Zwrot w sprawie Ziemkiewicza. Publicysta musi przeprosić Dryjańską.

/.../ Sąd Apelacyjny w Warszawie postanowił mnie właśnie zrujnować na rzecz koncernu Ringer Axel Springer—napisał na Facebooku publicysta tygodnika „DoRzeczy” Rafał Ziemkiewicz. Sąd nakazał pisarzowi przeproszenie lewicowej dziennikarki Anny Dryjańskiej.

O co chodzi w całej sprawie? W 2016 roku Ziemkiewicz komentując wypowiedź Dryjańskiej o „zmuszaniu kobiet do rodzenia zdeformowanych płodów”, napisał na Twitterze, że „sama jest zdeformowana, a mimo to matka ją urodziła”.

 Sąd Apelacyjny w Warszawie postanowił mnie właśnie zrujnować na rzecz koncernu Ringer Axel Springer. Pretekstem do tej decyzji jest sprawa z roku 2016, kiedy to komentując telewizyjną wypowiedź p. Anny Dryjańskiej o „zmuszaniu kobiet do rodzenia zdeformowanych płodów” napisałem na twitterze, że „sama jest zdeformowana, a mimo to matka ją urodziła”.

Pani Dryjańska ze wsparciem innych feministek urządziła wówczas przeciwko mnie hucpę „męski szowinista mnie obraził, bo mam nadwagę”. Sąd Okręgowy (co być może ma znaczenie: sądziła kobieta) odrzucił jej roszczenia w całości na pierwszej rozprawie—czytamy we wpisie Ziemkiewicza.

Jak się okazało Sąd Apelacyjny całkowicie zmienił wcześniejszy wyrok.

W ustnym uzasadnieniu sąd zupełnie zignorował opisane w zebranym przez Sąd Okręgowy materiale dowodowym okoliczności mojej wypowiedzi, stwierdzając, że nie miała ona nic wspólnego ze sporem o prawo do życia ani w ogóle sprawami publicznymi i traktując, zgodnie z życzeniem p. Dryjańskiej, mój twitt jako niczym nie sprowokowany, „uwłaczający jej czci” komentarz dotyczący tuszy powódki—pisze publicysta.

Że sąd chce mnie zmusić do przepraszania, gdy nie ma powodu i zwracania powódce tzw. kosztów – machnąłbym ręką, taki jest fach dziennikarza, raz się wygrywa, raz się przegrywa, czytelnik i tak wie swoje. Sąd jednak nakazał mi wykupienie upokarzających mnie jako dziennikarza przeprosin na stronie głównej portalu onet.pl – w żaden sposób się w sprawie nie pojawiającego – w formie i wielkości oznaczającej wydatek na rzecz koncernu RASP rzędu kilkudziesięciu, jeśli nie stu kilkudziesięciu tysięcy złotych—podkreśla.

Ziemkiewicz zwraca uwagę, że wyrok Sądy Apelacyjnego wpisuje się w szereg innych wyroków, które niebyły korzystne dla „dziennikarzy kojarzonych z obozem rządzącym”.

Ten horrendalny wyrok wpisuje się w cały ciąg orzeczeń, jakie w ostatnich miesiącach wydał warszawski Sąd Apelacyjny przeciwko dziennikarzom kojarzonym z obozem rządzącym, będących, w sposób oczywisty dla każdego, kto oceni to bezstronnie, wyrokami politycznymi, mającymi „ukarać” ich za popieranie przeciwnej strony sporu o reformę sądownictwa—stwierdza pisarz.

Nie chcę tego komentować. Pragnę tylko poinformować o tym łamiącym elementarne zasady przyzwoitości wyroku szeroką publiczność i zapowiedzieć ze swej strony dalszą walkę.

Za komentarz niech wystarczy cytat pewnego znajomego prawnika, który rzekł, że odkąd zaczęła się walka o „wolne sądy”, najbliższy sąd, w którym „pisowiec” może liczyć na sprawiedliwy wyrok, znajduje się w Budapeszcie—kończy wpis Ziemkiewicz.

/.../
autor: Media Watch

za: https://wpolityce.pl