Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Jerzy Popiełuszko - duchowny niezłomny

Dziś bł. ks. Jerzy Popiełuszko w Polsce utożsamiany jest z walką polityczną. Ale jego przesłanie jest znacznie szersze. To przede wszystkim otwartość na drugiego człowieka.

„Pierwsze wskazówki i pierwsze seminarium to on miał w domu” – mówiła o urodzonym 14 września 1947 roku, a dziś bł. ks. Jerzym Popiełuszce jego matka Marianna Popiełuszko. Od zawsze w rogu jednego z pokojów domu w Okopach na Podlasiu, w którym wychował się ks. Popiełuszko, stała kapliczka. Przed nią często gromadziła się cała rodzina na wspólną modlitwę. W niedzielę jechali całą rodziną furmanką do kościoła. „Z domu rodzinnego wyniósł ks. Jerzy głębokie przywiązanie do odmawiania modlitwy różańcowej, którą zawsze prowadziła jego matka, nawet wtedy, gdy był już księdzem i na krótko odwiedzał rodzinę” – pisał we wspomnieniu o ks. Jerzym ks. prof. Antoni Lewek z UKSW.
Biografka ks. Jerzego, Milena Kindziuk, po rozmowie z panią Popiełuszko napisała: „Jerzy wyniósł (…) z domu atmosferę ciężkiej pracy, pobożności, także szacunku dla prawdy i poszanowania ludzkiej godności. To wszystko nie mogło pozostać bez wpływu na postawę przyszłego księdza”.
 
Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno
 
Kiedy Alek (imię zmienił na Jerzy już w dorosłym życiu) chodził do liceum, wezwano któregoś dnia do szkoły Mariannę Popiełuszko. Zwrócono jej uwagę, że syn zbyt często przebywa w kościele. Faktycznie, młody Popiełuszko bywał tam, kiedy tylko mógł, modlił się przed ważnymi sprawdzianami, rano przed szkołą zwykle uczestniczył we mszy św. „Nieważne, jaka była pora roku, deszcz czy mróz. Codziennie wstawał o 5.00, ubierał się, jadł śniadanie i następnie przedzierał się polnymi i leśnymi drogami, by na 7.00 zdążyć do kościoła. I nigdy nie narzekał, że jest zmęczony” – opowiadała Marianna Popiełuszko. Nauczycielka postraszyła więc ją, że przez to Alek może mieć obniżony stopień ze sprawowania. „Odpowiedziałam, że jest przecież wolność wyznania. Każdy jak chce, tak żyje. No i stopnia nie obniżyli” – wspominała potem mama ks. Jerzego.

Po maturze ks. Jerzy poszedł do Wyższego Metropolitarnego Seminarium Duchownego w Warszawie. Zbigniew Kraszewski, wicerektor seminarium, który przyjmował ks. Popiełuszkę, tak to wspomina: „Jerzy tłumaczył mi wtedy, że bardzo chce służyć Bogu i ludziom. To był główny motyw jego decyzji. W podaniu napisał o zawodzie, ale kapłaństwo traktował jak powołanie”.

Po drugim roku studiów musiał odbyć służbę wojskową. Trafił do jednostki w Bartoszycach. Księży brano tam w celu indoktrynacji i z zamiarem złamania. Ks. Popiełuszko jednak się nie dał. Choć było ciężko. Jego towarzysze wspominali, że ks. Jerzy często dostawał kary m.in. za odmowę zdjęcia medalika czy organizowanie modlitw wśród żołnierzy-kleryków. Znana jest np. historia, kiedy dowódca plutonu kazał mu zdjąć z palca różaniec z powodu niebezpieczeństwa okaleczenia. Jerzy mu odpowiedział: „Jeżeli pan ma obrączkę na palcu i panu to nie przeszkadza, mnie nie przeszkadza różaniec”. Za tę odzywkę oczywiście też dostał karę. Zamknięto go w areszcie karnym.

Po służbie dokończył studia i w maju 1972 roku otrzymał święcenia. W następnych latach był wikarym najpierw w parafii Świętej Trójcy w Ząbkach, potem w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Aninie. W 1978 roku posługiwał w kościele pw. św. Anny w Warszawie, gdzie m.in. prowadził rekolekcje dla studentów medycyny.
 
Służyć Bogu to szukać dróg do ludzkich serc
 
W maju 1980 roku trafił jako rezydent do parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. To stamtąd pojechał, by odprawić mszę św. w Hucie Warszawa, gdzie zaczęła się jego przyjaźń z ludźmi pracy. „Szedłem z ogromną tremą. Już sama sytuacja była zupełnie nowa. Co zastanę? Jak mnie przyjmą? Czy będzie gdzie odprawiać? Kto będzie czytał teksty, śpiewał?” – wspominał potem. Po przyjściu jednak wszelkie obawy rozwiały się, na księdza czekał tłum ludzi i wzniesiony przez hutników ołtarz. W następnych miesiącach wspierał hutników w tworzeniu struktur Solidarności. Z czasem nie tylko on przychodził do hutników, ale także oni uczęszczali na msze św. w niedziele w kościele św. Stanisława Kostki. W 1981 roku Popiełuszko został ponadto duszpasterzem służby zdrowia. Jesienią pojawił się także na I Krajowym Zjeździe Solidarności w Gdańskiej Olivie. Wspierał także w tym czasie strajkujących studentów i pracowników Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa.
 
Są więzienia niewidzialne, jest ich bardzo wiele
 
Kiedy wybuchł stan wojenny, ukrył się u jednej z zaprzyjaźnionych rodzin, w ten sposób prawdopodobnie uniknął internowania. Wkrótce zaangażował się w pomoc internowanym. Ks. Jan Sikorski wspominał: „Spotykaliśmy się na Białołęce. Zjawił się z całym naręczem różnych posłannictw. Pamiętam, że podszedł do mnie na korytarzu i zaczął wymieniać nazwiska ludzi, którym trzeba pomóc: dostarczyć leki albo ubrania. (…) Zaskoczyła mnie jego wielka troska o więźniów. I nie o wielkich, znanych działaczy (…), ale o najzwyklejszych ludzi”.
To dla nich przyjmował na Żoliborzu i potem rozdzielał między potrzebujących dary.

Na początku stanu wojennego zaangażował się także w organizację Mszy św. za Ojczyznę.

