Polecane

W środę Sejm zajmie się aborcją. Marszałek: Liczę, że projekty nie zostaną odrzucone w pierwszym czytaniu

Na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu Sejm zajmie się czterema projektami dot. liberalizacji prawa aborcyjnego.
Dwie ustawy przygotowała Lewica, jedną Koalicja Obywatelska i jedną Trzecia Droga.

Zapowiadając prace nad projektami, marszałek Sejmu Szymon Hołownia przekazał,
że liderzy ugrupowań tworzących koalicję rządzącą uzgodnili, iż projektami powinna zająć się nadzwyczajna komisja.

- „Zobaczymy, czy jest do tego gotowość polityczna u wszystkich koalicyjnych partnerów.
Jeżeli taka gotowość będzie, to oczywiście będziemy robić wszystko,
żeby te ustawy do komisji nadzwyczajnej skierować i żeby można było się nimi spokojnie zająć,
ale to nie znaczy, żeby przeciągać prace” - przekonywał.

Pierwszy z projektów zgłoszonych przez Lewicę przewiduje depenalizację dokonywania aborcji niezgodnej z prawem i pomocy w niej.
Drugi natomiast przewiduje legalizację aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży.
Projekt posłów Koalicji Obywatelskiej również zakłada dostęp do aborcji na żądanie do 12. tygodnia ciąży.
Trzecia Droga natomiast chce powrotu do tzw. „kompromisu aborcyjnego”
obowiązującego przed orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku i rozpisania referendum ws. aborcji.

Obecnie polskie prawo dopuszcza aborcję w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety oraz ciąży będącej skutkiem przestępstwa.

W odpowiedzi na te projekty,
przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki zaapelował kilka dni temu
„o głęboką refleksję i ochronę wartości jaką jest życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci”.

za:www.fronda.pl


***

Były prezes Sądu Najwyższego: pro-aborcyjny projekt ustawy o „świadomym rodzicielstwie” jest niezgodny z Konstytucją

– Zgłoszony niedawno projekt ustawy „o świadomym rodzicielstwie” jest według mnie wysoce niemoralny, sprzeczny z wiedzą naukową oraz z prawami człowieka – mówi w rozmowie z KAI prof. Adam Strzembosz. Były prezes Sądu Najwyższego dodaje, że przedłożony w Sejmie projekt ustawy pozwalającej na aborcję na życzenie do 12 tygodnia ciąży jest niezgodny z Konstytucją RP.

Komentując projekt zgłoszony przez rząd Tuska – rozszerzający rzekome „prawo” do zabijania dzieci nienarodzonych – prof. Strzembosz tłumaczy, że z punktu widzenia nauki jedynym momentem, o którym można mówić jako o powstaniu nowego życia ludzkiego jest moment poczęcia. – Taki początek indywidualnego życia jest faktem naukowym, a nie wynikającym ze światopoglądu czy z wiary religijnej. Dlatego nie istnieją żadne podstawy, wedle których można wyznaczyć czas, do którego można dokonać aborcji, uważając, że nie jest to jeszcze człowiek – stwierdza.

Prof. Strzembosz wyjaśnia, że w obecnej sytuacji „każda zmiana istniejącego stanu rzeczy poza jednym wyjątkiem, czyli przywróceniem kompromisu aborcyjnego sprzed wyroku TK z 2020 r. – jest nierealizowalna”.

Były prezes SN zwraca uwagę na aborcjonistyczną nowomowę, która cechuje projekt rządu Tuska. – Spójrzmy najpierw na  język, jakim operują zwolennicy aborcji, jak mocno jest on zakłamany. Chciałbym zacząć od często powtarzanej tezy, że formujący się w kobiecie organizm jest częścią jej ciała. Nie jest to prawda. Jest to osobny człowiek, formujący się w niepowtarzalny sposób, mający własny, oryginalny i indywidualny kod genetyczny. Wprawdzie do tej istoty, która urodzi się za jakiś czas, kobieta ma szczególne uprawnienia z racji, że jest jego matką, ale te uprawnienia nie są takimi, które mogłyby obejmować prawo do życia – podkreśla rozmówca KAI.

Równie błędne, jak tłumaczy profesor, jest rozróżnianie pomiędzy płodem a dzieckiem, gdyż z biologicznego punktu widzenia „nie ma takiej sytuacji, że w którymś momencie rozwoju ciąży następuje radykalny przeskok, powodujący, że od tego czasu mamy do czynienia z człowiekiem”, a „życie każdego indywidualnego organizmu zaczyna się kiedy chromosomy plemnika łączą się z chromosomami jajeczka i formuje się nowe DNA” – od tego momentu można mówić o zaistnieniu człowieka.

