Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr-Solidarność w prawdzie

Od kilku lat obserwujemy w życiu publicznym naszego kraju ekspansję tzw. teorii gender. Teoria ta w samym swoim rdzeniu zakłada opozycję płci biologicznej (bazującej na genetycznej strukturze człowieka) i tzw. "płci kulturowej", bliżej nieoznaczonego konstruktu, zawsze w znacznym stopniu zdeterminowanym przez kulturę, czynniki środowiskowe i religijne.

Opozycja ta, niczym niedowiedziona, ma służyć w zasadniczym stopniu uznaniu najbardziej podstawowej struktury społecznej opartej na binarnym i zarazem komplementarnym rozumieniu człowieka, jako mężczyzny i kobiety, czyli małżeństwa, za twór społecznie zacofany i kulturowo archaiczny. Miałby on zostać zastąpiony tzw. związkami polimorficznymi, przy czym w praktyce chodzi tutaj o legalizację i przyznanie roszczeń związkom homoseksualnym.

Konkretnym wyrazem tego procesu jest tzw. Konwencja Stambulska, która jako główne, a nawet jedyne źródło przemocy traktuje tradycyjny związek małżeński. Jaki płynie z tego wniosek? Należy zniszczyć małżeństwo!

 Nie sposób nie dostrzec, w imię elementarnej uczciwości, że cała strategia tzw. teorii gender jest uwspółcześnioną wersją postulatu Fryderyka Engelsa. Stawiając tezę, iż "archetypem wszelkiego wyzysku jest ucisk kobiety przez mężczyznę w heteroseksualnym, monogamicznym małżeństwie", postulował w sposób jednoznaczny walkę z małżeństwem.

Tezy Engelsa i postulaty marksistowskie zostały - na co zwraca uwagę wielu badaczy - przetransponowane przez neomarksizm, związany z tzw. Szkołą Frankfurcką.

Przykładem wpływu tej Szkoły może być opracowanie standardów edukacji seksualnej dla potrzeb niemieckiej organizacji edukacyjnej, skąd zostały przejęte przez Światową Organizację Zdrowia. Naczelnym elementem tych standardów jest masturbacja dziecka na każdym etapie jego rozwoju pod bezpośrednią kontrolą seksedukatora.

Istnieje czytelny, dobrze udokumentowany ciąg ideowy marksizmu i neomarksizmu, który stanowi podłoże ideowe tzw. teorii gender, upoważniający do określenia jej ideologią. W miejsce pierwotnej ideologii walki klas mamy dziś do czynienia z walką mniejszości seksualnych.

W tym kontekście należy w pełni uznać za zasadne i wnikliwe diagnozy i analizy stawiane przez abpa prof. dra hab. Marka Jędraszewskiego. Podważać podejmowaną przez niego krytykę, to tak jak podważać w minionej epoce krytykę marksizmu dokonywaną przez o. Bocheńskiego czy Kołakowskiego.

Oczywiście, i w tamtej epoce i obecnej, byli i są zatwardziali ideolodzy, gotowi sprzedać siebie, prawdę i sumienie za doraźną koniunkturę. Nie zamierzam poświęcać im zbytniej uwagi.
Z jednym może wyjątkiem. Z niepokojem patrzę na współbraci kapłanów, którzy stają po stronie "nowoczesności" i "postępu".

Postępową mieniła się zbrodnicza rewolucja oświeceniowa we Francji, i ta bolszewicka, i ta w Chinach, i na Kubie. Może jednak nie warto stać po stronie postępu, ale - jak Arcybiskup krakowski - po stronie Chrystusa. To nie postęp ma moc zbawienia.

Bolą mnie te słowa ataków, ale boli też milczenie  
Jestem w Stanach i słyszę tu pytania o to poparcie, o biskupią zwłaszcza solidarność w prawdzie.