 „To jest zasadniczy cel – mówił ks. Popiełuszko by te cierpienia, których ludzie doznają każdego dnia w pracy, w więzieniach, na ulicy, by to nie było zmarnowane. To jest rola księdza, by te cierpienia Narodu poprzez ofiarę Mszy św. skierować w stronę Boga, by Bóg mógł je zmieniać na łaski potrzebne do umocnienia nadziei, do trwania w dobrych postanowieniach, do rozszerzania braterstwa i solidarności miedzy ludźmi”.


To z wygłaszanych podczas Mszy św. za Ojczyznę kazań wyłania się wielkie przesłanie ks. Jerzego.

„Kościół zawsze staje po stronie prawdy. Kościół zawsze staje po stronie ludzi pokrzywdzonych. Dzisiaj Kościół staje po stronie tych, którym odebrano wolność, którym łamie się sumienie. Kościół staje dziś po stronie robotniczej Solidarności, po stronie ludzi pracy, którzy niejednokrotnie są stawiani w jednym szeregu z pospolitymi przestępcami” – mówił 28 lutego 1982 roku.
 
Człowieka można przemocą ugiąć, ale nie można go zniewolić
 
Przesłanie ks. Popiełuszki nie ogranicza się jednak do walki o wolność w sensie politycznym. Dlatego jego życie i dzieło jest także znane poza granicami Polski.

Ks. prof. Józef Naumowicz z UKSW, członek trybunału beatyfikacyjnego w procesie ks. Jerzego, wielokrotnie mówił, że kapelan Solidarności łączył twarde głoszenie prawdy z postawą otwartości i miłości wobec każdego człowieka.

 „Od strony duszpasterskiej w jego postawie ujmuje i to, że nie był to kapłan, który dał się zamknąć w zakrystii, mimo że wtedy było to bardzo wygodne, lecz ksiądz, który wychodził do ludzi” – mówił niegdyś w rozmowie z KAI. „Żeby iść do ludzi i być otwartym na wszystkich, trzeba mieć autentyczną wiarę i chrześcijańską miłość” – twierdził.

Już podczas nauki w seminarium ks. Popiełuszko był pod wrażeniem spotkań z prymasem Wyszyńskim. Potem bardzo często czerpał w swoich kazaniach z nauczania prymasa Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II.

 „Służyć Bogu to szukać dróg do ludzkich serc. Służyć Bogu to mówić o złu jak o chorobie, którą trzeba ujawnić, aby móc leczyć. Służyć Bogu to piętnować zło i wszelkie jego przejawy” – mówił ks. Jerzy w maju 1983 roku. Rok później zaś:

 „Nadzieje z Sierpnia ’80 żyją. A my mamy moralny obowiązek pielęgnować je w sobie i z odwagą umacniać w naszych braciach. Trzeba wyzbyć się lęku, który paraliżuje i zniewala umysł i ludzkie serce”.

W tym okresie ks. Popiełuszko był już bardzo nękany przez służby. Tajniacy byli obecni na Mszach św. za Ojczyznę. Władza zarzucała ks. Jerzemu, że organizuje w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie seanse nienawiści. Stał się wrogiem, którego trzeba zniszczyć. Jego znajomi wspominają, że czuć było realne zagrożenie. A ks. Popiełuszko przeczuwał, że coś może mu się stać. Przy ostatniej wizycie w rodzinnym domu powiedział do taty: „Jakbym zginął, to tylko nie płaczcie po mnie”.

Został zamordowany miesiąc później, 19 października 1984 roku, w drodze powrotnej do Warszawy z Bydgoszczy, gdzie w kościele Świętych Polskich Braci Męczenników prowadził nabożeństwo różańcowe.

Anna Zielińska

za: www.tysol.pl

***
Historycy o morderstwie ks. Jerzego Popiełuszki. "Tę decyzję podjął ktoś, kto nie rozumie własnego narodu"

- W czasie procesu sprawców słyszałem obrzydliwe stwierdzenie ze śmiechem, z kręgów partyjnych, że oni już nie mówią "spalić", "zniszczyć", tylko "spopiełuszyć". Tylko, że nagle okazało się, że to nie jest tylko jeden ksiądz, że jest ich więcej. To spowodowało zupełnie odwrotny efekt, a on stał się męczennikiem. Do jego grobu organizowano pielgrzymki - mówił w rozmowie dotyczącej zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki gość programu "7x24" Katarzyny Gójskiej, prof. Janusz Odziemkowski.

Dużo uwagi w dzisiejszym programie "7x24" poświęcono sprawie morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki.

Władzom komunistycznym ciągle się wydawało, że historię można jeszcze cofnąć. To było rozumienie wzięte ze stanu wojennego, gdzie celem było "porozumienie i walka". Decyzja o zamordowaniu księdza Popiełuszki miała taki cel - spowodować, żeby społeczeństwo upadło, "a my się będziemy z wami dalej dogadywać, tylko leżcie, nie wstawajcie".
- opisywał Wojciech Roszkowski.

Decyzję o zabiciu księdza Popiełuszki mógł podjąć tylko ktoś, kto nie rozumie własnego narodu. To już ekstremiści islamscy pisali, że w Polsce nie ma sensu robić zamachu, bo to odniesie odwrotny skutek. Cały PRL to było zastraszanie, ale nie dawało rezultatu. Co innego rządzić, a co innego opanować umysły - komentował profesor UKSW Janusz Odziemkowski. Przypomniano, że decyzja została podjęta po artykule w radzieckiej prasie, kiedy Wojciech Jaruzelski nakazał Czesławowi Kiszczakowi "zajęcie się sprawą księdza Popiełuszki".

W czasie procesu sprawców słyszałem obrzydliwe stwierdzenie ze śmiechem, z kręgów partyjnych, że oni już nie mówią "spalić", "zniszczyć", tylko "spopiełuszyć". Tylko, że nagle okazało się, że to nie jest tylko jeden ksiądz, że jest ich więcej. To spowodowało zupełnie odwrotny efekt, a on stał się męczennikiem. Do jego grobu organizowano pielgrzymki.
- dodał Odziemkowski.

Przypomniano zamordowanych w tamtym czasie księży - Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha. Wszyscy zostali zamordowani w 1989 roku, kiedy z jednej strony próbowano porozumienia, a z drugiej strony służby PRL walczyły, szczególnie z kościołem. Przypomniano głęboką troskę o losy księdza Popiełuszki, wyrażaną od samego początku przez Jana Pawła II, który miał nadzieję, że ksiądz został porwany.

Bartosz Wieczorek,  specjalista ds. badań naukowych Centrum Myśli Jana Pawła II, przypomniał, że podczas kolejnej wizyty w Polsce Jan Paweł II odwiedził miejsce pochówku ks. Jerzego Popiełuszki. "Przytulił tam grób, symbolicznie legitymując jego działalność" - powiedział Wieczorek.

za:niezalezna.pl

***

W III RP oprawcy ks. Jerzego Popiełuszki mieli jak w raju!


