Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Cud w Lublinie. 70 lat temu obraz Matki Bożej Częstochowskiej zapłakał

Siedemdziesiąt lat temu na polecenie Stalina polscy komuniści przygotowywali się do rozprawy z Kościołem katolickim. Po osłabieniu niepodległościowego podziemia zbrojnego i zniszczeniu legalnych partii opozycyjnych, pozostał on ostatnim, a zarazem najpoważniejszym przeciwnikiem bolszewizmu w kraju nad Wisłą. Niestety, w tym trudnym czasie Kościół stracił przywódcę. Zmarł prymas kard. August Hlond. Na jego miejsce papież Pius XII powołał bpa Stefana Wyszyńskiego, ordynariusza lubelskiego. I właśnie w Lublinie, wówczas symbolu sowieckiego zniewolenia (tu w 1944 roku przez kilka miesięcy działał pierwszy agenturalny rząd) Opatrzność przygotowała okupantom niespodziankę.

 
Uroczysty ingres nowego biskupa diecezjalnego, Piotra Kałwy, do katedry lubelskiej odbył się 3 lipca 1949 roku rano. Nieoczekiwanie wydarzenie to przyćmiła wiadomość, która kilka godzin później obiegła lotem błyskawicy całe miasto: znajdujący się w katedrze obraz Matki Bożej Częstochowskiej zapłakał!

Około godziny 15.00 osoby modlące się przed wykonaną w 1927 roku kopią obrazu Czarnej Madonny zauważyły nadzwyczajne zjawisko. Po policzkach Maryi, niczym łzy, spływała tajemnicza ciecz. Wśród obecnych zapanowało poruszenie. Wkrótce do katedry zaczęły napływać tłumy z miasta. Wkrótce świątynia wypełniła się po brzegi.

W następnych dniach kuria powołała komisję do zbadania autentyczności cudu. Jej członkowie szybko doszli do wniosku, że ciecz na policzkach wizerunku nie jest skutkiem wilgoci. Pozostała powierzchnia obrazu była bowiem sucha. Skromne możliwości techniczne sprawiły, że komisja nie była w stanie zbadać struktury chemicznej substancji i co za tym idzie ostatecznie nie potwierdziła nadprzyrodzoności zjawiska.

Ludzie jednak wiedzieli swoje. Przecież byli świadkami nagłych przemian duchowych, a nawet cudownych uzdrowień. Katedra stała się celem licznych pielgrzymek. Ciągnęły do niej rzesze wiernych z Lublina, potem z okolicznych wsi, a wreszcie z całej Polski. Ludzie przychodzili by się przed obrazem modlić, wypraszać łaski. Trwały nawrócenia. Długie kolejki do konfesjonałów ciągnęły się nieraz poza mury katedry. Niektórzy ludzie wracali do praktyk religijnych po długich dziesięcioleciach zaniedbań. Na jednym z ołtarzy pojawiły się nawet książeczki partyjne, porzucone przez skruszonych członków PZPR.

Dla władz komunistycznych był to wielki cios, tym boleśniejszy, że uprzedzał generalną rozprawę z Kościołem i dawał katolikom ogromny impuls do trwania w wierze ojców. Pozwalał im wierzyć, że Królowa Polski nadal opiekuje się swoim ludem.

Namiestnicy Stalina na Polskę zareagowali bardzo nerwowo. 13 lipca siły bezpieczeństwa urządziły prowokację. Ze stojącego niedaleko katedry budynku  zaczęły padać w kierunku wiernych cegły. Rzucali je przywiezieni tam pod pretekstem remontu obiektu „robotnicy”. Wśród zgromadzonych we wnętrzu katedry ludzi rozeszła się plotka, że świątynia się rozpada. Wybuchła panika, w wyniku której zginęła jedna osoba, a kilkanaście odniosło rany. Posłużyło to władzom jako pretekst do zamknięcia miasta. Nie można się było do niego dostać ani pociągiem, ani autobusem. Rozpoczęły się aresztowania. Zatrzymywano m.in. pielgrzymów nocujących w prywatnych mieszkaniach.  Między 10-17 lipca do więzień trafiło ponad 500 osób. Do pracy zagoniono propagandystów i satyryków reżimowych, by w mediach kontrolowanych przez reżim wyśmiewali „zabobonność lublinian”.

W niedzielę 17 lipca, na jednym z placów miasta władze zorganizowały wiec potępiający „ciemnotę i zabobony”, zmuszając do wzięcia w nim udziału pracowników różnych zakładów pracy.

Sprowokowało to katolików do kontrakcji. Tłum wiernych, który po zakończeniu Mszy św. opuścił kościół ojców Kapucynów zebrał się pod budynkiem kurii, a po otrzymaniu błogosławieństwa od nowego biskupa ordynariusza ruszył pod komendę Milicji Obywatelskiej, by uwolnić aresztowanych. Po drodze katolicy rozgonili uczestników wiecu zwołanego przez władze partyjno-państwowe. Ostatecznie jednak siłom porządkowym udało się rozbić demonstrantów i aresztować co aktywniejszych uczestników protestu.
 
