Polecane

Uroczystość Bożego Ciała

W Kościele dziś uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Jest to święto Eucharystii – Boga, który pragnie być blisko człowieka w jego codzienności

– powiedział PAP ks. dr Krzysztof Filipowicz z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zaznaczył, że udział w procesji nie zastępuje obowiązku uczestniczenia we Mszy Świętej. Ksiądz dr Filipowicz podkreślił, że uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, nazywana Bożym Ciałem, jest świętem Eucharystii.

– Każda niedziela jest małą Wielkanocą, a więc pamiątką Paschy, ale potrzebujemy także dorocznej uroczystości, manifestacji, wyjątkowego święta – zaznaczył. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje, że „w Najświętszym Sakramencie Eucharystii są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus” (KKK 1374). – Nie mamy więc w Kościele większego daru nad Eucharystię. Nie dostaniemy w Kościele czegoś więcej ponad samego Boga – powiedział liturgista. Zwrócił uwagę, że Boże Ciało jest „siostrzaną uroczystością Wielkiego Czwartku”. Wyjaśnił, że celebrując Mszę Wieczerzy Pańskiej, zwraca się uwagę na wydarzenie założycielskie, a więc na ustanowienie przez Jezusa obrzędu, który „ma być pamiątką Jego samego, tego, co zaraz nastąpi po Ostatniej Wieczerzy – męki, śmierci i zmartwychwstania”, a – jak zaznaczył ks. dr Filipowicz – „Boże Ciało wskazuje, że Bóg pragnie być blisko tych, których kocha w ich codzienności, w święcie”.

– Może najtrafniej sens tej uroczystości oddaje jedna z naszych pieśni: „Zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się jego dzieciom powodzi” – powiedział wykładowca UKSW. Zaznaczył, że Jezus Chrystus chce, byśmy zaprosili Go do naszej codzienności. Chce być pokarmem na drogach tego świata, ale nieubłaganie zmierzających ku życiu wiecznemu”. Przypomniał, że święto to powstało w XIII w., w pełnym rozkwicie kultury średniowiecznej, i – jak ocenił – „wyraźnie nosi jej znamiona”. – Ludzie tamtych czasów rzadko przystępowali do Komunii św., nawet jeśli mieli ku temu okazję. Wynikało to z tego, że zalecenie Soboru Laterańskiego IV, »aby przynajmniej raz do roku Komunię św. przyjmować« – potraktowano więcej niż dosłownie, uznano za normę obowiązującą”.

– Taka była ówczesna duchowość, tak rozumiano bojaźń Bożą – tłumaczył ks. dr Filipowicz. Dodał, że to zrodziło w ludziach pragnienie oglądania Hostii. – W tracie Mszy św. moment ukazania Hostii przeciągał się aż do granic fizycznej wytrzymałości celebransa. Nierzadko podnoszono okrzyki: Wyżej, wyżej! Gongami, sygnaturkami i dzwonami obwieszczano fakt podniesienia, żeby ludzie z rynku mogli przybiec i ujrzeć Hostię. Niekiedy nawet tak konstruowano tabernakula, aby można było ujrzeć Hostię przez specjalny otwór z zewnątrz, ponieważ uważano, że osoby ekskomunikowane, którym nie wolno było wchodzić do kościołów, nie mogą być pozbawione przywileju oglądania Hostii. W końcu, żeby sprostać tym oczekiwaniom, umieszczano Hostię w specjalnych naczyniach, które umożliwiały wygodniejsze oglądanie i adorację. Tak zrodziła się monstrancja – wyjaśnił ks. dr Filipowicz. Zaznaczył, że uroczystość Bożego Ciała, zwłaszcza organizowana procesja, odpowiadała na te pobożne pragnienia wiernych. Zwrócił uwagę, że wiek XIII to również „tryumf katolickiej doktryny o realnej, prawdziwej i substancjalnej obecności Jezusa Chrystusa, z Ciałem i Krwią, Duszą i Bóstwem w konsekrowanym podczas Mszy św. chlebie i winie”. – Pojawiające się więc nowe święto było kultyczną ekspresją wiary: tak się modlimy, jak wierzymy – dodał wykładowca UKSW. W 1263 r. wydarzyły się cuda eucharystyczne w Bolsenie i Orvieto.

