Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Dr Piotr Łysakowski: "Kler" parę lat wcześniej

Dziś każda okazja jest dobra, by "dowalić" Kościołowi - warto zdać sobie sprawę, że ci którzy walczą o "pluralizm" i neutralność światopoglądowa państwa ni znajdują się mentalnie daleko o tych , którzy niszczyli Kościół w latach 40/tych i 50/tych

Rok 1953 zaznaczył się w historii dramatycznymi zdarzeniami: w marcu zmarł Stalin co dawało impuls do rozpaczy we wszystkich wymiarach, nie była od nie wolna także i poezja (niekoniecznie najwyższych lotów):

„Rewolucja – parowóz dziejów...chwała jej maszynistom!

Cóż, że wrogie wiatry powieją ?

Chwała płonącym iskrom !

Chwała tym , co wśród ognia i mrozu jak złom granitowy trwali,

jak wcielona wola i rozum,

jak Stalin.[...]

Któż jak On, przez dziesiątki lat

na dziobie okrętu wytrwał ?[...]

Któż jak On, przez dziesiątki lat

wiódł ludzkość na krańce dziejów ?[...]

Rewolucjo! Siedemdziesiąt lat

Stalinowych powiewa nad światem.

I rodzi się nowy świat,

świat stary pęka jak atom.” (Słowo o Stalinie, Władysław Broniewski Trybuna Ludu 6.03.1953 - wiersz z 1949). Wybuchło krwawe powstanie w „Zonie” czyli w Niemczech Wschodnich (czerwiec). Skazano i wykonano wyrok na małżeństwie Rosenbergów (czerwiec). Zakończyła się wojna w Korei (lipiec). Panował generalny bałagan i rozedrganie. Komuniści w wielu rządzonych przez nich krajach stracili chwilowo ze śmiercią „...słońca całej postępowej ludzkości..” drogowskaz dla dalszego postępowania. W tej sytuacji (podobnie jak w NRD) w Polsce trzeba było podjąć jakieś działania mające udowodnić pryncypialność połączoną z siłą ukazującą całkowite panowanie nad sytuacją wewnętrzną w kraju. Ktoś (ludzie i instytucje) musiał być nominowany na wroga i według tejże logiki później zademonstrowany społeczeństwu jako „wróg publiczny” numer jeden. Standardowo wybrano najgroźniejszego w określonej sytuacji przeciwnika – w Polsce Ludowej stał się nim akurat Kościół Katolicki (przypomnijmy wcześniejszy proce „Kurii Krakowskiej” - styczeń 1953). Na marginesie trzeba przyznać, że jest pewnego rodzaju paradoksem, iż od 1953 roku do dziś nic się w narracji lewicy (i ideologicznej i obyczajowej) wobec Kościoła właśnie nie zmieniło – stosowane są te same metody – co prawda nie morduje się już księży ale przypomnijmy, że jeszcze niespełna dwadzieścia lat temu takie zdarzenia (zabójstwa) miały miejsce a ich sprawcy i mocodawcy do dziś nie zostali zdefiniowani (a tym samym ukarani). Co istotne (niestety) ataki liberalnej lewicy na polski Kościół są zbieżne z wizją i celami jaką w odniesieniu do Polski i Kościoła w Niej funkcjonującego formułują ideolodzy rosyjskiego szowinizmu i imperializmu (wcześniej byli to funkcjonariusze frontu ideologicznego KPZR) jak na przykład Aleksander Gieljewicz Dugin twierdzący, że bez Katolicyzmu nie będzie Polski jako takiej ergo trzeba bić jak najmocniej w polski Kościół. Każda metoda zohydzenia „wroga” jest bowiem w tym przypadku dopuszczalna. Przerażające jest w tym przypadku, że na miejscu w Polsce znajduje się tak wielu (mogą to być „pożyteczni idioci” lub agenci wpływu albo jedno i drugie razem) faktycznych zdrajców podejmujących tę narrację i to niezależnie od tego czy Kościół w Polsce jest bez skazy czy też jest absolutnie grzeszny jak chcą Jego wrogowie i czy sam nie strzela sobie od czasu do czasu „w kolano” (wypowiedź Ks. Kardynała Nycza o rządach HGW w Warszawie) .

Wróćmy jednak teraz do interesującego nas tematu czyli ataku na Kościół jaki miał miejsce w drugiej połowie 1953 roku.

