Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr-Upomnieć się o normalność

Jesteśmy świadkami od długiego już czasu ataku na normalność w imię czegoś, co nienormalnością. A wszystko to po to, by zatrzeć różnice między tym, co jest normalne, a tym co jest odchyleniem od normalności.
W tym procesie wiodąca rolę odgrywa ruch homoseksualny, napędzany ideologią homoseksualną. Próbuje się nam narzucić te zachowania seksualne jako oczywistość

, jako ogromnie wręcz liczne, ba, typowe postawy. Co prawda, były one zupełnym marginesem w minionych wiekach, dziś jednak stały się wydobyte z kazamatów prześladować, dyskryminacji, i wreszcie mogą cieszyć się oddechem wolności.
 
Od dawna intrygował mnie ten właśnie moment - rewolucyjnego uświadomienia sobie przez uciskanych faktu ich uciskania i skali tego zjawiska. Od dawna wiem, że ten moment wiąże się z nazwiskiem Alfreda Kinseya  

Kinsey w latach 40. ubiegłego wieku skompletował to, co bywa nazywane „zespołem naukowym”. Wiele wysiłku włożył w to, by osobiście sprawdzić kwalifikacje jego członków. Warunkiem zatrudnienia było przekazanie opisu własnych seksualnych doświadczeń - om bardziej ekscentrycznych tym lepiej. Jak to zostało opisane, jeden z kandydatów nie dopuszczony do „zespołu naukowców”, bo uważał „pozamałżeńskie stosunki płciowe za szkodliwe dla małżeństwa, homoseksualizm za nienormalny, a kontakty ze zwierzętami – za śmieszne”.  Trzeba przyznać, że istotnie - skrajnie skandaliczne poglądy, czyż nie?
Praca zespołu polegała na  zbieraniu wywiadów o seksualności Amerykanów. Do swojego pierwszego raportu „O seksualności mężczyzny” (opublikowanego w 1948 r.) Kinsey wykorzystał 5300 wywiadów. Wynikało z nich jedno - ogromna rozwiązłość Amerykanów!

Kiedy spoglądamy na ową liczbę ankietowanych 5 300 budzi to respekt. Ba, zdaje się rozstrzygać naukowość przedsięwzięcia. Ale… Ale 25 % „typowych Amerykanów”, którzy udzielili wywiadu  Kinsey znalazł w więzieniach. Byli to skazańcy odsiadujący wyroki za przestępstwa seksualne.

Jeden z uczestników zespołu Kinseya, Wardell Pomeroy pisał: „Jeżeli lista niektórych przestępców, np. tych, którzy popełnili kazirodztwo, była krótka, robiliśmy wywiady z każdym więźniem. Jeżeli była długa, jak w przypadku gwałtu, mogliśmy robić wywiad z co piątym lub co dziesiątym”
Do wielu innych „ochotników” Kinsey dotarł dzięki znajomym prostytutkom – żeńskim i męskim. Wielu znalazł w gejowskich barach San Francisco.

Badacze z zespołu Kinseya głosili, że seksualną normą jest to, co się robi.   
Poglądy „seksuologów” w zespole Kinseya mogą być do dziś „inspirujące”.
Wspomniany Pomeroy pisał w roku 1977 „Kazirodztwo pomiędzy dorosłymi i małymi dziećmi może być doświadczeniem satysfakcjonującym i wzbogacającym. […] Kazirodztwo, jak wcześniej napisałem może być doświadczeniem satysfakcjonującym i niegroźnym, a nawet wzbogacającym emocjonalnie”.

To właśnie oszustwo Kinseya przyczyniło się do wybuchu rewolucji seksualnej.
Jej skutki dzisiaj staja się narzucaną normą.
Pomijając inne względy- czy można budować jakikolwiek system edukacyjny, społeczny, polityczny na oszustach dewianta?