– Największe jednak znaczenie przypisuje się widzeniom, jakie otrzymała mniszka św. Julianna z Cornillon (zm. 1258). Pan Jezus domagał się od niej ustanowienia specjalnego święta Eucharystii. Brzmi to dość znajomo, kiedy przypomnimy sobie historię s. Faustyny, której Jezus objawił wolę ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego – powiedział liturgista. Wspomniał, że jej powiernikiem był Jacques Pantaleon z Troyes, późniejszy Papież Urban IV, który „bullą »Transiturus de hoc Mundo« z 11 sierpnia 1264 r., ustanowił właśnie »Święto Najświętszego Ciała naszego Pana Jezusa Chrystusa«. Liturgicznym opracowaniem święta zajęli się dominikanie, przy znaczącym udziale św. Tomasza z Akwinu” – dodał. Papieżowi nie udało się ogłosić bulli z powodu śmierci. Dokonał tego w 1334 r. Papież Jan XXII, a Papież Bonifacy IX polecił w 1391 r. wprowadzić święto Bożego Ciała wszędzie tam, gdzie jeszcze nie było ono obchodzone. Ksiądz dr Filipowicz zauważa, że „sama bulla nie wspominała o charakterystycznej dla tego święta procesji, ale rozpowszechniła się ona w tym samym czasie co święto”. – Na początku XIV w. procesja pojawia się w Polsce i bardzo szybko nabrała dużego znaczenia w naszej rodzimej religijności – powiedział duchowny. W Polsce pierwszy wprowadził to święto ks. bp Nankier w 1320 r. w diecezji krakowskiej. W Kościele unickim wprowadził je synod zamojski w 1720 r. Pod koniec XIV w. w Kościele katolickim w Polsce święto Bożego Ciała było obchodzone we wszystkich diecezjach. Od końca XV w. udzielano wówczas błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Pytany, czy wystarczy w uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa sam udział w procesji, ks. dr Filipowicz zwrócił uwagę, że Boże Ciało jest „w Kościele tzw. świętem de praecepto, czyli świętem nakazanym, podczas którego katolicy mają obowiązek pod sankcją grzechu ciężkiego udziału w Mszy św.”.

 – Pomijam sytuacje nadzwyczajne jak choroba, ciężka niedogodność czy chociażby okoliczności związane z pandemią – dodał. W ocenie liturgisty „przyjście na samą procesję bez uczestnictwa w Mszy św. albo wybór między Mszą św. a procesją w tym dniu jest czymś niezrozumiałym”. – Procesja nie jest niezbędnym elementem tego święta – zaznaczył liturgista. Podkreślił, że Msza św. w Kościele „jest źródłem i szczytem”. – Wszystkie inne formy kultu z niej wypływają i do niej zmierzają – wyjaśnił. Tłumaczył, że adoracja Najświętszego Sakramentu jest formą przedłużenia Mszy św., ale jej nie zastępuje. Przypomniał, że jedną z form szacunku wobec Eucharystii jest post eucharystyczny.

– W pierwszych wiekach chrześcijaństwa istniał on w formie dość rygorystycznej. Przyjęła się praktyka przystępowania do Komunii św. na czczo. Dopiero w 1953 r. Pius XII uznał, że woda nie łamie postu eucharystycznego. Ten sam Papież w 1959 r. zezwolił na zachowanie trzygodzinnego postu eucharystycznego, co w znacznym stopniu umożliwiło sprawowanie Eucharystii w godzinach popołudniowych i wieczornych. W 1964 r. Paweł VI skrócił post eucharystyczny do jednej godziny, co jest obowiązujące do dzisiaj, czyli między posiłkiem a przyjęciem Komunii św. powinna upłynąć jedna godzina – powiedział ks. dr Filipowicz. – Post eucharystyczny nie obowiązuje przyjmujących wiatyk, czyli Komunii św. dla umierających – wskazał. Zaznaczył, że instrukcja „Immensae caritatis” przewiduje, że katolik może przyjąć Komunię św. raz w ciągu dnia, choć dopuszcza pewne wyjątki. – Kodeks prawa kanonicznego z 1983 r. ustalił, że można przyjąć Komunię św. po raz drugi tego samego dnia jedynie podczas Mszy św., w której się uczestniczy (Kan. 917). Oznacza to, że drugie przyjęcie Komunii św. w ciągu tego samego dnia może być tylko podczas uczestnictwa na Mszy św. – powiedział ks. dr Filipowicz. W trakcie procesji Bożego Ciała wierni zatrzymują się przy czterech ołtarzach, przy których następuje odczytanie fragmentu z Ewangelii. 17 lutego 1967 r. Konferencja Episkopatu Polski zmodyfikowała obrzędy procesji, wprowadzając w całym kraju nowe modlitwy przy każdym ołtarzu oraz czytania Ewangelii związane tematycznie z Eucharystią.

