Polecane

Ks.prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Chwała i cześć Bohaterom!

Kolejny rok odbudowujemy naszą pamięć o Żołnierzach Wyklętych, Niezłomnych, o bohaterach antykomunistycznego podziemia. Jest to pamięć z wielu względów trudna. Docieramy do faktów i zdarzeń, które były programowo obracane w nicość, niebyt, nieistnienie

. Nie możemy wciąż jeszcze dotrzeć do ciał, miejsc pochówku, a co dopiero mówić o dotarciu do szczegółów walki, a potem martyrologii i śmierci.

Jest to pamięć trudna, bo dotyczy spraw niezwykle trudnych. Zryw Żołnierzy Niezłomnych był pierwotnie  podyktowany wiarą i nadzieją w to, że dojdzie do kolejnego światowego konfliktu, który zmieni układ polityczny wypracowany na bazie złych kompromisów, na bazie zdrady Polski przez aliantów. Wierzono w sprawiedliwość i wierzono w elementarną przyzwoitość. Kiedy okazało się, że jest to wiara naiwna, nierealna do spełnienia to wówczas, podjęta walka zyskała inny wymiar. Nie było nadziei na zwycięstwo, ale była wola oporu i wola opóźniania rozszerzania się tej zarazy, tej śmiertelnej choroby dla narodu, jaką był komunizm. To była walka o ocalenie tego, co w narodzie jest autentyczne.

Pamięć jest trudna także dlatego, że środki w tej walce były różne. Były napady na posterunki, rozbrajanie milicjantów, były odbicia więźniów, były konfiskaty mienia tych, którzy wiernopoddańczo służyli Moskwie. Ale oczywiście były w związku z tym akty przemocy, były zabójstwa w walce i były też wyroki śmierci. Te ostatnie, choć dotyczyły funkcjonariuszy aparatu represji, dotykały także na przykład ich żon. Niewątpliwie, za takimi aktami i decyzjami stały bardzo ważne powody.

W tych dniach różnych refleksji wokół dramatu Holocaustu, ale też wokół walki z komunizmem w powojennej Polsce, wraca mi niejako spontanicznie obraz eksperymentu stanfordzkiego, przeprowadzonego w Stanach Zjednoczonych. W tym eksperymencie wzięła udział grupa ochotników, podzielonych na dwie losowo wybrane grupy strażników więziennych i więźniów. Nie wolno było stosować przemocy fizycznej, ale to nie zabezpieczyło więźniów, nota bene pozbawionych imienia i nazwiska, a określanych numerami, przed eskalacją represji. Twórca całego pomysłu i przedsięwzięcia, Philip Zimbardo opisał tragiczny w skutkach eksperyment w swojej słynnej pracy pod znamiennym tytułem „Efekt Lucyfera”. Wspominam o tym, bo niewątpliwie, w warunkach granicznych, ten „efekt Lucyfera” bywał spotęgowany. Wśród bohaterów podziemia byli z pewności i pospolici przestępcy.

Piszę o tym dlatego, że od początku wskrzeszania pamięci o Żołnierzach Niezłomnych towarzyszy z jednej strony szydera środowisk lewicowych, z drugiej strony patos, w którym niektórzy upatrują ryzyko mitologizacji, także szkodliwe.
Jestem przekonany, że prawda historyczna, która jest przedmiotem badań naukowych odsłoni to wszystko, co jest sferą szarości, ale także i mroku. Jednak to na tym tle widnieje blask autentycznej chwały i  bohaterstwa. Tożsamość narodową trzeba budować w oparciu o przede wszystkim prawdę sumień, większą niż faktografia. Dlatego - chwała i cześć Bohaterom.