Polecane

Kulturkampf XXI wieku. Czy ideologia LGBT opanuje polskie uczelnie?

Opisując oportunizm, relatywizm i antykatolicyzm w środowisku akademickim, prof. Grzegorz Kucharczyk podkreśla, że „przepustką do lukratywnych i wysoko punktowanych grantów jest złożenie akcesu do ideologii urągających nie tylko rozumowi, lecz także zdrowemu rozsądkowi”.

W tekście na łamach „Do Rzeczy” przypomina sprawę prof. Ewy Budzyńskiej (oskarżonej o szerzenie „ideologii anti-choice, poglądów homofobicznych, antysemityzmu, dyskryminacji wyznaniowej, informacji niezgodnych ze współczesną wiedzą naukową oraz promowanie poglądów radykalnie katolickich”) czy falę oburzenia, jaką wywołał Wojciech Murdzek, który po objęciu teki ministra nauki i szkolnictwa wyższego w 2020 roku swój list do rektorów wszystkich wyższych uczelni w Polsce opatrzył mottem zaczerpniętym z prologu do encykliki „Fides et ratio” (1998) św. Jana Pawła II. G. Kucharczyk pisze też o wydanej przez Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk książce „Gender – projekt nowego człowieka?”, za którą ostro krytykowani byli zarówno autorzy (zbiorowa praca była plonem konferencji naukowej), recenzent wydawniczy, jak i wydawca.

„Nie wiadomo, czy autorzy poznańskiej «akcji protestu» przeciw opublikowanej w PTPN naukowej książki, zdawali sobie sprawę, że wchodzą w dobrze przechodzone (zwłaszcza nad Wartą) buty kulturkampferów. Oryginalny, bismarckowski Kulturkampf był wdrażany przez bezwzględną w swoim poszanowaniu dla «państwa prawa» administrację pruską. Jednak zaplecze intelektualne i polityczne w parlamentach (pruskim i niemieckim) dla Kulturkampfu zapewniali liberałowie, którzy od dziesięcioleci przyzwyczajali «oświeconą» opinię publiczną nad Renem, Sprewą i Pregołą, że katolicyzm oznacza zacofanie, zastój, organiczną niechęć do postępu. A więc walka z katolicyzmem jest działaniem promodernizacyjnym” - pisze prof. Kucharczyk.

Jak tłumaczy, „siatka pojęciowa antykatolickich «wojen kulturowych» – także tych toczonych na uczelniach – niewiele dzisiaj odbiega od XIX-wiecznego wzorca. W obu przypadkach mamy do czynienia z tą samą «antykatolicką paranoją» (M.B. Gross), z tym samym iście manichejskim ujęciem rzeczywistości: po jednej stronie postęp, modernizacja, edukacja, a po drugiej – zacofanie, zabobon, przesądy” - stwierdza. „Różnica polega na tym, co kulturkampferzy rozumieli wtedy i co rozumieją dzisiaj, używając pojęcia «postęp» czy «modernizacja». Z pewnością ani Virchowowi, ani Bismarckowi czy jego ministrowi ds. wyznań Adalbertowi Falkowi nie przyszłoby do głowy coś takiego jak ideologia LGBT czy operowanie pojęciami typu «płeć kulturowa». Obecnie «mądrość etapu» już jest, jak wiadomo, zupełnie inna” - dodaje.

„Skąd się wzięli działający teraz na naszych uczelniach kulturkampferzy?” - odpowiedzi na to pytanie prof. Kucharczyk szuka w początkach III Rzeczypospolitej. Wyjaśnia, że wielu akademików wchodziło w okres „transformacji” złamanych przystąpieniem przed 1989 r. do umowy „kariera/wyjazdy za legitymację partyjną”. Oportunizm stwarzał natomiast podatny grunt dla relatywizmu.

„Jacy mistrzowie, tacy uczniowie. Oportuniści, którzy po 1989 r. skorzystali z szansy, by zrobić pełen użytek ze swojego relatywizmu, zastępując w przypisach MELS (Marks, Engels, Lenin, Stalin) Derridą, Foucaultem czy Judith Butler, wśród swoich studentów mieli przyszłych nauczycieli, którzy w liceach nauczać będą czytelników Slavoja Žižka oraz teoretyków «studiów postkolonialnych, feministycznych» i «nowej szkoły badań holokaustu»” - pisze Grzegorz Kucharczyk.

„«Dzieci» i «wnukowie» oportunistów/relatywistów epoki «transformacji» (ileż wtedy było «przewrotów kopernikańskich»!) alergicznie reagują więc na wspominanie przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego o «wierze i rozumie». Abominację budzi nie tylko wiara, lecz także coraz częściej rozum, skoro przepustką do lukratywnych i wysoko punktowanych grantów jest złożenie akcesu do ideologii urągających nie tylko rozumowi, lecz także zdrowemu rozsądkowi po prostu. Tak wygląda dzisiaj «zapisanie się do partii»” - dodaje.

za:opoka.news