za:naszdziennik.pl


***

Abp Gądecki: Komunia środkiem zaradczym na samotność

Komunia jest środkiem zaradczym na zagrażającą dziś wszystkim samotność; daje poczucie, że jesteśmy umiłowani przez Boga we wspólnocie Jego ludu – powiedział w czwartek abp Stanisław Gądecki. Jak dodał, chrześcijanie nie mogą odrzucać źle mających się bliźnich.

W homilii wygłoszonej na placu przed poznańską katedrą w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, metropolita poznański skupił się na rozważaniach dotyczących samotności Chrystusa, samotności człowieka oraz sposobu, w jaki Eucharystia i jej doświadczenie wychodzi naprzeciw człowieka obecnych czasów, w jego opuszczeniu i izolacji.
„Msza święta jest objawieniem się wspólnoty wierzących”

Nawiązując do słów Benedykta XVI przewodniczący KEP wskazywał, że w Eucharystii Jezus nas karmi, jednoczy z sobą, z Ojcem, z Duchem Świętym i między nami. Mówił też, że Eucharystia daje człowiekowi udział w miłości, łączącej nas z Bogiem i między sobą.

– Msza święta jest objawieniem się wspólnoty wierzących. Ten dar jest szczególnie dostrzegalny na tle podziałów i konfliktów między poszczególnymi ludźmi, grupami i całymi narodami – podkreślił.

Abp Gądecki wskazał, że Komunia jest środkiem zaradczym na zagrażającą dziś wszystkim samotność, bo daje poczucie, że "jesteśmy umiłowani przez Boga we wspólnocie Jego ludu".

– Jednym z paradoksów zglobalizowanego społeczeństwa jest to, że pomimo zmniejszenia się odległości dzięki łatwo dostępnym środkom przemieszczania się, komunikacji i dostępu do informacji, ludzie zdają się w rzeczywistości oddalać od siebie, o czym świadczy choćby wzrastająca liczba rozwodów i dzieci wychowywanych przez jednego rodzica. Żadna społeczność chrześcijańska nie da się wytworzyć, jeżeli nie ma korzenia i podstawy w sprawowaniu Eucharystii; od niej zatem trzeba zacząć wszelkie wychowanie do ducha wspólnoty –  zaznaczył.
„Człowiek nie osiąga szczęścia sam”

Abp Gądecki wskazał, że sprawowanie Eucharystii będzie prawdziwe i pełne, jeśli będzie prowadzić zarówno do różnych dzieł miłości i wzajemnej pomocy, jak i do akcji misyjnej, a także do różnych form świadectwa chrześcijańskiego.

– Nie ma szczęścia „bez innych”, człowiek nie osiąga szczęścia sam. Eucharystia uzdalnia nas do tego, aby rozejrzeć się dokoła i odszukać ludzi, którzy mogą potrzebować naszej solidarności. W naszym najbliższym sąsiedztwie albo w kręgu znajomych mogą znajdować się ludzie chorzy, starzy, migranci, którzy szczególnie boleśnie odczuwają swoją samotność, ubóstwo i cierpienie – tłumaczył duchowny.

