Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr-Odejście

Miałem przygotowany temat na ten piątek. Chciałem pisać o tym sprzężeniu idei i pragmatyki, które winno określić nasze wybory. Mimo różnych wahań, mimo niefortunnych wypowiedzi, mimo spraw nie załatwionych, wierzę, że u podstaw dobrej zmiany są wartości i idee, które mają decydujące znaczenie. Być może

, z pewnością są ludzie, których idee są bardziej zdecydowanie wyrażane, których poglądy są bardziej jednoznaczne, ale... Ci ludzie są jednostkami. Nie mają mocy sprawczej. A w koalicji PiS są ludzie o zróżnicowanych poglądach, ale właśnie w tym zróżnicowanie są tacy, z którymi jest mi bardzo po drodze.

Takim człowiekiem był śp. Prof. Jan Szyszko. Trudno pisać o Nim był, bo tym, co uderzają od pierwszego kontaktu z Profesorem to jego witalność. Jego siła życia. Był człowiekiem koegzystującym z przyrodą. Był jak Adam w tym pierwszym stadium raju, gdy go nawadniał, uprawiał, odpowiedzialnie panował. Nie zapomnę spotkania w Tucznie z Profesorem. Obwiózł mnie po stacji badawczej, jego własnym dziele. Spoglądałem na drzewa, zarośla, krzewy... Z zaciekawieniem, tak jakbym brał do ręki ciekawie wyglądającą partyturę, nie znając wartości znaków, nut. Ale Pan Profesor zaczął opowiadać, tłumaczyć. I las zagrał. Zabrzmiała symfonia dźwięków. Wiele stało się proste i czytelne. I przejmująco piękne.

Tam w Tucznie rozmawialiśmy - wraz z ks. prof. Guzek o dwóch sprawach. Pierwszą była Puszcza Białowieska, ale prawdziwiej trzeba powiedzieć - Polska. Bo Profesor postrzegał Puszczę jako część ojczyzny, jako dobro narodowe, jako wartość ojczyźnianą. Może to brzmi patetycznie, ale dla kogoś, kto traktował Polskę jako kraj, jako ziemię, jako dobro naturalne, takie myślenie było oczywiste.

A drugim tematem był Kościół. Pan Profesor był - tak jak w Polsce - tak był osadzony w Kościele. Polska i Kościół były jego domem. Niszczenie zasobów ojczyzny i ataki na Kościół były doświadczeniem dla Niego bolesnym. Z naszych spotkań w Tucznie pozostały apele, swoiste memoriały. Chcieliśmy, by stały się początkiem dyskusji, debaty. Propozycja takiej debaty nie została podjęta. To dość znamienne. Propozycja skierowana do tych, co gombrowiczowskie gęby wycierają sobie słowami jak "dialog", "pluralizm", "tolerancja", niekoniecznie pojmując wartość tych słów.

Pan Profesor pozostaje w mojej pamięci jako człowiek bardzo mi bliski. Jako nauczyciel miłości ojczyzny i wierności Kościołowi. Wiem, że Jego śmierć to apel o pamięć przed Bogiem. To oczywista powinność serca. Ale jest też druga naturalna powinność. Profesor jako polityk nie był rozpieszczany, także we własnym obozie. Jego odejście z rządu, prawdopodobnie wymuszone naciskami mocarzy europejskich, nie zmieniło jego lojalności i wierności. Bo Profesor niósł Polskę, nie własne interesy czy ambicje. Był politykiem w najczystszym tego słowa znaczeniu. To znaczy tym, który dba o dobro wspólne. Nie mogę zagłosować na Niego, ale mogę oddać głos na ludzi z Jego świata wartości.