Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Ks.prof. Paweł Bortkiewicz: Jana Pawła II myśl o wolności i czyn wyzwolenia – 1979 i 1991

Należy bez wątpienia wyrazić wdzięczność organizatorom konferencji za ten jej tytuł „Polskie drogi do Niepodległej”.
Istnieje bowiem ryzyko, by potraktować aktualną, tegoroczną rocznicę jako „100 lecie niepodległości”.  Takie sformułowania obciążone są podwójnym błędem - z jednej strony ignorują fakt niepodległości ponad 1050 letnich dziejów Polski i Polaków, z drugiej strony, traktują fakt niepodległości jako coś stale istniejącego.

A przecież w tym stuleciu, po odzyskaniu niepodległości, przypadły także bolesne i dramatyczne okresy jej utraty w czasie okupacji, bądź lata
istnienia państwa tzw. „ograniczonej suwerenności” według oficjalnej doktryny Breżniewa. Stąd też w 100-leciu odzyskania niepodległości warto dostrzec te epizody, które wskazują na wydarzenia odsłaniające zmagania o wolność w tym okresie czasu Do takich właśnie wydarzeń należą pielgrzymki św. Jana Pawła II do Polski.
Żeby jednak zrozumieć czyn wyzwolenia podjęty przez Papieża Polaka trzeba spojrzeć na jego koncepcję wolności.

Myśl o wolności

Koncepcja wolności Karola Wojtyły/Jana Pawła II wyrasta z filozoficznie rozumianego  doświadczenia człowieka. Karol Wojtyła jako filozof stawiał sobie za cel to, by odsłonić bogactwo człowieka poprzez czyn jako działanie jemu właściwe. Warto byłoby niewątpliwie odczytać tę koncepcję w podwójnym kontekście. Z jednej strony kontekście filozofii marksistowskiej, która przecież stanowiła ideologiczną wykładnię rozumienia wolności i człowieka, z drugiej strony w kontekście rewolty 1968 r.

Taka analiza mogłaby być przedmiotem osobnego opracowania. W tym miejscu warto może jedynie zauważyć, że Karol Wojtyła w pewnym sensie nie podejmował polemiki z marksizmem. Czynił to z głębokim rozmysłem, czego szczególnym świadectwem jest zapis jego młodzieńczych konferencji wygłaszanych w krakowskim duszpasterstwie akademickim. Konferencje te zostały skrzętnie spisane i opublikowane w roku 1999.
Teksty powstały zatem, gdy w Polsce szerzyła się agresywna filozofia marksistowska - wielu podejmowało ostrą polemikę, dowodzono istnienia duszy, istnienia Boga, obalano diamat i hismat. Wojtyła nie podejmuje tej polemiki w taki sposób. Tylko w jednym zdaniu jakby dotyka centrum sporu:
"Wybierając człowieka jako temat naszych rozważań, musimy od razu bliżej określić, że można się zajmować tym tematem albo pod kątem losu człowieka, albo też pod kątem jego istoty. Wybieramy to drugie. Los bowiem człowieka w ogromnej mierze stanowi konsekwencję jego istoty”
Los człowieka czy istota? Marksizm poprzez materializm historyczny koncentrował się na losie człowieka - na jego alienacji, na jego zniewoleniu, na stosunkach ekonomicznych, wolność była efektem rozlicznych determinantów, głównie ekonomicznych i społecznych. Karol Wojtyła wskazuje natomiast na istotę człowieka - na jego bycie stworzeniem, na jego grzeszność, na jego odkupienie.  

Do tej samej metody poszukiwania istoty człowieka ujawniającego się w czynie  wolnym i świadomym działaniu powrócił w swojej największej pracy filozoficznej, w „Osobie i czynie”, opublikowanej w 1969 r., a więc tuż po rewolcie roku 1968, czyli tzw. „rewolucji seksualnej”. Ta rewolucja uprzedmiotowiła człowieka, zabierając mu wolność i podporządkowując determinancie popędu seksualnego, libido.
Niezmiennie, jak o tym świadczą „Rozważania o człowieku”, „Osoba i czyn”, ale i niedawno opublikowane „Kazanie na Areopagu” Karol Wojtyła traktuje nic innego, jak doświadczenie człowieka jako fundament  filozofii wolności.

