Polecane

„Będziemy bankrutami”. Gniew, bezradność i upokorzenie rolników na ulicach Warszawy

Protest rozpoczął się ok. 11 na placu Defilad przed Pałacem Kultury i Nauki. Stamtąd rolnicy przemaszerowali przed siedzibę Prezesa Rady Ministrów. „Jesteśmy jak wojsko. W końcu chłopi zrozumieli, że mamy w tym kraju władzę”

– mówią protestujący. Domagają się zniesienia przepisów Zielonego Ładu oraz uszczelnienia granic przed napływem produktów rolno-spożywczych spoza UE.

Z placu Defilad rolnicy ruszyli ulicami stolicy w kierunku Sejmu. Przed wymarszem protestujący odśpiewali hymn. Wcześniej odpalali petardy, używali syren, rozpalili też kilka niewielkich ognisk z ubrań ochronnych. Protestujący niosą transparenty, m.in. „My rolnicy – wolni Polacy zielonemu szaleństwu mówimy stop”, „Ja nie przetrwam Zielonego Ładu”, „Rolnik żywi, rolnik broni i głupotę tą przegoni”, „Krajowa żywność = bezpieczeństwo”.

    „Organizatorzy zgłosili zgromadzenie na 10 tys. uczestników i zapewniają, że przemarsz będzie pokojowy i pieszy, ponieważ do Warszawy nie można wjeżdżać pojazdami rolniczymi. Zakończenie zgromadzenia planowane jest około godz. 15” – poinformował stołeczny ratusz.

Otwierając protest, Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych zaznaczył, że wraz z rolnikami do stolicy przyjechali też górnicy ze związku zawodowego „Sierpień 80”, przewoźnicy samochodowi i „ruchów oddolnych”. „To, że tu jesteśmy, to nie jest sukces, tylko porażka rządzących” – mówił przed wymarszem jeden z liderów protestów.

Protestujący domagają się zniesienia destrukcyjnych przepisów Zielonego Ładu oraz o uszczelnienie granic przed napływem różnego rodzaju produktów rolno-spożywczych spoza UE, a także obrony hodowli zwierzęcej w Polsce. „To są postulaty, pod którymi podpisują się wszyscy, którzy przyjechali do Warszawy” – mówił – Szczepan Wójcik, jeden z liderów protestu

Andrzej Siniuta przyjechał do stolicy z Bończy, małej wsi w gminie Krasiczyn. „Niedaleko nas, sąsiednim Żułowie, w prowadzonym przez siostry franciszkanki służebnice krzyża domu pomocy dla ociemniałych kobiet, ukrywał się w czasie wojny Prymas Wyszyński” – mówi w rozmowie z Opoką pan Andrzej. Jest rolnikiem, pszczelarzem, myśliwym i… teologiem. „Ziemię mam po rodzicach. W ubiegłym roku skończyłem technikum pszczelarskie. Mam 30 uli, ale nie mam gdzie sprzedawać miodu. W skupie biorą tańszy z Ukrainy i Chin. Rozdaję więc rodzinie. Jestem tu w imieniu wszystkich pszczelarzy z regionu” – mówi, pokazując baner „Pamiętaj! Kupując polski miód, wspierasz polskich pszczelarzy. Dziękujemy!”

Oprócz pasiek, uprawia pszenicę, buraki i soję. „W porównaniu z ubiegłym rokiem mam 50 proc. strat, jak tak dalej pójdzie, będziemy bankrutami” – mówi. „To poniżające dla nas, że tu przyjeżdżamy. Powinniśmy pracować w polu, bo wiosna idzie” – dodaje.

Małżeństwa z mazowieckiego – hodowcy i rolnicy – niosą transparent z napisem „Św. Janie Pawle II, wstawiaj się za nami, polskim rolnikami”. „Jesteśmy osobami wierzącymi, uważamy, że w tej sytuacji, może nam pomóc tylko modlitwa i wstawiennictwo naszych narodowych świętych” – mówią.