Dokładnie 35 lat temu funkcjonariusze bezpieki uprowadzili 37-letniego ks. Jerzego Popiełuszkę, kapelana "Solidarności".

Jak wykazała sekcja zwłok duchownego, przed śmiercią musiał przejść prawdziwą gehennę. Oprawcy wybili księdzu trzy zęby, połamali żebra, wyrwali trzy palce u rąk, ucho, połamali nos, wyrywali paznokcie, miażdżyli kolano, bili pałką. Kapelanowi "Solidarności", na końcu utopionemu w rzece, wyrwano nawet język. Czy jednak ponieśli odpowiedzialność? Wystarczającą, współmierną do winy, czy też może- jak wielu innych funkcjonariuszy komunistycznego aparatu represji, przez lata III RP żyli jak pączki w maśle?

Przypominamy, że oprawcy duchownego, który uczył nas "zło dobrem zwyciężać", nawet w wolnej Polsce nie ponieśli zbyt dotkliwej kary, co więcej, otrzymywali wysokie emerytury. Odpowiedzialności nie ponieśli i na ziemi już nie poniosą, również ci, którym wysługiwali się Pietruszka, Ciastoń, Pękala i Chmielewski, czyli gen.. Jaruzelski i Kiszczak. Ten pierwszy zażądał od drugiego- ówczesnego szefa MSW- aby wreszcie zrobił "porządek" z ks. Popiełuszką.

Adam Pietruszka, oskarżony o sprawstwo kierownicze, otrzymywał co miesiąc 3,9 tys. zł. Jeszcze więcej, bo po 8 tys. zł miesięcznie, dostawał Władysław Ciastoń, oficjalnie oskarżony o podżeganie do tej zbrodni! Bezpośrednio, w porwaniu i morderstwie ks. Jerzego uczestniczyli trzej oficerowie MSW: kpt. Grzegorz Piotrowski (naczelnik wydziału osławionego Departamentu IV), por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski. Ich przełożonym był natomiast płk Adam Pietruszka. Pietruszka został w 1985 r. skazany na 25 lat pozbawienia wolności za sprawstwo kierownicze. Rok później, po interwencji Czesława Kiszczaka, jednego z "architektów" stanu wojennego, wyrok- poprzez zastosowanie częściowej amnestii- karę zamieniono na 15 lat. Za rok doszło do kolejnego złagodzenia kary, tym razem do 10 lat. Ostatecznie Pietruszka wyszedł na wolność w roku 1995, a więc już w "wolnej" Polsce.

Po nabyciu praw do emerytury Pietruszka otrzymywał od państwa świadczenie w wysokości prawie 4 tys. zł miesięcznie. Jeszcze bardziej sowitych emerytur doczekali się tacy, jak Władysław Ciastoń, który został oskarżony o podżeganie do tej odrażającej zbrodni.

Zanim został zamordowany, ks. Jerzy Popiełuszko przeszedł prawdziwą gehennę. Oprawcy torturowali kapelana "Solidarności", potwornie zmasakrowali jego twarz. Duchowny miał nawet odcięty język.

Mimo to kaci ks. Popiełuszki i oficerowie aparatu terroru przez lata żyli na bardzo przyzwoitym poziomie- w odróżnieniu od wielu ich ofiar.  

za:www.fronda.pl

***

Jan Bodakowski: Ks. Jerzy Popiełuszko ofiarą antyklerykalnej nienawiści


Dziś mija 35 rocznica porwania księdza Jerzego Popiełuszki. W ostatnim czasie środowiska antyklerykalne, dążące do wyrugowania katolicyzmu z życia społecznego, prześladowania i dyskryminacji katolików, stawiające sobie za cel walkę wszelkimi środkami z Kościołem, walki z wszelkimi przejawami katolicyzmu, ponownie zintensyfikowały kampanie nienawiści pod adresem księży, Kościoła, i katolicyzmu. Jeszcze księża nie są mordowani przez antyklerykalnych ekstremistów. Jednak wśród współczesnych antyklerykałów zapewne obecni byli i są, ci, którzy w latach okupacji komunistycznej byli funkcjonariuszami komunistycznego aparatu represji. A młodzi lewicowcy od lat wychowywani są w kulcie różnych komunistycznych zbrodniarzy.

Historia jest nauczycielką życia. Warto więc przypomnieć, w 35 rocznice porwania księdza Jerzego Popiełuszki, jak wyglądały realia PRL-owskiej antyklerykalnej walki z Kościołem katolickim. Bestialskie zamordowanie przez siepaczy PZPR księdza Jerzego Popiełuszkę i nagonka mediów i aparatu PRL na duchownego, są doskonałym przykładem, jak bardzo patologicznym tworem była Polska Rzeczpospolita Ludowa (również pod rządami oprawcy Jaruzelskiego). Przykładem doskonale ukazanym w publikacji IPN pt. „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki”.

Sytuacja kościoła pod rządami Jaruzelskiego

W latach 1980 – 1981 Kościół wsparł budowę i rozwój opozycji. Model samoorganizacji społecznej po robotnikach z „Solidarności” przejęły inne warstwy społeczne. Rozwój społeczeństwa obywatelskiego uniemożliwiła przestępcza klika rządząca bandyty Jaruzelskiego, która 13 grudnia 1981 roku wprowadziła stan wojenny. Internowanie dotknęło w sumie 10.000 osób (na raz przetrzymywano do 5000 osób w 52 ośrodkach internowania – w tym 313 kobiet). W grudniową niedziele zamilkły telefony, radio i telewizja, na ulice wyszło wojsko, wprowadzono od godziny 22 do 6 rano godzinę milicyjną. W następnym dniu przerwano naukę w szkołach i na uczelniach. Tysiące Polaków zastraszano rozmowami ostrzegawczymi, brutalnie pacyfikowano strajki (komuniści nie wahali się zabijać robotników). Jaruzelski przewidywał, że opór Polaków przed stanem wojennym zmusi komunistyczne władze PRL do wezwania na pomoc Armii Czerwonej.

