Polecane

Tomasz Bieszczad-Nowe przygody Don Kichotów

Początek był dość szokujący: Do projektu ustawy o cenach energii ktoś dopisał passus ułatwiający stawianie wiatraków bliżej domostw.
Podobno miało to pomóc sławnej firmie Siemens pokonać kłopoty ze zbytem. Feralny zapis wycofano.
Potem wydarzenia potoczyły się lawinowo. W ogólnym zamęcie nikt nie myślał, co zrobić z wiatrakami, gdy się zepsują.

Śmigła tego cholerstwa są wykonane ze specjalnie utwardzonych polimerów.
Choć nie stworzone ręką Boga są w zasadzie wieczne, jak Tatry, Antarktyda albo Droga Mleczna.
Będą się rozkładać do końca świata, a może i dłużej.


Pisząc ten felieton (04.01.2024.), nie wiem, co będzie wokół nas, kiedy on się ukaże (14.01.2024.).
Widać, że rządzącym Europą bardzo się spieszy do finalnych rozstrzygnięć, jakby wiedzieli, że mają mało czasu.
Warto zadać sobie pytanie: Czy uznają nasz obecny rząd za „wystarczająco neutralny”, by odstąpić od testowania Polski – np. poprzez ingerencję Googla w kurs złotego? Czy przyjacielskie relacje Scholtza i Putina sprawią, że „niemiecki parasol” nad Polską obejmie cały nasz kraj, czy tylko tereny do linii Wisły? Czas to pokaże.


Prezydent Zełenski – w noworocznym wywiadzie dla „The Economist” – ostrzega i straszy: Putin czuje słabość (Europy) jak zwierzę, bo jest zwierzęciem.
Wyczuwa krew, wyczuwa swoją siłę. I pożre was na kolację z całą waszą Unią Europejską, z NATO, wolnością i demokracją.
Znajoma Ukrainka, mieszkająca w Łodzi, powiedziała mi ostatnio, że w jej kraju wzrastają nastroje anty-wojenne: Ludzie chcą zakończenia wojny w jakikolwiek sposób. Tymczasem siły zbrojne Ukrainy domagają się dodatkowo 500 tys. rekrutów. Wszystko to dzieje się wobec praktycznego zamierania idei Międzymorza, co jest scenariuszem fatalnym dla Polski, Ukrainy i całej Europy. Krótkowzroczny egoizm Zełenskiego i wynik wyborów w Polsce rzuciły oba kraje w czułe objęcia Niemiec. Tak oto wyglądają dziś – w skrócie i uproszczeniu – egzystencjalne dylematy Polaków, narodu, który często liczy na innych a rzadko na siebie. Rakieta, która na trzy minuty przyleciała do nas „z wizytą”, a potem zawróciła, przypomina, że Rosja konsekwentnie testuje wschodnią flankę NATO; na razie poniżej progu wojny pełnoskalowej (kinetycznej).

Kiedy go przekroczy, czy będziemy przygotowani?

Zanim nowi Jeźdźcy Apokalipsy rozhulają się za bramami NATO?                                                           

Zaraza już była.   Wojna już jest.                                                                                                                                                             Czy teraz przyjdą Głód i Śmierć?   

A przecież – umówmy się – tych Jeźdźców jest o wiele więcej, np. perfidia, strach...  

W tym miejscu warto polecić rozprawę braci Adolfa i Aleksandra Bocheńskich, wydaną we Lwowie w 1925 r.
Tytuł: „Tendencje samobójcze narodu polskiego”. Adolf – jej główny autor – gdy ją pisał, miał 16 lat!
Był intelektualistą, filozofem, politycznym wizjonerem.
Po klęsce wrześniowej, przedarł się na Zachód, walczył w Wojsku Polskim (m.in. pod Narvikiem, Tobrukiem, Monte Cassino).
Odznaczył się szaleńczą odwagą i ofiarnością. Zginął, rozbrajając minę w bitwie pod Anconą, miał 37 lat.
Bocheńscy tak pisali o Polakach: Woleliśmy być napadnięci i zginąć, niż zgrzeszyć inicjatywą.
Bardziej chlubiliśmy się rzezią Pragi niż wyprawą wiedeńską.
Woleliśmy uprawiać śniegi Sybiru niż czarnoziemy Ukrainy.


Historia nie szczędziła nam lekcji: ilekroć Polska uprzedzała nieprzyjaciela – zwyciężała, ile razy wyczekiwała cierpliwie krytycznej sytuacji – upadała. (…)


Jest w tej niekonsekwencji straszliwy dowód na samobójcze podłoże charakteru polskiego. (…)
Armia, która pragnie zwyciężyć, będzie biła armię, która chce złożyć broń. Naród, który pragnie zginąć, nigdy nie będzie żył (…).
 
Z tym przesłaniem wracam do naszych wiatraków.
W minionym roku miałem okazję zrealizować z młodzieżą spektakl „Don Kichot z Manchy” w Katolickiej Szkole Podstawowej SPSK w Łodzi.
Byliśmy z nim na festiwalu w Częstochowie.
Nasz bohater nie umierał osamotniony, stary i przegrany – jak w oryginale u Cervantesa.
Odważnie stawił czoła Jeźdźcom Apokalipsy i demonom, które go nękały.
Miał też niezawodne wsparcie Matki Najświętszej. Dał radę. Przeżył.
Publiczności i jurorom bardzo się ten happy end spodobał...

14.01.2024.