Z powiatu Brodnica przyjechało kilka autokarów z rolnikami. „Moje gospodarstwo ma ponad 35 hektarów, przez wojnę, ukraińskie zboże i rzepak już straciłem ponad 100 tys. zł, i ciągle tracimy. W sklepach jest ukraińska żywność słabej jakości, to nie jest dobra rzecz. Chcemy zatrzymać Zielony Ład. Unia nakazuje nam, co mamy siać na naszej ziemi, a my chcemy sami się rządzić. Jesteśmy jak wojsko. W końcu chłopi zrozumieli, że mamy w tym kraju władzę” – mówi Marcin Wydrzyński. „Rolnictwo nie ma przyszłości” – dodaje.

za:opoka.org.pl


***

Dziś rolnicy, jutro górnicy, a pojutrze - może hutnicy? Sakiewicz: Tak można likwidować każdą branżę

- Decyzje, które zapadły, to w praktyce likwidacja rolnictwa. Nie konsultowano ich w ogóle społecznie czy politycznie. Nie wolno tak podejmować decyzji - dzisiaj rolnicy, jutro górnicy, pojutrze może hutnicy? Kolejne branże mogą być likwidowane w ten sposób - mówił dzisiaj w TV Republika Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "GP" i "GPC".

Dziś w Warszawie odbędzie się kulminacja protestów rolników. Na ulicach stolicy pojawi się z pewnością kilkaset traktorów, które symbolizują tegoroczną „wiosnę ludów” w całej Europie. Rolników będą wspomagały związki zawodowe i inne grupy społeczne. Protestujący domagają się odejścia od polityki Zielonego Ładu, a także zatrzymania importu produktów rolnych z Ukrainy.

Zdaniem redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie", Tomasza Sakiewicza, polskie rolnictwo wydaje się być największą ofiarą odgórnych, unijnych regulacji. Zwrócił uwagę na sposób podejmowania decyzji na forum UE.

     Decyzje, które zapadły, to w praktyce likwidacja rolnictwa. Nie konsultowano ich w ogóle społecznie czy politycznie. Nie wolno tak podejmować decyzji - dzisiaj rolnicy, jutro górnicy, pojutrze może hutnicy? Kolejne branże mogą być likwidowane w ten sposób – mówił Sakiewicz.

- Większość rolników nie miała świadomości, że takie decyzje doprowadzą do katastrofy. Produkcja rolna w UE jest wielokrotnie droższa niż poza UE. Jeśli wymaga się lepszych norm, to nie można jednocześnie wpuszczać spoza Unii produktów, które nie spełniają żadnych norm - dodał.

Pytany o możliwe prowokacje podczas protestu rolników, stwierdził, że "Rosjanie uwielbiają taką grę w szachy, w której mają pionki i figury po obydwu stronach".

- Tego typu prowokacji po obydwu stronach będzie bardzo dużo. To osłabi skalę, siłę i wymowę protestu i doprowadzić może do tego, że protest pójdzie w niepożądaną stronę - powiedział Tomasz Sakiewicz.

za:niezalezna.pl


***

Ekipa Tuska mydli oczy rolnikom, a w Brukseli zgadza się...

1. Nie ustają protesty rolników w Polsce zarówno na granicy z Ukrainą jak wielu miejscowościach kraju, rolnicy blokują drogi i domagają się szybkich decyzji rządu, a jego przedstawiciele z premierem Tuskiem na czele, pozorują działania i mydlą rolnikom oczy. Wiceminister rolnictwa i jednocześnie poseł Platformy Michał Kołodziejczak, nawet posunął się do tego, ze znalazł się na granicy wśród protestujących rolników i zaczął skarżyć się na swojego przełożonego ministra Czesława Siekierskiego, ale ci wyprowadzeni z równowagi takim  „dziwnym” zachowaniem, wygwizdali go i „zasugerowali” powrót do Warszawy. Protestujący rolnicy żądają natychmiastowego zamknięcia granicy dla eksportu ukraińskich towarów rolnych, a rząd Tuska nie chce tego zrobić, twierdząc, że spowoduje to retorsje unijnego komisarza ds. handlu Valdisa Dombrovskisa. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie miał takich oporów i w sytuacji nadmiernego wwozu do Polski głównie zbóż, zdecydował się 15 kwietnia poprzedniego roku na jednostronne wprowadzenie embarga na import z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku oraz nasion słonecznika i  mimo ponagleń komisji Europejskiej i straszenia karami finansowymi, tej presji się nie poddał.