– Odwiedzić chorych, zdobyć żywność dla ubogiej rodziny, poświęcić kilka godzin konkretnej formie wolontariatu – wszystko to z pewnością może stać się sposobem realizacji w życiu miłości Chrystusa, zaczerpniętej przy eucharystycznym stole – powiedział.
Jak zauważył, odwrotne zjawisko, tj. odrzucanie źle się mających: chorych, starych, niepełnosprawnych, pechowców, samotnych "niestety funkcjonuje nadal wśród ochrzczonych".

– Najczęściej słyszymy: „Bóg cię kocha, ale ja nie chcę mieć z tobą nic do czynienia” albo: „Bóg cię kocha, ale my ciebie tu nie potrzebujemy”. Język polski dysponuje wielkim bogactwem zwrotów służących nam do spławienia z naszego otoczenia niepożądanych osób – stwierdził abp Gądecki.

– Świadectwem tego wybiórczy charakter wielu wspólnot działających w Kościele. Nie neguję potrzeby istnienia grup towarzyskich, jednak opatrywanie ich etykietką „chrześcijańskie”, „katolickie” lub „duszpasterstwa” wydaje się poważnym nadużyciem – powiedział abp Gądecki.

Jak podkreślił, wykluczanie ubogich Pana, czyli ludzi, z którymi Jezus najbardziej się utożsamiał, albo sprowadzanie ich wyłącznie do roli obiektów cudzej dobroczynności, "na pewno nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, ani tym bardziej z katolicyzmem".


za:ww.tysol.pl


***

Miejcie odwagę wierzyć!

W uroczystość Bożego Ciała z Wawelu, drogą królewską na Rynek, przeszła tradycyjna procesja.

– Na silnym fundamencie ciągłości biologicznej buduje się moc kulturowa narodu – jego duch, jego przywiązanie do trwałych wartości, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. To one decydują o jego duchowej tożsamości i to one powinny być bronione za wszelką cenę, także, jeśli trzeba, za cenę przelanej krwi i oddanego Ojczyźnie z całą świadomością własnego życia – mówił dziś ks. abp Marek Jędraszewski.

Metropolita krakowski wygłosił swoje słowo na krakowskim Rynku przed kościołem Mariackim, gdzie ustawiony był czwarty ołtarz. Przy kolejnych ołtarzach słowo głosili krakowscy biskupi. Przy ostatnim z nich – gdzie wypisane było hasło z nauczania Prymasa Tysiąclecia: „Naród nie jest na dziś ani też na jutro. Naród jest, aby był!”, słowo do licznie zgromadzonych krakowian skierował ks. abp Marek Jędraszewski. Metropolita krakowski zauważył, że najważniejszym elementem zespalającym nasze polskie dzieje jest chrześcijaństwo. – Dobitnie mogliśmy przekonać się o tym zarówno w czasach zaborów, jak i w całym pięćdziesięcioleciu zawartym między latami 1939 i 1989. Gdy zabrakło państwa polskiego lub gdy jego suwerenność była poważnie osłabiona, siłą narodu był wtedy Kościół, który w dużej mierze brał na siebie także te sprawy i obowiązki, które w czasie wolności spoczywają zwykle na strukturach państwowych. To Kościół głoszący mu prawdę o jedności, budowanej na miłości do Chrystusa, tę jedność równocześnie sobą urzeczywistniał.
Podzielona przez zaborców Polska nieprzerwanie odnajdywała swą duchową jedność w Kościele katolickim, czego widomym symbolem była panująca z Jasnej Góry nasza Matka i Królowa – mówił. Kaznodzieja przywołał słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Losów narodu nie poznasz inaczej, jak tylko przez dzieje wieków, jakie ten naród przeszedł, i dziejów Kościoła, który szedł z narodem. Dlatego jeśli przyjdą zniszczyć ten naród, zaczną od Kościoła, gdyż Kościół jest siłą tego narodu”. Jak mówił ks. abp Jędraszewski, jedność Narodu Polskiego nie może być mierzona tylko tym, czy i na ile urzeczywistnia się ona w jakimś ściśle określonym momencie dziejów Polski – w jakiejś jej teraźniejszości.

