Polecane

80 lat temu Churchill zgodził się na żądania terytorialne Stalina wobec Polski

22 lutego 1944 r. brytyjski premier Winston Churchill wygłosił w Izbie Gmin przemówienie, w którym de facto zaakceptował zabór przez Związek Sowiecki połowy polskiego terytorium.
We wrześniu 1939 r. Rzesza Niemiecka i Związek Sowiecki wspólnie napadły na Polskę i podzieliły między siebie jej terytorium.

Władze RP na uchodźstwie deklarowały jednak dalszą walkę u boku aliantów – aż do odzyskania niepodległości. O zrzekaniu się jakichkolwiek ziem nie było mowy.

Mogło się wydawać, że takie stanowisko jest zbieżne z celami polityki Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. 14 sierpnia 1941 r. brytyjski premier Winston Churchill i prezydent USA Franklin D. Roosevelt podpisali Kartę Atlantycką, której punkt drugi jasno stwierdzał: „sygnatariusze nie życzą sobie zmian terytorialnych, które nie zgadzałyby się z wolno wypowiedzianymi życzeniami narodów, których te zmiany dotyczą”.

Z czasem jednak coraz mocniejszą pozycję w koalicji antyhitlerowskiej zyskiwał sowiecki dyktator Józef Stalin. Po napaści Niemiec na ZSRS uznał on wprawdzie, że jego wcześniejsze porozumienia z Adolfem Hitlerem tracą moc, ale bynajmniej nie zamierzał rezygnować z nabytków terytorialnych z lat 1939–1940.

Jesienią 1943 r. na konferencji w Teheranie Churchill, Roosevelt i Stalin zgodzili się wstępnie, że wschodnia granica Polski powinna być zbliżona do tzw. linii Curzona. Oznaczało to oddanie Związkowi Sowieckiemu połowy przedwojennego terytorium Rzeczypospolitej. W zamian Polska miała otrzymać ziemie do linii Odry, które dotychczas wchodziły w skład Rzeszy Niemieckiej.

Postanowienia teherańskie nie zostały ogłoszone publicznie. Gdy jednak na początku stycznia 1944 r. Armia Czerwona przekroczyła na Wołyniu przedwojenną granicę RP, w zakulisowych rozmowach Brytyjczycy coraz wyraźniej zaczęli naciskać na polskie władze, by pogodziły się z ustępstwami terytorialnymi wobec Sowietów.

W przemówieniu w Izbie Gmin z 22 lutego 1944 r. Churchill publicznie stwierdził, że Brytyjczycy nigdy nie gwarantowali Polsce „żadnej konkretnej linii granicznej”. Wyraził też zrozumienie dla sowieckich aspiracji do takich granic, które zapewnią Rosjanom „zabezpieczenie przeciwko przyszłym atakom z zachodu” – i pośrednio zaaprobował linię Curzona. Churchill zapewnił wprawdzie, że Polska wyjdzie z trwającej wojny jako silne i niezależne państwo, ale przyszłość pokazała, że były to puste obietnice.

„My, żołnierze Polskich Sił Zbrojnych przyjęliśmy słowa Winstona Churchilla z mieszanymi uczuciami” – pisał na łamach emigracyjnej „Polski Walczącej” redaktor naczelny Tymon Terlecki, ukrywający się pod pseudonimem Aleksander Janowski. Jako głęboko raniące dla Polaków Terlecki określił słowa Churchilla, uznające sowieckie roszczenia terytorialne za „rozsądne i sprawiedliwe”. „Tzw. »linia Curzona« odcina od Polski pół jej terytorium i jedną trzecią jej mieszkańców. Zostawia poza obrębem Rzeczypospolitej wielomilionową ludność polską, polski dorobek kulturalny i gospodarczy, polskie, arcypolskie miasta: Lwów i Wilno” – tłumaczył publicysta.

W następnych miesiącach brytyjscy dyplomaci brali jeszcze pod uwagę wynegocjowanie dla Polski nieco korzystniejszych granic, pozostawiających po jej stronie przynajmniej Lwów. Ostatecznie w lutym 1945 r. Churchill, Roosevelt i Stalin zgodzili się na konferencji w Jałcie, że przyszłą granicą polsko-sowiecką będzie linia Curzona – z minimalnymi korektami na rzecz Polski.

za:www.fronda.pl