Wybuchowi niezadowolenia społecznego (oczekiwanemu przez Jaruzelskiego, który miał mu umożliwić wezwanie do PRL Armii Czerwonej) zapobiegła postawa Kościoła katolickiego. Kościół nie dopuścił do rozlewu krwi, krytykował radykalizacje nastrojów po obu stronach, apelował o porozumienie. Jednocześnie ustami episkopatu Polski domagał się po wprowadzeniu stanu wojennego: zwolnienia internowanych (szczególnie ojców, matek i chorych), prawa do odwiedzania internowanych. Episkopat nakazał księżom udzielanie pomocy materialnej internowanym i ich rodzinom, zapewnienia internowanym i strajkującym posługi duchownej, publiczne modlitwy za naród i pokój, dożywianie wiernych. Wobec władz episkopat domagał się zawieszenia w Warszawie godziny policyjnej, prawa księży do udzielania posługi duchownej w czasie godziny policyjnej. W samym episkopacie jednak trwały spory o zasadność ukrywania się i o wykorzystywanie Kościoła przez część opozycji do zbijania kapitału politycznego.

Służba Bezpieczeństwa uznając Kościół za jedyną realnie groźną opozycyjną, rozbudowywał swoją agenturę też w episkopacie. Tajni Współpracownicy SB zbierali informacje o konfliktach, w łonie episkopatu, podgrzewali i kreowali te konflikty. Krytyczne stanowisko Kościoła wobec stanu wojennego wywołało wściekłość bezpieki i partii.

Sukces wizyty Jana Pawła II w ojczyźnie w 1983 roku skłoniła SB do eskalacji walki z Kościołem (było to zresztą zgodne z radykalizacją stanowiska KPZR). Równocześnie intensyfikowano antyklerykalną indoktrynację funkcjonariuszy aparatu represji (dialog z Kościołem w resorcie przedstawiano jako słabość partii). Departament IV SB dysponował w Kościele 8 tysiącami tajnych współpracowników (większości cywilów, którzy inwigilowali 21 tysięcy księży w 14.500 świątyń i kaplic). Część tajnych współpracowników księży współpracowała z SB pod pretekstem poprawy stosunków państwa z Kościołem, uznając księży niezłomnych za szkodników. Wyrazem radykalizacji postawy dyktatury komunistyczne (recydywy agresywnego komunizmu, też w dołach partyjnych) była walka z krzyżami w szkołach (w Miętnie od grudnia 1983 roku do marca 1984 roku i Włoszczowej w 1984 roku).

W jednym z referatów przeznaczonych tylko dla polskojęzycznych czekistów z bezpieki dyrektor Biura Organizacyjno Prawnego MSW stwierdzał, że „antysocjalistyczna doktryna polityczno – społeczna Kościoła katolickiego uzewnętrznia się w określonych postawach i działalności pewnej części kleru”. Działania te polegać miały zdaniem bezpieki na eksponowaniu obecności i symboliki religijnej w działaniach NSZZ „Solidarność”, zaangażowaniu księży w KOR i „Solidarność”, działalności antypaństwowej godzącej w porządek prawny państwa.

Nienawiść komunistów wzbudzało to, że księża inicjowali i organizowali nabożeństwa (za więzionych, internowanych i ojczyznę). Zbierali pieniądze na antypaństwową (zdaniem komunistów) działalność, wspierali tzw. antypaństwową działalność. Wygłaszali kazania lub inne publiczne wystąpienia o akcentach politycznych, antyrządowych i tzw. antypaństwowych. Inspirowali demonstracje i inne temu podobne zachowania. Organizowali w miejscach kultu religijnego spotkania, prelekcje, odczyty, recytacje, koncerty z udziałem osób znanych z wrogiej, antypaństwowej działalności. Eksponowali symbole, inspirowali wieszanie krzyży (dziś podpali by Unii Europejskiej) i innych elementów religijnych w świeckich obiektach publicznych.

Zdaniem komunistów księża podpadali pod artykuł 282 Kodeksu Karnego (podejmowanie działań mających na celu wywoływanie niepokoju społecznego) i artykuł 194 Kodeksu Karnego (nadużywanie wolności sumienia i wyznania na szkodę interesów PRL podczas wykonywania posługi religijnej) przewidujący kary od 1 do 10 lat więzienia.


Zarzuty komunistów pod adresem księdza Jerzego

Komuniści właściwie w swoich oskarżeniach pod adresem księdza Jerzego nie negowali prawdziwości jego słów, negowali prawo księdza do mówienia prawdy. Według komunistów zbrodnia księdza Jerzego było mówienie prawdy, bo prawda była według komunistów zagrożeniem dla stabilizacji społeczno politycznej. Zachowawcza postawa komunistów objawiała się w tym, że ważniejsza była dla nich nienaruszalność ładu społeczno politycznego niż prawda. Argumenty używane w walce z księdzem Jerzym ukazują, jak chorym systemem był ustrój PRL, jak bardzo zaburzeni psychicznie byli komuniści.

Komuniści zarzucali księdzu Jerzemu Popiełuszce: tendencyjny dobór „faktów i ocen”, lansowanie tez „zbieżnych z rozpowszechnianymi ''prawdami'' krajowych i zagranicznych ośrodków dywersji politycznej” co stanowić miało „zagrożenie dla ładu i bezpieczeństwa państwa”, nadużywanie wolności sumienia i wyznania na szkodę interesów PRL, wygłaszanie antypaństwowych, anty ustrojowych jątrzących kazań. Dodatkowo za zbrodnie komuniści uznawali też wystrój kościoła podczas mszy za ojczyznę i krytykę prześladowań za strony władzy komunistycznej (w PRL nie wolno było narzekać, że się jest prześladowanym). Zdaniem komunistów księża nie mieli prawa do wypowiadania się na tematy polityczne. W kazaniach księdza Popiełuszki komunistów najbardziej bulwersowały tezy o: katolicyzmie jako fundamencie polskości, szkodliwości laickiego wychowania młodzieży, kłamstwach głoszonych przez media, prześladowaniach przez władze robotników z „Solidarności” walczących o ochronę interesów klasy robotniczej, szkodliwej działalności władz, szkodliwości ateizacji i laicyzacji, wspominanie represji, pochwałę patriotyzmu, głoszenie postulatu wyzwolenia Polaków i odrodzenia Polski, dostrzeganie religijnego wymiaru cierpień Polaków, wyrażanie nadziei na odrodzenie Polski. Stwierdzenia o tym, że władze odbierają ludziom prawa i wolności, prześladują Polaków jak zaborcy.