 2. Ekipa Tuska mydli oczy rolnikom, bowiem zarówno w Parlamencie Europejskim jak i w Radzie Unii Europejskiej, trwają intensywne prace nad przedłużeniem do 6 czerwca 2025 roku rozporządzenia o bezcłowym handlu UE- Ukraina, które miało obowiązywać tylko do czerwca tego roku.  W tej sprawie głos odrębny złożył na posiedzeniu KE tylko komisarz Janusz Wojciechowski, prezentując twarde dane, że rozporządzenie destabilizuje rynki rolne tzw. krajów frontowych, a w szczególności Polski, ale przewodnicząca Ursula von der Leyen jak i wiceprzewodniczący KE i jednocześnie komisarz ds. handlu Valdis Dombrovskis (oboje z Europejskiej Partii Ludowej), wręcz taranem przeforsowali tę decyzję na posiedzeniu kolegium komisarzy.  W komisji handlu w PE europosłowie z EPL i Lewicy, także byli za,  na posiedzeniu Coreperu (czyli stałych przedstawicieli państw członkowskich przy UE), przedłużenie rozporządzenia o kolejny rok, zostało także przeforsowane.
 
3. Wprawdzie doszło do pewnych  modyfikacji tego rozporządzenia, które w zamyśle mają bardziej niż do tej pory chronić unijny rynek, ale tak naprawdę niewiele to zmieni  w sytuacji kiedy Ukraina na zablokowany eksport produktów rolnych przez Morze Czarne i może  je wywozić w zasadzie tylko drogą lądową przez kraje przyfrontowe, takie jak Polska. Między innymi wprowadzono limity importowe dla drobiu, cukru i jaj tyle tylko, że okresem referencyjnym dla tych produktów są dwa ostatnie lata (2022-2023 ), kiedy ukraiński eksport na przykład na polski rynek był parokrotnie większy niż przed agresją Rosji na Ukrainę (czyli wpływ na destabilizację rynku, będzie się liczyć od znacznie większej wartości importu z Ukrainy, niż to było przed wojną). Wprowadzono także klauzule ochronne dla innych produktów rolnych, ale dany kraj członkowski musi wykazać destabilizację rynku nadmiernym importem ukraińskich produktów rolnych, tyle tylko, że ostateczną decyzję w tej sprawie będzie podejmować wg własnego uznania Komisja Europejska, której przewodnicząca od jakiegoś czasu zdecydowała się bardziej chronić interesy ukraińskich eksporterów produktów rolnych, niż rolników krajów członkowskich w szczególności tych z krajów przyfrontowych. Rozporządzenie o bezcłowym handlu UE -Ukraina zostanie więc przedłużone ( w marcu przegłosuje jej już w niezmienionym kształcie Parlament Europejski (EPL, Lewica, Renow i Zieloni) przy sprzeciwie ECR i ID, a przedstawiciele rządu Tuska, ciągle zapewniają polskich rolników, że w Brukseli walczą o ich interesy.
 
4. Wszystko wskazuje także na to, że od lipca tego roku kraje członkowskie nie będą mogły udzielać rolnikom pomocy publicznej w takich rozmiarach jak do tej pory, ponieważ w czerwcu przestają obowiązywać unijne przepisy w tym zakresie, wprowadzone przejściowo w związku ze skutkami covidu i agresją Rosji na Ukrainę.            Polski rząd niestety nie stara się o ich przedłużenie (choć przecież wojna na Ukrainie trwa i wpływa na destabilizację rynków rolnych), bowiem jak można się domyślać w budżecie brakuje środków na pomoc finansową dla rolników. Przypomnijmy, że w latach 2022-2023 w związku z trudną sytuacją rolników rząd PiS uzyskał kilkanaście zgód KE na udzielenie pomocy publicznej dla polskich rolników (dopłaty do sprzedawanych zbóż, dopłaty do eksportu zbóż do krajów trzecich, dopłaty do nawozów, dopłaty do paliwa, dopłaty suszowe, dopłaty do oprocentowania kredytów dla rolników), łącznie na kwotę blisko 16 mld zł, czyli około 3,5 mld euro, co stanowiło ponad 1/3 całej pomocy publicznej w UE dla rolników. Obecny rząd nie wystąpił jeszcze o żadną zgodę na pomoc publiczną dla rolników , choć ceny pszenicy wynoszą już  tylko ok. 700 zł za tonę, natomiast poprzedni rząd uruchomił dopłaty do sprzedanych zbóż w wysokości 300 zł do tony, w sytuacji kiedy jej cena rynkowa wynosiła 1,1 tys zł za tonę.
 
