Polecane

Ks. prof.Czesław Bartnik - I nie wódź nas na pokuszenie

Ojciec Święty Franciszek zaleca, na wniosek Episkopatu Francji, ogólne przedyskutowanie, czy w pacierzu, czyli w „Ojcze nasz”, nie zmienić prośby: „I nie wódź nas na pokuszenie” na: „I nie pozwól nam ulec pokusie”, co miałoby być jaśniejsze, prostsze i bardziej „dzisiejsze”.

I ludzie dyskutują już między sobą, a przede wszystkim pytają duchownych i teologów. Powtarza się jakby w pewnym sensie sytuacja z czasów Soboru Nicejskiego z roku 325, kiedy to i najprostsi wierni dyskutowali, czy Chrystus w stosunku do Boga Ojca jest tylko „homoiousios” („współpodobny”) czy raczej „homoousios” („współistotny”). Pozornie chodziło tylko o jedną literę „i”, lecz faktycznie o to, czy Chrystus jest tylko „podobny do Boga” czy też „jest Bogiem”. Tym razem problem jest nieporównywalnie mniejszy i chodzi tylko o tłumaczenie z języka starogreckiego, ale i on musi być rozważany teologicznie, z głębszą refleksją, nie na „zdaje mi się”.

„Ojcze nasz”

Dla głębszego rozumowania powtórzmy sobie cały tekst „Ojcze nasz”: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego (zob. Mt 6,9-13). Takie jest od bardzo dawna tłumaczenie z biblijnego języka greckiego na język polski. Na temat tej modlitwy, podanej apostołom bezpośrednio przez samego Chrystusa, napisano już niezliczoną liczbę komentarzy i rozpraw. Przede wszystkim wypływa ona z nieskończonej ilości ust, myśli, serc i dusz nieustannie jako hymn miłości dzieci do Ojca i znajduje odzew w symfonii całego wszechświata. Jest egzystencjalnie i duchowo, a także teologicznie najwspanialszą i najwznioślejszą modlitwą stworzenia. Przy tym jednak liczne teksty Objawienia są tak głębokie i bogate w treść, a ponadto tak też związane z językiem oryginalnym, że niemal każdy przekład na inny język jest bardzo trudny, bo choć zawiera tę samą główną prawdę, to może być niezupełnie adekwatny albo niezupełnie trafny w pobocznych sensach, albo też posiadać swoje odcienie, uzależnione od innej kultury. Toteż wszystkie oficjalne przekłady biblijne muszą mieć aprobatę kościelną.

Problem prośby szóstej

Szósta prośba „Ojcze nasz” w przekładzie staropolskim brzmi: „I nie wódź nas na pokuszenie” (w starocerkiewnym: „iskuszenie”). Kluczowe jest tu słowo: „pokuszenie” (grec. peirasmos, łac. tentatio). Otóż termin „peirasmos”, używany niemal wyłącznie w Biblii, wywodzi się od czasownika „peiradzein” i ma trzy podstawowe znaczenia: próbować, doświadczać, kusić. Podobnie i łacińskie: temptare (tentare) – próbować, (usiłować), doświadczać (atakować), kusić (narzucać coś komuś).

A zatem w omawianym terminie najpierw narzuca się znaczenie „próby”, „wypróbowywania”. W tym znaczeniu w Starym Testamencie Bóg poddawał próbie (jakby „kusił”) Adama i Ewę, żeby dopełnili swój byt osobowy przez moralność i pełną aprobatę Stwórcy (Rdz 3,l-19); Abrahama, żeby był zdolny wynieść Boga ponad życie swego syna Izaaka (Rdz 22,1-19), i Hioba, żeby żadne cierpienie nie oderwało go od wiary w dobroć fundamentalną Boga.

Potem podobnym próbom, choć nieporównanie mniejszym, są poddawani chrześcijanie, żeby zachowali wiarę, umocnili wytrwałość i miłość do Chrystusa i udoskonalili moralnie swoje osobowości. „Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość… Abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków […]. Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, gdy bowiem zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują” (Jk 1,3-4.12).

Czy można zatem prosić, by Bóg nie poddawał nas próbie? Tak! Święta Teresa z Lisieux modliła się: „Boże, nie poddaj mnie próbie, bo jestem za słaba”. Podobnie zresztą odczytują tę szóstą prośbę wielcy teologowie, jak kiedyś św. Cyprian, biskup Kartaginy (zm. 258), a dziś Papież Benedykt XVI. Istotnie, jest jakaś tajemnica w tym, że choć Bóg nie poddaje człowieka próbie ponad jego siły, to jednak nie determinuje woli człowieka, który tę próbę, ten egzamin przegrywa (por. Mk 4,17; Łk 8,13). Zresztą miesza się w to i szatan: „Oto diabeł ma niektórych z was wtrącić do więzienia, abyście zostali poddani próbie” (Ap 2,10). Ponadto i sami chrześcijanie często poddają jedni drugich najrozmaitszym próbom, nieraz wychowawczym, nieraz złośliwym.