– Jedność ta – podkreślił – powinna być mierzona przede wszystkim trwałością i ciągłością Narodu Polskiego, który przekracza swoją teraźniejszość, ponieważ, z jednej strony, pamięcią historyczną sięga w swą dalszą i bliższą przeszłość, a z drugiej strony, swymi nadziejami i oczekiwaniami wybiega w bliższą i dalszą przyszłość. – To dlatego kardynał Stefan Wyszyński niewiele przed swoją śmiercią, w 1981 roku, wypowiedział słowa, które stanowią dla nas prawdziwy testament, a równocześnie wielkie zobowiązanie: „Nie jesteśmy dzisiejsi, nie jesteśmy tylko na dziś. Jesteśmy narodem, który ma przekazać w daleką przyszłość wszystkie moce nagromadzone przez tysiąclecie i spotęgowane w czasach współczesnych.
Chcemy żyć i możemy żyć! Naród nie jest na dziś ani też na jutro. Naród jest, aby był!”. Chodzi bowiem o bycie narodu, o samo jego istnienie – o to, aby NaródPpolski właśnie jako naród nie zniknął z dziejów ludzkości, tak jak zniknęły z nich te ludy i narody, o których dzisiaj wiemy tylko na podstawie śladów, materialnych lub duchowych, jakie po sobie zostawiły. One same natomiast przestały istnieć. Duchowa jedność, ciągłość i trwałość Narodu Polskiego ma swój bardzo konkretny i naukowo wymierny fundament. Jest nim jego biologiczna ciągłość i siła – podkreślał i dodawał, że w obliczu dotykającego nas dzisiaj kryzysu demograficznego nie wolno nam zapomnieć słów żarliwego apelu, który przeszło pół wieku temu, 8 września 1970 roku, w Kobyłce pod Warszawą, skierował do Polaków kardynał Wyszyński: „Obyście nie poddali się wygodnictwu, egoizmowi i wrogości życia! Obyście nie naśladowali modnych lalek, których pełne są teatry, kabarety, kawiarnie, redakcje. Obyście nie naśladowali kobiet wyśmiewających matki, które urodziły Polsce i Kościołowi trzecie, czwarte czy piąte dziecko. Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej!”.

Kaznodzieja powrócił do słów kardynała Wyszyńskiego, które wypowiedział podczas procesji na krakowskiej Skałce w dniu 12 maja 1974 roku: „Największa miłość to [miłość do] Polski! Musimy po Bogu dochować wierności przede wszystkim naszej Ojczyźnie i narodowej kulturze polskiej. (...) Po Bogu więc, po Jezusie Chrystusie i Matce Najświętszej, po całym ładzie Bożym, nasza miłość należy się przede wszystkim naszej Ojczyźnie, mowie, dziejom i kulturze, z której wyrastamy na polskiej ziemi. I chociażby obwieszczono na transparentach najrozmaitsze wezwania do miłowania wszystkich ludów i narodów, nie będziemy temu przeciwni, ale będziemy żądali, abyśmy mogli żyć przede wszystkim duchem, dziejami, kulturą i mową naszej polskiej ziemi, wypracowanej przez wieki życiem naszych praojców”. Trzy lata później, w 1977 roku, Prymas Polski niejako dopowiadał do tego: „Wiele mamy do przekazania przyszłym pokoleniom, ale to, co jest najdonioślejsze, to czysta duchowość naszego narodu, który ma prawo do własnej, rodzimej, niezależnej kultury, do własnego języka niezniekształconego i nieprzybrudzonego przez naloty śmieci. Musimy mieć ambicje, bo nie jesteśmy narodem śmieci”. Pasterz Kościoła krakowskiego przypomniał, że poczucie tożsamości polskiej kultury i zatroskanie o jej wielkość musi wyrastać z rzetelnej znajomości polskich dziejów, na które patrzy się nie tylko z perspektywy zawodowego historyka, ale także, a może przede wszystkim, z perspektywy człowieka wierzącego, który w Bogu dostrzega prawdziwego Pana dziejów i historii.

