Polecane

Piekło, czyli Warszawa

„Nawrócony” wg Bolesława Prusa w adapt. i reż. Piotra Gralaka w Teatrze Klasyki Polskiej.
Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku” w cyklu „Teatr piórem Temidy”.

W związku z projektem nowej podstawy programowej nauczania trwa mobilizacja środowisk lewicowych
na przekonanie polskiego społeczeństwa do wprowadzenia owego straceńczego programu do szkół.
Niedawno w jednym z mediów komercyjnych usłyszałam, że wiersz Adama Mickiewicza „Powrót taty” to rzecz o bandycie,
a „Przesłanie Pana Cogito” dowodzi kabotyństwa autora, czyli Zbigniewa Herberta, i że to jest bełkot, a nie poezja.
Nietrudno domyślić się, że w tego typu wypowiedziach chodzi o propagowanie nowego lewackiego programu nauczania,
z wykluczeniem wielu tytułów polskiej klasyki na rzecz współczesności.
Jeśli szkoła wskutek silnej presji ideologicznej obecnie rządzących i służących im mediów przyjmie ów straceńczy i
– powiedziałabym wręcz – antypolski nowy program nauczania języka polskiego i historii,
to pojawia się pytanie: kto przejmie funkcję czy raczej misję troski o polskie dziedzictwo narodowe zawarte w naszej klasyce?
Wydawałoby się, że wszelkie narzędzia ma po temu teatr. Jednak obserwując repertuar teatralny, nie ma co się łudzić.
Bo nawet gdy na scenie pojawia się literatura klasyczna,
to zazwyczaj jest tak przerobiona na lewicową, postmodernistyczną modłę,
że przestrzeń znaczeniotwórcza całkowicie zmienia swoją wymowę na poziomie sensów i interpretacji utworu.

Potrzeba nam dziś teatru odważnie przywołującego wielkie polskie dzieła klasyczne
wystawiane zgodnie z literą, duchem i przesłaniem oryginału literackiego.
Dobrze, że istnieje Teatr Klasyki Polskiej.
Mam nadzieję, że zachowa swój charakter w doborze repertuaru i sposobie wystawiania dzieł klasycznych.
Tak jak dotychczas. Łącznie z ostatnią premierą, czyli „Nawróconym”.
Na spektakl złożyły się dwa opowiadania Bolesława Prusa „Powiastki cmentarne” (z 1875 r.) i „Nawrócony” (1881 r.).
Tytułowy bohater to Łukasz (świetnie poprowadzona rola przez Sławomira Orzechowskiego),
człowiek w bardzo podeszłym wieku, majętny, jest właścicielem kamienicy i posiada sporo gotówki.
Ale nade wszystko jest wprost nieprawdopodobnym skąpiradłem, tzw. dusigroszem.
Jego główną cechą jest chciwość.
Nastawiony na gromadzenie dóbr, nie zauważa (bo nie chce) ludzi ubogich, których mógłby wesprzeć.
Przypomina trochę Harpagona ze sztuki Moliera „Skąpiec”, a dużo bardziej Scrooge’a z „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa.
Część pierwsza „Nawróconego” to towarzyskie spotkanie Łukasza z kolegami prawnikami,
sędzią (Michał Jarmicki), prokuratorem (Bartosz Turzyński) i adwokatem (Maciej Wyczański).
Spotykają się codziennie, to niemal rytuał, grają w preferansa i snują opowieści z dreszczykiem.
W części drugiej zaś bohaterowi się śni, że budzi się w swoim mieszkaniu, ale jakby nie swoim.
Wnętrze przypomina piekło (co podkreśla scenografia z użyciem czerwonego koloru).
Czy na pewno to tylko sen?
Wprawdzie spotyka tu swoich kompanów od gry karcianej, ale jakoś inaczej usposobionych do siebie.
Każdy z nich jest w piekle i sprawuje tu swój urząd, czy to sędziego, czy prokuratora, czy adwokata.
Odbywa się sąd nad Łukaszem, który w swoim skąpstwie jest tak zacietrzewiony, że w ciągu całego życia
nie zrobił żadnego dobrego uczynku dla drugiego człowieka.
Wprawdzie dana jest mu szansa na nawrócenie się, ale czy zechce z niej skorzystać,
skoro skąpstwo, gigantyczny egoizm, chciwość dominują w jego charakterze?
Spektakl, tak jak opowiadania Prusa, jest metaforą dotyczącą natury człowieka i spraw społecznych
U pisarza owo piekło jest po części metaforą ówczesnej Warszawy. Czy tylko ówczesnej?
Piotr Gralak, reżyser i autor adaptacji – wiernej literze tekstu,
zarówno od strony formalnej, jak i filozoficznej – harmonijnie połączył oba opowiadania w jeden interesujący znaczeniowo,
artystycznie i wizualnie spektakl, ze świetnie, wyraziście zagranymi rolami całego zespołu.
Dodatkowego klimatu dodaje muzyka Marcina Pospieszalskiego.

Temida Stankiewicz-Podhorecka