Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr-Białystok i co dalej?

Najwygodniej byłoby o starciach ulicznych w Białymstoku przemilczeć. Bo w sumie to jeden z incydentów chuligańskich, bandyckich, jakich nie brakowało i nie brakuje w naszej rzeczywistości. Z lat mojej młodości czasem wraca mi wspomnienie nocnego koszmaru. Jechałem nocnym pociągiem

w czasie wakacji, w sierpniu z rodzinnej Jeleniej Góry do seminarium w Poznaniu. Miałem pecha, bo była to noc przed Jarocinem, to znaczy przed bandycką imprezą pod szyldem festiwalu jakiejś tam muzyki. Pociąg był demolowany, krzyki były równie głośne, co monotonne i nie składające się ze słów znanych ze Słownika Języka Polskiego. Kiedy we Wrocławiu próbowałem interweniować u przestraszonego, stojącego niemrawo na peronie milicjanta, omal nie straciłem życia.

Różnica między tym, co wczoraj a tym, co dziś – to najpierw ta, że wtedy nie było, a dziś są w tych zamieszkach siły porządkowe. I usiłują opanować żywioł. Ale jest różnica druga, bardziej zasadnicza. Wtedy, przed laty to były bandyckie rozróby, wyraz jakiejś chuligańskiej ekspresji, pozbawionej sensu. Dziś – te zamieszki wpisują się w walkę.

I przyznam od razu, że deklaruję swoją obecność w tej walce. Ale – nie stanę po stronie tych, którzy walcząc używają obelżywych słów, pięści, czy może kamieni. Nie stanę po stronie tych, co powiewając flagami klubowymi, czy może nawet sztandarami Polski, znieważają te symbole. Mam zbyt wiele sympatii i szacunku dla Jagi Białystok i jej kibiców, mam pamięć pełną wdzięczności dla nich, by godzić się na to, by jakieś typy o bandyckich proweniencjach szargały ten obraz. O szacunku dla Polski i wartości autentycznie narodowych nie będę wspominał.

Ale chcę zauważyć, że takie wydarzenia jak to w Białymstoku paradoksalnie ustawiają obie strony walk ulicznych po tej samej stronie barykady. Oto idzie „marsz równości”, a raczej marsz równania z ziemią naszej cywilizacji. A wspiera go paradoksalnie grupa, może nawet tłum agresywnych ludzi. Tak, ci agresorzy wspierają homoseksualistów, umacniając lansowany przez nich stereotyp – oto z jednej strony idą geje i lesbijski, pokojowe wcielenie nowych „dzieci kwiatów”, a naprzeciw nim idą fanatycy, konserwatyści, radykałowie – odrażający, brudni, źli. To na takim stereotypie tej drugiej stronie zależy.
A rzeczywistość jest naprawdę inna.

Oto z jednej strony maszeruje agresywna, wroga kulturze, człowiekowi, rodzinie falanga dobrze zorganizowana, wcale nie spontaniczna („spontaniczny” bywa zawsze tłum rzucany na barykady, ale zawsze ktoś ta „spontanicznością” steruje). A z drugiej strony jesteśmy my, którzy mamy wolę tej falandze się sprzeciwić. Ale siłą wiary, modlitwy, świadectwa życia, a także siłą umysłu i zaangażowania w sferę życia publicznego. Z tamtej strony jest w istocie agresja, z naszej strony jest i powinna być wola sprzeciwu wobec zła i wola pomocy zagubionemu człowiekowi.

Nie możemy ulec temu dualizmowi – łagodni ludzie o zaburzonej tożsamości i agresywni wyznawcy wartości. Wartości nie można szerzyć siłą, lecz świadectwem życia.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.