5. Wszystko więc wskazuje na to, że przedłużenie rozporządzenia w wolnym handlu UE-Ukraina nastąpi od 5 czerwca tego roku, mimo tego, że to polscy rolnicy są najbardziej zagrożeni nadmiernym eksportem ukraińskich towarów rolnych. Także brak starań polskiego rządu o przedłużenie możliwości udzielania pomocy publicznej rolnikom tak jak przedsiębiorcom, doprowadzi do tego, że już w lipcu rząd ogłosi ,że nie może takiej pomocy udzielać, bo nie pozwalają na to unijne przepisy. Pozostanie tylko tzw. pomoc de minimis, ale ta ma wymiar symboliczny, więc polscy rolnicy tak naprawdę pozostawieni zostaną sami sobie, w sytuacji dramatycznego spadku cen na ich produkty i braku możliwości ich zbytu w sytuacji nadmiernego importu produktów rolnych z Ukrainy.  

Zbigniew Kuźmiuk

za:www.fronda.pl

***

Rozłam wśród rolników? "Mamy przecieki, że przygotowali porozumienie"

W Warszawie trwa protest rolników. Pojawiają się doniesienia, że część protestujących chce zawrzeć porozumienie z rządem.

Na antenie Telewizji Republika mówił o tym Stanisław Anders, członek prezydium NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność". Stwierdził, że rząd nie traktuje protestujących rolników poważnie. – Nie bardzo traktują nas poważnie – wskazał.

Dodał, że problemem są także podziały wśród rolników. – Każda grupa działa oddolnie. Podzieliło się to na różne fragmenty, prosiliśmy o koordynację. To powinno być nadzorowane przez organizacje syndykalne czy te, które zasiadają w Copa Cogeca (europejska organizacja zrzeszająca rolnicze związki zawodowe i organizacje spółdzielcze – przyp. red.). Uciekło wszystko spod kontroli. Dołączyły się inne organizacje. Mamy przecieki, że część organizacji przygotowała jakieś porozumienie i chce je przekazać. To "Oszukana wieś", OPZZ i jakiś Instytut, który zajmuje się zwierzętami futerkowymi. My to obserwujemy i ma być dziś podpisana u marszałka Sejmu jakaś petycja. Nie wiemy, dlaczego u niego, bo on nie decyduje. Jest polski rząd i pan premier, którego dziś nie ma. Obserwujemy, patrzymy, co się dzieje. Słyszeliśmy, że po dzisiejszym dniu miało się rozejść towarzystwo z granic (rolnicy protestujący na granicach – przyp. red.) – powiedział Anders.
 – My jesteśmy na stanowisku, że absolutnie nie schodzimy z granicy z Ukrainą, z dróg. To dla nas priorytet, dopóki nie zapadną dwie konkretne decyzje. Zamknięcie granicy i Zielony Ład. Jeżeli te dwie rzeczy nie zostaną zrealizowane przez rząd, to nie ma podpisywania żadnych decyzji. Petycje można składać, ale nie ma mowy o podpisaniu porozumienia – podkreślił.

Fikcyjny tranzyt przez Polskę

Jednocześnie przedstawiciel "Solidarności" wskazał, że skala tego, co rolnicy określają jako "fikcyjny tranzyt", jest bardzo duża. – Znam trochę ten temat. Mamy w granicach 7-10 mln ton nadwyżki, dzisiaj w kraju. Przepustowość mamy w granicach 700 tys. ton razy 12, czyli w granicach 10 mln ton do przepuszczenia. Czyli tyle musimy zdjąć dzisiaj z rynku, a wchodzi dziennie do nas, to informacje ze strony ukraińskiej, nie naszej, 94-96 wagonów 60-tonowych. Nie mówimy, co wchodzi "kołowo". Nie tylko do Polski, ale do krajów UE – Bułgarii, Rumunii, Węgier i Słowacji. Co najgorsze to to, że zboże nawet czasami nie wjeżdża, tylko kwity są czasami "przeplombowane" przez Niemcy albo przez Litwę i zostaje u nas w kraju. To zboże pozostaje i robi nam wielką szkodę – powiedział gość Telewizji Republika.