Dużo szerszy, nieraz nawet ogólny, zasięg ma „doświadczanie”. Jest doświadczanie nas przez zły los, nieszczęścia, prześladowania, kataklizmy, choroby, tragiczne wydarzenia i wszelkie ataki konkretnej rzeczywistości na nas i na nasze życie. Jest znamienne, że dawni wybitni profesorowie z dziedziny języka greckiego i Biblii przetłumaczyli termin „peirasmos” jako doświadczenie; uważając to za najtrafniejsze: „I nie wprowadź nas w doświadczenie, ale wyciągnij nas ze złego” (Mt 6,13) oraz „I nie wprowadziłbyś nas w doświadczenie” (Łk 11,4c) (Grecko-polski Nowy Testament, Warszawa 1993, s. 24 i 308). A teologicznie wyłożył to bardzo głęboko jeszcze św. Leon Wielki, Papież w latach 440-461: „Ista vita tota tentatio est” (życie doczesne jest w całości doświadczeniem), czyli walką z przeciwnościami (Sermo 41,1). Wszystkie one mogą odciągać od Boga.

I tak tłumaczy prośbę szóstą modlitwa mszalna, odmawiana zaraz po „Ojcze nasz”, jakby była komentarzem: „Wybaw nas, prosimy Cię, Panie, od wszelkiego zła i udziel nam łaskawie pokoju za dni naszych. Niech nas wspomaga Twoje miłosierdzie, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego nieszczęścia” (Obrzędy Komunii). „Wy bowiem – pisze św. Piotr – jesteście przez wiarę, strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia… Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu” (1 P 1,6-7). „Za pełną radość poczytujcie to sobie, ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (Jk 1,2). Do doświadczeń chrześcijan należą też katastrofy świata (por. Mt 24,21-22).

Trzeba zauważyć, że u podstaw Bożego doświadczania nas są dwie istotne idee: Opatrzności Bożej i pedagogii Bożej. Oto Bóg kieruje całym światem i czuwa nad każdym wydarzeniem, powodowanym w świecie zgodnie z przyczynami wtórnymi: „I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21,17-19). „Przecież żaden z nich (wróbli) nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone […]. Kiedy was będą ciągać do synagog, urzędów i władz” (Łk 12,6-7.11. Por. Mt 10,30). Ale nawet doświadczanie każdego człowieka może być szczególnym rodzajem pedagogii Bożej, także i w myśl pedagogii starotestamentalnej (Prz 3,11-12 – LXX).

Jednocześnie Opatrzność Boża, według Pisma, ma charakter wychowawczy przede wszystkim co do swoich wyznawców, bowiem Bóg prowadzący dzieje i urządzający świat postępuje jako Ojciec w stosunku do swoich dzieci. „Jeszcze – czytamy w Liście do Hebrajczyków – nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim zwraca się (Bóg) do was jako do synów. Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje (Prz 3,11-12). Trwajcie w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. […] Czyni to dla naszego dobra. […] Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości” (Hbr 12,4-7.10-11). W Kazaniu na Górze zostało powiedziane m.in.: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,10). Paweł Apostoł pisze: „Chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję” (Rz 5,3-4).

Ducha doświadczanych przez przeciwności i prześladowania dobrze oddaje List św. Jakuba: „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (Jk 1,2).

Jednakże, o ile można radować się heroicznie z cierpień za wiarę, za Chrystusa i za prawdę w rozmiarze indywidualnym lub pewnej grupy chrześcijan, to już inaczej jest, gdy chodzi o całe społeczne Królestwo Boże na ziemi. A Modlitwa Pańska jest modlitwą także społeczną, modlitwą Kościoła. Mówi ona o Ojcu „naszym”, o „nas”, „my”. I kiedy zagraża całkowita zagłada Kościoła, nie wolno się radować. Wtedy nie mówi się już: „nie wódź na pokuszenie”, ale „nie wódź nas na doświadczenie ekstremalne Kościoła”. Dziś ma to sens: „nie oddawaj nas anty-Kościołowi, anty-Chrystusowi, królestwu szatana, wojującemu ateizmowi państwowemu, antymoralnemu i antyświatu”. Wtedy modlimy się: „Ojcze, ratuj nas, bo nas mordują po całym świecie, na ciele i duchowo!”.

