Lustracja ludzi mediów

Nierozliczenie dziennikarzy z PRL‑u kładzie się głębokim cieniem na obecnym funkcjonowaniu mediów. Przeciwnicy ujawniania związków ludzi mediów ze służbami PRL‑u argumentują, że od upadku komunizmu upłynęło 27 lat i problem praktycznie już nie istnieje.

Tymczasem on nie tylko istnieje, ale jest naprawdę poważny. Dlatego pomysł Joanny Lichockiej, członka Rady Mediów Narodowych, wywołał taką burzę. A przecież chodzi w nim jedynie „o niezatrudnianie (w mediach publicznych) osób pełniących służbę w organach bezpieczeństwa PRL‑u oraz niezatrudnianie osób zatrudnionych lub współpracujących z tymi organami w okresie od dnia 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r.”. Gdyby zaś okazało się, że rozwiązanie umów o pracę jest niemożliwe, RMN zalecałaby odsunięcie ludzi związanych ze służbami PRL‑u od wpływu na kształt programów, a w wypadku Polskiej Agencji Prasowej – informacji. Te zapisy sprawiły, że od blisko dwóch tygodni sprawa jest szeroko komentowana, a media tęskniące za PRL‑em przystąpiły do agresywnej krytyki. Na szczęście już dzisiaj wiadomo, kto jest kim w mediach, więc do tych ataków należy podchodzić ze zrozumieniem – to po prostu obrona własnych interesów.

​Dorota Kania

za:niezalezna.pl/97837-lustracja-ludzi-mediow

***

Postkomuna grozi dziennikarzom

„Jeden z bardziej kłamliwych materiałów Bugały. Ale przyjdzie jej za to odpowiedzieć. Spokojnie... Spisane będą słowa i czyny...:)”. Wpis tej treści zamieścił na Twitterze Borys Budka, poseł Platformy Obywatelskiej i były minister sprawiedliwości (sic!) w rządzie Ewy Kopacz.

Groźby pod adresem dziennikarki Wiadomości TVP Ewy Bugały polityk PO umieścił po tym, jak dziennikarka odważyła się przypomnieć jego udział w manifestacji w obronie byłych esbeków i pokazała zdjęcia, jak ramię w ramię z funkcjonariuszami aparatu przemocy PRL‑u dzielnie atakuje PiS. Skandaliczne słowa posła Platformy to charakterystyczny rys tej partii – media nie mają być wolne, tylko odpowiadać linii propagandowej Platformy. Jeśli takie nie są, jeśli dziennikarze mają odwagę mówić prawdę o PO, spotykają ich oszczerstwa ze strony jej polityków, przemoc nie tylko słowna, ale i fizyczna, jak niegdyś przekonała się Ewa Stankiewicz, a tam, gdzie PO przejmuje kontrolę nad mediami – utrata pracy. Wpis posła Budki to jedno z wielu działań tej reprezentującej interesy postkomuny partii – nie pierwsze i nie ostatnie – mających zastraszyć dziennikarzy. Kolejny dowód, że PO wolność słowa ma za nic.

Joanna Lichocka

za:niezalezna.pl/97835-postkomuna-grozi-dziennikarzom

***

Kania i Król o lustracji dziennikarzy: Dokument jest porzebny. Odbiorca musi wiedzieć, kto stoi za przekazywaną informacją

Rada Mediów Narodowych pozytywnie zaopiniowała uchwałę autorstwa posłanki Prawa i Sprawiedliwości Joanny Lichockiej. Chodzi o apel do prezesów mediów narodowych (Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej), aby nie zatrudniać byłych funkcjonariuszy i tajnych współpracowników służb specjalnych PRL.

Dorota Kania (Gazeta Polska) oraz niezależny publicysta Marek Król w rozmowie "W punkt" wypowiedzieli się na temat zmiany zaproponowanej przez posłankę Lichocką.

LUSTRACJA DZIENNIKARZY

– Sprawa lustracji dziennikarzy ma bardzo długą historię. Zaczeła się 10 lat temu i dot. jedynie mediów publicznych. Wtedy więcej przedstawicieli mediów chciało tej lustracji, lecz Trybunał Konstytucyjny uchylił sprawę i ta poszła w zapomnienie – mówiła Dorota Kania.

Jak dodała publicystka Gazety Polskiej, "część dziennikarzy złożyła wtedy świadczenia lustracyjne ale otoczenie Michnika było bardzo przeciwne i udało im się doprowadzić sprawę do końca".

– Widzimy, jak byli współpracownicy SB są silnie związani z mediami. Gdyby nie miało to znaczenia, sprawa by szybko ucichła. Ale odbiorca musi wiedzieć, że dziennikarz, który przedstawia mu informacje czy specjalista, który ją komentuje i który przemawia do grona odbiorców nie stoi za żadnym interesem środowiska czy zorganizowanej grupy lub instytucji – dodał Marek Król

DŁUGA HISTORIA

Gość rozmowy "W punkt" mówił o latach 90', kiedy to większość przekazu medialnego "była kontrolowana przez służby a co za tym idzie przez Moswkę". – Informacje nie reprezentowały polskich interesów tylko interesy konkretnej grupy, która chciała mieć wpływ na polskich obywateli – mówił.

