Polecane

Przemysław Żurawski vel Grajewski - Osiem kłamstw profesora Kuźniara


18 grudnia ukazał się w „GW” artykuł prof. Romana Kuźniara „8 grzechów głównych polityki zagranicznej. Jak pod władzą PiS Polska wstała z kolan”. Jego tezy są, z uwagi na ich prymitywizm, łatwe do obalenia i wyśmiania.


Opozycja jako chrześcijanie zatroskani grzechami PiS

Platforma Obywatelska – Koalicja Obywatelska ma ambicję jednoczenia anty-PiS od Giertycha po Rabieja i od Komorowskiego po Środę, więc jej chrześcijańskie zatroskanie stanem sumienia rządu jest co najmniej groteskowe.

Związany z nią prof. Kuźniar usiłuje grać tą nutą, wskazując na „niechrześcijański, bo pozbawiony miłosierdzia stosunek PiS do uchodźców”. Profesor wie, że żadni uchodźcy nie szturmują polskich granic, nie toną w łódkach u polskich wybrzeży, nie przechodzą przez Polskę głodni i chorzy ani do Polski nie zmierzają. Wie – wszak jest politologiem – że żądano od Polski nie zaangażowania się w akcję ratowania ginących ludzi, lecz przyjęcia kosztów finansowych i społecznych redystrybucji imigrantów (z których tylko mniejszość jest uchodźcami) już bezpiecznie osadzonych w obozach w państwach południa UE. Nie miało to nic wspólnego ani z miłosierdziem, ani z humanitaryzmem. Mieliśmy na żądanie Niemiec oraz urzędników unijnych zgodzić się na przymusowe wysłanie do Polski ludzi, którzy wcale do niej przybyć nie chcieli i ulżyć w trudach ich utrzymania narodom od nas bogatszym, zapewniając jednocześnie zysk wyborczy kanclerz Merkel i CDU jako siły „ukazującej głębię niemieckiego humanitaryzmu, na którym inni powinni się wzorować” i zdolnej koszty tej operacji w znacznej mierze przerzucić na barki innego elektoratu niż niemiecki. Operacja się nie udała, Polska się zbuntowała, a wraz z nią cała Grupa Wyszehradzka. Prof. Kuźniar, który nie jest profesorem biologii ani medycyny (co by go tłumaczyło), udaje, że nie rozumie sytuacji. Manipuluje czytelnikami i oszukuje ich. W tym kontekście jego dywagacje o szacunku dla prawdy i dobrej woli są żałosne.

„Nadrzędność interesów partyjnych nad interesami Polski”

To słuszny zarzut, ale odnoszący się do opozycji. Ani opozycja francuska, ani czeska nie życzyły sobie wynoszenia sporów wewnętrznych na forum unijne. Wyjątek w całej UE stanowi polska opozycja totalna, która, gdy rządziła, nie tyle podporządkowywała interesy kraju celom partyjnym, ile osobistym swych czołowych polityków, pragnących „zostawić cały ten syf i być dużym misiem w Brukseli”. By zdobyć stanowiska w UE, trzeba mieć poparcie Niemiec i Francji. By je uzyskać przed 2014 r., trzeba było demonstrować zrozumienie dla polityki rosyjskiej Berlina – partnerstwa (z Rosją) dla modernizacji (wraz z budową przez niemiecki Rheinmetall centrum szkolenia wojsk lądowych armii rosyjskiej w Mulino pod Nowogrodem Niżnym w latach 2011–2014), Trójkąta Kaliningradzkiego, Nord Stream 1 i dystansować się od USA (nie „robić łaski Amerykanom”, wycofać się z Iraku, nie poprzeć interwencji w Libii i porzucić projekt bazy w Redzikowie. Należało także godzić się na niemiecko-francuskie projekty unijne od klimatycznych, przez finansowe (Pakt Fiskalny poparty mimo odmówienia Polsce miejsca stałego obserwatora na szczytach eurogrupy – ach ta nasza mityczna „silna pozycja w UE”!) po imigracyjne. Niedrażnienie Rosji obejmowało także „wycofanie się z polityki Jagiellońskiej”, demonstrowanie pychy wobec maleńkiej Litwy i uległości wobec silniejszych Rosji (zaproszenie Ławrowa jako wykładowcy na doroczną naradę ambasadorów RP w 2010 r.) i Niemiec (słynny hołd berliński). Porozumienie gazowe autorstwa wicepremiera Pawlaka z Rosją było tak „doskonałe”, że aż Komisja Europejska musiała interweniować.

„Łamanie trójpodziału władzy”

Istotnie nastąpiło w lipcu 2015 r., między wyborami prezydenckimi a sejmowymi. PO i PSL próbowały uczynić z Trybunału Konstytucyjnego „trzecią izbę” z prawem weta wobec decyzji nowej większości sejmowej. Trójpodział władzy nie polega jednak na dominacji jednej władzy (np. sądowniczej) nad pozostałymi, lecz na ich wzajemnym równoważeniu się i kontrolowaniu. Sądy w Polsce uzurpują sobie moc tworzenia prawa, wyboru urzędników państwowych, samookreślania swoich kompetencji i procedur (co próbował TK, zapominając, że jest sądem prawa – bada konstytucyjność ustaw, a nie sądem faktów – nie bada decyzji personalnych Sejmu, ani nie wybiera sam siebie). Ostatnio sięgnęły po prawo nadawania nazw ulicom, pod pretekstem, że nie wiedzą, czy AL była czy nie była organizacją komunistyczną.