Zdaniem komunistów ksiądz Jerzy Popiełuszko nadużył „wolności sumienia i wyznania na szkodę interesów PRL” (dyktatura PZPR uznawała, że można nadużyć wolności sumienia i wyznania i że za takie nadużywanie należy karać, komuniści aspirowali do kontroli myśli zniewolonych społeczeństw), oraz że w kazaniach zniesławił władze państwa, czym nadużył miejsca kultu religijnego i funkcji kapłana, wygłaszał kazania o treściach politycznych. Swoje oskarżenia mordercy księdza Jerzego powtarzali nawet w czasie procesu z ław oskarżonych o zabójstwo. Komunistów bulwersowało to, że ksiądz Jerzy kazaniach nawiązywał do wydarzeń historycznych i aktualnej sytuacji politycznej, gloryfikował NSZZ „Solidarność”, próbował wykazywać, że władze maksymalnie ograniczają swobody obywatelskie i wolności, że władze niszczą prawdę i sprawiedliwość.

Zdaniem komunistów ksiądz Popiełuszko pomawiał w swoich kazaniach władze o: posługiwanie się fałszem, obłudą i kłamstwem, niszczenie antydemokratycznymi przepisami godności człowieka, pozbawianie społeczeństwa możliwości myślenia i działania. Zdaniem komunistów „postępowanie takie zmierzało do kształtowania u osób wierzących postaw wrogich organom władzy państwowej, a także podrywało jej wiarygodność i autorytet”. Według sowieckich kolaborantów ksiądz Jerzy nadużywał funkcji kapłana, czyniąc z Kościoła miejsce szkodliwej dla interesów PRL propagandy antypaństwowej. Komuniści zarzucali też księdzu Jerzemu nielegalne powielanie i dystrybuowanie swoich kazań.

Prócz prześladowania księdza Jerzego za jego rzeczywistą działalność, czekiści z SB chcieli przyklepać mu działalność terrorystyczną. Służyć miało temu znalezienie przez SB w domu księdza uprzednio podrzuconych przez bezpiekę 38 naboi, górniczego materiału wybuchowego, 3 granatów łzawiących. W bandyckich działaniach Służbę Bezpieczeństwa wspierali tacy tajni współpracownicy bezpieki jak ksiądz Michał Czajkowski (w III RP znany cyngiel antypolskich środowisk żydowskich). Czajkowski, czyli TW „Jankowski” oceniał księdza Jerzego jako awanturnika politycznego i człowieka o spaczonym charakterze. Prócz szkalowania księdza Jerzego ksiądz Czajkowski na zlecenie SB szkalował księdza Jerzego w rozmowach z prymasem Glempem. Za donosy i szkalowanie ksiądz Czajkowski brał kasę od SB. Prześladowania ze strony bezpieki wyniszczały fizycznie i psychicznie księdza Jerzego Popiełuszkę.

Ostatnim aktem walki reżimu komunistycznego z księdzem Jerzym Popiełuszką było porwanie go 19 października 1984 roku i ohydny mord dokonany na przyszłym świętym. Zamordowanie księdza poprzedziła ohyda kampania nienawiści medialnej pod jego adresem.

Dowodem na ciągłą aktywność establishmentu i tożsamości komunistycznej jest obecność tych samych surrealistycznych, i totalitarnych antyklerykalnych argumentów w debacie publicznej. Wszelakie fajginiątka i postkomunistyczne zombi w swych atakach na katolicyzm powtarzają swoje stare argumenty sprzed lat, odmawiając katolikom udziału w debacie publicznej, każąc katolików za opowiadanie się po stronie Kościoła. Charakterystyczne, że w antypolskich i antykatolickich hucpach pierwsze skrzypce grali postkomuniści, oprawcy z bezpieki i agenci bezpieki tacy jak ksiądz Michał Czajkowski.


Jan Bodakowski

za:www.fronda.pl
***

Wstrząsające! Sowieckie ślady w sprawie bestialskiego mordu na ks.Jerzym Popiełuszce!

"Przekształcił swoje mieszkanie w skład nielegalnej literatury, blisko współpracuje ze zdeklarowanymi kontrrewolucjonistami. Z ambony czyta jakby nie kościelne kazania, a ulotki napisane przez [Zbigniewa] Bujaka, z których aż bije nienawiścią do socjalizmu"- tak o ks. Jerzym Popiełuszce pisał Leonid Toporkow, warszawski korespondent moskiewskiego dziennika "Izwiestia". Było to w środę, 12 września 1984 r., czyli zaledwie pięć tygodni przed uprowadzeniem i męczeńską śmiercią kapelana "Solidarności".

O sowieckich śladach w sprawie męczeńskiej śmierci niezłomnego duchownego pisze na portalu PolskieRadio24.pl dziennikarz Piotr Litka. Artykuł Toporkowa, o którym wspomina autor m.in. książki "Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Dni, które wstrząsnęły Polską", nosił znamienny tytuł "Lekcja na darmo". Toporkow, który wcześniej pracował dla "Izwiestii" m.in. w Rumunii i Jugosławii, do stolicy PRL przyjechał po śmerci Leonida Breżniewa, czyli w listopadzie 1982 r.  

Korespondent moskiewskiego dziennika opisywał m.in. mszę świętą w żoliborskim kościele św. Stanisława Kostki. Leonid Toporkow tak relacjonuje nabożeństwo: "wojujący ksiądz Popiełuszko zwrócił się do amnestionowanych [opozycjonistów] z zawołaniem, którego sens brzmi tak: "odpoczęli – pora brać się za sprawę. Tylko z większą werwą i sprytem niż poprzednio. Przede wszystkim nie bać się". Sam ksiądz, sędzia wszystkiego, nie boi się. Przekształcił swoje mieszkanie w skład nielegalnej literatury, blisko współpracuje ze zdeklarowanymi kontrrewolucjonistami. Z ambony czyta jakby nie kościelne kazania, a ulotki napisane przez [Zbigniewa] Bujaka, z których aż bije nienawiścią do socjalizmu". Sowiecki dziennikarz cytował także słowa dyktatora PRL, gen. Wojciecha Jaruzelskiego i atakował Kościół Katolicki w Polsce za tolerowanie działań kapelana "Solidarności" oraz, jak to ujął Toporkow- "podobnych jemu 'duchownych' ". To jednak nie wszystko, ponieważ korespondent "Izwiestii" dwa dni po publikacji znalazł się... we Włocławku, gdzie oficjalnie miał być w delegacji zagranicznych dziennikarzy (ich lista znajduje się w Archiwum IPN), akredytowanych na dożynki centralne w Radziejowie, odbywające się w niedzielę 16 września 1984 r. Jak wskazuje Piotr Litka, nie wiadomo, czym właściwie zajmował się Toporkow podczas pobytu we Włocławku. Jak wynika z dokumentów, dziennikarzowi nie przydzielono żadnego tłumacza z SB, choć uczyniono to w przypadku korespondentów mediów amerykańskich, niemieckich, japońskich czy francuskich. Jak wskazuje reporter, nie jest to jednak jedyny sowiecki ślad w sprawie bestialskiego mordu na 37-letnim kapłanie.

