Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Dwie korony od Matki Bożej

Św. Maksymilian Maria Kolbe (właściwie Rajmund Kolbe) urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli. Był drugim synem Juliusza i Marianny z domu Dąbrowskiej. Ojciec Rajmunda był z pochodzenia Niemcem, a matka była Polką. Mały Rajmund ochrzczony został w dniu urodzin w kościele Wniebowzięcia NMP w Zduńskiej Woli. Z powodu biedy rodzina przeprowadziła się do Łodzi, a w 1897 r. do Pabianic, gdzie rodzice znaleźli pracę.

W wieku 12 lat w kościele pw. św. Mateusza w Pabianicach Rajmundowi (Kolbe-kn) objawiła się Najświętsza Maria Panna, trzymająca w rękach dwie korony – białą i czerwoną. Matka Boża zapytała chłopca, którą koronę wybiera, dając do zrozumienia, że czerwona oznacza męczeństwo, a biała czystość. Rajmund przyjął obydwie korony.

W 1907 roku Rajmund Kolbe, wysłuchawszy nauk misyjnych w Pabianicach, zgłasza się wraz ze starszym bratem do Małego Seminarium OO. Franciszkanów we Lwowie i 4 września 1910 r. rozpoczyna nowicjat, przyjmując imię zakonne Maksymilian. Przełożeni szybko dostrzegają wielkie zamiłowanie Maksymiliana do nauki i kierują go na studia do Rzymu, gdzie uzyskuje doktorat z filozofii, a w lipcu 1919 r. wieńczy doktoratem studia na Pontifica Fakultas Theologicus S. Bonaventurae.
Przez kilka lat pobytu we Włoszech Maksymilian nie tylko lepiej rozumie ducha Kościoła, ale poznaje też nurty zła rozwijające się w Europie. Pisze w swoich „Dziennikach”: „Usłyszałem okropne bluźnierstwo przeciwko N[ajświętszej] M[aryi] Pannie” (29.I.1918), czy też „Bluźnierstwo za oknem – co za kraj bluźnierców” (16.II.1918).

W 1917 r. masoneria na całym świecie obchodziła okrągły jubileusz dwustulecia istnienia. Wydarzenie to świętowali również wolnomularze w Rzymie. Wtedy to miało miejsce wydarzenie, które bez wątpienia znacząco zaważyło na całym dalszym życiu młodego studenta teologii z Polski. Jak pisze Norbert Wójtowicz, „w październiku 1917 roku na ulicach Wiecznego Miasta zorganizowano regularną demonstrację pod znakiem Szatana. Jej uczestnicy niejako w reakcji na katolicyzm głosili otwarcie, że ukoronowaniem ich działań ma być panowanie diabła, a zwłaszcza jego panowanie na Watykanie. W trakcie jej trwania rozwinięto czarny sztandar giordano-brunistów przedstawiający postać Archanioła Michała, uchwyconą szponami Lucypera i powaloną na ziemię. Na jednym z transparentów widniał napis postulujący w formie imperatywu: «Szatan musi zapanować w Watykanie a papież będzie jego sługą»”.

Demonstracje antykatolickie zrobiły ogromne wrażenie na młodym Maksymilianie. Nie był już dzieckiem, ale tutaj wydarzyło się coś wobec czego stanął zupełnie bezradny. Maksymilian jako świadek patrzył z najwyższym bólem i oburzeniem, jak można było w Rzymie dopuścić do takiej prowokacji. Jeszcze więcej drażniła go obojętność tłumu gapiów, nie reagującego na to bluźnierstwo.

W odpowiedzi na, jak pisał o. Kolbe: „coraz to bardziej jawne poczynania masonów i innych wrogów Kościoła Chrystusowego w samej stolicy chrześcijaństwa” 16 października 1917 r. siedmiu kleryków Międzynarodowego Kolegium Franciszkańskiego „Seraphicum” przy Via S. Teodoro 41F w Rzymie zawiązało pod przewodnictwem brata Maksymiliana związek Militia Immaculatae (znany u nas pod swoją polską nazwą – Rycerstwo Niepokalanej lub też Milicja Niepokalanej). Członkowie tego stowarzyszenia poświęcili się w całości i bezwarunkowo Niepokalanej Dziewicy.