I wreszcie greckie „peirasmos” i łacińskie „tentatio” są oddawane po polsku jako „pokusa”. Pokusa jest już bardziej związana w swej genezie z umysłem i wolą samego człowieka, z szatanem jako kusicielem i z grzechem. Czynnikiem decydującym jest pożądliwość wewnętrzna, która dąży do zła moralnego pod pozorem dobra. Ta niemoralna pożądliwość odnosi się głównie do życia seksualnego, materialnego, do władztwa nad ludźmi, wyładowywania swej nienawiści do bliźnich i do najwyższych wartości. „Kto doznaje pokusy – uczy święty Jakub – niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi (ku złemu). To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić!” (Jk 1,13-16). „Niech więc grzech – pisze św. Paweł – nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, poddając was swoim pożądliwościom. Nie oddawajcie też członków waszych jako broń nieprawości na służbę grzechowi” (Rz 6,12-13). „Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, jaka zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie pozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13). Jezus, gdy przyszedł na Górę Oliwną, polecił swoim uczniom modlitwę, by nie ulegli pokusie zgorszenia z powodu Jego Męki: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie (dawniej tłumaczone jako: ”abyście nie weszli w pokuszenie„)” (Łk 22,40.46). Przy czym i pokusa jest ciągle oddawana jako „peirasmos” i „tentatio”.

Trudności

Jednakże konkretne przekłady szóstej prośby w analizie teologicznej natrafiają na spore trudności. Oto niektóre. „Nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” jest jakby próbą zrzucania naszej ewentualnej winy na Boga. Przypomina to teologię niektórych wspólnot protestanckich, według której człowiek po grzechu pierworodnym nie ma już wolnej woli w dziedzinie zbawienia i moralności, nie może więc przezwyciężać żadnych pokus we współpracy z Bogiem Ojcem, a musi to czynić sama łaska (sola gratia), która determinuje naszą wolę. Tymczasem chrześcijanin bez takiej wolności nie tylko nie miałby grzechu, ale przede wszystkim nie byłby człowiekiem.

„Nie wystawiaj nas na pokusę” – zdaje się postulować, żeby Bóg tak ułożył nasze życie, abyśmy nie mieli możliwości w ogóle popełnienia grzechu, bo unikniemy wszelkich pokus do złego.

„Nie dopuszczaj do nas pokusy” – podobnie przypomina prośbę, by chrześcijanin w odróżnieniu od innych został w ogóle pozbawiony pokus grzesznych (idea wybraństwa chrześcijan).

 „I nie wprowadź nas w doświadczenie” – kłóci się z tekstem natchnionym: „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (Jk 1,2).

 „I nie wódź nas na pokusy” – nie może być poprawne, bo zakłada, że Bóg może wodzić człowieka na pokusy specjalnie do grzechu, bo to znowu jest sprzeczne z prawdą objawioną, że „Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To właśnie własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci” (Jk 1,13-14).

I wreszcie są poglądy, że wszystkie takie interpretacje jak: „I nie dopuszczaj do nas pokusy” czy „nie wystawiaj nas na próbę” lub: „Nie doświadczaj nas” są mitologiczne, bo opierały się na wierze, iż Opatrzność Boża kieruje bezpośrednio każdym najdrobniejszym wydarzeniem na świecie i w duszy. Tak głoszą dziś niektórzy teologowie liberalni. Ale przeczy to nauce Chrystusa o Opatrzności, np. że „żaden wróbel nie jest zapomniany w oczach Bożych i u was zaś nawet włosy na głowie są policzone” (Łk 12,6-7). Stąd i prawowierna teologia uczy, że wprawdzie stworzenie ma swój porządek przyczyn i praw, to jednak Stwórca dzięki swej immanencji w stworzeniu (obok transcendencji) nie unicestwia wewnętrznych przyczyn wtórnych (causae secundae), ale jako Przyczyna pierwsza tworzy je, podtrzymuje i uzdalnia do własnych ich działań (G.L. Müller, Dogmatyka katolicka, Kraków 2015, s. 249-252). Przede wszystkim Bóg nie jest sam w sobie przyczyną fizyczną, lecz osobową.

W rezultacie myślę, że głównym źródłem trudności jest mieszanie znaczeń raczej pozytywnych słowa „peirasmos”: próba i doświadczanie, ze znaczeniem zdecydowanie negatywnym – kuszenie (pokusa). Przy czym dodatkowo w języku polskim jeszcze i sama „pokusa” jest redukowana potocznie najczęściej do dziedziny seksualnej i trochę jeszcze do pożądania dóbr materialnych oraz złoczynienia społecznego. A zatem prośba o niewystawianie nas przez Boga tylko na tego rodzaju „pokusy” staje się wielkim zawężeniem całożyciowego przecież charakteru modlitwy „Ojcze nasz”. Toteż sformułowanie: „I nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” otrzymuje sens odwrotny do przekładu dotychczasowego, proszącego, by Bóg w ogóle „nie wodził nas na pokusy”, a nie tylko wspierał nas w walce z nimi. Bo wychodzi na to, jakoby Bóg Ojciec mógł nas kusić ku złemu.

