Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr-Wsteczny proces

Czasem wracam wspomnieniem do obchodów 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca  w 2016 roku. Na placu Mickiewicza w Poznaniu udział w celebracjach biorą m.in. prezydenci Węgier i Polski, przedstawiciele polskiego rządu z wicepremierem, przedstawiciele kancelarii prezydenta RP. Ale organizatorem uroczystości był włodarz miasta, prezydent miasta Poznania. Wolny prezydent wolnego miasta.

Z tego, co wiem, wyrazem tej wolności było odmówienie udziału w spotkaniu na Placu Mickiewicza kompanii honorowej Wojska Polskiego. Żołnierze spędzili sporo godzin na lotnisku. A na samym placu nie odmówiono udziału w spotkaniu tłumom zadymiarzy, pospolitej tłuszczy skutecznie wyjącej przy przemówieniu Prezydenta RP, natomiast wiwatującej w chwili gdy na plac wtoczył się pewien mężczyzna, o którym szeptano – „Patrz, Bolek idzie!”.

Czytam informacje o napięciach wokół zagospodarowania Westerplatte. Kiedy byłem tam kilkanaście bodaj lat temu na spotkaniu poświęconym rocznicy pobytu w tym miejscu św. Jana Pawła II, już wtedy uderzył mnie stan dewastacji obiektów. Jak pokazują materiały dokumentacyjne, ten stan postąpił. Ale miasto Gdańsk inwestuje w wyszukiwanie niemieckich patronów dla tramwajów, opatrzonych niemieckimi napisami (rzecz jasna historycznymi), inwestuje w promowanie kultury niemieckiej. A od lat, przedstawiciele regionu silnie naznaczonego obecnością kultury kaszubskiej mówią o daleko posuniętej autonomii. Cóż, dla tych zwolenników autonomii – „polskość to nienormalność”, kaszubszczyzna to standard. Może dlatego, a może z innych powodów lansuje się bohaterów niemieckich w Wolnym Mieście Gdańsku, a nie uznaje polskich bohaterów podziemia niepodległościowego.

A walkę o odzyskanie Westerplatte dla Polski traktuje się jako atak szczujni PiS na Wolne Miasto Gdańsk.
Czytam informacje o tym, że nie ma szans na uhonorowanie w stolicy Polski 100-lecia Bitwy Warszawskiej. Choć powszechnie wiadomo, ile ta Bitwa znaczyła dla Polski, Europy i świata. Ewentualną formą upamiętnienia może być nie łuk triumfalny, ale … teren rekreacyjny. Cóż, spacerek z pieskiem, lody na ławeczce, zanurzenie stóp w fontannie – to przecież formy zapewne tzw. „nowoczesnego patriotyzmu”.

Każda z tych scen ma swoją wagę. Każda budzi – przynajmniej w niektórych – określone emocje. W tych innych zresztą też – tyle, że skrajnie inne.

To temat do poważnego namysłu. Ale w tej chwili chcę zwrócić uwagę na dwie sprawy, już kiedyś sygnalizowane. Ideologia „małych ojczyzn” to ideologia odwrotu od Vaterlandu do Heimatu. Czyli to ideologia przeciwna temu procesowi, który sprawił zaistnienie wielkich Niemiec. Dlaczego piszę o Niemczech? Bo „mała ojczyzna” to kalka niemieckiego słowa „Heimat”. Ale to pojęcie, które w przeciwieństwie do Niemiec, w naszych polskich realiach, służy destrukcji państwa. Jego dezintegracji. Niemcy zrobili proces integracji. My, czynimy proces rozbicia państwa. Stąd warto i trzeba, by pojęcie „małych ojczyzn” tak rozpowszechnione – stało się zapomniane. Jako szkodliwe. Bo Polska jest jedyną Ojczyzną.