Polecane

Zamiast tragedii bełkotliwy kolaż

„Medea” Luigiego Cherubiniego w reż. Simona Stone'a w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku”.                               Postać mitycznej Medei porywała (i nadal porywa) wielu twórców dramatów antycznych, klasycystycznych, a także współczesnych.

Do najbardziej znanych należy tragedia Eurypidesa, która wielokrotnie stawała się bazą dla następnych autorów, ich sztuk i różnych literackich opracowań tego mitu. Także francuski krytyk muzyczny, François-Benoît Hoffmann, jako autor libretta opery Luigiego Cherubiniego, włoskiego kompozytora, sięgnął do antycznego Eurypidesa oraz siedemnastowiecznego dramatu Pierre'a Corneille'a o Medei. Warto wspomnieć, iż nie od razu opera Cherubiniego stała się sukcesem, zyskując powodzenie i zainteresowanie teatrów muzycznych. Wkrótce po paryskiej premierze w 1797 roku właściwie popadła w zapomnienie, w co aż trudno uwierzyć, wszak nie ma chyba dziś teatru operowego, na którego scenie by jej nie wystawiano. Jednak stały powrót na sceny odbył się dopiero po ponad półtora wieku - w 1953 roku, do czego przyczyniła się Maria Callas, śpiewając partię tytułową na festiwalu we Florencji. O tego czasu „Medea" Cherubiniego znajduje się w starym repertuarze teatrów operowych na świecie. Pytanie tylko, w jakiej formie.
Uwspółcześnianie klasyki nie jest żadną nowością. Dzieje się tak wprawdzie od dawna, ale w ostatnich latach mamy do czynienia wręcz z plagą reżyserskiej samowoli przeróbek dzieł klasycznych. Nie tylko na scenach teatrów dramatycznych, ale i operowych. Tak jak w najnowszej premierze opery „Medea" Cherubiniego w reżyserii Australijczyka Simona Stone'a na scenie Opery Narodowej w Warszawie. Jeśli ktoś, przychodząc do Teatru Wielkiego właśnie na „Medeę", nie przeczytałby wcześniej w zapowiedziach, że jest to opera Cherubiniego, nie domyśliłby się tego, oglądając spektakl.
Zawartą w oryginalnym libretcie opowieść o Medei z Kolchidy Simon Stone gruntownie przerobił, dokonując całkowitej dewastacji dzieła Cherubiniego. Powstało coś, co trudno nazwać librettem „Medei". To jakiś fatalny, bełkotliwy kolaż „ubrany" w bałaganiarską, chaotyczną, niczym nieuzasadnioną formę tak modnego wciąż dekonstruktywizmu, będącego jednym z głównych nurtów panoszącego się dziś w kulturze lewicowego, wręcz marksistowskiego postmodernizmu niszczącego wszelką harmonię i ład interpretacyjny dzieła.
Ta prezentacja nagromadzonych tzw. rwanych wątków nieprzystających do siebie oraz forma komiksowej narracji dzieła mogą wprowadzić widza w osłupienie. Nie mówiąc już o nachalnej publicystyce zgodnej z tzw. poprawnością polityczną, dopisanych przez reżysera wątkach, jak m.in. perwersyjne sceny w domu publicznym, epatowanie nagością, „zarzucanie" widza ogromną ilością oderwanych od siebie obrazków czy to na wideo, czy to w planie żywym itd. A już zupełnie szokuje widza przeróbka wielkiej antycznej tragedii na współczesny thriller klasy „C", gdzie reżyser na koniec umieszcza akcję na stacji benzynowej.
W tak pomyślanej inscenizacji nie ma nawet śladu po psychologii postaci Medei, także piękna muzyka Cherubiniego nie może przebić się przez nagromadzenie rozmaitych obrazków sytuacyjnych, zupełnie niepotrzebnych. Również nikną w tej nieudanej całości znakomici śpiewacy: doskonała Izabela Matuła w tytułowej partii oraz Rafał Siwek jako Kreon, a także świetni Joanna Moskowicz w roli Dirce czy Elżbieta Wróblewska jako Neris, czy doskonały Airam Hernández w partii Jazona, mimo iż był w infekcyjnej niedyspozycji, jak zapowiedziano przez megafony przed rozpoczęciem spektaklu. Wszyscy wykonawcy, orkiestra, wspaniały chór, a nade wszystko wielka, piękna muzyka Cherubiniego - wszystko to w inscenizacji Stone'a znalazło się w tzw. drugim planie. Pierwszy plan reżyser zarezerwował dla siebie, dla swoich fatalnych pomysłów interpretacyjnych wyniszczających prawdziwą sztukę. Zdumiewa mnie, iż artyści podporządkowali się tej straceńczej reżyserskiej wizji. Ona w ogóle nie powinna zaistnieć na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, która ma być ostoją troski o klasykę.

Temida Stankiewicz-Podhorecka

***
„Medea" - opera Luigi Cherubini, libretto François-Benoît Hoffmann, dyrygent Patrick Foumillier, reż. Simon Stone, scenog. Bob Cousins, kost. Mel Page, Teatr Wielki - Opera Narodowa, Warszawa. Koprodukcja: Salzburger Festspiele.