Polecane

Jacek Kowalski - Godzinki arcypolskie i wieczne

Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny są arcypolskie, choć przyszły do nas z zewnątrz. Są narodowym arcydziełem, choć to „tylko” anonimowy przekład, na dodatek przetwarzany przez półtorej wieku. Są fenomenem

, który odcisnął na polszczyźnie pieczęć swojej piękności, nadto zaś zrodził osobny, „godzinkowy” gatunek poetycki.

Rok 1660. Świt przed bitwą z Moskwicinami pod Połonką.

Skoro się tedy trochę rozedniało, zaraz przez munsztuk kazano trąbić wsiadanego. Ruszyło się wojsko, żebyśmy, Pana Boga wziąwszy na pomoc, wcześnie tę zaczęli igraszkę. Idąc tedy, każdy swoje odprawował nabożeństwo: śpiewanie, godzinki; kapelani, na koniach jadąc, słuchali spowiedzi. Każdy się dysponował, żeby był jak najgotowszy na śmierć.

Obraz iście dramatyczny, męski, wojenny – opowiedziany w Pamiętnikach przez uczestnika bitwy, Jana Chryzostoma Paska.
A teraz przenieśmy się z pola walki do dworu Oświeconego Sarmaty, wedle powieści Ignacego Krasickiego Pan Podstoli:

Zasnąłem smaczno. Obudziło mnie nazajutrz rano śpiewanie w kaplicy [dworskiej]. Chcąc dać z siebie dobry przykład, ubrałem się jak najprędzej i byłem uczestnikiem nabożeństwa. Po skończonych Godzinkach piliśmy kawę.

Kolejna zmiana dekoracji. W Listopadzie romantyka Henryka Rzewuskiego sfrancuziały pan starosta odwiedza sarmacki dwór na zapadłej prowincji i… zakochuje się podczas śpiewania Godzinek:

Nazajutrz, że to była niedziela (…) śpiewano godzinki Niepokalanego Poczęcia; wśród tych chrapliwych i piskliwych tonów [wiejskich bab] dał się słyszeć staroście głos srebrzysty Zosi, tak zajmujący, że wszystkie te fałszywe brzmienia znikły przed nim, a tylko jej głos obijał się o jego czucie. Machinalnie odezwał się z wtórem…

Zauważmy, że ów bezbożnik znał Godzinki na pamięć, bo wtedy wszyscy je znali. Wprawdzie przyszły do nas z zagranicy, ale szybko stały się nieodłączną częścią narodowego obyczaju.

Horae po łacinie, Godzinki po polsku

Nazwa Godzinki odnosi się do różnych nabożeństw naśladujących układ kapłańskiego brewiarza, podzielonego na godziny kanoniczne. Od średniowiecza należały do brewiarza trzy różne łacińskie Godziny (Horae) o Matce Bożej. Jedne z nich zmawiał Bolesław Krzywousty, pokutując za śmiertelne okaleczenie brata Zbigniewa. Zmawiał po łacinie – bo na polski przełożono je skutecznie dopiero w XVI wieku, wówczas też zyskały znaczną popularność. Ale „nasze” Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny są inne, mają odrębną historię. Ich dzieje rozpoczyna krakowski druk z roku 1617, zatytułowany następująco (cytuję według drugiego wydania z 1628 roku): Oficjum abo Godzinki o Przenajczystszym i Niepokalanym Poczęciu Naświętszej Panny Maryjej. Które jako Jej są barzo miłe, nabożnemu słudze swemu Rodrygwesowi (Towarzystwa Jezusowego zakonnikowi) objawiła. Przełożone na Polskie przez jednego tegoż Zakonu.