Analiza tegoż doświadczenia człowieka pozwala rozróżnić dwa typy aktywności. Pierwszy można wyrazić słowami: „coś się w człowieku dzieje” i oznacza on raczej doznanie (łac. pati) niż działanie; człowiek jest tych doznań przedmiotem, nie zaś autorem. Drugie typ aktywności można zamknąć w słowach „człowiek działa” i wyraża on działania człowieka jako podmiotu (łac. agere); jest czynem, którego człowiecze „ja”  jest świadomym i wolnym sprawcą.

Podejmując szczegółowo właśnie owo „człowiek działa” lub „ja działam” Karol Wojtyła przyjął jako punkt wyjścia - doświadczenie własnej sprawczości działania, to znaczy taki stan rzeczy, w którym mogę powiedzieć, iż zdolny jestem sam siebie pobudzić do działania lub sam sobą pokierować. Albo też dokonać różnych czynów. Ewentualnie od czegoś się powstrzymać.

Właśnie w sferze owego „ja działam”, człowiek doświadcza w sobie swoistego zdwojenia. Z jednej strony jako podmiot owej aktywności jest głęboko i stale obecny we własnym, przez siebie przyczynowanym działaniu. Oznacza to, że jest niejako zamknięty, immanentny w tym czynie. Z drugiej strony jednak człowiek, właśnie jako sprawca czynu, działanie to transcenduje: jest jego wolnym twórcą.
I właśnie ta transcendencja osoby w czynie stanowi  wyróżnione „imię” wolności. Odsłania też jej fundament: pozwala dostrzec, że wolny jest człowiek nie tylko i nie przede wszystkim przez to, że może podjąć różne działania, ale nade wszystko przez to, że sam sobą może rządzić, siebie samego kształtować.

Zwięźle i pięknie ilustruje to zagadnienie  Cyprian Kamil Norwid w swoim „Królestwie”:

Nie niewola ni wolność są w stanie
Uszczęśliwić cię... nie! – tyś osobą:
Udziałem twym więcej!... panowanie
Nad wszystkim na świecie i nad sobą

Karol Wojtyła dochodził do głębi przeżycia wolności poprzez wnikliwą analizę formuły: „mogę - nie muszę (ostatecznie - powinienem)”. W analizie tych słów i kryjących się za nimi zjawisk i postaw, ostatecznie decyzji ludzkich postrzegał to, co pozwala człowiekowi chcieć lub nie chcieć czegokolwiek. To znaczy postrzegał  wolę. Była ona dla niego władzą, mocą której człowiek dokonać może wolnych aktów, stanowiła właściwość osoby zdolnej do stanowienia o sobie. W ten sposób dochodził do stwierdzenia, iż „samostanowienie stanowi istotę wolności człowieka”.
To właśnie owe koncepcje filozoficzne budowane i konsekwentnie rozwijane w kolejnych latach twórczości stanowiły swoisty świat idei, z którymi Karol Wojtyła - Jan Paweł II stanął na polskiej ziemi.