Statut Milicji opracowany przez brata Maksymiliana jako podstawowy cel członków wymieniał: „staranie się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków itd., a najbardziej masonów, oraz uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej”.

Cel ten Maksymilian Kolbe podkreśla wielokrotnie: „Naszym pierwszorzędnym celem jest zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, nawet Żydów, masonów i heretyków itp.”. Służyć temu miało codzienne odmawianie aktu strzelistego do Niepokalanej: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie”.

W innym miejscu Maksymilian pisał „…celem Militia Immaculatae jest w pierwszym rzędzie nawrócenie wszystkich, a zwłaszcza masonów, ponieważ w naszych czasach oni niestety stoją na czele akcji antykatolickiej, również i tam, gdzie ich niezbyt widać. W rękopisie „Wrogowie Kościoła dzisiaj” brat Maksymilian zapisał ponadto w związku z tym, iż: „Głowa [masonerii] jest nieznana i działa zawsze z ukrycia, tak ażeby utrudnić przeciwdziałanie. To z tego warsztatu zaczęła się rewolucja francuska i seria rewolucji między 1789 r. i 1815 i także… wojna światowa, a pod jej wpływem działali Voltaire, d`Alembert, Rousseau, Diderot, Choiseul, Pombal, Aranda, Tanucci, Haugwitz, Byron, Mazzini, Palmerston, Garibaldi i inni”.

W 1919 r. o. Maksymilian powrócił do wolnej już Polski. Pragnął, by stała się królestwem Niepokalanej. Werbował ochotników do Rycerstwa Niepokalanej. Z początkiem 1922 r. rozpoczął wydawać w Krakowie „Rycerza Niepokalanej”. Niedługo potem przełożeni wysłali go do Grodna, gdzie Maksymilian założył drukarnię. W 1927 r. „Rycerz Niepokalanej” wychodził już w nakładzie 70 tys. egzemplarzy, a liczba członków Milicji Niepokalanej (MI) wzrosła do 126 tys. członków.

W Teresinie pod Warszawą założył Niepokalanów. Był rok 1927. Fundatorem gruntów był książę Jan Drucki-Lubecki. To w Niepokalanowie nastąpił prawdziwy rozmach dzieł Maksymiliana Kolbe. Nakład „Rycerza Niepokalanej” doszedł do 750 tys. egzemplarzy, „Rycerzyk Niepokalanej” dla dzieci ukazywał się w nakładzie 221 tys. egzemplarzy, „Mały Dziennik” edytowano w 137 tys. egzemplarzy, a jego wydanie niedzielne 225 tys. egzemplarzy. Od 1938 r. Niepokalanów posiadał własną radiostację. Tuż przed II wojną światową Niepokalanów był największym klasztorem na świecie. Liczył 13 ojców, 18 kleryków nowicjuszów, 527 braci profesów, 82 kandydatów na braci i 122 chłopców w małym seminarium.

W 1930 r. o. Maksymilian Kolbe, w towarzystwie czterech współbraci, udaje się do Nagasaki w Japonii, gdzie zakłada drugi Niepokalanów. W 1931 roku otworzył tam nowicjat, a w 1936 roku małe seminarium. 9 sierpnia 1945 r., kiedy Amerykanie zrzucili nad Nagasaki bombę atomową, która pochłonęła 70 tys. istnień ludzkich i zniszczyła całe miasto, klasztor franciszkański ocalał, stracił tylko szyby w oknach. Przed niszczycielską siłą bomby osłoniło go zbocze góry.

Ojciec Kolbe wrócił do Polski w 1936 roku i objął obowiązki gwardiana w Niepokalanowie, który w czasie jego nieobecności przeżywał kryzys. Przywrócenie świetności klasztoru sprzed lat zbiegło się z wybuchem wojny.

Ojciec Maksymilian Kolbe był dwukrotnie aresztowany przez Niemców. Pierwszy raz już we wrześniu 1939 r. wraz z pozostałymi braćmi osadzony zostaje w obozie Amtlitz, a później w Ostrzeszowie.

