 2010 r. jest jednym wielkim wyrzutem sumienia, ale dowodem jak nieskuteczne są tak prymitywne metody manipulacyjne.

- Oni chcą tylko odwrócenia pojęć – tego samego chciała propaganda sowiecka (…) próbowali stworzyć całą sieć kłamstw. To odwrócenie pojęć jest jedną najistotniejszych spraw w tej całej grze manipulacyjnej. Dzięki determinacji wielu osób jest to próba nieudana. Dowodem na to, jest fakt, że Maciej Lasek nigdy nie spotkał się nigdzie w żadnym studiu z tymi, którzy badali tę sprawę choćby komisji ministra Macierewicza. Ani razu, mimo wielokrotnych prób nie udało się zaprosić go do takiej niezależnej debaty - dodał.


- „Wiemy, że były cztery podejścia” – to pierwsze kłamstwo, bez podania źródła, bez podania kto to powiedział, to było pierwsze i najgorsze i utkwiło mi do dziś - przypomniał Antoni Trzmiel.

Dorota Kania poinformowała, że Tomasz Sakiewicz przekazał TVP wszystkie filmy wydane przez "Gazetę Polską", a dotyczące katastrofy smoleńskiej.

Oczywiście, sporo uwagi dziennikarze poświęcili zespołowi Laska.

- Nikt z nas nie dał się nabrać na komisję Laska. Komisja Laska była po to, żeby służyć ludziom winnym tej katastrofie - stwierdziła M. Dłużewska. - Sądzę, że nie tyle, że dożyjemy, świat idzie szybciej, teraz nie będziemy tak długo czekać na prawdę, jak na prawdę o Katyniu. Ten paraliżujący strach tej drugiej strony jest kluczowy. To on napędza.


- Cóż się dzieje po kolejnych badaniach naukowych? Pan Tomasz Lis i całe to towarzystwo używa pojęcia „kłamstwo smoleńskie”. Jak rozumieją to pojęcie? Cztery podejścia, rzekoma obecność gen. Błasika to nie jest kłamstwo. Kłamstwem smoleńskim jest ich zdaniem kwestionowanie jakichkolwiek ustaleń komisji Laska - tłumaczył M. Rachoń.


Dorota Kania: "Chciałabym przywołać „Nowe kłamstwa w miejsce starych”. Tego byliśmy świadkami przez ostatnie 6 lat. Suworow, kiedy dowiedział się, że są wycinane drzewa po katastrofie smoleńskiej mówił, że to niemożliwe, że drzewa to wycinano w Katyniu. Polacy w badaniach odpowiadając ws. katastrofy smoleńskiej, coraz więcej osób przyznaje, że nie wie co się stało w Smoleńsku. To dowód na to, że ta machina propagandowa nie wypaliła".

I podkreśliła:

Jakie były media w 2010 roku? Jakie były wtedy media informujące o Smoleńsku rzetelnie? Gazeta Polska, Radio Maryja, Telewizja Trwam i koniec.

Z kolei redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz powiedział: "Czekamy aż filmy, które przekazaliśmy do Telewizji Publicznej, zostaną pokazane. Wyprodukowaliśmy kilkanaście filmów dotyczących m.in. Smoleńska, już dawno chcieliśmy udostępnić je telewizji za przysłowiową złotówkę".

- Ówczesne władze ponoszą odpowiedzialność za panowanie rosyjskiej wersji wydarzeń. Nawet tak zwani "nasi" w tej sprawie zawiedli. Przyszedł czas, żeby zadać tym ludziom pytanie kim wtedy byli i dlaczego tak się zachowywali. Ten problem dotyczy telewizji publicznej. Dlaczego tego nie zrobiono - minęło 6 lat i nie możemy dłużej udawać, że nic się nie stało. Warto pamiętać, kto wtedy umiał się zachować przyzwoicie. Do dzisiaj tych, którzy się utrzymali, nazywa się dziennikarzami profesjonalnymi. Profesjonaliści to ci, którzy umieli się utrzymać na stołku. W 2010 r. przeprowadzono gigantyczną operację medialną. Była dziennikarka, która nie chciała podać informacji niesprawdzonych. To był doskonale przygotowany scenariusz.