Wspominał, że ks. kard. Wyszyński, kiedy przebywał w Komańczy, pośród osamotnienia i odcięcia od powierzonych jego pasterskiej trosce ludzi, nie zapominał o wielkich wydarzeniach polskiej historii. Rozważamy dzisiaj, w uroczystość Bożego Ciała, te wielkie prawdy o polskim Narodzie, które przekazał nam Czcigodny Sługa Boży Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński – kontynuował kaznodzieja. – Dziękujemy Panu Bogu za to, że na bardzo trudne dziejowe zmagania dał nam tak wielkiego duchowego Wodza i Pasterza, który przez ponad trzydzieści lat swej służby Kościołowi i Ojczyźnie z niezłomną odwagą odwoływał się do polskiej tożsamości, po polskich sumień, do polskich umysłów. Z otwartym sercem przyjmujemy zatem jego apel, jaki skierował do nas dnia 21 kwietnia 1974 roku: „Narodzie Polski, wiedz, co mówi ci Chrystus – nie bądź niedowiarkiem, ale wierzącym! Odważnie mówimy, nie pierwszy raz na ambonach stolicy: Nie bądźcie narodem tchórzów, miejcie odwagę myśleć!”.
A my do tych wezwań Prymasa Tysiąclecia dodajemy dzisiaj kolejne: Miejcie odwagę wierzyć! Miejcie odwagę zwyciężać! – zakończył ks. abp Jędraszewski.

Małgorzata Pabis

za:naszdziennik.pl


***

Bp Miziński: Procesja Bożego Ciała jest wyznaniem wiary i zaproszeniem Boga do codzienności

Procesja Bożego Ciała jest nie tylko publicznym wyznaniem naszej wiary w obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, ale także zaproszeniem Go do naszej codzienności - powiedział PAP sekretarz generalny Episkopatu bp Artur Miziński.

W czwartek w Kościele katolickim przypada uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, zwana potocznie Bożym Ciałem. Centralnym punktem obchodów tej uroczystości w Polsce jest msza św. i procesja eucharystyczna.

Jak zaznaczył bp Miziński, istotą Bożego Ciała jest realna obecność Chrystusa Pana pod postaciami eucharystycznymi chleba i wina.

"W tym dniu chcemy szczególnie dziękować Panu za dar Jego Ciała i Krwi, które pozostawił nam, abyśmy już tu na ziemi mogli mieć udział w Jego życiu" - podkreślił.

Wyjaśnił, że dla katolików udział w procesji Bożego Ciała powinien być formą świadectwa. "Idąc w procesji dajemy świadectwo temu, że wierzymy w realną obecność Chrystusa Pana w Najświętszym Sakramencie, w Nim bowiem obecny jest prawdziwie Bóg. Podążając za Panem poprzez ulice miast i wsi, chcemy wyrazić naszą wdzięczność Bogu za ten wielki dar, chcemy omadlać nasze domostwa i prosić o błogosławieństwo Boże dla nas, naszych rodzin, lokalnych społeczności" - zastrzegł bp Miziński.

Zaznaczył, że w procesji "Jezus idzie przed nami i wskazuje nam drogę, czego wymownym znakiem jest właśnie procesja z Najświętszym Sakramentem".

Sekretarz generalny Episkopatu wyjaśnił, że cztery ołtarze, zwyczajowo budowane na drodze procesji, symbolizują cztery Ewangelie, a także cztery strony świata, na które jest ona głoszona.

"Budowane ołtarze pełnią swego rodzaju katechezę. Stają się tronem Boga na ziemi, stąd też powinny nasze myśli i serca kierować ku Niebu. Powinny także swoją symboliką nawiązywać do fragmentu Ewangelii przy nich proklamowanej" - mówił.

Hierarcha przypomniał, że przy pierwszym ołtarzu odczytywany jest fragment Ewangelii wg św. Mateusza o ostatniej wieczerzy, czyli nawiązujący do ustanowienia Eucharystii. Przy drugim - fragment Ewangelii wg. św. Marka dotyczący rozmnożenia chleba. Przy trzecim ołtarzu - fragment Ewangelii wg św. Łukasza, który opowiada o zaproszonych na ucztę. Wreszcie przy czwartym odczytywany jest fragment Ewangelii wg św. Jana mówiący o sakramencie zjednoczenia. "Wszystkie te fragmenty Ewangelii odnoszą się do Eucharystii, czyli obecności Chrystusa Pana w sakramencie ołtarza" - podkreślił.

