Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Niemodna fryzura

Druga połowa roku 1987 to był piękny czas. Dokładnie rzecz biorąc, piękny czas dla mnie, dorastającego wypłosza, który skończył szkołę podstawową z przewagą ocen dostatecznych na cenzurze, jakimś cudem zdał egzaminy wstępne i został przyjęty do technikum. Przestać chodzić do rejonowej, nudnej podstawówki, a zacząć jeździć autobusem do szkoły średniej na drugi koniec Łodzi – jakie to było męskie i dorosłe!

Jakby tego było mało, zdarzył się kolejny cud – ojciec wyjechał późną jesienią na kontrakt do miejscowości Crimmitschau blisko Karl-Marx-Stadt w Niemieckiej Republice Demokratycznej, skąd przywiózł mi piękne buty firmy Salamander. Mój status w klasie wzrósł. Wschodnioniemieckie marki wymienione po korzystnym kursie pozwoliły na bazarowy zakup dżinsowych spodni i kurtki przemycanych z Turcji. Do tego białe skarpetki i nowiutkie, skórzane buty zapinane na rzep. Czułem się niczym amerykański aktor. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko długich włosów opadających na kark i wymyślnie ułożonej grzywki, ale to było poza moim zasięgiem, gdyż regularnie, co miesiąc, musiałem na polecenie taty odwiedzać fryzjera, gdzie każdy zalążek dłuższego owłosienia był brutalnie pacyfikowany elektryczną maszynką i nożyczkami. Doszło do tego, że podczas krótkiego urlopu ojczulek skończył opowiadać o cudach niemieckiej techniki, jakimi były samochody Wartburg i motorowery Simson, po czym spojrzał uważnie, wydobył z kieszeni starannie odliczoną kwotę pieniędzy i nakazał udać się do pobliskiego balwierza w celu poprawienia wyglądu zewnętrznego. Ogarnęła mnie czarna rozpacz, gdyż cały mój ubiorowy entourage w ciągu kilku następnych minut zdewastowała krótka, niemodna fryzura.

Morderstwo w Karl-Marx-Stadt

Niemodną fryzurą dewastującą pudrowany wizerunek Niemiec stała się w ostatnim czasie miejscowość Chemnitz, czyli dawne Karl-Marx-Stadt, w której wybuchły niepokoje i rozruchy społeczne po zabójstwie dokonanym przez dwóch imigrantów. 26 sierpnia Irakijczyk z Syryjczykiem wdali się w konflikt słowny z mieszkańcem miasta, po czym doszło do szarpaniny, być może zaczęto okładać się pięściami, a całą sprawę zakończyły ciosy nożem, które odesłały w zaświaty Niemca. Mężczyzna miał lat 35, osierocił dziecko i zostawił żonę. Po morderstwie napięcie w mieście wzrosło do tego stopnia, że trzeba było ściągać policję z innych części kraju, gdyż ta lokalna całkowicie sobie nie radziła. Służbom porządkowym pacyfikującym demonstrantów fizycznie dzielnie sekundowały media, głównie liberalne, które zaczęły opisywać wydarzenia, używając dobrze znanych fraz; od „zdegenerowanych kibiców” począwszy, na „neonazistach” skończywszy. Po drodze były oczywiście wyświechtane zlepki słowne traktujące o braku tolerancji, zrozumienia, odradzającej się brunatnej sile itd. Gdy przeczytałem kilka artykułów o wydarzeniach i wysłuchałem kilkunastu komentarzy towarzyszących materiałom filmowym, odniosłem wrażenie, że w tym biednym mieście większość mieszkańców biega w czarnych bryczesach i nie zajmuje się niczym innym, jak wkładaniem ogolonych na łyso głów w każdą dziurę, w celu wyszukania i zlinczowania biednych, śniadolicych kobiet z dziećmi, które umknęły przed wojnami szalejącymi w całej Azji i Afryce. Prasa nie mogła pojąć, po co wywołano taki szum.

Kogo obchodzi niemiecki stolarz?

Szum wywołano praktycznie o nic, gdyż zasztyletowany był raptem stolarzem. Czytelnicy rozumieją, prawda? Rozruchy powstały po zabójstwie zwykłego stolarza! A co potrafi zrobić taki stolarz? Banalne drzwi, zwykłe okno i może jeszcze stół do salonu. Ten człowiek nie zajmował się niczym ważnym! Nie uczestniczył w protestach mających chronić unikalny gatunek tęczowych dżdżownic, których nikt nigdy nie widział, nie zajmował się sprawami tak ważnymi jak analiza i badanie ruchów feministycznych na Marsie czy choćby pisanie listów otwartych broniących kornika drukarza. Był zwykłym płatnikiem podatków, który miał prawo pracować i siedzieć cicho. Proszę, żeby Państwo wybaczyli mi powyższe zdania w kontekście tragedii ludzkiej

/.../

Autor: Thasunke Witko

Pozostało 51% treści.

za: https://gpcodziennie.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.