– To, że tajni funkcjonariusze czy współpracownicy pracują w polskich mediach jest faktem. Kluczowym jest odsunięcie tych ludzi od wpływu na informacje – mówiła Kania. – Ludzie odpowiedzialni za najważniejsze funkcje w najważniejszych mediach w Polsce, jeszcze nie tak dawno temu byli tajnymi agentami służb PRL-u. Mowa tu m.in. o wydawcach, dyrektorach programowych czy informacyjnych oraz redaktorach naczelnych największych dzienników prasowych i telewizyjnych – dodała.

DOKUMENT JEST POTRZEBNY

Marek Król mówił, że "cała dawna telewizja była nasycona agentami wojskowymi i agentami Służby Bezpieczeństwa PRL-u. Nawet w wiadomościach TVP, które miały ogromną oglądalność. Wiele ludzi dostało się tam przez to, że najpierw zaczęli pracować dla SB".

– Dokument wiele nie zmieni, ale być może zwróci uwagę na problem a dzięki temu sprawa dostanie się do debaty publicznej i więcej obywateli zacznie mieć świadomość na temat ludzi, którzy działają w polskich mediach – dodał publicysta niezależny.

– Uchwała jest potrzebna ale w takiej formie jest dobrowolna. Bardzo dobrze się stało, że temat ten wrócił ale dobrze będzie, jeśli z tej ustawy wyniknie coś więcej – skomentowała Kania.

za:telewizjarepublika.pl/kania-i-krol-o-lustracji-dziennikarzy-dokument-jest-porzebny-odbiorca-musi-wiedziec-kto-stoi-za-przekazywana-informacja,47801.html

***

Prezydent Warszawy do dziennikarki TVP: Szkoda mi pani, niech pani zmieni pracę

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz została zapytana przez dziennikarkę TVP, czy jej majątek ma coś wspólnego z jedną z kamienic, którą w ramach reprywatyzacji przejęła jej rodzina. Odpowiedź prezydent stolicy może jednak budzić zdziwienie. – Młoda niewiasto, szkoda mi pani. Niech pani zmieni pracodawcę – powiedziała Gronkiewicz-Waltz.

Sprawa kamienicy Waltzów

Sprawa kamienicy przy ul. Noakowskiego 16, to od dawna „papierek lakmusowy” procesu reprywatyzacji w Warszawie. Na skutek poważnego zainteresowania ze strony mediów, Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała, że proces nabycia kamienicy przez jej męża, mógł zostać oparty na dokumentach, co do których istniała możliwość, że zostały sfałszowane.

Prawowitym właścicielem kamienicy przy Noakowskiego 16 był Stanisław Likiernik i jego rodzina. Zaraz po wojnie odzyskał nieruchomość oszust Leon Kalinowski, który posłużył się podrabianym aktem notarialnym. Następnie sprzedał on kamienicę Romanowi Kępskiemu – wujowi Andrzeja Waltza, męża obecnej prezydent Warszawy.

W 1997 roku Kępski podjął starania o reprywatyzację budynku. Pozytywna decyzja w tej sprawie zapadła sześciu latach, gdy Kępski już nie żył. Kamienica trafiła w ręce spadkobierców, wśród których był Waltz. Niedługo potem sprzedał on wszystkie swoje udziały w tej nieruchomości.

za:dorzeczy.pl/kraj/28190/Prezydent-Warszawy-do-dziennikarki-TVP-Szkoda-mi-pani-niech-pani-zmieni-prace.html

***

To koniec batalii Sumlińskiego! Dziennikarz prawomocnie uniewinniony

Prokuratura w całości wycofała kasację w sprawie prawomocnego wyroku dotyczącego płatnej protekcji przy weryfikacji oficera WSI. Oznacza to, że sprawa w przypadku Wojciecha Sumlińskiego jest całkowicie zamknięta a dziennikarz został prawomocnie uniewinniony – dowiedział się portal niezalezna.pl.

– Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Warszawie podjął decyzję o cofnięciu kasacji z 12 grudnia 2016 r. wywiedzionej od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 1 września 2016 r. w sprawie przeciwko Aleksandrowi L. i Wojciechowi S. oskarżonym o czyny z art. 230 par 1 k.k.(płatna protekcja) - poinformowała Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.

Przypomnijmy Sąd Rejonowy dla Warszawy - Woli wyrokiem z dnia 16 grudnia 2015 roku uniewinnił oskarżonego Wojciecha S. od zarzucanego mu czynu. Sąd Okręgowy w Warszawie wyrokiem z dnia 1 września 2016 r. utrzymał w mocy zaskarżony wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy Woli. W związku z tym rozstrzygnięciem został on prawomocnie uniewinniony.

Prokuratura podzieliła argumentację sądu o niezasadności kasacji, wycofała ją. Oznacza to, że sprawa w przypadku Wojciecha Sumlińskiego jest całkowicie zamknięta.

– Decyzja ta jest efektem oceny dokonanej po konsultacjach przeprowadzonych na początku kwietnia 2017r z Departamentem Postępowania Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji . Uznano, że zarzut kasacji dotyczący braku dokonania należytej kontroli instancyjnej wyroku jest zarzutem dotyczącym materiału dowodowego zaś na etapie postępowania kasacyjnego przed Sądem Najwyższym niedopuszczalna jest ponowna kontrola poprawności oceny poszczególnych dowodów i weryfikacja zasadności ustaleń faktycznych - poinformowała Ewa Bialik.

za:telewizjarepublika.pl/to-koniec-batalii-sumlinskiego-dziennikarz-prawomocnie-uniewinniony,47823.html