14 września rozpoczął się proces „...członków antypaństwowego i antyludowego ośrodka, na którego czele stał ks. Czesław Kaczmarek, biskup b. ordynariusz Kielecki. Wraz z nim odpowiadają przed sądem członkowie ośrodka: ks. Jan Danilewicz, b. skarbnik kurii kieleckiej, ks. Józef Dąbrowski, b. kapelan osk. Kaczmarka, ks. Władysław Widłak, b. prokurator seminarium duchownego w Kielcach i siostra zakonna Waleria Niklewska...”. (Express Wieczorny 14.09.53).

Aresztowanie i postawienie, po wcześniejszym bandyckim śledztwie, przed sądem wysokiego hierarchy Kościoła (ciekawe czy i na ile przyczyniła się do tego aktywność Biskupa po tym co się stało w Kielcach w 1946 roku !?) wymagała mocnego uzasadnienia. Szukano go więc. Zarzutów znalazło się bardzo dużo – aż dziw, że Ksiądz Biskup „nie zarobił dożywotki” o „KS/ie” nie mówiąc, przecież za mniejsze (i także fingowane poprzez, śledczych a potem „ klepane przez wolne i demokratyczne sądy”) zarzuty wędrowało się, w tym czasie, do więzienia (lub do piachu) na długie lata.

Nad aktem oskarżenia pracowali nie lada specjaliści z rozmaitych resortów: Werfel, Różański, Zarakowski i w końcu towarzysz z sowieckiej bezpieki, która ostatecznie przyklepała wyrok (który jeszcze nie zapadł) Kowalczuk.

Cóż więc zarzucono oskarżonym ?
W akcie oskarżenia znalazły się: współpraca z antykomunistycznym podziemiem, głoszenie nienawiści z ambon, naruszanie tajemnicy spowiedzi, współpracę z obcymi dyplomatami i uprawianie dywersji politycznej mającej na celu zanegowanie sensu istnienia Polski w ówczesnym kształcie terytorialnym i ideologicznym czyli „...popieranie polityki Watykanu i imperialistów amerykańskich w sprawie Ziem Zachodnich...
Ośrodek występował przeciwko granicy na Odrze i Nysie i podobnie jak reakcyjna część Episkopatu bronił polityki Watykanu popierającego odwetowców niemieckich...” (Express Wieczorny 14.09.53).
W „pakiecie” znalazło się też atakowanie systemu panującego w Polsce Ludowej i wykorzystywanie do tego Instytucji Kościoła. Negowanie roli organizacji młodzieżowych takich jak (na przykład ZMP), współpracę z Gestapo „...W 1940 r. osk. Kaczmarek podpisał w Gestapo w Radomiu zobowiązanie, iż przyczyni się do uspokojenia ludności. W tym samym roku wziął on m.in. udział wraz z biskupami Kubiną i Lorkiem w konferencji z katem Polski - […] Frankiem i szefem tzw. dystryktu radomskiego – Lachsem.
W 1943 r. podczas spotkania z agentem Gestapo Konstantym Skrzyńskim, osk. Kaczmarek przyjął propozycję szefa radomskiego Gestapo Fuchsa, dotyczące wykorzystania kleru do prowadzenia wspólnej z hitlerowcami walki przeciwko organizacjom lewicowym. W okresie tym osk. Kaczmarek i szereg podległych mu księży współpracowali ze stojącą na usługach gestapo tzw. brygadą świętokrzyską....” (Express Wieczorny 14.09.53) i dalej „...od pierwszych dni okupacji agitował za kolaboracją, występował przeciw patriotom, współpracował z dostojnikami General Gouvernement i Gestapo, wówczas gdy patrioci, wśród nich księża ginęli w więzieniach i obozach...” (Trybuna Ludu 15.09.53).

Przed wojną zaś, gdy w 1939 roku „...ZSRR wyciągnął do Polski pomocną rękę w celu uchronienia naszego kraju przed agresją Niemiec...” (Express 14.09.53) nalegać miał we współpracy z Watykanem na kapitulację Polski wobec żądań Hitlera, co ułatwiło temu ostatniemu wywołanie wojny. Wspominano też co nieco o współpracy z „...faszystowskimi nacjonalistami ukraińskimi...” i szkoleniu kadr młodych faszystów (to przed wojną).
Wszystko na życzenie i równocześnie rozkaz z Watykanu artykułowane przez „...Orseniniego...” ( w rzeczywistości chodziło o nuncjusza Orsenigo, który zasłużył się między innymi w poszukiwaniu wymordowanych przez Niemców prawdopodobnie przy pomocy Ukraińców Profesorów Lwowskich latem 1941 roku - PŁ) i imperialistów z Waszyngtonu a także „...tyranów z pańskiej Polski...”.

Jakby tego wszystkiego było mało absurdalnie zarzucano Biskupowi współpracę z Radą Główną Opiekuńczą kierowaną przez hrabiego Adama Ronikiera i życzliwość oraz poparcie tej dla instytucji.

„W pakiecie przestępstw” Biskupa nie mogło oczywiście także zabraknąć występków skierowanych przeciwko niepodległości Polski i „wyzwolicielce” Armii Czerwonej albowiem „...Watykan popierał istniejącą na emigracji … znaną teorię >>dwóch wrogów<<....Zaistniała tzw. teoria stania z bronią u nogi wobec Niemców, aby skoncentrować wszystkie wysiłki przeciwko Armii Czerwonej i jej krajowym sprzymierzeńcom...” ( Express Wieczorny 15.09.53 / Trybuna Ludu 14.09.53).

Nie mniejszym grzechem było nakłanianie wiernych do wspierania PSL/u „...propagowałem wśród księży i wiernych konieczność aktywnego współdziałania z PSL...Poza poparcie dla PSL, zabiegałem również o wzrost wpływów Stronnictwa Pracy....” (Trybuna Ludu 14.09.53). Te straszne postępki budziły nieukrywany sprzeciw Polaków – i tak uczestniczący (nie wiemy czy to osoba zmyślona przez „dziennikarza” - czy też istniejąca faktycznie !?) w rozprawie 58 letni robotnik ze Skarżyska Kamiennej Roman Pilecki (nomen omen) mówił: „...Jak oni mogli iść razem z tymi bandytami Hitlera...Cóż oni sobie ,myśleli, że naród pozwoli im handlować Polską ? Jestem wierzący, księży szanuję, ale takich księży szanować nie mogę. To zdrajcy i wrogowie...” (Trybuna Ludu 19.09.53).


Druzgocącej krytyce poddawali Księdza Biskupa nie tylko świeccy wierni ale tez i duchowni „...Wstydzę się, że znaleźli się i tacy księża i taki biskup. ...zamiast zajmować się służbą bożą, zajmowali się szpiegostwem i dolarami...To tacy jak biskup Kaczmarek nazywali >>dywersantami<< nas księży, którzy stanęli murem przy ludowej ojczyźnie. Teraz widać kto jest dywersantem...”, mówił Trybunie Ludu (19.09.53) ksiądz (jak sądzę „patriota”) Lorenc.

Zmaltretowany w śledztwie Ksiądz Biskup odnosząc się do stawianych mu przez prokuraturę zarzutów opisywał swoje postępowanie w sposób następujący: „...Moja walka z ustrojem Polski Ludowej […] była stale podsycana przez zagranicznych dysponentów mojej myśli politycznej. […] Niewątpliwie było to pójście na rękę Niemcom, wynikłe z powodu niezrozumienia do głębi, czym jest militaryzm niemieckie i jego zaborczość, […] Stawiając na koncepcję wojny, ulegając antypolskiej polityce amerykańskiej, wspomaganej przez polityczne koła Watykanu popadłem w konflikt z narodem. [...]
Mówię tu o mojej obojętności, a nawet przeciwdziałaniu sprawie ustanowienia stałych diecezji na Ziemiach Odzyskanych oraz potępieniu rewizjonistycznych kleru i katolicyzmu Niemiec zachodnich.
Analiza mego błędnego stanowiska uświadomiła mi konieczność odcięcia się od wrogich politycznych wpływów, wyrzeczenia się antypolskiej koncepcji oraz uznania pełnej słuszności polityki rządu i państwa ludowego...” (Express Wieczorny 14/15.09.53). Melodia jaką grała motywowana politycznie prokuratura była standardowa. Współpraca z hitlerowcami „...Owego właśnie czasu kiedy sędziwy biskup ks. Nowowiejski szedł na śmierć w hitlerowskim obozie - ...Kaczmarek bywał u jego katów...” (Express Wieczorny 22.09.53).

Do powyższego w sposób rozszerzający dopisywano „winy” Kościoła z 1863 roku, kiedy to Biskup Wierzchlejewski miał potępiać Powstanie Styczniowe, a kilkadziesiąt lat później Biskup Stablewski przeczył polskości Śląska.

Co jasne dokonywano tych odniesień przy użyciu daleko idących uproszczeń i w oderwaniu od szeroko rozumianego kontekstu sytuacyjnego.