Dzieło wyzwolenia 1979

Pierwsza pielgrzymka do Polski w czerwcu 1979 r. Papieża Polaka miała charakter konfrontacyjny - mniej lub bardziej uwyraźniony.  Była drugą podróżą zagraniczną Ojca świętego. Pierwsza odbyła się do Meksyku, państwa o konstytucyjnie zagwarantowanym statusie ateistycznym. W tym kontekście podróż do Polski - kraju „demokracji ludowej”, nie mogła zostać zablokowana w imię na przykład „neutralności światopoglądowej”. Niemniej, nietrudno było oczekiwać, że ta wizyta przebiegać będzie w płaszczyźnie pewnej konfrontacji politycznej i społecznej. Zgoda władz rządowych na papieską wizytę nie musiała oznaczać wewnętrznej akceptacji tego faktu. Przeciwnie, władze państwowe i partyjne PRL usiłowały uczynić z tej wizyty polityczny sukces i narzędzie propagandy, a jednocześnie maksymalnie zdyskredytować jej autentyczny wymiar.
Pierwszym wymiarem konfrontacji państwa i Kościoła była sfera terminu wizyty papieskiej. Proponowany przez Kościół dwudniowy pobyt Ojca św. w dniach 8 i 9 maja nie mógł spotkać się z aprobatą władzy. Termin był kojarzony - i słusznie - z postacią św. Stanisława Biskupa, a jego biografia nieuchronnie obejmowała wątek konfliktu z władzą państwową. Władze polityczne zgodziły się zatem na termin czerwcowy, uważając, że odnoszą w ten sposób zwycięstwo. Miało ono jednak charakter zwycięstwa pyrrusowego - Papież przyjeżdżał do 6 miast na 9 dni. Sam termin zbiegał się nadto z celebracją uroczystości Zesłania Ducha Świętego i zyskiwał przez to niezwykła nośność. Kościół zresztą nie zrezygnował z wymiaru „stanisławowego” pielgrzymki - Episkopat po prostu przedłużył uroczystości o miesiąc, a archidiecezja krakowska przesunęła zarazem czas zamknięcia synodu archidiecezjalnego, którego głównym konstruktorem był kard. Karol Wojtyła.

Wyrazem dezaprobaty państwowej wobec pielgrzymki było również wycofanie się władz instytucji państwowych z przygotowań organizacyjnych. Spodziewano się fiaska organizacyjnego ze strony niewprawionych służb kościelnych. Ten manewr okazał się faktycznie oddaniem przez państwo Kościołowi inicjatywy. Ponadto wyzwolił w społeczeństwie zdolność do samoorganizacji i aktywności społecznej.

Swoistym obszarem konfrontacji stały się wreszcie słowa. Przemówienia polityków partyjnych akcentowały pokój pojęty jako równowaga sił. Zaakcentowały też jedność w postaci konsensusu politycznego jako element równowagi politycznej i stabilizacji. Nietrudno zauważyć, że podkreślanie owej „jedności we wszystkich podstawowych kwestiach bytu narodowego i państwowego” było słownym życzeniem władzy i zarazem ostrzeżeniem - kto naruszy tę jedność - narazi się władzy komunistycznej! Konsensus polityczny, jedność w kwestiach bytu państwowego - stanowiły w istocie wyznaczniki tego, co zwykło się określać mianem dyktatury proletariatu.
Przemówienia pominęły natomiast całkowicie kwestie praw człowieka, wolności sumienia i religii, 1000-letniej tradycji narodowej czy istoty relacji społecznych.
Można chyba powiedzieć, że odsłonięta przed Papieżem Polska miała kształt na wskroś polityczny. Kamuflowała natomiast wizję człowieka jako podmiotu owej polityki.

W tym kontekście, można stwierdzić, że niewątpliwie kluczem do katechezy wygłoszonej w Polsce w roku 1979, stanowiącej odpowiedź na komunistyczną wizję rzeczywistości, było papieskie zdanie wypowiedziane na placu Zwycięstwa w Warszawie: „Człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa”. Należy przy tym dostrzec, że temu zdaniu towarzyszyła cała biblijna rzeczywistość Zielonych Świątek, która stały się udziałem Polaków.

Na Placu Zwycięstwa w Warszawie Jan Paweł II wypowiedział słowa, które stały się powszechnie zrozumiałym i przyjętym manifestem personalizmu katolickiego. Zgodnie z najlepszą tradycja personalistycznego myślenia o człowieku, także i to papieskie przesłanie ujmowało człowieka w perspektywie ponad-indywidualistycznej. W konkretnej, polskiej rzeczywistości musiało to oznaczać myślenie i mówienie o człowieku w narodzie i w Kościele.

