POSEŁ JANUSZ WOJCIECHOWSKI

KŁAMSTWO JAKO NARZĘDZIE WALKI POLITYCZNEJ

(spisane z nagrania)

Ekscelencjo, księże biskupie, czcigodni księża, państwo profesorowie, szanowni państwo... To wielki dla mnie zaszczyt stanąć w tym miejscu, wśród znakomitych mówców i móc podzielić się swoimi refleksjami… Proszę mi wybaczyć, że moje myśli są trochę rozproszone. Wydarzenia sprzed kilku dni dotknęły mnie osobiście i bardzo zraniły wiele innych osób. Trochę zmieniły one konwencję tego wystąpienia i niejako same napisały do niego konkluzję.

Chciałem pierwotnie opowiedzieć o kilku przykładach kłamstw użytych doraźnie w polityce dla osiągnięcia różnych celów i zaświadczyć o tym, jak kłamstwo w polityce jest groźne. Dzisiaj przez kilka minionych dni chyba lepiej zrozumiałem że tytuł tej Konferencji, lepiej i prawdziwej oddaje to, z czym mamy dzisiaj do czynienia w polityce – z kłamstwem doskonale zorganizowany, systemowym.

To miała być historia przypadków, które spotkały polityków... Pierwszym z nich jest Zbigniew Ziobro – mój kolega z Parlamentu Europejskiego. Byłem świadkiem takiej sytuacji, szliśmy razem obok Sejmu, kiedy podszedł do nas przypadkowy człowiek i wygłosił oskarżenie pod adresem Ziobry: „Ja przez pana wiele miesięcy czekałem na przeszczep. Mogłem przez pana stracić życie. Pan stworzył dla mnie wielkie zagrożenie. Tyle ludzi przez pana cierpi…” Ziobro zachował się bardzo taktownie, cierpliwie tłumaczył temu człowiekowi błąd w jego wiedzy. Nie wiem, czy ten człowiek to zrozumiał.

A to było wielkie kłamstwo. Myślałem wtedy, że było doraźne, żeby obciążyć Ziobrę. W rzeczywistości – po aresztowaniu lekarza oskarżonego o korupcję – nic złego się nie stało. Nic takiego, co by uzasadniało pogląd, że w polskiej transplantologii dzieje się coś strasznego, z powodu wykonywania przez prawo normalnych obowiązków. Otóż w wyniku tego aresztowania liczba transplantacji wcale znacząco nie spadła. Może tylko o te przypadki, które wykonywał wcześniej ów aresztowany.

Drugie kłamstwo, z którym się blisko zetknąłem, dotyczy ministra Podkańskiego, też mego kolego. Wsławił się tym, że – w odróżnieniu od innych ministrów kultury – bardzo dbał o kulturę ludową, o kościoły zabytkowe, przeznaczał środki na ich renowację. On z kolei został zaatakowany ośmieszającym zarzutem, że umawiał się na spotkanie z nieżyjącym już Józefem Czapskim. Stało się to powodem do śmiechu na całą Polskę: oto minister kultury umawia się z „duchem”! Śmieli się nawet ci, którzy w życiu nie słyszeli o Czapskim. Ten zarzut przewijał się w różnych mediach. Jednak Podkański miał szczęście i nawet miał alibi. Okazało się, że wtedy, gdy rzekomo udzielał tej wypowiedzi, przebywał akurat w szpitalu na intensywnej terapii w związku z chorobą serca. Dzięki temu wygrał kilka procesów z różnymi gazetami, ale zarzut jest ciągle powielany w mediach, ostatnio w gazecie, która przegrała tę sprawę z Podkańskim w sądzie. To odium śmieszności do dziś nie zostało z niego zdjęte, mimo kilku wyroków sądowych.

Trzecie kłamstwo, z którym się z bliska zetknąłem, dotyczy ostatniej kampanii wyborczej. Chodzi o rzekomą wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że ma on zamiar zabrać pomoc unijną dla rolników. Była to spreparowana wypowiedź, w której prezes PiS-u rozważał hipotetyczną koncepcję unijną o wstrzymaniu tych dotacji. Jednak w mediach uparcie powtarzano, że to Kaczyński chce odebrać pieniądze rolnikom! W jakiejś mierze udało się te kłamstwa zdemaskować, a Kaczyński zdecydowanie wygrał wybory na wsi. Był to przykład szczególnego cynizmu, zmanipulowania ludzi aktem wyborczym.

