Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - W zadumie po rekonstrukcji

Trwa jakiś przedziwny stan duszy po zmianach w rządzie. Piszę „przedziwny stan duszy”, gdyż boję się użyć pochopnie jednoznacznych określeń.

W rozmowie przy stole z przyjacielem słyszę, że separatystyczne dążenia Katalonii to efekt rosyjskiej wojny informacyjne, to efekt działania rosyjskiej wojny cyfrowej. Może to tylko hipoteza, ale nawet jeśli tylko hipoteza, to wysoce prawdopodobna. A w takim kontekście pojawiają się wysiłki pana ministra Macierewicza, który jak nikt przed nim był świadom zagrożenia jakie płynie ze strony Rosji. I tę świadomość przekuwał w system obronności Polski. Nie sposób nie zauważyć, że to, co czynił było nie tylko sferą pragmatyki, ale wyrastało też ze świata idei. Patriotyzm, to słowo dawno już nie wybrzmiewało z taką powagą, jak w wypowiedziach Ministra Obrony Narodowej. Dlaczego zatem odszedł?

To pytanie można stawiać wobec pozostałych ministrów. Na przykład wobec profesora Jana Szyszko. Trudno znaleźć przykład osoby zarządzającej resortem o większych kompetencjach merytorycznych i kwalifikacjach. Trudno zarazem znaleźć przykład polityka, tak dogłębnie zjednoczonego ze swoim środowiskiem zawodowym. Pan Minister skupiał wokół siebie pasjonatów a jednocześnie ludzi kompetentnych, autorytetów. Przeciw sobie miał ideologów, oszołomów i europejskich fachowców, którym trzeba było okazać kornika drukarza, by widzieli o co toczą spór. Czy jednak zlokalizowali położenie Puszczy Białowieskiej w Polsce (dla nich kraju bez dostępu do morza) tego nie jestem pewien. Dlaczego został zdymisjonowany?

Jedyną wyważoną odpowiedź znajduję w tych stwierdzeniach, które konfrontują z jednej strony idee i kompetencje, a z drugiej – świat PR. Świat wizerunku. W tym świecie ci ludzie zostali napiętnowani, gromadzili tak zwane negatywne emocje. I szkodzili w ten sposób nie tylko wizerunkowi, ale dynamice dobrej zmiany. Odsunięcie tych ludzi wytrąca zatem konsekwentnie najważniejsze argumenty z rąk opozycji. Ona nie miała argumentów rzeczowych, nie ma teraz racji emocjonalnych

Przyznam się, że mam mieszane uczucia wobec takiej argumentacji. Niewątpliwie, cechuje ją jakaś racjonalność a nade wszystko pragmatyzm polityczny. Pośrednio ta argumentacja potwierdza opinię, która brzmi jak zarzut zarazem, że z rządu usunięto skrzydło narodowo-katolickie, a więc to najwyraziściej ideowe. Mogę uznać pragmatykę tych działań. Ale mogę też odczuwać i faktycznie odczuwam niepokój – bo niepokoi mnie to, że presja wizerunkowa jest ważniejsza od człowieka i jego wartości. Niepokoi mnie to, że oszczekiwanie wizerunkowe, które zostaje bezkarne, więcej – okazuje się skuteczne. To daje jakiś złowieszczy impuls.

Ostatecznie, konkludując, myślę o trzech sprawach. O tym, że tym, którzy zostali odwołani pozostaje przynajmniej nasz szacunek i wdzięczność. Niniejszym, pragnę ją wyrazić. Po drugie, myślę, że jeśli w konflikcie z Unią osiągniemy sukces, co daj Boże, nie będzie go można przypisać tylko pragmatykom – oni idą drogą utorowaną przez ideowców. Po trzecie, dobrze by było, żeby w narracji o budowaniu wielkiej wspólnoty narodowej, było miejsce dla ocalenia wspólnoty zjednoczonej prawicy.