Wielu uwięzionych wówczas przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Milicji Obywatelskiej i ORMO otrzymało wieloletnie wyroki więzienia. Dopiero po roku, dzięki wstawiennictwu prymasa Wyszyńskiego, mogli opuścić zakłady karne.

Mimo powściągliwej reakcji Kościoła polskiego, kult obrazu Matki Bożej Płaczącej trwał w sposób nieoficjalny przez kolejne lata. Dopiero w 1981 roku w Lublinie odbyły się duże uroczystości rocznicowe, podczas których ulicami miasta przeszła procesja z cudownym wizerunkiem. Siedem lat później, 26 czerwca 1988 roku obraz został ukoronowany. W ceremonii wzięło udział ok. 350 tysięcy wiernych.

W 2012 roku watykańska Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wydała zgodę na ustanowienie w dniu 3 lipca dla archidiecezji lubelskiej święta Matki Bożej Płaczącej. Upamiętnia ono wielkie wydarzenie w dziejach Kościoła walczącego, gdy Hetmanka Narodu Polskiego przypomniała wszystkim, że nadal opiekuje się Polakami i póki będą trwali w wierności Bogu, nie opuści ich.
 
Adam Kowalik

za:www.pch24.pl


***

"Cud. W 1949 r. Lublin stał się Częstochową"

To tytuł książki, która została zaprezentowana w przededniu 70. rocznicy "cudu lubelskiego".

W lubelskim Trybunale Koronnym odbyło się spotkanie poświęcone debacie i promocji książki Marioli Błasińskiej „Cud. W 1949 r. Lublin stał się Częstochową”. Oprócz autorki wzięli w niej udział: Marcin Krzysztofik, dyrektor Oddziału IPN w Lublinie, ks. dr Marek Szymański, dyrektor Wydawnictwa Gaudium, a także dr hab. Jacek Wołoszyn z KUL.

Publikacja została wydana przez IPN Lublin i Wydawnictwo Gaudium.

Wydarzenie z 3 lipca 1949 r. zapadło w pamięci większości lublinian i odbiło się echem w całej ówczesnej Polsce, skupiając w ciągu paru dni wokół katedry nawet 20 tys osób.

Tamtego dnia tuż po południowej Mszy św. wierni modlący się w archikatedrze zauważyli, że coś dzieje się z obrazem Matki Bożej. Wszyscy zinterpretowali to jednoznacznie jako pojawienie się krwawej łzy. Ta informacja w ciągu kilku godzin obiegła całej miasto, a w ciągu kilkunastu, wraz z biegiem pociągów, również całą Polskę. Ludzie przyjeżdżali do Lublina ze swoimi sprawami i troskami, aby przedstawić je Matce Boskiej.

Do napisania książki, jak mówi autorka, zainspirowała ją sama Matka Boża. - Zanim rozpoczęłam pracę nad książką, miałam szczątkową wiedzę na temat tamtych wydarzeń, jednak gdy zaczęłam zgłębiać temat, obudziła się we mnie wielka ciekawość - opowiada. -  Zaczęłam docierać do świadków wydarzeń. Bardzo miło wspominam wiele rozmów. Do dziś zgłaszają się do mnie osoby, które same w jakiś sposób doświadczyły łask od Matki Bożej lub przydarzyło się to ich bliskim.

Książka Marioli Błasińskiej podzielona została na dwie części. Pierwsza to część historyczna, w której autorka na podstawie bardzo bogatego zasobu archiwalnego rekonstruuje ówczesne wydarzenia. Opisuje w niej m.in blokadę miasta przez wojsko i milicję, akcję propagandową w mediach, akcję masówek, wiec „antycudowy”, aresztowania i represje wobec więźniów.

- Zbierając materiały, korzystałam z archiwów w całej Polsce - zaznacza autorka. - Były to zarówno archiwa państwowe, jak również archiwa kościelne. Rozproszenie materiałów było bardzo duże. W latach 70. część akt została zniszczona bądź przeznaczona do zniszczenia. Okazało się, że część tych przeznaczonych do zniszczenia przetrwało. Dotychczas historycy uważali, że się nie zachowały, ale długie kwerendy i różne konsultacje pozwoliły mi do tych materiałów dotrzeć.

Druga część - religijna - to świadectwa osób, które dzielą się swoimi przeżyciami duchowymi z tamtego czasu. Jest to zapis zarówno doświadczeń fizycznych i duchowych bezpośrednich uczestników wydarzeń, jak i świadectwa osób, które w kolejnych latach doświadczyły łask za wstawiennictwem Matki Bożej Płaczącej.

Jak zaznacza M. Błasińska, największy zbiór materiałów znalazła w lubelskim archiwum archidiecezjalnym.

Książkę można już kupić na stronie internetowej wydawnictwa Gaudium.

za:lublin.gosc.pl

***
W tym czasie mój Tata był na jakimś kursie w Lublinie i sam doświadczył owego niezwykłego wydarzenia. Oraz wzmożeń ówczesnej "wadzy". Ludowej...
kn

Copyright © 2017. All Rights Reserved.