„Brak ciągłości w polityce zagranicznej i negowanie jej wcześniejszych osiągnięć”

To szczególnie zabawny akapit artykułu prof. Kuźniara. „Odważna Polska z pasją broniąca swych interesów, czego skutkiem było szybsze niż przewidywano wejście Polski do NATO i UE”. Przypomnijmy zatem, że Polska była ostatnim państwem w regionie, które zażądało wyjścia wojsk sowieckich ze swego terytorium (w „neoendeckim” strachu przed jednoczącymi się Niemcami) i jednym z ostatnich, które one opuściły (nawet Litwa była przed nami). Układ stowarzyszeniowy Polska–UE wszedł w życie w 1994 r., na 10 lat i było jasne, że Polska wejdzie do UE w chwili jego wygaśnięcia – ani wcześniej, ani później. Po co UE miała dopłacać do otwarcia rynku polskiego, skoro po 1994 r. skutecznie go otwierała za małe pieniądze należne państwom kandydującym, a nie znacznie większe, które należą się państwom członkowskim? Prof. Kuźniar tego nie wie? O innych „objawach odwagi” za rządów PO pisałem wyżej.

„Nacjonalizm i antysemityzm”

Oskarżenia o nacjonalizm i antysemityzm PiS, na co dowodem mają być anonimowe wpisy na portalach internetowych, to gest rozpaczy Autora. To wszak nie kto inny, jak jego patron – prezydent Komorowski, w debacie wyborczej z Andrzejem Dudą wypomniał kandydatowi Zjednoczonej Prawicy żydowskie pochodzenie teścia, a wieloletni prominentny członek PO Janusz Palikot zwyzywał prof. Śpiewaka od „tchórzliwych żydów”, gdy ten nie dość ostro potępił PiS. Odpowiedników tej rangi po stronie PiS nie ma. Rzekome sympatie rządu do ruchów nacjonalistycznych w Europie są wymysłem opozycji, a obok słów jej publicystów, nic ich nie potwierdza.

Antyeuropejskość, sarmackość, neoendeckość

Proeuropejskość nie polega na popieraniu każdego projektu Berlina, Paryża i Brukseli. RFN do 2015 r. była głównym szermierzem restrykcyjnej polityki kontroli granic Schengen, a potem z dnia na dzień zmieniła zdanie. Która z tych polityk była proeuropejska? Oddzielanie się od Ukrainy płatnymi wizami Schengen i jednoczesne otwieranie się na Somalię i Syrię czy odwrotnie? Łamanie swobody przepływu usług w ramach jednolitego rynku europejskiego, co przeforsował Macron (dyrektywa o pracownikach delegowanych) to krok pro- czy antyeuropejski? Dywagacje prof. Kuźniara o przyczynach rozbiorów i sarmatyzmie są niepoważne, ale odpowiedź na nie wymagałaby osobnego artykułu. Wskażmy jedynie, że ówczesna Europa była absolutystyczna i nie mogła tolerować reformującej się republikańskiej Rzeczypospolitej. Teza Kuźniara o UE, zapewniającej Europie pokój jest zaś zbytnim uproszczeniem. Główną rolę w tym dziele grała wojskowa obecność USA w Europie, bez której Francuzi w latach 50. nie zaufaliby Niemcom i żadnej integracji europejskiej by nie było, a Sowieci doszliby do Atlantyku.

„Klientelizm wobec USA”

Czym innym jest budowa wspólnoty interesów (wojsko i gaz), co robi obecny rząd, a czym innym oddawanie usług politycznych wbrew interesom kraju, jak słynna „bigosowa” wizyta Komorowskiego u Obamy, by poprzeć układ USA–Rosja o redukcji strategicznej broni jądrowej. (Moskwa zaoszczędziła na zbrojeniach nuklearnych – nie używanych i przerzuciła środki na zbrojenia konwencjonalne – używane). Podobnie rzecz się ma z uznaniem Kosowa wbrew prośbom Ukrainy i Gruzji oraz wbrew radom prezydenta Kaczyńskiego i z zaproszeniem prezydent Kosowa do Warszawy na spotkanie z Obamą w 2011 r., co skutkowało nieobecnością prezydenta Rumunii i Gruzji. Prisztina jest ważniejsza od Bukaresztu i Tbilisi? PO przejawiała klientelizm lub demonstrowała dystans wobec USA (baza w Redzikowie), gdy odpowiadało to interesom Moskwy. Lech Wałęsa – idol totalnej opozycji mówi dziś głośno to, co przestało być „mądrością etapu”, ale wciąż ma silne podstawy mentalne w całym obozie opozycyjnym od neoendeckiego Giertycha po postkomunistyczne SLD i PSL. Zaklęcia prof. Kuźniara tego nie przykryją.

za: https://niezalezna.pl