- Jacek Sobala, ówczesny szef radiowej 3 został zdjęty, za to że radio objęło patronatem koncert patriotyczny poświęcony ofiarom katastrofy. Sobala powiedział wtedy : "Uwierzcie mi, że to draństwo nie może trwać wiecznie". Wyborcza uznała wtedy, że zaatakował Platformę Obywatelską - przypomniał Tomasz Sakiewicz.

za:niezalezna.pl/77844-chcieli-stworzyc-wielkie-klamstwo-dziennikarze-o-manipulacjach-mainstreamu-ws-smolenska

***



„Zakończyłem zrzut, zbliżam się na wschód”. Co robił Ił-76 nad lotniskiem w Smoleńsku?

Co takiego wydarzyło się między lądowaniem polskiego Jaka-40 a katastrofą tupolewa 10 kwietnia 2010 roku? Jak doszło do dramatycznego pogorszenia się pogody? Jedna rzecz nie daje spokoju Antoniemu Krauze, reżyserowi filmu „Smoleńsk”, który wejdzie do kin 15 kwietnia. Chodzi o rosyjski samolot, który próbował bezskutecznie podejść do lądowania tuż przed katastrofą.

Antoni Krauze mówił o swoich spostrzeżeniach wczoraj, podczas konferencji „Prawda o Smoleńsku dzisiaj. Manipulacja faktami i katastrofie smoleńskiej w mass mediach”, zorganizowanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej, Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz Klub Ronina.

Reżyser wyjaśniał, że 10 kwietnia rosyjski Ił-76 dwa razy próbował lądować i były to „przedziwne próby”. Schodził do bardzo niskiej wysokości i nagle podnosił się. Ostatecznie odleciał, choć właśnie po tych „dziwnych próbach” nad lotniskiem w Smoleńsku pojawiła się mgła.

Kluczem do rozwikłania zagadki może być tajemnicza rozmowa w języku rosyjskim.

Załoga polskiego jaka nawiązała kontakt radiowy z załogą tupolewa. Sytuacji nie nie była jeszcze wtedy beznadziejna. Widoczność - 400 metrów

- opowiadał Krauze.

O godz. 9.27, gdy zaczęły się perturbacje, pierwszy pilot tupolewa, Arkadiusz Protasiuk poprosił drugiego pilota Roberta Grzywnę, by zapytał załogę Jaka-40 o grubość chmur. Pilot tupolewa usłyszał nagle dziwną rozmowę w języku rosyjskim. „Zakończyłem zrzut, zbliżam się na wschód”. W tle padł później komentarz: „Pozwolili”.

Jestem przekonany, że ta dziwna rozmowa świadczy o tym, iż Ił-76 spowodował przedziwną mgłę

- powiedział Antoni Krauze, cytowany przez portal fakt.pl.

W 2012 roku śmiercią tragiczną zginął chorąży Remigiusz Muś, technik Jaka-40. Był on bardzo ważnym świadkiem w śledztwie dotyczącym tragedii smoleńskiej, a fakty przez niego podawane przeczyły oficjalnym ustaleniom.

Antoni Krauze zwrócił wczoraj uwagę na to, że półtorej godziny po katastrofie tupolewa nie było ani śladu po mgle.

Film „Smoleńsk” wejdzie do kin 15 kwietnia.

Tragedia smoleńska stała się najważniejszym wydarzeniem w III RP, najtragiczniejszą chwilą w polskiej historii od czasu II wojny światowej. Stała się wydarzeniem, które wpływa na los dzisiejszej Polski i życie Polaków w sposób niebywale silny. Które nas podzieliło bardzo głęboko. Dlatego próba zmierzenia się z tym tematem jest nie tylko wielkim wyzwaniem, ale i obywatelskim obowiązkiem twórcy

- zapowiadał Antoni Krauze.

za:niezalezna.pl/77878-zakonczylem-zrzut-zblizam-sie-na-wschod-co-robil-il-76-nad-lotniskiem-w-smolensku

***

Merta: Przekaz medialny o Smoleńsku to element wielkiego kłamstwa, ale prawda jest niezmienna


– Przekaz medialny jest elementem wielkiego kłamstwa i oszustwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, ale jak to powiedziała Ewa Błasik, prawda ma to do siebie, że jest niezmienna. Zamiast odwracać ten niekorzystny trend, tę chorą narrację, trzeba skupić się na dochodzeniu do prawdy – mówiła na antenie Telewizji Republika Magdalena Merta, wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej Tomaszu Mercie.