– Dlatego nie istnieją żadne podstawy, wedle których można wyznaczyć czas, do którego można dokonać aborcji, uważając, że nie jest to jeszcze człowiek. Ten czas przez ustawodawców jest wyznaczany dowolnie: może to być 12 tygodni, może być 18, czy jakikolwiek inny. Ale zawsze wiąże się to z pozbawieniem życia ludzkiej istoty. Zresztą proponowana ustawa nie wyznacza żadnego terminu, po którym aborcja już nie może być dokonana, jeśli „ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia osoby w ciąży, występuje duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu albo ciężkiej choroby zagrażającej jego życiu, lub zachodzi podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego” – wyjaśnia Adam Strzembosz.

Prawnik odnosi się również do zapisu, iż do popełnienia dzieciobójstwa w majestacie prawa do 12 tygodnia ciąży wystarczy wola samej kobiety. – Jest to gorzej niż w okresie rządów Władysława Gomułki, kiedy wprowadzono bardzo liberalne prawo aborcyjne, ale jednak pod pewnymi warunkami – wskazuje, tłumacząc, że nawet w PRL-u obostrzenia były ściślejsze i wymagające diagnozy lekarskiej, a nie samej tylko woli, by pozbawić dziecko życia.

– Takie prawo to rzecz haniebna. Nie mogę się na takie rozwiązania zgodzić. Nie dlatego, że jestem katolikiem, ale dlatego, że coś wiem o skutkach, jakie zabieg przerwania ciąży może wywołać zarówno od strony biologicznej jak i psychicznej. Nie wiem czy 17-letnia dziewczyna może w pełni ocenić następstwa przerwania ciąży. A – w świetle proponowanej ustawy – nikt nie ma obowiązku jej o tym poinformować. Pomijam już to, że ona po prostu może nie mieć więcej dzieci, gdyż aborcja w tym wieku stwarza takie ryzyko. Ale nie jest także w stanie przewidzieć tych cierpień psychicznych, których może doświadczyć w przyszłości. A jeśli chodzi o wyrzuty sumienia, to znam osoby, które nawet dostały rozgrzeszenie i odprawiły pokutę, ale mając ponad 60 lat nie mogą powstrzymać się od łez, kiedy wspominają moment decyzji o przerwaniu ciąży – mówi prof. Strzembosz.

– Biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że projekt ustawy „o świadomym rodzicielstwie” jest wysoce niemoralny, sprzeczny z wiedzą naukową oraz z prawami człowieka. Nie jest to kwestią takiego czy innego światopoglądu bądź wyznania, ale następstwem naukowej wiedzy o rozwoju człowieka w okresie prenatalnym – dodaje.

Ponadto, jak zauważa profesor, „zadaniem państwa jest ochrona człowieka” i nie ma powodu, by państwo wyrzekało się tego obowiązku i nie definiowało prawnie zasad ochrony człowieka, który jeszcze się nie narodził.

Prof. Strzembosz wspomina przy tej okazji okoliczności uchwalenia Konstytucji i podpisania jej w lipcu 1997 roku przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. – Zostałem zaproszony na tę uroczystość. Nagle prezydent mnie chwyta za rękę i stawia tuż za sobą. Natomiast prof. Andrzej Zoll, wówczas prezes Trybunału Konstytucyjnego, zostaje ulokowany parę metrów dalej w jakimś kącie. Stało się tak dlatego, że Trybunał Konstytucyjny w wydanym 28 maja 1997 r. orzeczeniu zahamował liberalizację ustawy o planowaniu rodziny, usuwając z niej wprowadzoną przez SLD poprawkę umożliwiającą aborcję z przyczyn społecznych. Kwaśniewski był tym oburzony i wyraził to w taki sposób – mówi, podkreślając, że niezależnie od reakcji ówczesnej głowy państwa, dla wszystkich było oczywiste, że do wyroku TK należy się stosować.

Dzisiaj natomiast rozwija się tendencja do ignorowania autorytetu Trybunału Konstytucyjnego, czego wyrazem jest niekonstytucyjny projekt ustawy o tzw. świadomym rodzicielstwie.

