Byli świadkowie Jehowy nie mają wątpliwości: to sekta niszcząca ludzi

Świadkowie Jehowy to noszący wiele znamion psychomanipulacyjnej sekty związek wyznaniowy, który po prostu niszczy ludzi – tymi słowami działalność Świadków Jehowy podsumowali na antenie Polsat News Tomasz Smolarek i Sara Andrychiewicz, byli członkowie radykalnego zboru.

Sara Andrychiewicz opowiadała jak przez niemal wszystkie lata swojego życia była całkowicie i ślepo oddana organizacji. – Nie znałam wówczas innego życia i od urodzenia byłam przekonana, że to jedyna słuszna wizja na to jak żyć – podkreśliła. Dodała, że decyzję w opuszczeniu zboru w pierwszej połowie tego roku pomógł podjąć jej mąż – kiedyś także świadek Jehowy. – W pewnym momencie powiedział, że nie wierzy już w organizację – relacjonowała.
 
Kobieta powiedziała, że od dawna zdawała sobie sprawę, że w zborze „coś nie gra”. Już jako nastolatka miała „myśli samobójcze, depresję, ale nigdy nie pomyślała, że to jest związane z byciem świadkiem Jehowy”. – Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, jak nienormalne to było zachowanie. Tkwiłam w tym, broniłam organizacji – stwierdziła.

Dodała, że wśród Świadków Jehowy panuje „maksymalna kontrola” i wszyscy wzajemnie na siebie donoszą. – Oni są przekonani, że dla dobra reszty członków, muszą sprawdzać zachowania innych. (...) Jest ciągła wewnętrzna kontrola, czy ktoś nie robi czegoś zakazanego – powiedziała. Do takich „niedozwolonych czynności” należą m.in. kontakty z osobami wykluczonymi, palenie papierosów, głosowanie w wyborach, czy nawet rozmowy o polityce.

Z kolei Tomasz Smolarek mówił o swojej pozycji we wspólnocie. – Ja byłem starszym w zborze, nieskromnie powiem, że najwyżej w hierarchii z tych, co odeszli. Nie tylko miałem przemówienia na kongresach, dużo się udzielałem – mówił.
 
Były świadek Jehowy tłumaczył także, jak wygląda wewnętrzna struktura zboru, na którego czele stoi „ciało kierownicze, kilku mężczyzn, którzy są uznawani za Boży kanał informacyjny”. – Mogą zdarzyć się osoby, które wiedzą wszystko to, co wiedzą już byli świadkowie, a mimo to negować to. Ja od jednej osoby usłyszałem stwierdzenie, że woli być w środku i być oszukiwana – powiedział.

za:www.pch24.pl
                                                                                   ***

                                                   5 mało znanych faktów o Świadkach Jehowy

W 1914 roku nastąpi koniec świata, wniebowzięcie sprawiedliwych i ostateczne unicestwienie wrogów Boga – „prorokował” Charles T. Russell, założyciel Świadków Jehowy. Miało się to wszystko stać właśnie w miesiącu październiku, jest więc dobra okazja do przypomnienia kilku faktów, które szczególnie mocno kompromitują tę grupę zajadle walczącą z Kościołem katolickim.

W skutek indyferentnej polityki religijnej warszawskich władz naszego kraju, w Polsce zarejestrowanych jest niestety aż 191 związków wyznaniowych. Są wśród nich wyznania o tak egzotycznych i nic nikomu niemówiących nazwach jak Sangha „Dogen Zenji” czy Zachodni Zakon Sufi. Każdy za to słyszał o trzecim związku wyznaniowym pod względem liczebności swoich członków, którym są Świadkowie Jehowy zarejestrowani pod oficjalną nazwą „Strażnica – Towarzystwo Biblijne i Traktatowe Zarejestrowany Związek Wyznania Świadków Jehowy w Polsce”. Wskutek dość intensywnej działalności wyznanie to posiada w Polsce ponad 120 tysięcy wyznawców.

Większości z nas Świadkowie Jehowy kojarzą się z ludźmi wytrwale chodzącymi od domu do domu, wręczającymi kolorowe broszury, cytującymi swój sfałszowany przekład Biblii, próbującymi przeróżnymi sposobami nawiązać rozmowę na tematy religijne, odmawiającymi transfuzji krwi, służenia w wojsku, chodzenia na wybory itp. Wszystko to jest znane szerszemu ogółowi polskiego społeczeństwa i dziś nie budzi u nikogo większego zdziwienia czy zaskoczenia. Chciałbym zatem w niniejszym tekście przybliżyć Czytelnikom mniej znane fakty związane z historią i doktryną tej grupy – wszystko jest dobrze udokumentowane w zasługujących na wiarę źródłach przede wszystkim w ich własnych publikacjach z różnych okresów.