„Kościół przyniósł Polsce Chrystusa - to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa.

I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski - przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia”.
Papieskie przesłanie, jakkolwiek o wyraźnym ewangelicznym znaczeniu miało też znaczenie polityczne. Wskazywało po pierwsze na koncepcję człowieka jako osoby ludzkiej odkupionej przez Chrystusa, a po drugie - wskazywało na dzieje narodu, które mają wymiar teologiczny i kulturowy.
Było wreszcie proklamacją koncepcji wolności budowanej przez wiele lat przez Karola Wojtyłę. Stanowiła wyraz rozumienia wolności  jako samostanowienia, które pozwala głosić i realizować prawo narodu. W odpowiedzi na partyjną, komunistyczną nowomowę o pokoju, Papież odpowiedział w Belwederze: „stale przewijała się myśl o pokoju i współżyciu oraz zbliżeniu pomiędzy narodami we współczesnym świecie. Myśl szczególnie mi bliska.

Z pewnością wyrażoną w tej myśli pragnienie posiada głęboki sens etyczny, za którym przemawiają także dzieje polskiego narodu i polskiej nauki, od Pawła Włodkowica, rektora Akademii Krakowskiej poczynając. Pokój i zbliżenie pomiędzy narodami może budować się tylko na zasadzie poszanowania obiektywnych praw narodu, takich jak prawo do istnienia, do wolności, do podmiotowości społeczno-politycznej, do tworzenia własnej kultury i cywilizacji”.

Przywołanie postaci Pawła Włodkowica do dnia dzisiejszego inspiruje do myślenia. W dobie ataku państw europejskich na Polskę, oskarżania jej o sprzysiężenie się z husyckimi Czechami, niekatolickimi Rusinami czy Litwinami przeciw Zakonowi Krzyżackiemu wspieranemu przez katolickie rycerstwo Zachodniej Europy, Paweł Włodkowic, wspierany przez Stanisława ze Skalbimierza, miał odwagę i mądrość proklamować doktrynę praw narodów do samostanowienia, wyrastającą z prawa naturalnego i miał mądrą odwagę wykazać, że to właśnie Polska stanęła po stronie najgłębiej rozumianej koncepcji człowieka, moralności i wolności.

W procesie samostanowienia decydującym kryterium jest bez wątpienia prawda. Człowiek może siebie spełnić, zrealizować gdy spełnia projekt życia według prawdy, gdy spełnia swoje bycie według kryterium prawdy. To dlatego właśnie moment prawdy ma kluczowe znaczenia dla prawidłowego samostanowienia ludzkiej osoby. Dotyczy to zarówno wymiaru indywidualnego, jak i wspólnotowego. Stąd w papieskim orędziu znalazło się przywołane już fundamentalnie ważne stwierdzenie: „Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. […] Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski — przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię”.

Podobną rolę odsłaniania prawdy w dziejach człowieka i narodu odegrały papieskie słowa na temat kultury, kultury chrześcijańskiej, która budowała przez wieki naszą narodową tożsamość. W dobie propagandy redukującej dzieje narodu do epizodu „Polski Ludowej” i „kultury socjalistycznej”, te słowa miały fundamentalne znaczenie w zakresie wyzwolenia.

Szukając najważniejszej prawdy o osobie ludzkiej, która najtrafniej wskazuje na ostateczne perspektywy wolności Jan Paweł II często, z wyraźną predylekcją przywoływał tekst z soborowej konstytucji „Gaudium et spes”: „Człowiek, będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”

Wolność jest niezbywalnym warunkiem daru z siebie. Ten zaś, akt bezinteresownego daru z siebie samego jest najgłębiej spełniającym człowieka aktem. Karol Wojtyła zauważał: „Tylko ten mianowicie, kto sam siebie posiada, może też siebie samego oddać - i to oddać bezinteresownie. I tylko ten, kto sobie samemu panuje, może też z siebie samego uczynić dar - i to znowu dar bezinteresowny”.