"10 października 1990 r. podczas śledztwa dotyczącego kierowania uprowadzeniem i zabójstwem księdza Popiełuszki, prowadzonego po zatrzymaniu generałów: Władysława Ciastonia i Zenona Płatka, na wątek kontaktów Departamentu IV MSW z KGB natrafił prokurator Andrzej Witkowski"-pisze autor artykułu na portalu Polskiego Radia. Jak dodaje Litka, Witkowski potwierdził w korespondencji mailowej z PR, że pierwsze informacje na ten temat pojawiły się już podczas przesłuchania jednego z podejrzewanych wówczas generałów. Jak czytamy dalej, Witkowski relacjonował również, że w drugiej połowie roku 1984 (jeszcze przed uprowadzeniem ks. Jerzego Popiełuszki), kontakty kagiebistów z funkcjonariuszami peerelowskiej bezpieki zintensyfikowały się. Podczas przesłuchania gen. Zenon Płatek tłumaczył, że zna dobrze oficjalnego rezydenta KGB przy ambasadzie radzieckiej w Warszawie, Jewgienija Siemaszkę.  

"Mieli [oni] przydzielony oficjalny samochód z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nazwisko [Eugeniusz Pietrowicz] Michajłow też jest mi znane, był on przełożonym Siemaszki. Właśnie Siemaszko miał oficjalne kontakty z Departamentem IV, wiem (...), że miał kontakty jeszcze z innymi Departamentami MSW. Przychodził on [do nas] przynajmniej raz w tygodniu i odwiedzał mnie, [Adama] Pietruszkę [Zbigniewa] Jabłońskiego, [Eugeniusza] Mirowskiego [a] z naczelników [wydziałów Departamentu IV] odwiedzał [też Grzegorza] Piotrowskiego. Nieraz mi donoszono, że Piotrowski pił z nim wódkę i mieli swoje konszachty. Przynajmniej dwukrotnie zwracałem Piotrowskiemu uwagę, że on nie powinien kontaktować się z tym pracownikiem, bo od tego jest dyrektor [departamentu] lub jego zastępca. Mówię w tej chwili o sytuacji z 1984 r"-czytamy w artykule Piotra Litki. Dalej dowiadujemy się, że Siemaszko był żywo zainteresowany działalnością Kościoła Katolickiego w PRL. Wysoko postawionemu pracownikowi KGB przeszkadzało, że Kościół cieszy się tak dużą estymą, zaś księża "mówią, co chcą i burzą społeczeństwo".

"Mówił, że powinno się z tym coś zrobić, raziły go kazania księdza [Mieczysława] Nowaka, [księdza Jerzego] Popiełuszki, wystąpienia biskupa [Ignacego] Tokarczuka. Radził, aby robić księżom procesy, przede wszystkim tym, którzy tak występowali, naciskał [na to] w rozmowie [ze mną]. Nie wiem, jakie tematy mógł mieć Siemaszko z Piotrowskim. Sądzę, że były to bardziej szczegółowe rozmowy, bo ja mówiłem [z nim] oględnie"-mówił Witkowskiemu Płatek, który- co charakterystyczne- zapamiętał, że wizyty funkcjonariuszy KGB nasiliły się pod koniec września 1984 r., czyli zaledwie kilka tygodni przed uprowadzeniem kapelana "Solidarności". Co więcej, dzień po porwaniu ks. Popiełuszki, gdy losy duchownego nie były jeszcze znane, Jewgienij Siemaszko pojawił się wczesnym rankiem w budynku Departamentu IV MSW i wypytywał Płatka: "A jak wy, towarzyszu, myślicie, a kto to mógł zrobić? Gdzie on może być?" Funkcjonariusz ujawnił podczas przesłuchania również wizyty swoich kolegów z MSW w ZSRR, co miało miejsce w roku 1983 i 1984. Do Związku Radzieckiego jeździł Płatek, ale też Grzegorz Piotrowski oraz Adam Pietruszka, skazani później w procesie toruńskim. Pietruszka, według zeznań Płatka, miał wówczas chwalić się, że poznał szefa KGB, Wiktora Czebrikowa.

"Najbardziej interesujący jest jeszcze jeden fakt: otóż intensywne wizyty "opiekunów” z KGB zakończyły się w MSW z chwilą zatrzymania na początku listopada 1984 r. pułkownika Adama Pietruszki – ostatniego z czwórki podejrzewanych o udział w uprowadzeniu i zabójstwie księdza Popiełuszki"- podkreśla autor książki "Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Dni, które wstrząsnęły Polską". Dalej Litka opisuje sytuację wokół akredytacji dla dziennikarzy na procesie funkcjonariuszy MSW oskarżonych o uprowadzenie i zamordowanie kapelana "Solidarności". Co znamienne, na żadnej z rozpraw nie było Leonida Toporkowa. Za to jego trzej koledzy z Agencji TASS: Anatolij Szapowałow, Michaił Tretiakow i Aleksander Potiomkin, otrzymali przepustki do sali toruńskiego sądu. Dokumentacja związana z przebiegiem procesu czterech funkcjonariuszy MSW pokazuje, że przedstawiciele rosyjskiej agencji prasowej nigdy nie przebywali na sali sądowej jednocześnie i każdy z nich uczestniczył w innej rozprawie.

"No i rzecz najważniejsza: przepustki o numerach: 30-32 (którymi posługiwali się rosyjscy dziennikarze) po zakończeniu wyjaśnień Grzegorza Piotrowskiego (czyli od 11 stycznia 1985 r.) były używane już przez inne osoby. Konkretnie: przez Polaków. Rosjanie od tego momentu procesu (jak wynika z zachowanych dokumentów) na sali sądowej w Toruniu już się nie pojawiali…"-wskazuje dziennikarz. Toporkow aż do drugiej połowy 1989 r. był warszawskim korespondentem dziennika "Izwiestia". Później wrócił do Moskwy i w 1992 r. przeszedł na emeryturę, a w 1997 r.- zmarł. Prokurator Witkowski stwierdził po latach, że służbowi przełożeni, którzy odsunęli go od dalszego prowadzenia śledztwa, nie dali mu możliwości przesłuchania sowieckiego dziennikarza.  

za:www.fronda.pl

***

Bp Guzdek: Żyjemy w świecie, w którym polityczna poprawność nie pozwala nazywać zła po imieniu

- Żyjemy w świecie, w którym polityczna poprawność nie pozwala nazywać zła po imieniu. Nie wolno nazywać łamania bożych przykazań grzechem, z obawy, że zostaniemy oskarżeni, iż ktoś poczuł się dotknięty. Zdarzają się także przypadki cynizmu i pogardy wobec ludzi ze względu na ich przekonania religijne oraz profanacji tego, co dla ludzi wierzących jest święte - powiedział bp polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek, w homilii podczas mszy w 35. rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.