Według bp. Mizińskiego procesja Bożego Ciała jest "nie tylko oddaniem i publicznym wyznaniem naszej wiary w obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, ale także zaproszeniem Chrystusa do naszej codzienności".

"Pamiętajmy o tym idąc za Chrystusem. Wychodząc z Jezusem obecnym w Eucharystii na ulice naszych parafii - miast i wiosek - zapraszamy Go do naszej codzienności, do każdej dziedziny naszego życia. Idąc w procesji uświadamiamy sobie i jednocześnie przypominamy, że Chrystus jak zapowiedział, jest zawsze z nami, jest pośród nas, aż do skończenia świata. A wszystko co istnieje i my sami należymy do Niego" - zaznaczył.

Jak przypomniał sekretarz generalny KEP tego dnia katolicy zobowiązani są do uczestnictwa we mszy św. "Ta uroczystość jest świętem nakazanym, a zgodnie z kan. 1247 i 1248 Kodeksu Prawa Kanonicznego, w święta nakazane wierni są zobowiązani uczestniczyć we mszy świętej i powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego" - powiedział.

Zdaniem bp. Mizińskiego podczas tegorocznej uroczystości Kościół będzie modlić się szczególnie o ustanie pandemii, która już od ponad roku utrudnia nasze życie osobiste, rodzinne, społeczne i religijne. "Będziemy prosić Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie, byśmy przez utrudnienia wynikające z rygorów sanitarnych nie zaniedbali życia sakramentalnego, które leży u podstaw naszej wiary, wystawianej dzisiaj na coraz większe próby" - zapowiedział.

Dodał, że w tym roku warto zwrócić się do Pana również z prośbą o "nowe, liczne i święte powołania kapłańskie, aby nie zabrakło szafarzy sakramentu Eucharystii, a także modlić się za dzieci komunijne, które po raz pierwszy przyjmują Jezusa Eucharystycznego do swoich serc, aby nic nie zdołało ich od Niego odłączyć".

Mówiąc o trwającej epidemii bp Miziński zaapelował, by uczestnicy obchodów stosowali się do przepisów sanitarnych, czyli zachowywali dystans oraz w pomieszczeniach zamkniętych zasłaniali usta i nos. "Obecnie w wielu parafiach istnieje możliwość uczestniczenia w Eucharystii przed świątynią, na dziedzińcu kościoła, z czego również można skorzystać przy obecnej ładnej pogodzie" - przypomniał.

Zaznaczył, że w różnych częściach Polski istnieje różny poziom zagrożenia pandemicznego, dlatego o formie tegorocznych obchodów w poszczególnych diecezjach zdecydowali biskupi lub pozostawili tę decyzję proboszczom. "Decyzje organizacyjne najlepiej podejmować lokalnie, biorąc pod uwagę sytuację epidemiologiczną na danym terenie" - zastrzegł.

Bezpośrednią przyczyną ustanowienia święta Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa były objawienia Julianny Cornillon z Francji, która w 1209 r. miała widzenia jasnej tarczy księżyca z zarysowaną ciemną plamą. Widzenia te zostały zinterpretowane jako skutek braku wśród świąt kościelnych dnia poświęconego Najświętszemu Sakramentowi.

Pod wpływem tych widzeń biskup Robert w 1246 r. ustanowił takie święto dla diecezji Liege. W 1264 r. papież Urban IV bullą "Transiturus" ustanowił święto Bożego Ciała dla całego Kościoła. Stało się to rok po cudzie eucharystycznym w Bolsenie we Włoszech - wówczas zaczęła krwawić hostia w rękach księdza wątpiącego w transsubstancjację (przemianę chleba i wina w ciało i krew Jezusa Chrystusa).

W Polsce pierwszy raz obchody święta Bożego Ciała w Polsce wprowadził w diecezji krakowskiej w 1320 r. bp Nanker.

Głównym celem obchodów Bożego Ciała jest publiczne wyznanie wiary w obecność Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, oddanie mu czci i podziękowanie za łaski płynące przez ten sakrament, a także przebłaganie go za zniewagi wyrządzone przez słabość i oziębłość ludzką oraz bluźnierstwa niewiernych.


za:info.wiara.pl