Człowiek spełniając się poprzez bezinteresowny dar z siebie samego odkrywa znamienny paradoks wolności: spełnienie osoby w jej wolności domaga się ostatecznie  rezygnacji z własnego, wolnego decydowania o sobie. Najgłębszym aktem wolności staje się dobrowolne związanie się z drugą osobą, oddanie się jej w miłości. Wolność jako dar prowadzi wprost do solidarności społecznej. Echo tej filozoficznej koncepcji można znaleźć w słowach z czasu pielgrzymki: „Wolność jest wielkim darem Bożym. Trzeba go dobrze używać. Miłość stanowi spełnienie wolności, a równocześnie do jej istoty należy przynależeć - czyli nie być wolnym, albo raczej być wolnym w sposób dojrzały! Jednakże tego ‚nie-bycia-wolnym’ w miłości nigdy nie odczuwa się jako niewoli, nie odczuwa jako niewoli matka, że jest uwiązana przy chorym dziecku, lecz jako afirmację swojej wolności, jako jej spełnienie. Wtedy jest najbardziej wolna! Oddanie w niewolę wskazuje więc na ‚szczególną zależność’, na świętą zależność i na ‚bezwzględną ufność’. Bez tej zależności świętej, bez tej ufności heroicznej, życie ludzkie jest nijakie! Tak więc słowo ‚niewola’, które nas zawsze boli, w tym jednym miejscu nas nie boli. W tym jednym odniesieniu napełnia nas ufnością, radością posiadania wolności! Tutaj zawsze byliśmy wolni!”

Choć w czasie papieskiej pielgrzymki w 1979 roku słowo „solidarność” padło bodaj raz i to nie w przestrzeni życia społecznego, ale w odniesieniu do duchowieństwa, to treść solidarności została dokładnie zaprezentowana. Złączona ze spontanicznym czynem rozbudzonego społeczeństwa, które zaczynało odkrywać na nowo świadomość bycia narodem, stawała się zaczynem nowej rzeczywistości, wolnej Polski.

Zabezpieczanie wyzwolenia 1991

Pielgrzymka św. Jana Pawła II do Polski z 1991 roku odbywała się dwa  lata po przełomie roku 1989, traktowanym jako odzyskanie niepodległości. Wbrew oczekiwaniom, św. Jan Paweł II nie przyłączył się do wspólnej euforii. Jego nauczanie skoncentrowało się na prezentacji współczesnej, zaktualizowanej interpretacji dekalogu.

To właśnie dekalog stał się rdzeniem jego katechezy. Dość szybko wzbudziło to jako naturalne porównanie do Mojżesza - Jan Paweł II przybył do Polski jak ktoś, kto staje na czele wyzwolonego właśnie narodu, by dać mu dekalog i doprowadzić do Ziemi Obiecanej. Istotnie, takie skojarzenia mogły pojawiać się już od pierwszych papieskich katechez:
„‚Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej (...). Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną!’ (por. Wj 20,2-3).
Wybrał Bóg miejsce na pustyni: górę Synaj - i wybrał lud, któremu objawił siebie jako wybawcę z niewoli egipskiej - i wybrał człowieka, któremu powierzył swe przykazania: Mojżesza.
Dziesięć prostych słów. Dekalog. Pierwsze wśród nich brzmi właśnie tak: ‚Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną’.
[...]
‚Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną’. To pierwsze słowo Dekalogu, pierwsze przykazanie, od którego zależą wszystkie dalsze przykazania. Całe prawo Boże - wypisane niegdyś na kamiennych tablicach, a równocześnie wypisane odwiecznie w sercach ludzkich. Tak, że i ci, co nie znają Dekalogu, znają jego istotną treść. […]