W sanktuarium św. Stanisława Kostki odbyła się uroczysta liturgia, którą sprawował metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. Msza św. upamiętniła 35. rocznicę śmierci kapelana Solidarności bł. ks. Jerzego Popiełuszki.

W trakcie liturgii odbyło się poświęcenie kaplicy z udostępnionymi relikwiami sutanny będącej świadectwem męczeńskiej śmierci błogosławionego.

Homilię wygłosił biskup polowy Wojska Polskiego ksiądz biskup Józef Guzdek.

Duchowny, wspominając drogę życiową bł. Ks. Jerzego Popiełuszki nawiązał do fragmentu II listu do Koryntian, podkreślając, że warunkiem pokonania zła jest bezgraniczne zaufanie Bogu oraz współpraca z nim, przez cierpliwość, wielkoduszność i łagodność, miłość nieobłudną, głoszenie prawdy i oręż sprawiedliwości.

- W drugiej połowie XX wieku, gdy narody Europy zachodniej, po zakończeniu II wojny światowej doświadczały pokoju, stabilizacji i poszanowania podstawowych praw człowieka, w Polsce nadal panoszyło się zło. Naród    wciąż doświadczał ingerencji i przemocy wroga zewnętrznego, ale także brat wydawał brata na śmierć. Panoszyły się zakłamanie i niesprawiedliwość-powiedział hierarcha, dodając, że w tamtym mrocznym czasie zniewolenia i pogardy wobec człowieka oraz wyjątkowej nienawiści wobec uczniów Chrystusa zajaśniał blask świętości księdza Jerzego Popiełuszki.

- Najpierw, jako alumn, przymusowo wcielony do wojska, dał świadectwo wiary i pozostał wierny kapłańskiemu powołaniu. Później już jako kapłan był gorliwym apostołem wiary siewcą  prawdy i obrońcą godności człowieka. W konfrontacji z kłamstwem i przemocą stosował się do wskazań Jezusa, a miał słuch absolutny. Zło dobrem zwyciężał. Był uosobieniem miłości łagodności i cierpliwości. Mówił wprost, że przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości - mówił duchowny.

Biskup Guzdek ocenił, że w 35. rocznicę męczeńskiej śmierci błogosławionego kapłana, możemy z całą pewnością stwierdzić, że walka ze złem nie należy do przeszłości.

- W wielu rejonach świata nadal leje się krew niewinnych i śmierć zbiera obfite żniwo. Panoszą się kłamstwo i przemoc, deptane są podstawowe prawa człowieka, o które walczył błogosławiony męczennik, w tym prawo do życia, od poczęcia do naturalnej śmierci - podkreślił.

Według duchownego, podejmowane są próby zamykania ust tym, którzy głoszą pozytywną naukę o małżeństwie, jako związku mężczyzny i kobiety.

- Żyjemy w świecie, w którym polityczna poprawność nie pozwala nazywać zła po imieniu. Nie wolno nazywać łamania bożych przykazań grzechem, z obawy, że zostaniemy oskarżeni, iż ktoś poczuł się dotknięty. Zdarzają się także przypadki cynizmu i pogardy wobec ludzi ze względu na ich przekonania religijne oraz profanacji tego, co dla ludzi wierzących jest święte - zauważył.bp Guzdek.

Hierarcha podkreślił, że w sytuacji zaostrzonej konfrontacji dobra ze złem, prawdy z kłamstwem, wiary z niewiarą, niezwykle pożyteczne jest spotkanie z błogosławionym księdzem Jerzym, który nauczał, że złu nie można ulegać i na zło nie wolno wyrażać zgody.

za:niezalezna.pl

***

"To dobro zwyciężyło zło". Prezydent oddał hołd ks. Jerzemu Popiełuszce

Andrzej Duda złożył wieniec na grobie bł. ks. Jerzego Popiełuszki w przeddzień 35. rocznicy śmierci księdza.

– Szedł swoją duszpasterską drogą, drogą duszpasterstwa robotników, drogą krzepienia serc, wspierania, budowania wiary przede wszystkim w Boga, ale także wiary w to, że dobro prędzej czy później zwycięży, że musi nadejść wolność, że Polska będzie wolna. Wspierał w tej wierze robotników, wspierał ludzi pracy, wspierał Solidarność wtedy rozbitą, ale walczącą w podziemiu. I za tę wiarę i za tę swoją postawę oddał życie, został zamordowany 19 października 1984 r., 35 lat temu – powiedział prezydent. Uroczystość odbyła się przed żoliborską parafia św. Stanisława Kostki, na terenie której znajduje się grób ks. Jerzego. To tam sprawował msze za ojczyznę.

Prezydent przywołał słowa, jakie papież Jan Paweł II powiedział po śmierci ks. Jerzego: „Niech z tej śmierci wyrośnie dobro”. – To dobro zwyciężyło zło. Przyszedł rok 1989, przyszła wolna Polska. I dzisiaj mamy Polskę - po 30 latach od 1989 r. - wolną, niepodległą, suwerenną, która możemy budować, wspierać. To jest właśnie efekt tego wielkiego dzieła. Jestem przekonany, że ks. Jerzy Popiełuszko i inni księża, którzy zginęli, patrzą dzisiaj na Rzeczpospolitą z nieba i sprzyjają nam, wspierają nas w tym wielkim dziele budowania coraz piękniejszej nowej Polski. Tej odnowionej, odrodzonej, suwerennej, niepodległej dzisiaj w Sojuszu Północnoatlantyckim, w Unii Europejskiej. Modlą się na pewno za tę Polskę, a my się też za nią modlimy, ludzie wierzący za ich wstawiennictwem – powiedział.

za:dorzeczy.pl
***

Premier oddał hołd ks. Jerzemu Popiełuszce. 'Wielka postać, jeden z ojców polskiej wolności'

Premier Mateusz Morawiecki złożył wieniec na grobie błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki na warszawskim Żoliborzu. Dziś mija 35. rocznica męczeńskiej śmierci kapelana "Solidarności", zamordowanego przez komunistyczną służbę bezpieczeństwa.

