Krok po kroku. Pawka Morozow w erze internetu

W każdym ustroju totalitarnym panuje przekonanie o wyższości państwa nad tradycyjną rodziną. Jak w tym kontekście należy rozumieć uchwaloną ostatnio przez Sejm Ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie? Ustawa o penalizacji klapsa została uchwalona. Wpisuje się w program budowy nowego społeczeństwa, które nie jest jednolite i różnie bywa nazywane: społeczeństwem wielokulturowym, otwartym, zmodernizowanym, postmodernistycznym, czasem także informacyjnym. To ostatnie określenie najczęściej traktujemy jako ideowo neutralne, odnoszące się do zmian technologicznych, z których wszyscy korzystamy.

Projekt społeczeństwa informacyjnego, zwanego także cywilizacją wiedzy i informacji lub cywilizacją trzeciej fali, ma swoich proroków. Jednym z nich jest amerykański futurolog Alvin Toffler cieszący się niezwykłą popularnością nie tylko wśród zwykłych czytelników swoich publikacji, ale także wśród elit politycznych krajów z różnych kręgów kulturowych. W "Trzeciej fali", jednej z głośnych swoich książek napisanej czterdzieści lat temu, w podrozdziale zatytułowanym "Rodzice - pod sąd" przytoczył z nieskrywaną satysfakcją następujący fakt z życia ówczesnych Stanów Zjednoczonych. W miejscowości Boulder w stanie Kolorado dwudziestolatek Tom Hansen wniósł sprawę sądową przeciwko swoim rodzicom. Jego adwokat stwierdził, że rodzice mają prawo do błędów, ale za skutki tych błędów muszą ponieść odpowiedzialność w formie kary pieniężnej w wysokości 350 tys. dolarów. Tytułem tej płatności miało być nadużywanie władzy rodzicielskiej (historię tę w wersji sowieckiej kojarzymy z nazwiskiem Pawki Morozowa).
W swojej teorii cywilizacji Toffler dowodzi, że społeczeństwo informacyjne to nowa, lepsza epoka, która nastanie, jeśli ludzie zrozumieją, że rozwój internetu i telewizji cyfrowej, satelitów i inżynierii genetycznej musi łączyć się także ze zmianami w życiu społecznym: w polityce, ekonomii, moralności i religii.
Amerykański futurolog wykazuje anachroniczność zarówno dotychczasowej formy państwa, jak i więzi narodowej. Chcąc znaleźć nowe oparcie dla społeczeństwa przyszłości, bada wnikliwie instytucję rodziny. Jej tradycyjną formę wiąże z odchodzącym właśnie do przeszłości społeczeństwem przemysłowym. W cywilizacji wiedzy i informacji rodzinę trzeba przedefiniować. Rozpad tradycyjnych małżeństw, malejąca liczba dzieci, homoseksualizm, konkubinaty i "wolne" związki nie są przejawami kryzysu, który trzeba pokonać, lecz wzorcem, do którego trzeba przystosować społeczeństwa i ich instytucje. Tylko wtedy, zdaniem Tofflera, skorzystamy w pełni z szans, jakie niesie ze sobą era komputerowa.
Punktem docelowym zmian może być "rodzina poszerzona ery elektronicznej", która - ujmując rzecz w największym skrócie - ma być komuną hipisowską skrzyżowaną z telepracą. To ona połączy wszystkie wygody, jakie przynoszą informatyzacja i automatyzacja, przemysł chemiczny i kosmiczny. Będzie to przyjemna praca w domu przy laptopie, bez szefa nad głową, ze zminimalizowanymi uciążliwościami macierzyństwa i ojcostwa. Trudności, jakie niesie usunięcie normalnej rodziny, ma rozwiązać przystosowanie moralności, prawa i instytucji do nowych form postrodzinnych. "W sferze wartości powinniśmy się pozbyć nieuzasadnionego poczucia winy, jakie pojawia się, kiedy następuje rozpad rodziny lub zmienia się jej charakter. Zamiast tę winę rozjątrzać i pogłębiać, prasa i telewizja, Kościół, sądownictwo i system polityczny powinny raczej starać się ją zmniejszać i łagodzić" - poucza Toffler.
Możliwość "wyboru wśród różnych typów rodzin" mają otworzyć zmiany ustaw, przepisów podatkowych, zasad opieki społecznej, reguł obowiązujących w szkolnictwie, norm budowlanych i mieszkaniowych, a nawet form architektonicznych. Na razie "ślepo i bezwzględnie" - jak się wyraża autor "Trzeciej fali" - faworyzują one rodzinę tradycyjną, co ma być "uwsteczniającym życie społeczne anachronizmem". Jest także źródłem dyskryminacji - ubolewa futurolog - dlatego wraz z przemianami instytucjonalnymi musi się toczyć wielka, powszechna lekcja tolerancji dla innych niż tradycyjny stylów życia.
Oczywiście koryfeusz społeczeństwa informacyjnego nie kieruje się chęcią destrukcji, ale prymatem absolutnej wolności i kreacji. Tak pojęte szczęście człowieka każe mu afirmować rolę permisywnych mniejszości, domagać się prawnego usankcjonowania demontażu rodziny, głosić niemożliwość odwrotu od eksperymentów na ludzkim genomie, wyczekiwać całkowitego zaniku narodu i państwa.
Za sprawą głosowania w Sejmie przyjmującego ustawę o wyższości państwa nad tradycyjną rodziną robimy wielki krok w kierunku takiego społeczeństwa przyszłości. Patologiczne (w oczach krytyków tradycyjnego modelu rodziny) 80 proc. naszego Narodu, przyzwalające na stosowanie klapsa i kontrolujące wychodzenie nastolatek na dyskoteki, zostało wreszcie dotkliwie napiętnowane. Teraz przed rządzącymi trudniejsza część zadania, do którego tak dziarsko się zabrali: doprowadzić światłowód z szybkim internetem do domów tych Polaków i rozpocząć ich e-resocjalizację. Z tym będzie trudniej i spodziewam się, że obecna władza długo jeszcze będzie się ociągać z zaprowadzeniem cywilizacji wiedzy i informacji w naszym kraju.
Rzecz ujmując bez ironii, stwierdzić trzeba, że wszystkich "obrońców" dzieci i apologetów społeczeństwa informacyjnego zobowiązani jesteśmy wnikliwie odpytywać: dokąd chcecie nas zaprowadzić? I nie wolno nam łatwo dawać im wiary, gdy - tak jak Alvin Toffler - odpowiedzą nam, że do pierwszej w historii prawdziwie humanitarnej cywilizacji.
Radosław Brzózka, Instytut Edukacji Narodowej

za: NDz z 13.5.2010 (kn)