Polecane

Ks.prof.Paweł Bortkiewicz TChr - Zdumienie wobec człowieka

Truizmem jest stwierdzenie, że to wyjątkowy koniec tygodnia. Trzy dni, które wspominamy i uobecniamy w liturgii Kościoła, to trzy dni, które zmieniły świat i człowieka. Nie sposób nie dostrzec, że

w tych dniach kumuluje się właściwie wszystko, czym pisane są dzieje ludzkości i zarazem pojedyncze biografie. Jest zdrada i słabość. Jest duży optymizm wiary we własne siły, może raczej we własną lojalność i gorycz rozczarowania w godzinie próby. To nie tylko doświadczenie Piotra, ale właściwie każdego z Apostołów. Ernest Bryll ciekawie zwracał uwagę na to, że nawet wierny Jan nie miał odwagi zaprotestować w chwili zapierania się Piotra…

Jest trwoga konania, nieobca Jezusowi, jest dotkliwe poczucie osamotnienia, tak dotkliwe, że nasza pobożność próbuje je zmienić, przełamać, jakby próbując stwierdzić: to niemożliwe… Ktoś przecież musiał być z Jezusem na tej drodze… Była z pewnością Matka, tak oczywista w swej obecna, że nie wymagało to nawet odnotowania. Ale ustawiamy na tej drodze Męki Weronikę, wyznając, że vera icon, prawdziwy obraz Jezusa odbija się od zarania w czynach tych, którzy mają odwagę pełnić dzieła miłosierdzia, kierując się szczególną wyobraźnią.

Jest w tych dniach swoiste doświadczenie napięcia między opinią większości, dodajmy wyraźnie - krzykliwą i w danym momencie zwycięską, a przylgnięciem w osamotnieniu do prawdy. To jest to napięcie, które ujawnia się niezwykle czytelnie w dramacie dwóch współukrzyżowanych - dramacie tego, który włącza się w krzykliwe szyderstwo tłumu i jest po stronie opinii większości, zwycięskiej, triumfującej. I jest dramat drugiego złoczyńcy, który w chwili śmierci zyskuje życie wieczne, mocą przylgnięcia do prawdy.

To jest powaga tych dni, powaga dziejów człowieka. Ona zostaje dopełniona tym co, najistotniejsze - zostaje dopełniona tym słowem Pana „Wykonało się”. Śmierć Chrystusa jest spełnieniem, ale nie w sensie realizacji jakiejś potencjalności ludzkiego życia. Ona jest spełnieniem w sensie otwarcie się na pełnię, na wieczność.

W obliczu tych wszystkich prawd, cóż nam pozostaje? Zaduma i zdumienie. O nim pisał pięknie i genialnie św. Jan Paweł II w swojej programowej encyklice: „Właśnie owo głębokie zdumienie wobec wartości. i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną. Nazywa się też chrześcijaństwem. Stanowi o posłannictwie Kościoła w świecie — również, a może nawet szczególnie — „w świecie współczesnym”. Owo zdumienie, a zarazem przeświadczenie, pewność, która w swym głębokim korzeniu jest pewnością wiary, ale która w sposób ukryty ożywia każdą postać prawdziwego humanizmu — pozostają najściślej związane z Chrystusem”.

Przywołując te słowa, powinienem zamilknąć. Ale pozwolę sobie na rudny komentarz. Chciałbym, byśmy te słowa odczytali raz jeszcze z pełną świadomością, my, chrześcijanie, my, przynależący do wspólnoty Kościoła, zrodzonego na Krzyżu. Chciałbym, be w te słowa wpatrzyli się i wsłuchali ci z nas, katolików, którzy nie tak dawno szli w czarnych marszach przeciw życiu i przeciw człowiekowi. By nikt z nas nie miał wątpliwości, ja wielkim zaprzaństwem Chrystusa jest takie włączanie się w kulturę śmierci.


Nam wszystkim życzę, by te Święta przypomniały nam na nowo potrzebę nieustannego zdumienia się wobec wartości i godności każdego człowieka.