Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Rachunek sumienia

Tegoroczne wybory przeżywałem w Manchester. Niedziela wyborcza, jak pamiętamy była też niedzielą papieską. Tegoroczne hasło brzmiało: „Wstańcie, chodźmy!”
To przede wszystkim słowa Chrystusa Pana do Jego Apostołów, słowa wypowiedziane w szczególnym momencie – w dramacie obnażającym na wskroś człowieczeństwo Jezusa, a zarazem w chwili, która poprzedza Jego, Boski i ludzi akt zbawienia.

To chwila, gdy Jezus doznaje osamotnienia i trwogi w Getsemani. Przejmujące i wzruszające są te słowa skierowane do śpiących, obojętnych, nieświadomych Apostołów…

Te słowa wybrał Papież Jan Paweł II jako tytuł swojej książki do biskupów. Bardzo przejmująco brzmiało w jego ustach to Chrystusowe wołanie, wezwanie. On, który mimo postępującej słabości, upływu lat, ciężaru każdego kroku w stronę przekraczania progu nadziei wiedział, że idzie. I że idzie coraz bardziej osamotniony. On szedł, inni, wokół trwali w jakiejś stagnacji, obojętności, a może – ujmując pozytywne – w poczuciu bezpieczeństwa („Nie boję się, gdy ciemno jest, Ojciec za rękę prowadzi mnie…” – te słowa były chyba wówczas odnoszone tak do Ojca niebieskiego, jak i do Ojca świętego).

Wielu pasterzy trwało wówczas w poczuciu bezpieczeństwa, spokoju, bo Jan Paweł II był z nami. Wielu z nas przeżywało to bardzo podobnie. Mieliśmy jakąś trudność, jakąś wątpliwość, ale przecież starczyło sięgnąć pamięcią do tego, co mówił w Kaliszu czy Szczecinie o rodzinie, w Kielcach o wartości życia, w Olsztynie o mediach, w Gdańsku czy Gdyni o ludziach pracy i solidarności. Mogliśmy sięgnąć po prostu pamięcią do wielu z tych słów i przypomnieć – jest tak i tak. Tak powinno być. Tak trzeba.

On jednak czuł, wiedział, że czas się toczy nieubłagalnie. Że jego czas przejścia do domu Ojca się przybliża. Dlatego apelował: „Wstańcie!”. Apelował do biskupów, do Kościoła, do nas… „Wstańcie!”

Czy wstaliśmy?

Może tak żeśmy się zasiedzieli, że nie zauważyliśmy jego nieobecności obok nas. To może brzmi wręcz obrazoburczo, czy bluźnierczo, ale czy naprawdę fałszywie?
W dniu papieskim dokonaliśmy wyborów. My, którzy wciąż  w większości mienimy się katolikami. Głosowaliśmy zatem my, w znaczącej części katolicy na ludzi reprezentujących partie o określonych programach wyborczych. Znane nam były te programy, a jeśli (co nie świadczy dobrze o tych, co głosowali nie znając programów), to słyszeliśmy z ust prominentnych wodzów partyjnych zapowiedzi. I warto by teraz zestawić te zapowiedzi jutra – opisanego w rytm pochodów tęczowych, rozbitych małżeństw, w rytm cynicznych przedsiębiorców preferujących prekariat, a nie sprawiedliwość i uczciwość społeczną, w rytm rozumienia narodu jako zlepka mało pożytecznych idiotów służących unijnemu  establishmentowi – warto to zestawić ze słowami tymi sprzed lat. Z Warszawy, Poznania, Gdańska, Krakowa, Olsztyna, Szczecina, Łodzi…

Nie chcę moralizować. Ale myślę, że warto sporządzić taki Jana Pawła II rachunek sumienia, dla tych, którzy mają jeszcze choćby szczątkowo zachowane sumienia.