W uroczystość Niepokalanej, 8 grudnia 1939 r., zostaje zwolniony z obozu, wraca do klasztoru i rozwija działalność pomocową dla poszkodowanych przez wojnę. W Niepokalanowie znajduje schronienie 3 tys. wysiedlonych z Poznańskiego, w tym 2 tys. Żydów.

Za drugim razem, 17 lutego 1941 r., gestapo zabrało O. Maksymiliana do Warszawy na osławiony Pawiak i 25 maja 1941 r. wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Otrzymał numer 16670.

Pod koniec lipca 1941 r., kiedy O. Kolbe przebywa na bloku rekonwalescentów, ucieka stamtąd jeden ze współwięźniów. Obozowym zwyczajem esesmani wybierają dziesięciu za uciekiniera, by wysłać ich na śmierć głodową. Jak powie potem Franciszek Gajowniczek: „Nieszczęśliwy los padł również na mnie. Ze słowami: „Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam” – udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci głodowej.

Te słowa słyszał O. Maksymilian Kolbe. Wyszedł z szeregów, zbliżył się do „Lagerführera” Fritscha i usiłował ucałować jego rękę. Fritsch zapytał tłumacza: „Czego życzy sobie ta polska świnia?”. O. Kolbe, wskazując ręką na mnie wyraził swoją chęć pójścia za mnie na śmierć. Fritsch ruchem ręki i słowem „niech wyjdzie”, kazał mi wystąpić z szeregu skazańców, a moje miejsce zajął O. Maksymilian Kolbe. Za chwilę odprowadzono ich do celi śmierci, a nam kazano rozejść się na bloki…”.

O. Kolbe poszedł na śmierć wraz z 9 towarzyszami do bloku śmierci, nr 13. Bunkier, który dotąd był miejscem przekleństw i rozpaczy, pod przewodnictwem Ojca Maksymiliana stał się przybytkiem Bożej chwały. Modlono się i śpiewano nabożne pieśni. O. Maksymilian Kolbe przeżył w bunkrze dwa tygodnie bez kruszyny chleba i kropli wody. Wreszcie oprawcy dobili go zastrzykiem fenolu.

Stało się to 14 sierpnia, w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny 1941 r. Niepokalana wręczyła krwawą koronę wiecznej chwały Swojemu Wiernemu Rycerzowi. O. Kolbe miał zaledwie 47 lat.

Brunon Borgowiec, sprzątający cele bunkra głodowego powie: „W bunkrze znajdował się Ojciec Kolbe do naga rozebrany i czekał na śmierć głodową. Zaduch był straszny, posadzka cementowa, tylko wiadro na potrzeby naturalne. Ojciec Kolbe nigdy nie narzekał. Głośno się modlił, tak, że i jego współtowarzysze mogli go słyszeć i razem z nim się modlić. Umarł po dwóch tygodniach zgładzony zastrzykiem fenolu.

Ojciec Kolbe umiał pocieszyć ludzi. Współwięźniowie narzekali i w rozpaczy krzyczeli i przeklinali. Po jego słowach uspokajali się. Gdy miałem jego ciało z celi wynieść, siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało. Jego twarz oblana była blaskiem pogody.

Wzrok O. Kolbe był zawsze dziwnie przenikliwy. SS-mani go znieść nie mogli i krzyczeli: „Patrz na ziemię, nie na nas!”. Pewnego razu podziwiając jego męstwo za życia mówili między sobą: „Takiego klechy jak ten nie mieliśmy tu jeszcze. To musi być nadzwyczajny człowiek”.

17 października 1971 r. papież Paweł VI dokonał osobiście uroczystej beatyfikacji Męczennika w obecności dziesiątków tysięcy wiernych z całego świata i ponad 3 tys. pielgrzymów polskich. 10 października 1982 r. Ojciec święty Jan Paweł II dokonał jego kanonizacji.

Ten wpis został opublikowany w Aspekt Polski nr 188 dnia 27 grudnia 2013, przez ika.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.