za:dorzeczy.pl


***

Protestujący rolnicy przed Sejmem

Protest rolników w stolicy dotarł przed Sejm. Do parlamentu weszła delegacja protestujących. Po przejściu ulicami stolicy z pl. Defilad na ulicę Wiejską protest rolników dotarł przed Sejm. Do budynków sejmowych weszła delegacja uczestników demonstracji. Marsz otwierał rolniczy ciągnik z transparentem z hasłami: „Murem za rolnikiem”, „Jestem rolnikiem, nie niewolnikiem” i „Zielony ład = głód”.

Rolnicy wściekli po spotkaniu z Hołownią! "Gdzie jest premier?" - skandują. I ruszają pod KRPM!

"Gdzie jest premier?" - skandowali rolnicy, którzy protestują dziś w Warszawie przed Sejmem. Po tym, jak spotkanie z Szymonem Hołownią nie przyniosło żadnych wymiernych rezultatów, rolnicy zdecydowali udać się do Kancelarii Premiera.

W Warszawie trwa wielki protest rolników przed Sejmem. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia przyjął dziś wysłanników rolników i odebrał od nich postulaty. Jak zaznaczyli rolnicy, nie zawarto żadnego porozumienia. Protestujący obrali więc nowy cel...

- Jedziemy do premiera, jedziemy teraz do KPRM. Proszę was o wsparcie! Bądźmy razem! Bo tylko zjednoczeni możemy to wygrać. I wygramy! Jedziemy do premiera! - krzyczeli rolnicy na proteście

"Gdzie jest premier?" - skandowali rolnicy.

za:naszdziennik.pl

***

Protesty będą trwały. Rolnicy po spotkaniu z Hołownią: Nie padły żadne konkrety

"Póki co niestety nie padły żadne konkrety, którymi moglibyśmy się pochwalić. Żadne terminy. Na razie protesty będą wciąż trwały, tak długo, jak długo nasze postulaty nie będą realizowane" - powiedział po spotkaniu z Szymonem Hołownią Szczepan Wójcik z Instytutu Gospodarki Rolnej. Hołownia zaproponował rolnikom utworzenie grup roboczych, w których można będzie "wypracować kompromisy".

W Warszawie odbywa się dziś protest rolników, który dotarł pod Sejm. W Parlamencie znajdowała się delegacja protestujących, która spotkała się marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią, wicemarszałkiem Sejmu Piotrem Zgorzelskim oraz szefem sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi Mirosławem Maliszewskim. Rolnicy przyszli na spotkanie z urną, która - jak mówili dziennikarzom - jest symbolem upadku polskiego rolnictwa.

"Dzisiaj doszło do spotkania nas rolników z panem marszałkiem Sejmu. Była delegacja nas rolników, siedemnaście osób, przedstawiciele wszystkich najważniejszych strajków rolniczych z całej Polski. Przedstawiliśmy trzy postulaty, a więc: odejście od bardzo błędnej koncepcji realizacji Zielonego Ładu, drugi to zablokowanie polskiej granicy przed niekontrolowanym napływem zbóż z krajów pozaunijnych, oraz ochrona hodowli zwierząt w naszym kraju" - mówił po spotkaniu Szczepan Wójcik rolnik i hodowca z Instytutu Gospodarki Rolnej.

Zaznaczył, że Hołownia obiecał, że wypracowane będą pewne kompromisy. "W sensie, że stworzymy grupy robocze, w których zasiądą przedstawiciele władz, przedstawiciele rolników oraz związków zawodowych, gdzie będziemy mogli takie kompromisy wypracować" - dopełnił Wójcik.

    Póki co niestety nie padły żadne konkrety, którymi moglibyśmy się pochwalić. Żadne terminy. Na razie protesty będą wciąż trwały, tak długo, jak długo te postulaty nie będą realizowane. Będą trwały prace, ale na razie nic konkretnego nie zostało ustalone - poinformował Szczepan Wójcik.

za:niezalezna.pl

***

Rolnicy przerwali rozmowy z ekipą Tuska! Zapowiedzieli kolejny protest w stolicy - 6 marca!

