Polecane

Ks. Bortkiewicz o raporcie na temat „GW”: trwa walka o człowieka!

Podejmowana walka z Bogiem jest, jak zawsze, walką przeciw człowiekowi. Natomiast środki? Z pozoru ironiczne, żartobliwe, jakby niewinne, nieagresywne, ale… Właśnie dlatego łatwo asymilowane.

Bo w tej walce nie chodzi o jakąś „uzdrawiającą” wstążkę czy nitkę na przegubie, ale o to, kim jest Bóg w moim życiu –  tak ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr komentuje raport PCh24.pl: Nienawiść do Kościoła i promocja satanizmu. Raport z analizy rocznika „Gazety Wyborczej”.

W czasie debaty w warszawskim Dziedzińcu Dialogu zatytułowanym Głos(y) Kościoła, red. Krzysztof Skórzyński jako jeden z przykładów polaryzacji w Kościele podał taki oto przykład: po Mszy świętej odprawionej w intencji mediów konserwatywno-katolickich ktoś z wiernych poszedł do zakrystii zamówić Mszę w intencji „mediów tej drugiej opcji”. A proboszcz odmówił.

Przywołuję tę historię, by wskazać dwie sprawy. Tą drugą jest ignorancja części z nas katolików co do roli „mediów tej drugiej opcji”. Tak się składa, że linia demarkacyjna opcji medialnych przebiega nie tylko wzdłuż sympatii politycznych. Przebiega w sposób równie - czy nawet bardziej - spolaryzowany, wzdłuż opcji światopoglądowych i wyznaniowych. Pytaniem w tej sytuacji jest pytanie o charakter wspomnianej ignorancji. Gdyby była niezawiniona, zmniejszałaby odpowiedzialność moralną. Ale czy katolik oglądający na przykład entuzjastyczną relację z marszu przeciw życiu, a więc przeciw Bogu, Dawcy Życia i przeciw Kościołowi (Jego nauce) – istotnie nie rozumie charakteru tego przesłania? Taka ignorancja ma charakter ciężkiej i zawinionej. Odpowiedzialność moralna zostaje wówczas zwiększona. To sprawa druga.

Sprawą pierwszą jest anty-teistyczny charakter niektórych mediów. Znakomitą ilustracją, a raczej analizą tego zjawiska jest opracowanie Marcina Jendrzejczaka: Dobre wszystko, co niekatolickie: Raport z analizy rocznika „Gazety Wyborczej”. Tytułowy raport obejmuje zaledwie jeden rocznik – 2016.

Tym bardziej uderza, że w gazecie roszczącej sobie pretensje do bycia opiniotwórczą znalazło się 147 tekstów, w których można odnaleźć wątki satanistyczne, okultystyczne, bluźniercze, czy po prostu antykatolickie.

Niektóre z nich dotyczą promocji specyficznej kultury, niektóre wydarzeń politycznych. Autor raportu przedstawia je rzetelnie i wnikliwie. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na dwie sprawy.
 
Pierwsza to szczególne nasilenie agresji dziennikarskiej wprost proporcjonalne do agresji marszów zwanych czarnymi protestami. Jak wiadomo mroczna czerń tych pochodów wywodzi się z walki przeciw życiu, a więc i nadziei, która jest światłem.
 
W tym kontekście szczególnie wybrzmiewa fragment tekstu Magdaleny Środy. Opisując wywiad, a raczej happening, jaki prowadziła z dziennikarzami pewna feministka przebrana za demona, Autorka tekstu pisze: „Demon jest egalitarystą; lubi wszelkie zaburzenia ładu, które władza (boska czy ludzka) ustanawia na Ziemi. Można się o tym przekonać z licznych wypowiedzi hierarchów, którzy potępiając niegdyś wolność i równość demokracji, a dziś feminizm i homoseksualizm, przywołują argument wiecznego, naturalnego, boskiego, hierarchicznego porządku, który buntownicy chcą naruszyć. Przywoływali go również, paląc na stosie Giordano Bruno”.

 Nie po raz pierwszy pani Środa dokonuje aktu autodemaskacji. Z pozoru autoironiczna, jest boleśnie szczera – w marszach nie chodzi o absurdalne i niezrozumiałe „prawa reprodukcyjne”, nawet nie o obalenie rządu, ale o marksistowską walkę z Bogiem, o zniszczenie ładu moralno-prawnego, o zburzenie cywilizacji zachodniej.
 
Tym, co może zastanawiać to swoista dysproporcja celów i środków. Cele są w ogromnej, bo cywilizacyjnej skali. Podejmowana w nowej wersji walka z Bogiem jest, jak zawsze, walką przeciw człowiekowi. Natomiast środki? Z pozoru ironiczne, żartobliwe, jakby niewinne… Ach, jakaś babka – diablica, jakaś pani socjolog, bredząc o czerwonej wstążce, która ma moc uzdrowić i dopuścić chorobę, ten niewinny, bajkowy Harry Potter… Środki przecież nieagresywne, ale… Właśnie dlatego łatwo asymilowane. Bo w tej walce nie chodzi o wstążkę czy nitkę na przegubie, ale o to, kim jest Bóg w moim życiu. A także o to, czy jest sens w przestrzeni życia publicznego hołubić panie socjolog i filozof, i inne, których racją bytu jest walka z tożsamością człowieka?
 
Nie ignorowałbym ani celu, ani środków. Natomiast gorąco polecałbym ignorantom zaczadzonym lekturą „GW” i podejmującym później konsumpcję świętych obrzędów lekturę raportu Marcina Jendrzejczaka. Jest jak dopływ tlenu, który ratuje przed śmiercią mózgu.
 
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz, TChr

za:www.pch24.pl