„Cudowna” pszenica potwierdzeniem niewidzialnej obecności Chrystusa. Brzmi cokolwiek tajemniczo, ale założyciel Świadków Jehowy (którzy do 1931 roku nosili nazwę „Badacze Pisma Świętego”) – Amerykanin Charles Taze Russell – czerpał jakiś czas zyski ze sprzedaży „cudownej” pszenicy. Otóż w „Strażnicy” z 1908 roku (która jest do dzisiaj sztandarowym czasopismem wydawanym przez Świadków Jehowy) Russell zamieścił informację o rolniku który odkrył pszenicę o zwiększonej wydajności. Dla „proroka” Russella była owa pszenica błogosławieństwem od Boga czymś w rodzaju specjalnego znaku potwierdzającego niewidzialny powrót Chrystusa na ziemię, który to powrót, jak nauczali wówczas Badacze (później zarzucono tą naukę na rzecz roku 1914), miał się dokonać w 1874 roku. Wkrótce więc  zakupił tą „cudowną” pszenicę  i rozpoczął handel nią.

Oczywiście nie jako osoba prywatna, ale jako Prezes Towarzystwa Strażnica. Był na tyle bezczelny, że żądał ceny 60-krotnie większej niż rynkowa. Do kasy Towarzystwa wpłynęło sporo pieniędzy od naiwnych rolników. W sierpniu 1911 roku redaktorzy gazety „Brooklyn Daily Eagle” oskarżyli Russella o oszustwo, za co ten wytoczył im proces o zniesławienie. „Cudowna” pszenica na potrzeby procesu została przebadana przez specjalnie powołaną do tego niezależną komisję, której werdykt był dla Russella zdecydowanie niekorzystny. Russel musiał pokrywać koszty procesu. Wcześniej ogłosił też, że niezadowoleni z pszenicy mogą otrzymać zwrot kosztów. Dla zainteresowanych podaję niektóre źródła powyższych informacji: „Strażnica” z dni 1.10.1910, 15.05.1911 i 15.02.1913. Warto przy okazji wspomnieć, że Towarzystwo Strażnica handlowało również „fasolą milenijną” (żądając aż jednego dolara, sumę wówczas niemałą, za zaledwie pięć sztuk fasoli) i „milenijną bawełną”.

Piramida Cheopsa w Gizie jest dziełem Boga. Trudno dać temu wiarę, ale dowody są liczne, obfite i nieubłagane: Russell, a potem jego następca, Joseph F. Rutherford (który zmienił nazwę organizacji na „Świadkowie Jehowy”) wierzyli w szczególne znaczenie piramidy Cheopsa w Gizie. Oczywiście nie uznawano, że zbudowana została z rozkazu egipskiego faraona Cheopsa. Russell spekulował, że powstała najprawdopodobniej z inicjatyw…biblijnego arcykapłana Melchizedeka. Miała być „Boskim dziełem”. Wymiary piramidy „potwierdzały”, że od 1874 rozpoczął się wielki ucisk. Po śmierci Russella zmieniono interpretację na rok 1914 i nie zawahano się przed sfałszowaniem wymiarów piramidy, byleby pasowały do odpowiednich wyliczeń wskazujących na ten rok. Oto jeden z licznych cytatów roztkliwiających się nad rzeczoną piramidą: „Wielka Piramida dowodzi jednak, iż jest ona szpichlerzem doniosłych prawd, tak naukowych, jak historycznych i proroczych, a zarazem świadectwem zgadzajacem się zupełnie z Pismem  Świętym, wyrażając znaczniejsze zarysy prawd w pięknych i odpowiednich figurach”. Cytat pochodzi z książki Russella „Przyjdź Królestwo Twoje”. Radykalna zmiana linii przyszła pod koniec roku 1928. Od czasu obowiązywał w tej materii pogląd, ze piramida w Gizie jest jednak dziełem szatańskim.

Dom Książąt w Kalifornii dla Abrahama i króla Dawida. Jeśliby zorganizować konkurs na najbardziej zdumiewające (i kompromitujące) wydarzenie w historii Świadków Jehowy to wzniesiony z inicjatywy Towarzystwa Strażnica w Kalifornii „Dom Książąt” mógłby spokojnie konkurować o pierwsze miejsce. Otóż w 1929 roku Towarzystwo Strażnica zbudowało w najbardziej prestiżowej dzielnicy San Diego dom. Nie byłoby w tym nic specjalnie szczególnego, gdyby nie powód dla jakiego ten budynek został wzniesiony. Otóż miał on pełnić funkcję siedziby dla …patriarchów i innych ważnych postaci Starego Testamentu!