To Boże prawo moralne jest dane człowiekowi i dane równocześnie dla człowieka: dla jego dobra. Czyż nie tak jest? Czyż nie dla człowieka jest każde z tych przykazań z góry Synaj: - ‚Nie zabijaj - nie cudzołóż - nie mów fałszywego świadectwa - czcij ojca i matkę’ (por. Wj 20,13-14.16.12). Chrystus ogarnia to wszystko jednym przykazaniem miłości, które jest dwoiste: ‚Będziesz miłował Pana Boga swego ponad wszystko - będziesz miłował człowieka, bliźniego twego jak siebie samego’ (por. Mt 22,37).
W ten sposób Dekalog - dziedzictwo Starego Przymierza Boga z Izraelem - został potwierdzony w Ewangelii jako moralny fundament Przymierza Nowego we Krwi Chrystusa”.

Trzeba w tym miejscu od razu zauważyć, że tak jak Mojżesza nie zawsze otaczała powszechna akceptacja, tak w czasie pobytu w Polsce - Jan Paweł spotkał się z zarzutami, że nie rozumie liberalnej demokracji, oraz że miesza płaszczyznę prawną i polityczną z porządkiem religijnym. Jak ciekawie zauważył Józef Tischner na tle dominującej doraźności - Papież „przemawiał do sumień, a nie do frakcji parlamentarnych”.
Przemawiał przy tym niezwykle konsekwentnie w stosunku do źródłowego Wyjścia - Exodusu. Biblijny proces wyzwalania i wyjścia jednoznacznie bowiem prowadził do przymierza z Bogiem. Wystarczy przywołać jakikolwiek tekst biblijny dotyczący tematu exodusu: „Rzekli: «Bóg Hebrajczyków nam się ukazał. Pozwól przeto nam iść trzy dni drogą na pustynię i złożyć ofiarę Panu, Bogu naszemu, by nas nie nawiedził zarazą lub mieczem»” (Wj 5, 3).

Kardynał J. Ratzinger komentując spór z teologami wyzwolenia stwierdził: „Do jakiej zatem wolności zmierzało wyzwolenie wyjścia? […]  trzeba zauważyć, że Mojżesz w swej rozmowie z faraonem nie podaje jako celu wyjścia z Egiptu stworzenia własnego kraju, ale wyszukanie miejsca na ofiarę, aby uwielbić Boga w sposób wybrany przez Niego samego. […]


Celem wyjścia jest więc przede wszystkim i ponad wszystko Synaj, tzn. zawarcie przymierza z Bogiem, przymierza, z którego wyniknie całe prawo dla Izraela. Celem jest zatem znalezienie prawa zaprowadzającego sprawiedliwość, a tym  samym budującego właściwe odniesienia ludzi między sobą i z całym stworzeniem. […]. Można stąd powiedzieć, że celem wyjścia była wolność; trzeba jednak natychmiast dodać, iż obliczem wolności jest przymierze, a formą realizowania wolności  ukazana w prawie przymierza właściwa relacja ludzi do siebie, oparta na ich właściwym odniesieniu do Boga”.

Papież doświadczał przejawów niezrozumienia wolności i niejako komentował te stany umysłu. Na przykład wtedy, gdy prezentując treść III przykazania mówił: „postulat neutralności światopoglądowej jest słuszny głównie w tym zakresie, że państwo powinno chronić wolność sumienia i wyznania wszystkich swoich obywateli, niezależnie od tego, jaką religię lub światopogląd oni wyznają”. Dodał zarazem „Ale postulat, ażeby do życia społecznego i państwowego w żaden sposób nie dopuszczać wymiaru świętości, jest postulatem ateizowania państwa i życia społecznego i niewiele ma wspólnego ze światopoglądową neutralnością”.

W przekazie mediów liberalnych i w przekazie polityków (np. z ówczesnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego) akcentowano ów drugi fragment i interpretowano go jako tęsknotę za jakąś formą państwa wyznaniowego. Duża część społeczeństwa przyjęła niekorzystną interpretację słów Ojca świętego, co tylko potwierdzało jak bardzo wybiórczo traktowano wypowiedzi papieskie.