Spotkanie protestujących rolników w Kancelarii Premiera zakończyło się fiaskiem. Rolnicy zapowiadają kontynuowanie protestu i kolejny przyjazd do stolicy - już 6 marca. Czy i wtedy Tusk ucieknie przed nimi z kraju, pod pretekstem pilnej zagranicznej wizyty?

Najpierw rolnicy rozmawiali o nich z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią. Z jego strony usłyszeli propozycję okrągłego stołu. Tłum nie był zadowolony. Spod Sejmu przeszli pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Nie przyjął ich jednak Donald Tusk, który przebywa na spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej w Pradze – a szef kancelarii Jan Grabiec.

"Rząd od ponad dwóch miesięcy robi wszystko, żeby zabezpieczyć nasz rynek, żeby zabezpieczyć naszych producentów. O szczegółach będziemy rozmawiać. Zależy nam bardzo na tym, żeby to była świetna rozmowa, żebyśmy nie rozmawiali o kontekście, bo wszyscy wiemy jak jest w tej sytuacji "– mówił Grabiec, który też dodał: "Żadne państwo Unii, które bazowałoby na produkcji roślinnej, nie byłoby w stanie się obronić przed otwarciem granicy w taki sposób i w takich warunkach. Są te rzeczy, które powinniśmy zrobić na „już” w ciągu najbliższych dni, w ciągu najbliższych tygodni i chciałbym, żebyśmy o tym dzisiaj szczerze tutaj porozmawiali".

Rolnicy nie byli zadowoleni z postawy koalicji 13 grudnia. "Musieliśmy opuścić spotkanie, gdyż dostaliśmy propozycję, że dopiero do 7 marca zostaną wypracowane pewne kompromisy. Niestety nie padło nic konkretnego. Nic, co sprawiłoby, że dalej będziemy chcieli siedzieć i rozmawiać", przekazał rolnikom zgromadzonym przed kancelarią Szczepan Wójcik, jeden z liderów protestu.

Protesty mają więc trwać dalej. Kolejny w Warszawie ma nastąpić już 6 marca. "Nadal będziemy protestowali, nadal będziemy blokowali, nadal musimy walczyć o siebie, swoje rodziny, bezpieczeństwo żywnościowe i polskie rolnictwo" , podkreślił Szczepan Wójcik.

za:tvrepublika.pl

***

Co ukrywa Ministerstwo Rolnictwa? Panika w resorcie

„Mówiąc krótko: ktoś bardzo, bardzo niemądrze doradził panu ministrowi...” – komentuje poseł Paweł Jabłoński, relacjonując skandaliczne wydarzenia, do których doszło dziś w Ministerstwie Rolnictwa.

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak oraz posłowie Paweł Jabłoński i Waldemar Buda przeprowadzili dziś kontrolę poselską w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, chcąc zapoznać się z przebiegiem rozmów ministra Czesława Siekierskiego ze stroną ukraińską ws. importu ukraińskich produktów rolnych. Kiedy posłowie oczekiwali na okazanie im zażądanych dokumentów, resort postanowił te dokumenty utajnić. W ocenie polityków PiS, działania te mogą być próbą utrudnienia kontroli poselskiej. Poseł Paweł Jabłoński opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym opowiedział o kulisach dzisiejszych wydarzeń w resorcie rolnictwa.

- „Panika w Ministerstwie Rolnictwa, krzyki i wyzywanie przez wiceministra Stefana Krajewskiego od ruskich agentów – taka była reakcja na naszą kontrolę poselską”
- relacjonuje b. wiceszef MSZ.

W ocenie polityka PiS, w resorcie „od początku coś ukrywali”. Wskazał, że posłowie wykonujący kontrolę najpierw byli zapewniani, że dokumenty są przygotowywane, a po dwóch godzinach nagle usłyszeli, że jednak zostały opatrzone klauzulą tajności.

- „Zrobił to wbrew przepisom ustawy o ochronie informacji niejawnych: dokumenty zawierające informacje o spotkaniach ze stroną ukraińską w jawnej formie i trybie krążyły bowiem wcześniej szeroko po ministerstwie i innych instytucjach...” - zauważył Jabłoński.

