Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Ks.prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Judasz i Maryja

Rozpocznę od Judasza. A dokładniej od Sądu nad Judaszem, swoistego widowiska kultury ludowej, o którym stało się ostatnio głośno. Widowisko budzi niesmak, u niektórych może budzić oburzenie. Ale jest zapisem pewnej tradycji i kultury ludowej, która zyskuje szacunek. Jego wyrazem jest wpisanie dokładnie bliźniaczego widowiska w pobliskich Czechach na listę UNESCO. Na listę światowego dziedzictwa.

W polskiej przestrzeni widowisk zyskuje natomiast piętno antysemickie. Rozumiem zatem, że gdyby Judaszowi przypisano pochodzenie rosyjskie, czy szwedzkie można byłoby go pałować, wieszać, podpalać i topić. (Dlaczego szwedzkie? U Sienkiewicza w „Potopie”, o ile pamiętam są takie słowa: „Bijże Szweda, bij, wziąwszy tęgi kij!”) Dobrze, że  Judasz nie jest patronem bankierów i ekonomistów, bo ci mogliby także czuć się mocno urażeni. Co więcej, Judasz nie był i nie będzie patronem kogokolwiek. Jest synonimem zdrajcy, człowieka odrzuconej przyjaźni, jest postacią tragiczną. Jeśli widowisko Sądu budzi mój sprzeciw, to dlatego, że nie godzi się w taki sposób traktować żadnego człowieka. Nie tylko Żyda, ale nawet zdrajcy.

Zastanawia mnie natomiast fakt, że można w naszej przestrzeni kulturowej szydzić z wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. Ten wizerunek został w przestrzeni publicznej zbezczeszczony. Podwójnie. Reakcja na ten fakt jest zdumiewająco nikła. Owszem, budzi uznanie i szacunek deklaracja ministra spraw wewnętrznych o wszczęciu śledztwa w tej sprawie. Biskup pomocniczy diecezji płockiej wezwał do ekspiacji. Ale zarazem pojawiły się liczne głosy „demokratów” o wolności sztuki, o swobodzie artystycznej. To są głosy tych wszystkich estetów doznających ekstremalnych odczuć estetycznych na widok genitalii na krzyżu czy polskiej flagi wbitej w ekskrementy. Z tym, że problem nie dotyczy odczuć estetycznych. Problem dotyczy obrazy uczuć religijnych, a także znieważenia symbolu o obiektywnej wartości.

Ujmę to inaczej. Nie chodzi tylko o znieważenie osoby Maryi z Nazaretu, co ma miejsce w przypadku także znieważenia Judasza z Kariotu. W wypadku profanacji wizerunku Maryi mamy do czynienia ze znieważeniem także tych osób, dla których Maryja jest wartością samą w sobie, jest osobą świętą, wręcz najświętszą. Mamy też do czynienia ze znieważeniem szczególnego wizerunku - symbolu. Ze zbezczeszczeniem znaku Tej, „w którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy”, jak to genialnie ujął Jan Lechoń.
O przypadku Sądu nad Judaszem pastwiła się amerykańska prasa, o określonym profilu i źródłach finansowania. Wiem, że nie można się łudzić, by te same media zachodnie ujęły się za profanacją wizerunku Maryi z Nazaretu, czy Jezusa z Nazaretu. Ale nie bardzo rozumiem, dlaczego my, katolicy przechodzimy nad tym do porządku.

Nie chodzi mi o jakieś nawoływanie do krucjaty. Ale chodzi o konsekwencje wynikające z naszej tożsamości. A także o to, byśmy nie sądzili, że ta wrzawa wokół Judasza i milczenie wokół Maryi to kwestia dobrego lub złego smaku. To kwestia wojny kulturowej!

Copyright © 2017. All Rights Reserved.