Gościem Antoniego Trzmiela w "Wolnych głosach" był także prezes Komitetu Katyńskiego Andrzej Melak, który mówił o ludziach, którzy nie chcą przyjąć prawdy o katastrofie smoleńskiej. – Kiedyś byłem na cmentarzu bródnowskim i z sąsiedniego samochodu wyszła kobieta, która mnie powyzywała po nazwisku. Myślę, że skojarzyłem jej się z obroną pamięci o naszych bliskich – powiedział.

Według niego, są osoby, do których nic nie trafia. – Ich głowa i serce zostały zniszczone przez kłamliwą narrację. To są roboty, ich mózgi zostały wyprane. Trzeba ich powoli i systematycznie przekonywać. Część jest bezpowrotnie stracona, ale niektórych można przekonać bezsprzecznie autentycznymi faktami – przekonywał Melak.

Innego zdania była wdowa po Tomaszu Mercie. – Nie jestem optymistką, w tych czynach i słowach jest duży udział zła i złej woli. Ludzie mają jakiś przymus czynienia zła, jak je czyniono w odniesieniu do Katynia – uznała. Merta dodała, że "na szczęście żyjemy w czasach, w których nie da się utrzymać kłamstwa przez kilkadziesiąt lat".
Merta: Są środowiska, którym zależy na podzieleniu Polski

– Mimo tych przypadków, możemy dziś mówić, że naród polski trwał przy nas i współuczestniczył w żałobie. Co miesiąc tłumy biorą udział w marszu w miesięcznicę smoleńską. Wielka wdzięczność z mojej strony za ten gest solidarności – powiedziała Merta.

Wdowa po Tomaszu Mercie uznała, że istnieją środowiska, którym zależy na podzieleniu Polski. – Są środowiska, dla których nieznośna jest myśl o jedności narodu polskiego. Starano się rozbić tę wspólnotę, która utworzyła się po 10 kwietnia 2010 roku – wyjaśniła.

– Jesteśmy dziś na etapie analizowania "dokonań" komisji Millera i Laska. Wykazujemy kłamstwa, bzdury i nieścisłości. Te pseudo-ustalenia odejdą w niebyt i stanie do pracy uczciwy zespół, który będzie uczciwie badał i informował o katastrofie – mówiła Merta o niedawno powołanej przez szefa MON Antoniego Macierewicza komisji smoleńskiej.
Żadna decyzja ws. Smoleńska nie była podjęta bez wiedzy Tuska

Na pytanie, kto powinien być postawiony przed wymiar sprawiedliwości za zaniedbania ws. katastrofy smoleńskiej, Andrzej Melak odpowiedział, że "żadna decyzja w sprawie Smoleńska nie była podejmowana bez wiedzy Tuska, mimo, że usunął się w cień". – Pretendentów, których można postawić przed wymiarem sprawiedliwości jest oczywiście więcej, np. Ewa Kopacz, czy Arabski i inni członkowie jego komitetu – dodał.

Według prezesa Komitetu Katyńskiego, zachowanie Donalda Tuska było "przejawem strachu i tchórzostwa". – To było sterowanie z drugiego fotela i całkowite oddanie śledztwa Rosjanom – skwitował.

za:telewizjarepublika.pl/merta-przekaz-medialny-o-smolensku-to-element-wielkiego-klamstwa-ale-prawda-jest-niezmienna,30998.html


Zobacz także

http://vod.gazetapolska.pl/12758-prawda-o-smolensku-dzisiaj-manipulacja-faktami-o-katastrofie-smolenskiej