Próba odpowiedzi

Wydaje się, że trzeba przyjąć coś wspólnego w tych trzech znaczeniach jednego i tego samego terminu „peirasmos” (próby, doświadczania przez Boga i pokuszenia). Tym znaczeniem wspólnym jest ambiwalencja, dwuwartościowość życia i świata – rzeczywistości i pewnego fałszu, prawdy stałej i dopiero zadanej, dobra już, ale jeszcze wymagającego koniecznego doskonalenia. Świat w wizji „Ojcze” jest walką dobra ze złem, prawdy z fałszem, miłości do Ojca z niewdzięcznością i nienawiścią, mocy ducha ze słabością.

Ewangelie podają słowo Jezusa „peirasmos” o jeszcze jednym szczególnym znaczeniu. Oto Jezus po swej decydującej modlitwie do Ojca w Getsemani powiedział do apostołów Piotra, Jakuba i Jana: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mk 14,38. Por. Mt 26,41; Łk 22,40.46). Przy czym starsze przekłady polskie mają: „abyście nie weszli w pokuszenie”. W jakie pokuszenie? Raczej w pokuszenie „zgorszenia”. Otóż w zbawczej męce Jezusa ścierają się dwa światy: świat ducha i świat ciała i każdy ma swoją logikę rzeczywistości. Oto apostołowie bez modlitwy i czuwania wobec tego, co się dokonuje, mogą popaść w pokusę „zgorszenia”, a mianowicie, że Jezus Chrystus, który przyszedł od Ojca, by założyć triumfalne Jego królestwo, tymczasem faktycznie zwiódł ich, bo przez swoją śmierć ciała wszystko przegrywa. I tak bez wejścia duchem w logikę zbawczą mogą nie zrozumieć, że On duchowo wszystko wygrywa. I takie „gorszenie się” męką Mesjasza sam Jezus nazwał „szataństwem” (Mk 8,33; Mt 16,23). I w prośbie szóstej Modlitwy Pańskiej może też kryć się myśl, żeby Bóg strzegł nas zawsze przed pokusą popadnięcia w logikę ciała i w logikę szatańską, przed którą przestrzega nas prośba siódma: „ale nas zbaw ode złego”. Przy czym niektóre najstarsze wersje w owym „złym” odczytywały wprost szatana, kusiciela.

W każdym razie już prośba szósta zakłada, że nasze życie dzieci Bożych, odkupionych i wiedzionych Opatrznością Ojca, jest stale zagrożone pewną zwodniczością świata doczesnego, jak i słabością naszego ciała. I dlatego prosimy, by nasz Boski Wychowawca nie sprowadzał nas z powrotem do tego świata pokuszenia, ale żeby nas wybawił ze zła, przede wszystkim moralnego, i żeby, jak uczył Papież św. Leon Wielki (zm. 461), tak nam pozwolił prowadzić życie w każdej sytuacji historycznej, żeby stała się ona „materia virtutum”, czyli tworzywem najwyższych cnót. W rezultacie stary polski termin „pokuszenie” (starocerkiewne: „iskuszenie”) nie może być zredukowany tylko do świeckiego znaczenia „pokusa”. Bowiem bardzo wiele słów biblijnych otrzymuje sens religijny, wyrastający z całego słowa objawionego, raczej misteryjny (znacznie głębszy) niż w znaczeniu świeckim. Sensy te odczytuje zazwyczaj lepiej lud wierzący i Kościół niż lingwiści laiccy. Toteż nieprzypadkowo słowo „peirasmos” i „peiradzein” jest odnoszone do znaczeń: próba, doświadczanie, egzamin, pokusa, zgorszenie, zwodniczość – żeby oddać całą gamę naszych związków z pedagogią Boskiej Opatrzności Ojca niebieskiego. Może zatem mieścić się w szóstej prośbie Modlitwy Pańskiej także taki sens: „I nie wódź nas w żadną zwodniczość świata, lecz tylko w ’Królestwo Twoje’”.

I w tym sensie modlimy się od dwóch tysięcy lat do Ojca niebieskiego, roztaczającego nad nami zbawczą i doczesną Opatrzność: „I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”. 

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/193539,i-nie-wodz-nas-na-pokuszenie.html