Święty Alfons Rodriguez, skromny braciszek jezuicki z klasztoru na Majorce, znalazł w jakiejś starej łacińskiej księdze Godzinki, którymi zaczął się modlić niezwykle intensywnie – i oto Matka Boża w widzeniu nakazała mu utrwalić ich tekst. Wkrótce jezuici rozpowszechnili to nabożeństwo po całym świecie, przede wszystkim w wersji łacińskiej. I chyba tylko w Polsce Rodrygwesowe Godzinki aż tak zaważyły na literaturze narodowej. Przekład anonimowego jezuity z 1617 roku rychło stał się nieodzownym elementem codziennej polskiej pobożności, a wpływ tego tekstu na naszą kulturę wydaje się w jakimś sensie (zastrzegam – w jakimś) porównywalny do wpływu Psałterza przekładania Jana Kochanowskiego. Zapewne wskutek jego popularności wytworzył się nowy gatunek poetycki w postaci cyklu krótkich hymnów i responsoriów. Polska fascynacja Godzinkami wyszła zresztą poza samą nabożność – bo, na przykład, skądże by wzięło się Mickiewiczowskie O wieści gminna! Ty arko przymierza, jak nie z Hymnu na tercję?

Fascynacja ta dotyczyła z początku tekstu innego niż aktualny. Godzinki długo szukały w polszczyźnie swojej ostatecznej formy. Na przykład dziś śpiewamy w Wezwaniu (Invitatorium): Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę świętą…, a w wieku XVII przodkowie nasi nucili:

Zacznicie godnie chwalić Anjelską Królową,
Usta moje i wargi, zacznicie pieśń nową…

Podobnie Hymn na jutrznię brzmiał inaczej:

Zawitaj, Pani świata, niebieska Królowa,
Witaj, Panno nad panny, witaj gwiazdo nowa!
Zawitaj, łaski pełna, niebieska jasności,
Rozpądź Twoją światłością grzechowe ciemności!…

I dopiero w XVIII wieku ktoś (zdaje się, że wciąż tego „ktosia” nie znamy) przerobił przekład do obecnego kształtu.

Sacra conversazione

Godzinkowe Hymny, z początkowymi wezwaniami: zawitaj, witaj – współbrzmią z Nowym Testamentem, to znaczy ze słowami Archanioła Gabriela wypowiedzianymi do Maryi. Następujący potem długi ciąg tytułów Matki Bożej (znanych chrześcijańskiej teologii od średniowiecza) przywołuje przede wszystkim Stary Testament – Pieśń nad Pieśniami oraz Księgi: Rodzaju, Wyjścia, Liczb, Sędziów, Przypowieści, Psalmów, Królewskie, Mądrości Syracha i inne.

Owo teologiczne skomplikowanie Godzinek od dawna budziło obawy ludzi Kościoła o brak zrozumienia trudnego tekstu przez prosty lud i – co za tym idzie – strach przed zgorszeniem. Dlatego też we Włoszech w wieku XVII Godzinki w języku „ludowym” zostały na jakiś czas zakazane. Bo przecież o ile, na przykład, Mękę Pana Jezusa łatwo śledzić i zrozumieć podczas śpiewania Gorzkich żalów – to podczas śpiewania Godzinek nie da się śledzić żadnej akcji ani zrozumieć czegokolwiek, wszystko trzeba wiedzieć skądinąd. W Polsce przed laty (może na fali posoborowych zgryźliwości wobec pobożności ludowej?) pojawiły się anegdoty opowiadające jak to, na przykład, w jakiejś wiejskiej parafii pobożne niewiasty zamiast Tyś niezwyciężonego plastr miodu Samsona – śpiewać miały rzekomo: Tyś niezwyciężonego chlast w mordu Samsona. Nie trzeba jednak leciwych kobiet: pewien współczesny pisarz, uznany publicysta Tygodnika Powszechnego, cytując Godzinki zamienił runo Gedeona na różę Gedeona.

