Polecane

Krystian Kratiuk - Rewolucyjna propaganda w polskiej szkole

Gdyby w nauczaniu dotyczącym rewolucji bolszewickiej stosowano te same metody, co w edukacji na temat rewolucji francuskiej i reformacji, nasze dzieci dowiedziałyby się, że Lenin był w gruncie rzeczy dobrodusznym altruistą, który nigdy nikogo nie skrzywdził, no może

poza zjadającym na śniadanie niemowlaki carem Mikołajem.

W szkole nas oszukują. W dobie Internetu młodzież uświadamia sobie to coraz częściej. W ostatnich miesiącach nawet wielkie media ubolewają nad wpuszczanymi do sieci fake newsami, co jeszcze dobitniej uzmysławia nam wszystkim, że ten kto udziela informacji, ma nad nami ogromną władzę. A najwięcej informacji o otaczającym nas świecie, jego strukturze i historii, podaje się nam w szkole. Ta zaś od wielu dziesięcioleci nas okłamuje.
Jak bowiem przedstawia się w szkole pierwszą wielką rewolucję w dziejach Europy, czyli reformację zapoczątkowaną przez Marcina Lutra? Nasi nauczyciele opowiadają o dzielnym reformatorze z Wittenbergi i jego odważnym wystąpieniu oraz że na jego stronę przeszły z ochotą setki tysięcy wiernych. A jak było w rzeczywistości? Luter w istocie nie był żadnym reformatorem, tylko rewolucjonistą, który z powodu własnej buty i arogancji postanowił wywrócić wiarę katolicką do góry nogami. Czy słyszeliśmy w szkole o wyzwiskach, którymi Luter obrzucał papieża? Czy wśród różnic między protestantami a katolikami (jeśli w ogóle mówi się o nich w szkole) nauczyciele wymieniają luterską pogardę dla Najświętszego Sakramentu i Najświętszej Maryi Panny? Czy na lekcjach historii dowiemy się o zgubnym wpływie owego odważnego Lutra na moralność wyznawców jego herezji? Albo na gwałtowny upadek obyczajów spowodowany jego naukami, który dostrzegał już on sam? Nie! Nauczą nas za to o sprzedawaniu odpustów, z którym ktoś przecież musiał zrobić porządek.

A czego naucza nas szkoła o kolejnym wielkim przewrocie, czyli o rewolucji francuskiej? Czy proponowany przez MEN (bez względu na proweniencję polityczną rządzącego nim akurat ministra) program nauczania jest wobec tej krwawej rewolty chociażby „obiektywny”? Nic bardziej mylnego! Polska szkoła, a nawet i uniwersytet, popiera rewolucję francuską i kłamie na jej rzecz. Jakże inaczej brzmi bowiem prawdziwe hasło rewolucjonistów, czyli Wolność, równość, braterstwo albo śmierć, od rozpropagowanej wśród uczniów wersji okrojonej do pierwszych trzech słów. O rewolucjonistach opowiada się jak o ludziach, którzy uciskani przez króla totalitarystę (sic!) sami z siebie ruszyli w bój w szlachetnej sprawie.

Czy ktoś uczy młodych ludzi, jak wyglądało życie we Francji przed rewolucją i po niej? Czy ktoś w polskiej szkole mówi o zaborze mienia kościelnego lub o mordowaniu księży? Czy wreszcie podręczniki wspominają o powstaniu w Wandei bądź o tym, że katolicy przeciwni byli rewolucji, gdyż stanowiła ona wołające o pomstę do nieba wykroczenie przeciw Bożym prawom? Nie! Podręczniki, a za nimi nauczyciele, opowiadają nam o dobrych ludziach, którzy poszli w bój za wolność i przenajświętszą demokrację! W uchu polskiego ucznia, przywykłego do opowieści o powstańcach (które zresztą słyszy od tych samych nauczycieli), pochwały dla francuskich królobójców brzmią jak najpiękniejsza melodia.

Pozostaje jeszcze jedna rewolucja – bolszewicka. O niej akurat polska szkoła kłamie najmniej, zapewne dzięki dość rozpowszechnionemu w naszym narodzie wstrętowi do bolszewików. Dzięki temu owa rewolucja, w sposób oczywisty stanowiąca kontynuację dwóch poprzednich, wzbudza w Polakach jeszcze trochę odrazy. Ale warto sobie uzmysłowić, właśnie na podstawie tej „najświeższej” rewolucji, jak by o niej mówiono, gdyby zastosować metodologię opisywania rewolucji Lutra i Robespierre’a. Otóż usłyszelibyśmy, że Lenin doszedł w pewnym momencie do wniosku, że byłoby dobrze, gdyby robotnicy z całego świata mieli wolne soboty, więc wraz z przyjaciółmi udał się do złego cara, zabił go, wprowadził wolne soboty, więcej: nadał uprawnienia emerytalne ubogim, po czym rządził sobie Rosją i jej przyległościami, aż nagle przyszedł Gorbaczow i nie do końca wiedzieć dlaczego wszystko się rozleciało.

Poprawiaczom historii nie tak łatwo jednak zmienić naszą świadomość w tym względzie, choć udało się im z dwiema poprzednimi rewolucjami – jedną utrącającą wśród mas wiarę w prawdziwego Boga, drugą pozbawiającą lud hierarchii, szacunku do władzy i niewinnego życia. Dzięki Bogu jednak, w Polsce jeszcze dość powszechnie pamięta się o komunizmie, który odebrał nam własność i godność.
Pytanie tylko, jak długo?


Polonia Christiana nr 58