Tej pielgrzymce towarzyszyła od początku niezdrowa atmosfera pytań o koszty państwa. Dlatego też Jan Paweł II zrezygnował z wypoczynkowego pobytu w Zakopanem. Sam Papież w liście do Jerzego Turowicza z 1995 r. pisał, że mieliśmy w 1991 r. do czynienia ze „wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół, na Episkopat, a także na papieża. Wyczułem to zwłaszcza w kontekście moich ostatnich odwiedzin w Polsce. Chodziło o to, ażeby zatrzeć w pamięci społeczeństwa to, czym Kościół był w życiu Narodu na przestrzeni minionych lat. Mnożyły się oskarżenia o klerykalizm, o rzekomą chęć rządzenia Polską ze strony Kościoła, czy tez o hamowanie emancypacji politycznej polskiego społeczeństwa”.

Jednym z najbardziej przejmujących i najlepiej zapamiętanych spotkań pielgrzymkowych stała się pełna bólu konstatacja Jana Pawła II: „Nie można tutaj mówić o wolności człowieka, bo to jest wolność, która zniewala. Tak, trzeba wychowania do wolności, trzeba dojrzałej wolności. Tylko na takiej może się opierać społeczeństwo, naród, wszystkie dziedziny jego życia, ale nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia. Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia u progu III Rzeczypospolitej!

‚Oto matka moja i moi bracia’.

Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”.

Pielgrzymka z 1991 roku miała jeszcze swoją drugą część  w sierpniu. Jej głównym celem było  spotkanie młodzieży na Jasnej Górze. Ono także stanowiło okazję do pogłębionej refleksji na temat wolności odzyskanej i zagospodarowywanej w Europie Środkowej i Wschodniej. W słowach skierowanych do młodych można odnaleźć zasadnicze wątki koncepcji wolności Karola Wojtyły i zarazem zasadnicze elementy przesłania z czerwcowej katechezy Dekalogu wolności dla narodu polskiego: „Drodzy przyjaciele! Jesteście tutaj zgromadzeni z tylu miejsc, mówicie tak wieloma językami. Nosicie w sobie dziedzictwo tylu kultur, tylu dziejowych doświadczeń. Na różne sposoby doświadczyliście i doświadczacie, wy i wasze społeczeństwa, owej walki, jaka poprzez całe dzieje człowieka toczy się w człowieku - i o człowieka.

Nasze stulecie było i dalej jest szczególnym poligonem tej walki. Pokolenia całe przez nią przechodzą, a równocześnie podmiotem właściwym jest każda i każdy z nas. Człowiek w prawdzie stworzenia na obraz i podobieństwo Boże - a równocześnie człowiek kuszony, aby ten obraz i podobieństwo przemienił w wyzwanie rzucane swemu Stwórcy i Odkupicielowi. Aby Go odrzucił. Aby swe życie na ziemi kształtował tu tak, ‚jakby Bóg nie istniał’. Jakby nie istniał Bóg w całej swojej transcendentnej rzeczywistości. Jakby nie istniał w swojej miłości do człowieka, która Ojcu kazała ‚dać’ Syna Jednorodzonego, dać Syna, ażeby człowiek - przez tego Syna - miał życie wieczne w Bogu.
Wśród tej walki, wśród tych duchowych zmagań, tyle środków pracuje nad tym, ażeby człowieka wyzuć z ‚przybrania za synów’. Wy, młodzi, przybyliście tutaj w pielgrzymce, ażeby potwierdzić to przybranie za synów, aby je na nowo wybrać. Aby z niego kształtować swą ludzką egzystencję. Aby do niego przybliżać i pociągać innych”..