Prof. Strzembosz odpowiada także na pytanie o pomysły rządu Tuska, by zadecydować o „prawie” do zabijania nienarodzonych w drodze referendum. – Zgadzam się, że referendum nie powinno być przeprowadzane w stosunku do praw człowieka, ani odnośnie do prawa do życia. Ale przy takim pęknięciu społeczeństwa jakie mamy dziś w Polsce,  jeśli chce się na trwałe zagwarantować ochronę życia, to uważam, że możliwe jest dojście do tego właśnie poprzez dobrze przygotowane referendum. Oczywiście pod warunkiem, że większość 50 plus jeden, zostanie osiągnięta. A patrząc na różne badania socjologiczne, taka szansa istnieje, bowiem większość Polaków opowiada się przeciwko aborcji na życzenie. Dlatego mówię o referendum, że dziś jest na to szansa, która za rok czy dwa może być znacznie mniejsza – ocenia rozmówca KAI.

za:pch24.pl


***

Aborcja po wyborach samorządowych w Sejmie 11 kwietnia

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia poinformował, że podjął decyzję, by projekty dotyczące aborcji były procedowane w Sejmie 11 kwietnia, tuż po pierwszej turze wyborów samorządowych. Decyzja ta jest efektem długich rozmów i konsultacji - podkreślił Hołownia.

Marszałek Sejmu był pytany we wtorek w TVN24 o sprawę procedowania w Sejmie projektów dotyczących aborcji i pojawiających się oskarżeń części polityków Lewicy o to, że blokuje on sprawę.

Hołownia podkreślił, że robi wszystko, by Sejm poważnie zajął się tymi projektami. "Natomiast żyjemy w rzeczywistości politycznej, a nie idealnej, jesteśmy w środku bardzo gorącej kampanii wyborczej" - zauważył.

"To się odbędzie w Sejmie 11 kwietnia"

Podkreślił, że ostatnie kilka tygodni spędził na licznych konsultacjach i próbach mediacji tak, by zminimalizować ryzyko tego, że wszystkie projekty dotyczące aborcji, które dzisiaj są w Sejmie, zostaną odrzucone w pierwszym czytaniu w ramach "tej przedwyborczej kanonady". "Że umowna lewica wystrzela projekty tych bardziej na prawo, a ci, co są bardziej na prawo - wystrzelają tych bardziej na lewo. I zostaniemy z ugorem, ze spaloną ziemią tylko z tego powodu, że ktoś uważa, że dzięki temu będzie mu łatwiej zostać wójtem, albo jego koledze burmistrzem, albo radnym" - zaznaczył marszałek.

"Dlatego podjąłem decyzję po tych wszystkich konsultacjach i mediacjach, i próbach sprawdzenia, czy jest jakaś szansa, żeby taka katastrofa się nie wydarzyła, żeby te projekty dotyczące prawa aborcyjnego były procedowane w Sejmie i były procedowane w niedalekim terminie, ale jednak tuż po pierwszej turze wyborów. A więc to się odbędzie w Sejmie 11 kwietnia" - poinformował Hołownia.

Wyraził również nadzieję, że tego dnia "będzie już przestrzeń do tego, by trochę spokojniej porozmawiać", czy jest m.in. możliwość powołania komisji nadzwyczajnej.

Marszałek dodał, że bierze na siebie odpowiedzialność za tę decyzję. Podkreślił, że jego celem jest to, by dyskusja faktycznie dotyczyła praw kobiet, ich losu, i była prowadzona w trosce o dobro kobiet, a nie stanowiła element bieżącej przepychanki politycznej.

"Koalicja tutaj mogłaby się rozjechać"

Na uwagę, że są głosy iż korzysta z sejmowej zamrażarki, by samemu uzyskać dla swojej formacji lepszy wynik wyborczy i że koalicja mogłaby się porozumieć tak, by poprzeć ostatecznie jeden projekt, Hołownia zaznaczył, że jest gorącym zwolennikiem takiego rozwiązania. Podkreślił, że choć jest znany z raczej konserwatywnych poglądów, to teraz "dostaje baty za to, że stara się walczyć o poglądy innych, żeby one były reprezentowane. Podkreślił, że jego zdaniem tak właśnie powinien zachowywać się "marszałek pluralistycznego Sejmu".

Według Hołowni z konsultacji wynika, iż jest duże niebezpieczeństwo, że koalicja, "która w bardzo wielu aspektach jest zgodna i robi dobrą robotę tutaj mogłaby się rozjechać". Ocenił, że to byłoby niedobre dla kobiet. "Jeżeli obudzilibyśmy się za chwilę, a uważam, że to prawdopodobieństwo jest prawie 100 proc., w sytuacji gdy wszystkie cztery projekty zostaną w koszu - to co wtedy powiemy kobietom? Że rzeczywiście rozpatrzyliśmy te projekty?" - pytał.