Budynek został nazwany mianem Beth-Sarim czyli Domem Książąt. Zdaniem Rutherforda mieli oni (tj. Abraham, Mojżesz, Samuel, król Dawid, Izajasz ) niebawem…zmartwychwstać i z ramienia Jehowy objąć rządy nad światem. Zostało to ogłoszone m. in. w jego książce pt. Miliony z obecnie żyjących nie umrą! – wówczas owo „zmartwychwstanie” prezes Rutherford zapowiadał na rok 1925, później, pomimo niespełnienia się „proroctwa” dalej brnął w swoje „proroctwa” czego efektem było właśnie zbudowanie „Domu Książąt”. Początkowa wersja proroctwa mówiła, że będą rządzić z Jerozolimy. Potem oczywiście zmieniono zdanie: „Wierni mężowie Starego Testamentu będą namiestnikami Bożymi na ziemi (Psalm 45:17). Nie ma jednak podstawy do przypuszczenia, ze siedziba ich będzie Jerozolima” (Złoty Wiek 15.01 1934, s. 9). W końcu pan prezes sam w zamieszkał w tym domu (wykupując go na własność za…10 dolarów) i tam w 1942 roku zmarł.

Siedzibą Boga są Plejady. Świadkowie Jehowy do 1942  uważali, że tron Pana Boga znajduje się w konkretnym miejscu w obserwowalnym wszechświecie, a dokładnie w…Plejadach, otwartej gromadzie gwiazd znajdującej się w gwiazdozbiorze Byka. Oto garść potwierdzających cytatów: „Gwiazda Alcyon (jedna z gwiazd Plejad – przyp. RM) zatem według tej teoryi byłaby ‘północnym tronem’ w której spoczywa cały system grawitacji, ciężkości, i z którego to miejsca Wszechmocny Bóg rządzi Wszechświatem” (Ch. T. Russell, Przyjdź Królestwo Twoje. s. 371). „Grupa Plejad jest uważana za centrum niebiańskiego wszechświata, miejsce stolicy Jehowy, z której najwyższa władza rozporządza” (Strażnica 01.12 1923 s. 361). Naukę tą po 1942 roku zarzucono i zaczęto głosić, że „Plejad nie można już uważać za centrum wszechświata, i byłoby niemądre, gdybyśmy chcieli tron Boży ustalać w jakimś szczególnym miejscu uniwersum. Gdybyśmy musieli przyjąć Plejady za siedzibę jego tronu, to moglibyśmy w sposób niesłuszny na ten gwiazdozbiór zapatrywać się ze szczególna czcią” (Strażnica Nr 14, 1956 s. 19). Jak zatem widać, Świadkowie Jehowy znowu z wielką łatwością zmienili zdanie o 180 stopni.

W roku 1914 Jezus Chrystus wrócił na Ziemię. Ale zrobił to w sposób niewidzialny. Dlatego lepiej jest mówić o duchowej obecności. W doktrynie Świadków Jehowy ten rok odgrywa niezwykle ważną rolę. Początkowo miał dla nich inne znaczenie niż ma obecnie, wówczas bowiem wiązał się z widzialnym Armagedonem. Jednak rok 1914 nie był pierwszą datą, której Świadkowie Jehowy przypisywali tego rodzaju znaczenie. Wcześniej takim szczególnym rokiem był rok 1874, którą Russell przejął od adwentystów. Twierdzili oni, że Chrystus miał powrócić widzialnie, a kiedy to się nie spełniło, jeden z adwentystów dla ratowania sytuacji zaczął propagować naukę o „niewidzialnej obecności”, co przejął też Russell. Propagując zatem naukę o niewidzialnym powrocie Chrystusa w 1874 równocześnie zapowiedział Armagedon na rok 1914. „Badacze” Pisma Świętego mieli być wówczas „wniebowzięci”, a wszyscy niesprawiedliwi unicestwieni. Gdy to nie nastąpiło, Russell zaczął nauczać o roku 1915, potem 1918. Rutherford wprowadził naukę o roku 1925. Na początku lat 30 XX wieku zaczęto propagować naukę o niewidzialnej obecności Pan Jezusa od roku 1914, który ich zdaniem wrócił jako „najpotężniejszy i najchwalebniejszy ze wszystkich synów Bożych; jest więc tak samo niewidzialny jak oni”.

Ostatnio jednak w czasie rozmów ze Świadkami Jehowy można się spotkać z inną interpretacją tego roku: wówczas dopiero Chrystus miał zaczął panować w niebie.

Na podstawie powyższych przykładów, a są one zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, widać jak bardzo zakłamaną organizacją jest Towarzystwo Strażnica. Wielu Świadków Jehowy nie zna prawdziwej historii swojego wyznania, padają bowiem ofiarą swoistej manipulacji ze strony bardziej świadomej „góry”. Co my, jako katolicy, możemy dla nich zrobić, zwłaszcza, że wielu z nich to byli synowie i córki Kościoła? Na pewno dobrze jest odmówić za nich czasem choćby dziesiątek Różańca, zwłaszcza, że mamy październik.

Radosław Malicki

za:www.pch24.pl