Św. Jan Paweł II w 1991 roku przekonywał nasz naród (i nie tylko), że wolność jest procesem niezamkniętym, jest darem i wyzwaniem. Jest rzeczywistością, którą trzeba stale zdobywać.  Warunkiem jej uzyskania i utrzymania jest przymierze z Bogiem.
Te słowa miały fundamentalnie ważne znaczenie. Naród polski po 1989 roku popadł w wielkie turbulencje. Wystarczy spojrzeć na zmiany, jakie wówczas się dokonały w sferze stylu  bycia, ale i języka. Słowa takie jak „Ojczyzna”, „naród” stał się słowami zawstydzonymi, marginalizowanymi, wykluczanymi z debaty publicznej.

Św. Jan Paweł II w 1991 roku przypomniał dobitnie, że będziemy wolnym narodem i wolnym państwem, jeżeli zwiążemy się prawdą o naszej tożsamości, jeżeli uznamy naszą polskość, jeśli uznamy nasze dziedzictwo kulturowe i naszą tradycję. I dokonamy - mocą tej poznanej i przyjętej prawdy - samozwiązania naszej wolności. Wedy pozostaniemy wolni.
Jego słowa wyrażały wówczas postulat wyrażenia swojej tożsamości, zarówno na płaszczyźnie państwowej i narodowej. A był to postulat stawiany wobec tendencji, by w imię nowoczesności owe działania osłabić. Liberalne środowiska podejmowały już wtedy działania zmierzające do osłabienia, czy totalnej destrukcji tożsamości. Środowiska te proponowały i nadal proponują zamianę pewnych pojęć i powiadają, że w miejsce poczucia przynależności narodowej należy podkreślać  przynależność europejską. Cnota patriotyzmu powinna ulec wymarciu w obliczu globalizmu. Tożsamość religijna, traktowana jako opresyjny stereotyp, winna ustąpić tożsamości laickiej. Tożsamość zachodniej kultury winna poddać się multikulturowości. Tożsamość rodziny - powinna wreszcie zostać zastąpiona akcentem na wyłącznie tożsamość indywidualistyczną.

Konkluzja

Toczący się obecnie w przestrzeni naszej kultury i życia publicznego spór o tożsamość narodową (ale także osobistą i osobową, czego przejawem jest presja ideologii gender) jest potwierdzeniem fundamentalnego sporu o wolność i jej rozumienie. Ostatecznie, odsłania spór o człowieka, którego intensywność i istotę tak trafnie diagnozował św. Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski w 1997 r.:„Wielki spór o człowieka u nas w Polsce wcale się nie zakończył wraz z upadkiem ideologii marksistowskiej. Spór o człowieka trwa w dalszym ciągu, a pod pewnym względem nawet się nasilił. Formy degradacji osoby ludzkiej oraz wartości życia ludzkiego stały się bardziej subtelne, a tym samym bardziej niebezpieczne. Potrzeba dziś wielkiej czujności w tej dziedzinie. Otwiera się tutaj szerokie pole działania właśnie dla uniwersytetów, dla ludzi nauki. Zdeformowana lub niepełna wizja człowieka sprawia, iż nauka przemienia się łatwo z dobrodziejstwa w poważne zagrożenie dla człowieka”.

Kolejnymi etapami tego sporu są wydarzenia polityczne, jak choćby wybory zarówno parlamentarne, jak i na poziomie samorządowym. W tych procesach bardzo często pojawia się przywoływane na różne sposoby hasło „wolność”, które rezonansuje hasłem „wyzwolenie”. Wprost proporcjonalnie do intensywności pojawiania się tych haseł towarzyszy im chaos pojęciowy, który jest ewidentnym przejawem kryzysu prawdy.
Tym bardziej zasadną staje się refleksja wracająca do pięknej i godnej człowieka koncepcji wolności autorstwa Karola Wojtyly - Jana Pawła II. Równie zasadnym i niezbędnym staje się powracanie i odwoływanie do dziedzictwa tego doświadczenia wyzwolenia i wolności, które dane nam zostało za sprawą św. Jana Pawła II, Papieża wolności, w roku 1979 i 1991.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.