Polecane

Leonid Breżniew miał rację

„Róbcie, jak uważacie, bylebyście wy i wasza partia później tego nie żałowali” – miał powiedzieć zrezygnowany Leonid Breżniew Edwardowi Gierkowi, który uznał, że nie może nie wpuścić Jana Pawła II do własnej ojczyzny latem 1979 r.

No i zaczęło się to, czego początki zapamiętałem jako 7-letnie dziecko podnoszone przez ojca do góry, żeby zobaczyło papieża w Gnieźnie.

Breżniew ostrzegał słusznie: partia pożałowała. Solidarność wybuchła z niezwykłą siłą, m.in. w Hucie Katowice, gdzie Breżniew miał legitymację PZPR numer jeden. Młodzież, która z całej Polski zjechała tam za chlebem, głównie ze wsi, poddana komunistycznemu eksperymentowi, nagle odzyskała tożsamość, a na czele buntu w zakładzie Breżniewa stanął Andrzej Rozpłochowski. Jeśli dziś Polski nie udaje się oderwać od Boga, jeśli upadają kolejne eksperymenty, tym razem antyklerykalne, to dlatego, że wciąż mamy w uszach słowa Jana Pawła II, wypowiadane na tle Tatr, gnieźnieńskiej katedry czy wałów Jasnej Góry. Nie przypadkiem w ostatnich latach, już coraz bardziej otwarcie, wrogowie usiłują uderzyć w pamięć o naszym Ojcu Świętym. Oni wiedzą to, co podskórnie czuł Breżniew: jak wielka to siła.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl