Niemodna fryzura

Druga połowa roku 1987 to był piękny czas. Dokładnie rzecz biorąc, piękny czas dla mnie, dorastającego wypłosza, który skończył szkołę podstawową z przewagą ocen dostatecznych na cenzurze, jakimś cudem zdał egzaminy wstępne i został przyjęty do technikum. Przestać chodzić do rejonowej, nudnej podstawówki, a zacząć jeździć autobusem do szkoły średniej na drugi koniec Łodzi – jakie to było męskie i dorosłe!

Jakby tego było mało, zdarzył się kolejny cud – ojciec wyjechał późną jesienią na kontrakt do miejscowości Crimmitschau blisko Karl-Marx-Stadt w Niemieckiej Republice Demokratycznej, skąd przywiózł mi piękne buty firmy Salamander. Mój status w klasie wzrósł. Wschodnioniemieckie marki wymienione po korzystnym kursie pozwoliły na bazarowy zakup dżinsowych spodni i kurtki przemycanych z Turcji. Do tego białe skarpetki i nowiutkie, skórzane buty zapinane na rzep. Czułem się niczym amerykański aktor. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko długich włosów opadających na kark i wymyślnie ułożonej grzywki, ale to było poza moim zasięgiem, gdyż regularnie, co miesiąc, musiałem na polecenie taty odwiedzać fryzjera, gdzie każdy zalążek dłuższego owłosienia był brutalnie pacyfikowany elektryczną maszynką i nożyczkami. Doszło do tego, że podczas krótkiego urlopu ojczulek skończył opowiadać o cudach niemieckiej techniki, jakimi były samochody Wartburg i motorowery Simson, po czym spojrzał uważnie, wydobył z kieszeni starannie odliczoną kwotę pieniędzy i nakazał udać się do pobliskiego balwierza w celu poprawienia wyglądu zewnętrznego. Ogarnęła mnie czarna rozpacz, gdyż cały mój ubiorowy entourage w ciągu kilku następnych minut zdewastowała krótka, niemodna fryzura.

Morderstwo w Karl-Marx-Stadt

Niemodną fryzurą dewastującą pudrowany wizerunek Niemiec stała się w ostatnim czasie miejscowość Chemnitz, czyli dawne Karl-Marx-Stadt, w której wybuchły niepokoje i rozruchy społeczne po zabójstwie dokonanym przez dwóch imigrantów. 26 sierpnia Irakijczyk z Syryjczykiem wdali się w konflikt słowny z mieszkańcem miasta, po czym doszło do szarpaniny, być może zaczęto okładać się pięściami, a całą sprawę zakończyły ciosy nożem, które odesłały w zaświaty Niemca. Mężczyzna miał lat 35, osierocił dziecko i zostawił żonę. Po morderstwie napięcie w mieście wzrosło do tego stopnia, że trzeba było ściągać policję z innych części kraju, gdyż ta lokalna całkowicie sobie nie radziła. Służbom porządkowym pacyfikującym demonstrantów fizycznie dzielnie sekundowały media, głównie liberalne, które zaczęły opisywać wydarzenia, używając dobrze znanych fraz; od „zdegenerowanych kibiców” począwszy, na „neonazistach” skończywszy. Po drodze były oczywiście wyświechtane zlepki słowne traktujące o braku tolerancji, zrozumienia, odradzającej się brunatnej sile itd. Gdy przeczytałem kilka artykułów o wydarzeniach i wysłuchałem kilkunastu komentarzy towarzyszących materiałom filmowym, odniosłem wrażenie, że w tym biednym mieście większość mieszkańców biega w czarnych bryczesach i nie zajmuje się niczym innym, jak wkładaniem ogolonych na łyso głów w każdą dziurę, w celu wyszukania i zlinczowania biednych, śniadolicych kobiet z dziećmi, które umknęły przed wojnami szalejącymi w całej Azji i Afryce. Prasa nie mogła pojąć, po co wywołano taki szum.

Kogo obchodzi niemiecki stolarz?

Szum wywołano praktycznie o nic, gdyż zasztyletowany był raptem stolarzem. Czytelnicy rozumieją, prawda? Rozruchy powstały po zabójstwie zwykłego stolarza! A co potrafi zrobić taki stolarz? Banalne drzwi, zwykłe okno i może jeszcze stół do salonu. Ten człowiek nie zajmował się niczym ważnym! Nie uczestniczył w protestach mających chronić unikalny gatunek tęczowych dżdżownic, których nikt nigdy nie widział, nie zajmował się sprawami tak ważnymi jak analiza i badanie ruchów feministycznych na Marsie czy choćby pisanie listów otwartych broniących kornika drukarza. Był zwykłym płatnikiem podatków, który miał prawo pracować i siedzieć cicho. Proszę, żeby Państwo wybaczyli mi powyższe zdania w kontekście tragedii ludzkiej

/.../

Autor: Thasunke Witko

Pozostało 51% treści.

za: https://gpcodziennie.pl