Tworzono obraz wstecznego i antypolskiego (wręcz) Kościoła. Oskarżonemu Biskupowi przeciwstawiano Księży Kołłątaja, Brzóskę, Markiewicza i innych duchownych stających w obronie Ojczyzny (przy okazji nie wspominano o tym, że wyżej wymienieni walczyli z carską Rosją – tworzyłoby to bowiem niebezpieczną analogię do konfliktu polsko – sowieckiego). Nie brakło oczywiście i oskarżeń o „antyradzieckość” i brak patriotyzmu (o tym było wyżej) co wydawało się w czasie, gdy najlepsi polscy patrioci ginęli na Rakowieckie, Montelupich, Kleczkowskiej i w innych miejscach komunistycznych kaźni szczególnie ponurym grymasem losu.

Wydawało się, że to „...wystarczy...” okazało się jednak, że swoje musiał dorzucić jeszcze adwokat oskarżonego Mieczysław Maślanko (to właśnie Biskup Kaczmarek mówił później, że „...oskarżeni bali się bardziej swoich obrońców aniżeli prokuratora i że obrońcy współdziałali z organami bezpieczeństwa...”), który twierdził, iż w zasadzie oskarżony jest winny ale przyznał się do zarzucanych mu czynów „...nie tylko do takich, co do których zmuszony był się przyznać na zasadzie dokumentów okazanych mu w śledztwie […] oskarżony należał do czasu aresztowania do szeregów kontrrewolucji. Nie będę twierdził, że był szeregowcem, muszę przyznać, że był generałem w szeregach walki z postępem i demokracją – ale powiedział tutaj w Sądzie, że kapituluje. ...” (Trybuna Ludu 22.09.53).

Biskup tak jak mógł i potrafił starał się bronić sam ostatecznie jednak potworna presja jaką wywierała na Niego sytuacja i poczucie odpowiedzialności za Instytucję, którą w tak trudnej (dla siebie) sytuacji reprezentował zmusiły Go do stwierdzenia „...Wielka jest moja wina wobec narodu i państwa. Pragnąłbym poświęcić resztę życia swojego na to, aby tę winę zmazać. [...[ Apeluję do tych, do których może dojść mój głos, aby z mego błędu wyciągnęli dla siebie wnioski, aby poszli po drodze wierności dla państwa i narodu, wypełniając w ten sposób, jak sądzę, wolę bożą i misję Kościoła w Polsce...” (Trybuna Ludu 22.09.53).

Podobnie brzmiały enuncjacje, pozostałych oskarżonych w procesie. Skończył się on (a właściwie musiał się skończyć) co było oczywiste wyrokami skazującymi - „niezależny sąd” przyklepał 12 lat dla głównego oskarżonego, 10 dla Księdza Jana Danielewicza (skarbnika kurii kieleckiej), 9 dla Księdza Józefa Dąbrowskiego (kapelana biskupa) 6 dla Księdza Władysława Widłaka (prokuratora Seminarium Duchownego w Kielcach) i 5 dla Walerii Niklewskiej ( ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek). Sprawa wywołała szerokie echo i niepochlebne dla Kościoła i Biskupa komentarze Tadeusza Mazowieckiego, Jana Dobraczyńskiego i Mieczysława Kurzyny, aktywni w potępieniach byli także artyści i literaci. Zadziwiająco przypomina to dzisiejsze reakcje na emitowany ostatnio film Smarzowskiego „Kler” - historia lubi się powtarzać !?

Piotr Łysakowski

za:www.tysol.pl

                                                                         ***

                „Kler” jak hitlerowska propaganda? Abp Gądecki ostro o przesłaniu antyklerykalnego dzieła

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski odniósł się do komercyjnego sukcesu filmu „Kler”. Fakt olbrzymiego jak na polskie realia zainteresowania dziełem Smarzowskiego pomógł arcybiskupowi zrozumieć fenomen „Żyd Süss”, hitlerowskiego filmu propagandowego ukazującego Żydów w negatywnym świetle.

Abp Stanisław Gądecki udzielił wywiadu telewizji Polsat News, w którym podzielił się refleksją na temat dzieła Wojciecha Smarzowskiego oraz jego ogromnego sukcesu komercyjnego.

-To mi wytłumaczyło sukces filmu „Żyd Süss” w okresie hitlerowskim. Kiedy nakręcono film mający denigrować Żydów. Oni zostali przedstawieni w trzech osobach. Według tych najgorszych, jakoby rzekomo ich skłonności. I to zostało tak zręcznie spreparowane, że ludzie byli tym wstrząśnięci i wielu ludzi odstręczyło to wtedy od Kościoła i ułatwiło postęp hitleryzmu – wskazał poznański hierarcha. Jednocześnie dodał, że dzieło Smarzowskiego w żaden sposób nie przyczynił się do spadku religijności wśród Polaków. - Nawet po filmie „Kler” nic się nie zmieniło  – podkreślił.

za:www.pch24.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.