Dodał, że kilka z tych „niejawnych” dokumentów odnaleziono w jednym z departamentów.

- „I to właśnie wywołało taką paniczną reakcję – bo nadużywanie ustawy o ochronie informacji niejawnych do ukrywania informacji przed posłami to bardzo poważne złamanie prawa, możliwe że z konsekwencjami karnymi dla odpowiedzialnych za to osób.” - wyjaśnił.

- „Mówiąc krótko: ktoś bardzo, bardzo niemądrze doradził panu ministrowi...” - dodał.

za:www.fronda.pl

***

Rolnicy przywitani pod Sejmem barierkami. Politycy opozycji kpią z Hołowni

We wtorek ulicami Warszawy przeszedł protest rolników, który dotarł pod gmach Sejmu. Na protestujących czekała tam niespodzianka i mimo wcześniejszych zapewnień Szymona Hołowni, przed budynek powróciły barierki. Sytuację skomentowali politycy opozycji.

Około godziny 11 rozpoczął się protest rolników, którzy z placu Defilad w Warszawie przeszli przez Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat, plac Trzech Krzyży, aby dotrzeć na Wiejską. Przed gmachem Sejmu czekały na nich barierki, które ustawiono w nocy z poniedziałku na wtorek. Ten fakt nie umknął uwadze polityków opozycji, którzy zakpili z marszałka Sejmu w obliczu jego wcześniejszych deklaracji. W listopadzie 2023 roku Szymon Hołownia zapewniał, że „znikną szpecące Sejm policyjne barierki, bo dość już tych barier nastawiano między nami”. Wówczas zgodnie z obietnicą barierki zostały usunięte.

– Pan Szymon Hołownia gościnny wobec rolników. Przygotowuje się na przyjęcie mieszkańców polskiej wsi. Panie Szymonie, proszę się nie bać. To Naród jedzie do Pana. Sejm miał być otwarty podobno. Co? Tylko dla lewaków od Waszego Zielonego Ładu – napisał na platformie X Przemysła Czarnek.

Inny polityk Prawa i Sprawiedliwości zamieścił w mediach społecznościowych nagranie, na którym widać ustawione przed Sejmem barierki.

– Tak wygląda uśmiechnięta Polska i barierki przed polskim Sejmem. Pojawiła się także policja. Brawo, panie Szymonie – powiedział w materiale poseł Andrzej Śliwka.

– Marszałek Szymon Hołownia przygotował się na dialog z rolnikami. Uśmiechnięte barierki – to z kolei wpis Piotra Zduńczyka z Konfederacji.

Do sprawy ponownego ustawienia barierek ze względu na protest rolników odniósł się już sam marszałek Sejmu. Twierdzi on, że w zeszłym tygodniu odmówił ustawienia ogrodzenia przed budynkiem niższej izby parlamentu.

– Policja zwróciła się do nas  ubiegłym tygodniu o to, żebyśmy pozwolili na zamontowanie takich barierek, nie daliśmy zgody na to, nasza decyzja była odmowna – powiedział Hołownia. Podkreślił, że jest to „wiedza na zeszły piątek” i dodał, że dziś nie wymienił jeszcze opinii w tej sprawie z szefem Kancelarii Sejmu.

– Nie obawiam się rolników, którzy będą tutaj protestować. Spodziewam się, że protest przebiegnie spokojnie i nie ma powodów, żeby w ten sposób reagować, chyba że w ocenie bezpieczeństwa coś się zmieniło, że policja ma jakieś nowe informacje – mówił przed protestem marszałek Sejmu.

Już na początku protestu doszło do nieoczekiwanych incydentów, które wynikały prawdopodobnie z pomyłki rolników. Uczestnicy mieli wyruszyć Alejami Jerozolimskimi w kierunku ronda de Gaulle’a, ale skręcili w kierunku Dworca Centralnego. Po pewnym czasie zorientowali się, że nie idą zgłoszoną wcześniej trasą i zaczęli zwracać. Gdy doszli do ronda Dmowskiego, rolnicy starli się z policją. Funkcjonariusze wstrzymali przemarsz i kazali uczestnikom. Jednak rolnicy nie zamierzali się zatrzymywać, napierali na mundurowych i chwilę po godzinie 12 ruszyli dalej.

za:stefczyk.info