Myślałem, że było to kłamstwo doraźnie spreparowane... I tu właśnie chcę przejść do etapu kłamstwa zorganizowanego. Ostatnie wydarzenia skłaniają mnie do myślenia o tym w innym sposób. Nie chcę, żebyście Państwo odebrali mój głos, jako głos polityka, który pragnie jakoś oskarżać, czy obciążać konkurencję, lub użyć tego zdarzenia jako elementu propagandy. Proszę to raczej przyjąć jako refleksje, które wypływają z moich ludzkich doświadczeń, chociaż trudno też uciec od moich ocen politycznych. Myślę, że po katastrofie smoleńskiej rządzący zrozumieli, że nie zdołają wygrać następnych wyborów, „opierając się tylko na rzeczywistości”. Wcześniej wydawało im się, że pijar, zręczna propaganda i nietragiczna jeszcze sytuacja gospodarcza pozwolą im wygrać. Ale głęboka refleksja społeczna po tragedii smoleńskiej pokazała im, że tak się nie da i trzeba kłamać. I tu mamy właśnie to, o czym mówił ks. biskup – sytuację „zatrucia informacyjnego”, kreowania wroga, straszenia nim i – o czym z kolei mówił pan prof. Kucharczyk – wykluczenie przeciwnika z procesu demokratycznego. Realnym przeciwnikiem jest tu oczywiście Prawo i Sprawiedliwość – jedyna siła, która w wyniku wyborów może dzisiaj objąć władzę. Trzeba ją więc przedstawić jako partię niedemokratyczną, wykluczyć.

Na dzień przed tragedią w Łodzi widziałem w kilku mediach dyskusje na kanwie wypowiedzi Michnika: „Czy PiS jeszcze się mieści w systemie demokratycznym? A może już nie…” albo: „Czy PiS jest podobny do KPP?” Gdzie indziej twierdzono, że „PiS jest partią faszystowską”, wskazywano na marsze pamięci z pochodniami i zniczami, które przyrównywano do jakichś ceremonii faszystowskich! A więc – z jednej strony faszyzm, z drugiej komunizm. Wszystko to odnoszono do legalnie funkcjonującej partii, z którą można się zgadzać lub nie, różnie oceniać jej działanie, ale PiS nigdy przecież nie dało żadnych podstaw, żeby ją wykluczać z systemu demokratycznego! A z tym właśnie mamy do czynienia w bardzo jaskrawej formie.

Czymże innym, jak nie strachem posługują się przeciwnicy PiS-u? Straszenie to odbywa się w sposób bardzo przemyślany. Przytoczę tu Państwu rozmowę, którą odbyłem na wsi przed ostatnimi wyborami. Pewien rolnik powiedział mi: „Ja na pana to jestem nawet gotów zagłosować, ale na PiS to już nie.” Zapytałem: „Dlaczego?” On na to: „Bo oni chcą wszystkich podsłuchiwać, śledzić...” Pytam więc: „Czy oni pana podsłuchują?” On, że nie. Ja na to: „A czy tu kogoś na wsi podsłuchują…?” „No, nie. Też nie.” Ja: „No to kogo podsłuchują?” Mój rozmówca po namyśle wykrztusił: „No, tych złodziei, ma pan rację…” Sam się zdobył na taką refleksję.

Ale proszę zwrócić uwagę, jak głęboko zapadł w pamięć wizerunek partii chorobliwie represyjnej, dążącej do podsłuchiwania wszystkich i „autorytarnej” nawet wtedy, gdy jest w opozycji. Ciekawe, że obecnie liczba podsłuchów jest o wiele wyższa niż za rządów PiS-u. No, i ośmieszanie. Mamy z tym do czynienia nieustannie. Jarosława Kaczyńskiego można ośmieszać nawet z powodu posiadania kota. Każdy powód jest dobry. Tysiące ludzi są właścicielami kota, ale śmieszny jest tylko Kaczyński.

Najgorsze jest to, że do arsenału środków politycznych weszła nienawiść. I to systematycznie sączona nienawiść doprowadziła tu, właśnie w Łodzi, w ten straszny wtorek, do zbrodni, której ofiarą padł mój współpracownik Marek Rosiak. W takiej chwili człowiek bije się z myślami: „Czy gdybym nie złożył mu tej propozycji, to by dziś żył?” To wielki ciężar, który leży teraz na moim sercu. A z drugiej strony taka myśl, że gdybym nie był wtedy na sesji w Strasburgu, na pewno byłbym tego dnia w Biurze... Przyszedł człowiek nasączony nienawiścią… Było jej wiele w ostatnim okresie, były wypowiedzi: „Dożynanie watah”, „Odstrzelić i wypatroszyć Kaczyńskiego”... to był ten język, słowa, które rzucone, zamieniły się w kule i rykoszetem trafiły wspaniałego człowieka, jakim był pan Marek Rosiak...