Wcześniej premier podkreślił, że błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko jest jednym z ojców polskiej wolności i ważną postacią w historii naszego kraju.

Szef rządu powiedział, że poznał rodzinę księdza Jerzego Popiełuszki osobiście, bo wraz żoną po śmierci duchownego jeździł do państwa Popiełuszków pomagać przy żniwach.



- Tam poznaliśmy jego braci, jego rodziców. Pani Marianna przyjeżdżała do nas, do Wrocławia, przez wiele lat później. Jeśli chodzi o postać księdza Jerzego, to jest to wielka postać historii Polski - mówił premier.

Wieczorem, o godz. 18.00, w warszawskim Sanktuarium Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki zostanie odprawiona msza święta w intencji kanonizacji kapłana - męczennika.

W Sanktuarium w specjalnej gablocie zostanie wystawiona relikwia - sutanna kapłana, którą miał na sobie w czasie porwania i śmierci. Sutanna nosi ślady wydarzeń z 19 października 1984 roku, kiedy agenci służby bezpieczeństwa uprowadzili, a następnie zamordowali kapelana "Solidarności".

Założycielka i kierowniczka Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki w Warszawie Katarzyna Soborak wspomina jedną z ostatnich rozmów z biskupem Zbigniewem Kraszewskim. Duchowny wobec nękań bezpieki prosił księdza Jerzego o szczególną ostrożność. - Ksiądz Jerzy chwilę się zastanowił i mówi tak: jak już przeszedłem barierę strachu, jak już się niczego nie lękam, jestem gotowy na wszystko.

Jak powiedziała Katarzyna Soborak, ksiądz Jerzy zdawał sobie sprawę z zagrożenia dla jego życia, był śledzony, w mieszkaniu znajdowały się podsłuchy, do jego mieszkania na plebani wrzucono cegłę z ładunkiem wybuchowym.

Ostatnią mszę ksiądz Jerzy Popiełuszko odprawił 19 października 1984 roku w kościele Braci Męczenników w Bydgoszczy. Nie wygłosił kazania, lecz poprowadził rozważania różańcowe, podczas których mówił o prawdziwe i miłości, cnocie męstwa, by zło dobrem zwyciężać. Zakończył słowami: "Módlmy się byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy".

W drodze powrotnej do Warszawy samochód prowadzony przez Waldemara Chrostowskiego został zatrzymany przez funkcjonariuszy bezpieki, ubranych w mundury drogówki. Esbecy uprowadzili zarówno księdza, jak i Waldemara Chrostowskiego. Kierowcy udało się uciec, ksiądz Jerzy został zamordowany. Jego ciało wyłowiono z Wisły w pobliżu Włocławka 30 października 1984. 3 listopada odbył się pogrzeb kapelana "Solidarności".

Ksiądz Jerzy Popiełuszko został beatyfikowany 6 czerwca 2010 roku. Na ołtarze wyniósł go papież Benedykt XVI.

za:www.fronda.pl

***

35. rocznica śmierci ks. Popiełuszki. Przypominamy mowę końcową Jana Olszewskiego

Dziś przypada 35. rocznica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. 19 października 1984 r. kapłan został uprowadzony, a następnie zamordowany przez funkcjonariuszy komunistycznej służby bezpieczeństwa.

 Ksiądz Popiełuszko w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia był kapelanem "Solidarności" i podczas odprawianych Mszy za Ojczyznę, w swoich kazaniach poruszał tematy praw człowieka i godności robotników. Za swoją duszpasterską działalność był publicznie potępiany, a także prześladowany przez władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Naczelny propagandysta PRL, Jerzy Urban, nazwał odprawiane przez niego Msze za Ojczyznę "seansami nienawiści".

Jan Olszewski, późniejszy premier Polski, był oskarżycielem posiłkowym w procesie zabójców kapłana. W tej roli wystąpił z upoważnienia prymasa Józefa Glempa. Był też pełnomocnikiem rodziny duchownego. W mowie oskarżycielskiej, transmitowanej wówczas we fragmentach przez Polskie Radio, mecenas Jan Olszewski przedstawił swoją wersję wydarzeń, twierdząc, że morderstwo miało być polityczną prowokacją, której celem było rozpętanie w kraju zamieszek.

Przy okazji kolejnej rocznicy śmierci błogosławionego dziś księdza, warto przypomnieć mowę końcową Olszewskiego.

"Oskarżeni w swych wyjaśnieniach nie ukrywają, że ich czyn to miał być sygnał dla różnych środowisk, które określają się jako opozycyjne, że władze bezpieczeństwa przechodzą do akcji pozaprawnych. Miało to rzekomo te środowiska zastraszyć. Dlatego uprowadzając księdza Popiełuszkę, świadomie stwarzali podstawę do przypuszczeń, że uczyniły to władze porządkowe. Temu służył mundur milicyjny Chmielewskiego, temu służył też – pozostawiony jako wizytówka sprawców – orzełek z milicyjnej czapki rzucony obok samochodu, z którego uprowadzono księdza Popiełuszkę. Oskarżony Chmielewski pytany przeze mnie o incydent z orzełkiem, po odpowiedź odesłał do akt. Ale przedtem opowiadał sądowi, jak ze zdenerwowania zerwał orzełka z czapki, bo nie wiedział, co zrobić z rękami. Myślę, że jego ówczesny stan nie usprawiedliwiał takich irracjonalnych działań, że nie był w tamtym momencie w takim stanie nerwowym jak dziś. Zresztą ekspertyza kryminalistyczna dowodzi, że orzełek nie został przez nikogo zerwany ani nie odpadł przypadkiem, że został po prostu podrzucony.

Od czego więc oskarżony Chmielewski ucieka i co chce zatrzeć w swoich wyjaśnieniach? Czyni tak, bo wie, że ten orzełek porzucony przy drzwiach „Golfa” to znak, który pozwala rozszyfrować ich akcję jako prowokację w prowokacji. Bo to jest sygnał, że chcieli zostawić ślad dla opinii publicznej, iż tej zbrodni dopuścili się funkcjonariusze MO, a z drugiej strony, dla aparatu ścigania ten porzucony orzełek miał dokumentować tezę odwrotną: że ktoś chce skierować oburzenie społeczeństwa na organy MO, a zatem sprawców należy szukać w kręgu opozycji i podziemia. To nie przypadkiem Pietruszka zapewniał: byłem pewien, że nie zrobił tego nikt z naszych, bo tam leżał orzełek" – mówił adwokat.

za:dorzeczy.pl

 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.