"To jest ostatnia szansa i ostatnia próba. I to jest moje zobowiązanie: jeżeli 11 kwietnia nie będzie w tej sprawie porozumienia, jeśli Sejm zdecyduje inaczej - to już jest decyzja Sejmu" - powiedział.

Podkreślił, że zrobił wszystko co mógł, żeby doprowadzić do tego, żeby każdy z projektów - również tych, z którymi się fundamentalnie nie zgadza jako poseł i jako człowiek - mógł być dalej procedowany. "Deklaruję, że zagłosuje za tym, by każdy z tych projektów, również Lewicy i KO - przeszły do drugiego czytania, nie będę głosował za odrzuceniem ich w pierwszym czytaniu. Uważam, że tak jest rozsądnie i z troską o tych, o których (w tych przepisach) chodzi" - powiedział.

Hołownia zaznaczył, że chciałby, aby posłowie choć spróbowali "zrobić choć krok w tym kierunku, by poprawić sytuację kobiet". Ocenił, że prawo, które obecnie w tej sprawie obowiązuje, jest nieludzkie i wymaga zmiany.

Podkreślił, że Sejm porozumiał się w wielu ważnych dla kobiet sprawach, w tym kwestii tzw. pigułki "dzień po" czy szerszej refundacji antykoncepcji. Przypomniał, że na najbliższym posiedzeniu Izba zajmie się też przepisami zmieniającymi definicję zgwałcenia tak, by "jasne +tak+ musiało wybrzmieć, byśmy nie mieli do czynienia z przestępstwem". "Więc to nie jest Sejm, który nagle sprzysiągł się przeciw kobietom" - dodał.

Jak zaznaczył, rekomendację dotyczącą terminu 11 kwietnia przekaże na prezydium Sejmu i konwencie seniorów. Marszałek zauważył, że często był krytykowany za to, że - jak mówił - "czasami robi krok w tył, by potem móc zrobić pięć kroków do przodu". "Zawsze potem okazywało się, że warto było się zatrzymać, by później pójść dalej" - podkreślił. "Kampania wyborcza tak ostra, tak gorąca, jaką mamy w tej chwili, mogłaby zniszczyć wszystkie te projekty i nadzieje, które im towarzyszą" - oświadczył Hołownia.

Marszałek Sejmu ocenił, że nie ma nic złego w tym, że Lewica stoi twardo za swoimi przekonaniami, ale - jak zauważył - po drugiej stronie Sejmu są też posłowie o bardziej konserwatywnych poglądach niż on.

Wyraził obawę, że w sytuacji wyborczej debata na temat aborcji mogłaby się wiązać "z jakimiś próbami ekscesów na sali sejmowej, jakichś demonstracji".

Projekty Lewicy i KO

W listopadzie zeszłego roku Lewica złożyła dwa projekty ustaw w sprawie liberalizacji przepisów aborcyjnych. Jeden z nich częściowo depenalizuje aborcję i pomoc w niej, drugi umożliwia przerwanie ciąży do końca 12. tygodnia jej trwania.

Pod koniec stycznia br. do Sejmu wpłynął projekt grupy posłów klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej. Zakłada on, że osoba w ciąży ma prawo do świadczenia zdrowotnego w postaci przerwania ciąży w okresie pierwszych 12 tygodni jej trwania.

Oprócz tych projektów pod koniec lutego Trzecia Droga (PSL i Polska 2050) złożyły w Sejmie projekt ustawy, który odwraca wyrok TK z 2020 r. w sprawie przepisów dot. aborcji. Politycy TD zapowiedzieli też wniosek dotyczący referendum w tej sprawie.

Obowiązujące w Polsce od 1993 r. przepisy antyaborcyjne zostały zmienione po wyroku TK z października 2020 r. Wcześniej ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, zwana kompromisem aborcyjnym, zezwalała na dokonanie aborcji także w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Tę przesłankę do przerwania ciąży TK uznał za niekonstytucyjną, co wywołało falę protestów w całym kraju.

za:www.tysol.pl

__________________

Czy "une" naprawdę mają świadomość o czym chcą decydować?...                                                                                              Wszak tzw. aborcja - to mord na bezbronnym, niewinnym człowieku!

kn