W rezultacie tych i innych obaw tekst nabożeństwa został już w wieku XX lekko ocenzurowany, i obecnie różni się nieznacznie od łacińskiego oryginału. W dystychu: O mężna białogłowo, Judyt wojująca, | I Abizaj, prawego Dawida grzejąca – zamieniono drugi wers na: Od niewoli okrutnej lud swój ratująca. Oryginał mówił o tym, jak to król Dawid uszanował dziewictwo usługującej mu Abiszag, mimo że dzieliła z nim łoże (3 Krl 1, 1–4). Epizod ten uznawany jest za przepowiednię dziewiczego macierzyństwa Maryi. Nie znalazło też uznania przyrównanie Najświętszej Panny, uwolnionej przez Boga od grzechu pierworodnego przed nastaniem czasu, do słońca, które na rozkaz Boży cudownie cofnęło swój bieg (4 Krl 20, 8–11) – i skreślono wers: Witaj, zegarze, w którym nazad jest cofnione | Słońce… Teraz śpiewamy: Witaj, światło z Gabaon… – piękne to, ale nie ma pokrycia w łacińskim oryginale.
Chyba jednak wszystkie te obawy i wynikające z nich cenzorskie zapędy były płonne. Wierni wciąż śpiewają Godzinki o Maryi Pannie i chwalą Boga – i jakoś ani ich to nie gorszy, ani nie nudzi, bo Godzinki zatrzymują czas i pozwalają cudownie trwać na świętej rozmowie z Niebiosami, prawdziwej sacra conversazione. Jeśli zaś nawet śpiewający nie rozumieją litery, to doskonale pojmują ducha. Satis!

Potomstwo Godzinek

Rychło po przełożeniu Godzinek na polski nasza kultura zaczęła łaknąć ich „dalszego ciągu”. Powstał zatem cały „godzinkowy” gatunek w postaci kolejnych nabożeństw, przeważnie chyba oryginalnych, tylko niekiedy tłumaczonych. Ostatnio Anna Gąsior i ksiądz Janusz Królikowski opublikowali wybór trzydziestu dwu takich staropolskich Godzinek: do Trójcy Świętej, do Męki Pana Jezusa, do Najświętszego Sakramentu, do Opatrzności Bożej… A było ich znacznie więcej! Mnie samemu dane było w jednej z szacownych polskich bibliotek oglądać okurzone tomiszcze wydrukowane w sanktuarium Matki Boskiej w Berdyczowie w roku 1766, zatytułowane: Tęcza Przymierza. Zawiera ono zupełnie chyba oryginalne, nowo skomponowane Godzinki na wszystkie uroczystości Nayświętszey Maryi Panny. Nieznany autor pokusił się nawet o zdublowanie Godzinek o Niepokalanym Poczęciu, tworząc ich własną wersję, skądinąd bardzo piękną. Oto próbka Invitatorium i hymnu Na jutrznią:

Zaczniycie wargi moie chwalić nieustannie
Boga w Niepokalanie poczętey dziś Pannie.
Przybądź mi Miłościwa Pani ku pomocy,
Tak w dniach życia moiego, iak w śmiertelney nocy. (…)
Witay Panno przed wieki przeznaczona sama,
Matką Boską przed grzechem przeyzrzana Adama.
Chciał to Oyciec Przedwieczny w swoim Iedynaku,
Abyś władzy czartowskiej niemiała y znaku…

Ozdobnie wydany płód nieznanego poety zyskał pewnie jakąś popularność. Ale potęga istniejącej już tradycji okazała się przemożna. Nabożeństwo berdyczowskie uległo zapomnieniu, zanikły też inne Godzinki, których ślady znajdziemy w książeczkach do nabożeństwa z ubiegłego wieku. A „nasze” – najpiękniejsze Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, które nabożnemu słudze swemu Rodrygwesowi objawiła – wciąż brzmią, trwają i są młode. Amen.

Jacek Kowalski – historyk sztuki, poeta i pieśniarz, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, miłośnik kultury staropolskiej.

Za: Polonia Christiana nr 57