Polecane

Teraz oni?! Walka o „prawa kobiet” pod czerwoną flagą

Odesłanie do kosza proaborcyjnego projektu ustawy „Ratujmy kobiety” stało się sygnałem dla skrajnej lewicy do uruchomienia wszystkich sił w walce o władzę.

Oni już wiedzą, że liberałowie z Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej tylko mamili ich obietnicami, by korzystać z poparcia tęskniących za marksizmem wyborców. Czerwone i tęczowe flagi na wiecach to znak, że orężem będzie gender, seksedukacja, antykatolicyzm, antyklerykalizm…

Antyopozycyjna akcja wszczęta przez „środowiska zdradzone”, położone na lewo od Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej, a nawet i SLD, to wyraźny sygnał, że elektorat zaczadzony neomarksizmem stracił zaufanie do parlamentarzystów, którzy dotąd chętnie utożsamiali się postulatami skrajnej lewicy. Głosowanie nad projektem „Ratujmy kobiety” pokazało, że posłowie opozycji wykorzystywali środowiska m.in. lewicowe i LGBT wyłącznie do walki z rządem Zjednoczonej Prawicy. Udawanie „obrońców kobiet” (które to hasło pozostaje tyleż buńczuczne co nieprawdziwe) było też swego rodzaju „bezpiecznikiem”, bowiem skutecznie zablokowało dostęp do sejmowych ław działaczy z ugrupowań lewicowych.

Ten czas, jak się wydaje, właśnie się kończy. Po politycznej zdradzie opozycji skrajna lewica wie, że ich postulaty dotyczące chociażby wprowadzenia nieograniczonego dostępu do antykoncepcji i środków „dzień po”, czy „wolności” dla kobiet w postaci aborcji na życzenie, nie są możliwe do zrealizowania z pomocą sił obecnie urzędujących w parlamencie. I będą chcieli to zmienić.

Niestety neomarksiści nie są osamotnieni. Już od kilku miesięcy na męża stanu kreowany jest Robert Biedroń, który ma być budowniczym porozumienia na lewej stronie sceny politycznej. O tym, że czeka nas pewna przebudowa świadczyć może też nagły „wyskok” w sondażach poparcia dla środowiska skupionego wokół Biedronia, Inicjatywy Polskiej Barbary Nowackiej, Partii Razem oraz ruchów miejskich i kobiecych do poziomu – o zgrozo – 11 proc.

Co ważne, neokomuniści mogą liczyć na coraz silniejsze medialne wsparcie. Świadczy o tym chociażby zwielokrotniona w ostatnich dniach liczba wystąpień Adriana Zandberga, lidera partii Razem, i jego kolegów. Jak to możliwe, że ugrupowanie stojące dotąd na marginesie, nie mające reprezentacji parlamentarnej, nagle stało się wyznacznikiem nastrojów społecznych? Wystarczyło, by grupa krytyków opozycji z tęczowymi, czerwonymi i czerwono-czarnymi (sic!!!) flagami pokrzyczała przed Sejmem, aby „zacząć się liczyć”? To znak, że „niewyrazista” opozycja ma się odsunąć w cień. Zostanie ona zmieniona na środowiska „postępowe” z domieszką tych bardziej radykalnych, neomarksistowskich.

Taki ruch polityczny – co już można dostrzec – będzie sięgał po wsparcie tych samych, niezadowolonych z rządu PiS środowisk: a więc po pierwsze Obywateli RP czy KODu, którym wystarczy, że PiS zostanie odsunięty od władzy, po drugie byłych SB-eków, którym już obiecuje się przywrócenie emerytur, i wreszcie po trzecie, środowisk feminizujących oraz LGBT, które niecierpliwie czekają na legalizację związków jednopłciowych, genderyzację i swobodę w zabijaniu życia poczętego.

Czekają nas zatem kolejne – podsycane złudnymi obietnicami lewackich zmian – pokazy obsceny, wulgarności i chamstwa, znane nam już dobrze z „czarnych protestów” i „strajków kobiet”. One nie ustaną. Wszak rozpoczynamy trzyletni maraton wyborczy.

Niestety z pomocą mediów hodowani są nowi „bohaterowie” kroczącej przez polskie społeczeństwo rewolucji moralnej. I nikt jakoś nie pamięta, że tak chętnie eksponowana przezeń czerwona flaga jest symbolem anarchistycznym i komunistycznym. A przecież promocja systemów totalitarnych jest w Polsce prawnie zakazana. Jak to dzieje się, że nikt na to nie reaguje? Dlaczego nie słychać głosów oburzenia i wezwań do delegalizacji organizacji mentalnie czerpiących z dorobku „czerwonych”. Gdzież w końcu są sami „obrońcy Konstytucji”?

Tak! Stoją oni dziś pod czerwonym (a chętnie też i pod tęczowym) sztandarem i z lubością odpowiadają na zaproszenia lewicowo-liberalnych mediów. Promowanie „swoich” niby dziwić nie może, ale źle się dzieje, kiedy ów nieuprawniony i źle pojęty pluralizm zaczyna być widoczny na antenach publicznych nadawców. A tak się dzieje! Cel – a jest nim ostateczne pogrążenie porozbijanej opozycji parlamentarnej – nie uświęca środków. Z klaki ferowanej dziś spadkobiercom komunistów, dobrych owoców nie będzie.

Marcin Austyn

za:www.pch24.pl