Najbardziej niepokoi mnie teraz to, że od wtorku mamy po tej zbrodni nową falę kłamstwa. Widzimy przerzucenie winy na ofiarę i próbę usprawiedliwienia zabójcy, usprawiedliwienia przestępstwa. Tu ks. prof. Guz wspominał o fali powszechnej seksualizacji zachowań. Otóż bardzo często, jako sędzia, spotykałem się z sytuacją, że sprawca gwałtu obciążał winą swoją ofiarę, mówiąc, że „to ona sama się prosiła, prowokowała i zaczepiała”... Taka sama metoda usprawiedliwiania – zachowując proporcje – jest używana teraz. „Kto wiatr sieje, ten burze zbiera” – powiedział ostatnio o PiS-ie marszałek Niesiołowski. Ale kto siał ten wiatr? Marek Rosiak go siał?!

Mówi się, że wina jest po obu stronach. Muszę jednak powiedzieć, że nie znam tak agresywnych wypowiedzi ze strony PiS-u, jak te z przeciwnej strony. Nie jestem członkiem PiS-u, współpracuję z tą partią blisko i z jej ramienia sprawuję mandat posła Europarlamentu. Kiedy trzeba podać przykłady agresji po stronie PiS-u, zwykle przytacza się słowa Jarosława Kaczyńskiego z przedwyborczego wiecu: „Wy stoicie tam, gdzie stało ZOMO.” Ale ciekawe, że to porównanie zawsze najbardziej oburza tych, którzy jednocześnie twierdzą, że generał Kiszczak – głównodowodzący ZOMO w stanie wojennym – jest „człowiekiem honoru”...

Język krytyki jest uprawniony w polityce. Politycy nie muszą się zgadzać i nie muszą się lubić, byłaby to farsa, a nie prawdziwa polityka. Ale w moim głębokim przekonaniu granica między niechęcią a nienawiścią nie jest przekraczana przez Jarosława Kaczyńskiego i innych polityków PiS-u. Natomiast druga strona narusza ją i to wielokrotnie.

W sytuacji, kiedy mamy do czynienia ze zorganizowanym kłamstwem, trzeba się organizować w obronie prawdy. Dzisiejsza Konferencja temu właśnie służy. Jestem pod głębokim wrażeniem tego, co tu słyszałem. Uporządkowanie naszej wiedzy, świadomość na czym polega kłamstwo medialne, jakie są techniki manipulowania, sączenia kłamstwa… Trzeba to wszystko zrozumieć, poznać, a następnie zorganizować się w obronie prawdy. Bo prawda musi zwyciężyć i wierzę głęboko, że zwycięży! Dziękuję bardzo.

***

Janusz Wojciechowski. Prawnik. Sędzia Sądu Rejonowego w Rawie Mazowieckiej, Sądu Wojewódzkiego w Skierniewicach, Sądu Apelacyjnego w Warszawie, delegowany do Sądu Najwyższego, członek Krajowej Rady Sądownictwa. W 1990 roku wybrany przez środowisko sędziów do pierwszego składu Krajowej Rady Sądownictwa, jako jeden z dziewięciu sędziów w Polsce. Od 1994 r. adwokat. Prezes PSL w 2004r.

1993-95 poseł na Sejm RP. 1995-2001 – prezes Najwyższej Izby Kontroli 2001 – 2004 – wicemarszałek Sejmu RP. Od 2004 r. – poseł do Parlamentu Europejskiego, dwukrotnie wybrany na funkcje wiceprzewodniczącego Komisji Rolnictwa oraz wiceprzewodniczącego Intergrupy Ochrony Zwierząt.

Autor ważnych projektów ustaw, m.in. o świadku incognito (1994), o Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa (2003), o jawności umów o zamówienia publiczne (2003), autor zmian w kodeksie karnym ułatwiających ściganie przestępstw korupcyjnych (2003), przewodniczący Sejmowej Komisji do zmian w Kodyfikacjach (2001-2004).

10 komentarzy do kodeksu karnego i ustaw karnych i kilkaset artykułów naukowych oraz publicystycznych o tematyce prawnej i społeczno-prawnej.